Sobota

Normalnie nienormalne. Mieszkam między dwoma ciekawymi miastami, Bamberg i Coburg, i w sumie nigdy nie mam czasu, aby je dokładnie i od podszewki obejrzeć. Obiecuję sobie to wszystko nadrobić latem. Do tej pory powinniśmy się wyrobić z naszymi pozostałych planami, w domu i przed domem. W planie bowiem miejsce na auto, póki co, mamy zawalony garaż (Tobii jego skarby wszelkiej masci, lacznie z flipperem), i nieco miejsca przed nim, ale spadzistego; za innym węglem domu jest miejsce na płaski parking,  już praktycznie zaplanowany, co na nim będzie stac- przyczepa i małą koparka, i kiedyś jakieś mniejsze auto Tobiego. Póki co, mamy tych aut trzy, w planie zmniejszenie liczby pojazdów do dwóch, w tym jedno elektryczne. 

To by było tyle na temat planów. Od 1 kwietnia mam dwa tygodnie urlopu, w połowie czerwca następne dwa, i we wrześniu znowu, to zobaczę, jak to będzie z moimi planami zwiedzania i obejrzenia. Przede wszystkim katedrę w Bamberg i zamek Veste Coburg. 

Święty Maurycy na ulicy w Coburg. 

Jakoś mi leci. Śpię nie kaszląc i bez kataru, ale po wstaniu zaczyna się oberek z kaszlem i katarem. Piję ACC i syrop z cebuli..

Wychodzę opatulona na słońce. Czytam, dziergam- ponczo prawie gotowe. Książki albo historycznie, albo psychologicznie. Przynajmniej tutaj coś nadrobię. Ogarniam też biuro, zrobiłam porządek w wełnach...

W Mirkę wstąpiło nowe życie, wiosenne, choć leniwe. Stale chce z domu. 

Ze sweterkiem nie zdążyłam przed końcem zimy, donosiła te kupione, ale teraz biorę się za jej przyszłą garderobę.