Jednakże nigdy jeszcze na Totensonntag, czyli ichniejsze Wszystkich Świętych, które jest w ostatnią niedzielę roku kościelnego.
Podczas nabożeństwa pastor wyczytał 13 zmarłych w tym roku kościelnym, wśród których była Lilli. Przy każdym imieniu zapalano małą lampkę, która była stawiana przy ołtarzu, a czternasta lampka była zapalona za wszystkich tych, którzy zmarli, byli komuś z bliscy, ale nie należeli do parafii. Po nabożeństwie rodziny zmarłych dostali te lampki do domu. Nasza stoi w pokoju stołowym.
Na marginesie, ewangelicy tutaj, w Bawarii to w sumie diaspora i raczej śladowe ilości, ale tutaj w Z. są na plusie, czyli mają więcej chrztów niż pogrzebów. Katolicy marzą o takim bilansie.
Po nabożeństwie przedstawiono nową radę parafialną, bo pod koniec października byly wybory. Dwoje, którzy po wielu latach nie chcieli kandydować, zostali uhonorowani, także dyplomem od pani biskup, a trójka, która kandydowała, jednakże nie weszła do rady, też otrzymała szczególne podziękowanie za kandydaturę. W sumie w radzie parafialnej jest osiem osób, wśród nich bardzo młodzi ludzie, i jedna znacznie starsza pani.
Lilli nigdy w radzie nie była, ona zajmowała się kółkami kobiecymi, śpiewała w chórze i zbierała datki na różne cele, także po domach, a miała w tym tyle powodzenia, że sam pastor nam powiedział, odkąd z powodów zdrowotnych zaprzestała, to dochody z kwest znacznie się zmniejszyły, bo jak ona sama mówiła, mi to dają nawet katolicy 😉
Odśpiewaliśmy kilka pieśni i hymnów z dwóch śpiewników; kartkując w nich, stwierdziłam, że pieśni powtarzają się w Chwale Bogu, bo tak nazywa się katolicki śpiewnik.
Jednakże będę miała problem z pieśnią, która znam i lubię, i śpiewaliśmy wers kilka razy przy wyczytywaniu zmarłych, bo od tej pory zawsze będzie mi się kojarzył z tym Totensonntag i śmiercią Lilli, którą szczerze i od serca lubiłam, i nadal jest mi niezmiernie przykro, że nie zdążyłyśmy się lepiej poznać, a przede wszystkim, spędzić ze sobą więcej czasu.
Wiesz, fajne to nabożeństwo z tymi lampkami, takie wspominki, pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńZabrzmiało mi to skromnie i przyjaźnie a jednocześnie bardzo uroczyście. Piękna uroczystość.
OdpowiedzUsuńOglądałam w tv nabożeństwo ewangelickie oraz kilka rozmów z panią biskup i jej mężem - bardzo mi się podobało. Tak samo - kościół ewangelicki (w Wiśle zwiedzaliśmy) zrobił na mnie wrażenie skromnością i taką jakąś czystością "wiszącą w powietrzu". Zwyczaj z lampkami taki "ludzki", miło na sercu się robi...
OdpowiedzUsuńCiekawe nabożeństwo. Z jednej strony skromne a z drugiej pełne powagi.
OdpowiedzUsuńTeż chodzę na nabożeństwa protestanckie parę razy w roku. W Szwajcarii jest to kościół kalwiński (ewangelicki-reformowany). Najciekawsze, że bywa na nim też nasz administrator parafii katolickiej, którym jest żyjący w rodzinie diakon. Katolickie i kalwińskie mocno ze sobą współpracują. Już od lat taką wspólnie przygotowaną uroczystością jest Święto Miasta (Stadtfest). Miłe pozdrowienia.
U nas w mieście jest kościół protestancki, musze się wybrać na nabożeństwo. Myślisz, że mnie nie wygonią, jak przyjdę taka ... obca, nietutejsza i nie tej wiary :)?
OdpowiedzUsuń