Takie sobie wydziergałam, bo mam jeszcze sporo różnych wełnianych kłębuszków. A krótkie dlatego, że mają mi nie wystawać za bardzo z botków czy trzewików, bo noszę nadal najchętniej legginsy- do spódnicy czy wełnianej sukienki czy innej tuniki.
Lubię kolorowe skarpety, szczególnie do jeansów czy innych jednokolorowych, zwykle ciemniejszych, części garderoby.
Pracowo. Jestem aktualnie na internie, i od 17 lutego wprowadzamy kompletnie elektronicznie akty pacjentów, począwszy od pierwszego przyjętego do szpitala w tym dniu po północy. W piątek bylam pół dnia na szkoleniu, bo skoczki powinni szybko to poznać, żeby mogli bezproblemowo i na każdym oddziale z tym programem pracować.
Jak się zaczynałam uczyć zawodu, w życiu bym nie pomyślała, że będę miała tyle do czynienia z
a) policją kryminalną,
b) arkuszami kalkulacyjnymi.
Dzisiaj święto Matki Boskiej Gromnicznej, do tego na Bawarii i w szpitalu. W sali "dwójce" starszy pacjent, po osiemdziesiątce, siedzi na krawędzi łóżka że złożonymi rękami i śledzi transmisję mszy. Przy Przemienieniu musiałam mu przeszkodzić, badając mu poziom cukru. Obok leży młody Kosowar, wyznania muzułmańskiego, i też się gapi w ten ekran i nie przeszkadza. W Dolnej Saksonii by nie przeszło, tu jest ich dużo mniej.
Skarpetki urocze, człowiek całe życie się uczy , dobrze Ci idzie, miłego tygodnia.Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńPiszesz, że w Dolnej Saksonii by nie przeszło, to co by było...
OdpowiedzUsuń