wtorek, 20 maja 2025

83. PKP

jak powiedziała Arleta, moja polska znajoma, głównodowodząca na terenie "wsi z kontenerów", czyli ośrodka dla azylantów, I tych, którzy azylantami chcą się stać. 

Nie Polskie Koleje Państwowe, lecz pięknie, q..., pięknie...

Od jakiegoś czasu jest tam rodzina 9- osobowa, "męski członek w stanie wzwodu" wie skąd,  że tak upiększę jej stwierdzenie, ponoć Syryjczycy, ino że po syryjskiemu nie gadają, bo ponoć Kurdowie, ale z innymi Kurdami w campie też nie pogadają, bo tamci inni Kurdowie ich nie rozumieją, nie azylanci, lecz "status tolerowanych". Dzieci 7, w różnych przedziałkach wiekowych, z czego jedno dziecko ma już własne dziecko. No ale rybka. Byli z jednym z tych dzieci w szpitalu, okazało się, że dziecko jak i cała rodzina mają świerzb. 

Trudno świetnie, powiedziałaby Lucia ☺️

Problemem jest wyleczenie tego. Rodzina niegramotna w mowie jak i  pojęciu o higienie. Arleta przydzieliła im jedna łazienkę do wyłącznego użytku, i jedną pralkę, z prikazem codziennego prania wszystkiego włącznie z pościelą w 90 stopniach. Ale zapomnij, jak nie rozumieją. Zajmujący się nimi Gutmenschen* umywają ręce i nie chcą brać na siebie obciążenia fizycznego i higienicznego, w sensie przejąć za nich na przykład pranie. Albo wytłumaczyć sens smarowania się maścią od stóp do głów. 

Arleta od jutra do weekendu idzie na urlop wedle powiedzenia, niech się dzieje wola nieba. Od kilku tygodni, po przypadku podziabania śrubokrętem głównodowodzącej w innym campie przez niezadowolonego z czegoś tam, Araba, szuka sobie innej pracy. 

Więc żyjemy dalej i obserwujemy, co i jak się rozwinie. 

*Gutmensch, "dobryczłowiek" w sensie jego życia w świecie, który nie istnieje, przetwarzania aktualnych faktów i prognoz politycznych na swoją melodię cudownego świata, witających pociągi z uchodźcami z krajów arabskich i afrykańskich z kwiatami i pluszowymi misiami w ramionach. 




33 komentarze:

  1. Uuuu, świerzb to fatalnie, podobno zaraźliwy strasznie.
    Ojciec mojej koleżanki był dermatologiem i przyjmował tez w domu, gdy pacjenci wychodzili, wszystko w domu dezynfekowali...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W campie jest jakoś 60 ludzia, tak więc będzie swierzbowe party przez same klamki.

      Usuń
  2. Nic przyjemnego, jakiegoś tłumacza tam nie macie albo oni udają ze nic nie rozumieją ?Powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ula, w Niemczech taka polityka, że obywatele muszą mieć aktualne dowody tożsamości, prawko też najpóźniej co 10 lat nowe, a ucieknięte są bez papierów, nie wiesz kto to i wjakich zamiarach, wyobraź sobie wpuścić nieznajomych do domu, I bać się. Udajesz głupka, i to tutaj przechodzi. Bo po drodze wszystko ginie, jeno smartfony nie, i ładowarki też nie. Była propozycją przepatrywania tych ich telefonów, w celach identyfikacji przynajmniej kraju skąd są, mowy... omatkobosko, naruszenie prywatności. Młodych mniemanie neletnich chcieli przez rentgen- przedramieniu, w celu ustalenia wieku, bo chłopy pod trzydziestkę za małoletnich i bez opieki się deklarowali- omatkobosko², toż to naruszenie nietykalności cielesnej.

      Usuń
  3. W takim tłumie przydarzają się różni ludzie. Gramotni i niegramotni, upośledzeni, kalecy... z mojej placówki w Polsce wyjechała rodzinka ( mieli ponoć pochodzenie), w której trójeczka dzieci upośledzona była. W domu zamiast podłogi klepisko. Matka niezaradna totalnie, a dzieciaki latem z ptasich gniazd jaja wyciągały , bo głodne były.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaa takie warunki yo i ja widziałam, świętokrzyskie, lata 80te ubieglego wieku, w starych domach to było częste. Klepisko. I wtedy domy bez prądu jeszcze. Przy lampie naftowej się tam siedziało. Akurat u nich tak jakby romantycznie było, ale te böse dzieciaki na klepisku, to już inna sprawa.

      Usuń
    2. Bose, nie böse 🙂

      Usuń
    3. No i tacy, z takich powiedzmy klepiskowych warunków też jadą mając nadzieję na lepsze życie gdzie indziej.
      A potem gdzie indziej mają z takimi niewydolnymi emigrantami problemy.
      Jedna i druga emigracja - ta z połowy XX wieku i ta obecna - niosła problemy. Uporządkować tych ludzi. Poustalać co i jak.
      I wtedy emigranci nie za specjalnie podobali się autochtonom. Też trzeba było na nich płacić i też gadano , że za darmo chleb jedzą. Z zasiłków żyją.
      Tyle tylko, że ta fala emigracji jest bardzo duża.

      Usuń
    4. Nie porównuje emigracji z poprzedniego wieku z tą pi 2015 roku. Przede wszystkim kulturowi, obyczajowo, to 2 różne światy. Przybysze z Polski lat 80 tych czy uciekinierzy ze Śląska czy Pomorza po wojnie. Z Polski wtedy jak najszybciej starali się zaasymilować, do czegoś dojść z pracy rąk własnych, czy jak powiedziałam wtedy temu idiotycznemu burmistrzowi- po 10 latach zaczęli budować domy, I to nie z zasiłków, a teraz czekam na podobne akcje Arabów i Afrykańczyków, w końcu też młodzi, zdrowi ludzie i siłę w ręcach mają? Mój dziadek powrócił w 46 roku z niewoli, wysiadł na jakiejś stacji, przespał się pod strzecha, z rana wyruszył w teren, szukając jakiejkolwiek pracy, bo chciał i jeść, i się ubrać. Nikt nie rzucał pluszowymi misiem w jego kierunku, nikt nie dmuchał mu cukru do tyłka. Ot taka różnica. I wszyscy wyszliśmy na ludzi. I da sei Gott vor, porównywać emigrację, rzekłam temu mądrali Gutmensch.

      Usuń
    5. U mnie w pracy są Arabiwie, czy też Arabi tzn. ludzie stamtąd i pracują. Szanse na stałe zatrudnienie mają raczej niewielkie, bo firma redukuje stanowiska pracy. Na śmieciarkach przy odbiorze żółtych worków ( plastiku) asystują ludzie z tamtej części świata. Parę rodzin ma w okolicy swoje domy.
      Wtedy, w tamtych czasach 10 lat to był wystarczający czas aby się urządzić i roboczo i finansowo. Teraz nie bardzo. Sprawdzanie papierów, ustalanie co i jak trwa, oj trwa...do tego roboty tyle aby dobrze zarobić nie ma. Te lepsze zakłady pracy są obsiadywane przez tutejszych i trzeba mieć okoliczne znajomości.
      Druga sprawa Integracja. Nie jest łatwa dla tych ludzi z namii. Oglądałam program w TV, nie ze względu na ich niechęci wszak dobrze jest mieć znajomych wśród autochtonów, ale ze względu na nas. Ponoć kiedy idzie o robotę to czemu nie, niech będą w zakładach, ale kiedy chodzi o czas wolny, odcinamy się my od nich.
      Pozostawiając już nawet tych z nizin społecznych: takich ze świerzbem. Z tych domów z klepiskiem... ogólnie nie jesteśmy otwarci. Pilnujemy swojej prywatności, czasu wolnego itd. To nie idzie tylko z ich strony.
      Skupiają się wtedy w swoim kręgu, jak każda emigracyjna grupa i kiszą się w swoim sosie.
      Działamy ponoć na zasadzie, że do roboty niech będą, ale czy musimy się z nimi zadawać po?
      Zresztą chyba wiesz jak nasi polscy emigranci się czasami użalają, że możesz tu mieszkać lata, ale dla autochtonów będziesz zawsze:" geboren in Polen".
      A takie kwiatki w stylu, że rodzinka niegramotna, to ja miałam w mojej polskiej pracy codziennie. Była taka jedna co ciuchami, które im socjal dał palili w piecu, bo po co prać i się męczyć skoro brudne ciuchy można spalić? A w emigracji niestety, nie idą tylko piękni, młodzi , zdrowi i wykształceni, zdolni do roboty. Idą wszyscy.Analfabeci też.
      Raz w niemieckim filmie traktującym o emigracjach z lat 70- 80 pokazywali jak selekcjonowali przybyłych emigrantów. Przechodzili badania lekarskie i np.: za ząb z próchnicą byli odsyłani do domów.
      Taka selekcja źle się światu kojarzy...świadomość zamierzchłych czasów wzrasta i ... tego typu sekekcje wydają się być nie na miejscu.

      Usuń
    6. Tym dzisiejszym emigrantom ci Gutmenschen grają świat, jaki w Niemczech nie istnieje. Żeby tu żyć w miarę normalnie, trzeba znać język, mieć pracę, mieszkanie, prawo jazdy- według mnie bardzo ważne, ale i bardzo drogie. Obywatelom nikt tego nie sponsoruje. Trzeba do tego dojść praca rąk własnych, ot co. A im się pokazuje, że wszystko za darmo, wystarczy bułeczki, a Gutmenschen dzieci po szkołach rozwożą, A jak mieszkanie, to tylko w centrum miasta, bo tak najwygodniej, jak sie nie ma szansy na auto.
      Co do stanu zdrowotnego... aktualnie babuszki z Ukrainy maja szansę na wbudowanie sobie nowych kolan i bioder, co też robią. Niech im się dobrze z tym chodzi. Ja też mam endoproteze kolana od 2 lat, I implant ślimakowy od 12 lat, czyli dwie kosztowne operacje, szczególnie CI koszta rehabilitacyjne, ustawienia, co jakiś czas nowy procesor- idą w dziesiątki tysięcy euro, ale ja je stale odpracowuję, płacąc wszystkie składki i podatki. Kogo dziwi, że są ludzie, nie- Gutmenschen, którzy emigrantów odczuwają jako obciążenie w systemie, z zerową możliwością jakiegokolwiek ich finansowego się do sprawy w sensie płacenia właśnie składek i podatków?

      Usuń
    7. No dobrze znam Syryjczyka. Przyszedł tutaj na piechot z tym całym tłumem w 2015. Ściągnął po czterech latach żonę i dwójkę dzieci. W 2020 bodajże dostali prawo stałego pobytu. Prosty to człowiek, ponoć z podstawowym wykształceniem, ona też chyba tak samo. Dzieci się uczą. Syn kończ jakąś szkołę z IT, córka jest w Gymnasium. Ona pracuje na pół etatu w sklepie. On zapiernicza na budowach z nadgodzinami i ciągle ma wmawiane, że podwyżki nie dostanie, bo wykształcenia mu brak. Językowo sobie radzi, pisemnie trochę gorzej, ale to ogarniają mu dzieci. Na dom ich nie stać. Mają tyle aby przeżyć. Nic ponadto. Cała nadzieja w dzieciakach, że jak się wykształcą to inaczej się urządzą.
      Do Syrii w życiu nie wrócą choć tutaj im się nie przelewa.
      Są i takie przypadki , nie tylko takie skrajne jak świerzb.
      Z tym świerzbem to mi S. przypomniało. Ona niemiecki znała od małego. Wychodziła raz z budynku dla azylantów ubrana w swój polski korzuszek. Minęła dwóch facetów i zsłyszała

      Usuń
    8. i usłyszała:" Ciekawe ile ona w tym korzuchu wszów tutaj nawiozła".
      Oj... nigdy autochtoni z obcokrajowców na swoim terenie nie byli zadowoleni.

      Usuń
    9. Fakt. Czy Niemcy, chociaż ci w imię poprawności politycznej cich siedzą, ale na Węgrzech ns przykład już rząd ofensywnie z tym problemem się obchodzi. W Polsce też wolano nie Murzynow i Arabów.

      Usuń
    10. Nie wiem kto to jest ten " Dobry człowiek". Nie widziałam witania migrantów pluszowymi misiami, ale nie zaprzeczę, że i takie rzeczy miały miejsce. U nas oni się po prostu kiedyś tam pojawili. Dzieci zaczęły chodzić do szkoły ... zaczęło ich więcej na ławkach w centrum się pojawiać.
      Raz zobaczyłam Barak dla azylantów postawiony wśród drzew za parkiem do tężni. Blaszak taki. I teraz mamy dwie możliwości interpretacji takiego, a nie innego ustawienia owego baraku, każdy niech wybierze swoją. Pierrwsza to, że ale im piękne miejsce wybrali. Szkoda, że ich w samym centrum parku nie usiedlili. Czyste, solankowe powietrze, natura. .drugie, że wśród drzew ten Barak ustawiono aby ich właśnie trochę ukryć. Powiem szczerze, że starałabym się na ich miejscu wynieść stamtąd jak najszybciej. Łóżka piętrowe, tłok, buty suszące się na parapetach lub też wystawiane na zewnątrz aby zaduchu w pomieszczeniu nie robić. Ręczniki na zewnątrz, aby schły a nie gniły wewnątrz. Nie chciała bym żyć długo w takim miejscu
      Można by było depresji się nabawić.

      Usuń
    11. Tak Lucy. Ja np.: nie jestem przeciwna zabiegom rządu, które są związane z powstrzymaniem migranckich fal, ale też nie jestem za totalnym zamknięciem się. Niech wzmocnią kontrole, niech umocnią jakoś granice i niech nie przerzucają migrantów jak piłeczki. I jestem bardzo przeciwna gadkom anty ludzkim. Takim, które wzmacniają niechęć międzyludźmi.
      Ta rodzinka ze świerzbem to faktycznie ogromny Problem. Podziwiam, że są tacy, którzy się nimi zajmują, ale oni funkcjonują tak, jak potrafią. Nikt widocznie im tego nie tłumaczył.

      Usuń
    12. Rząd i głupia polityka są winne nastrojom ludzi w Niemczech.
      Nie sztuka naściągać z całego świata narodu, który językowo i kulturowo nie odnajduje się w Niemczech, i puścić na samopas.
      Co do kwaterowania icieknietych- no cóż, to nie niebo, że jeszcze wiele mieszkan jest wolnych- jest jak jest, I nikt nie powinien oczekiwać luksusu czy bawet zwykłego mieszkania, ze standardami.
      Swoją drogą I moim zdaniem, ta 9- osobowa rodzina z potencjałem nie ma szans na mieszkanie, bo w Niemczech takich mieszkan na tyle dzieci po prostu nie ma. A na 3, 4 pokoje, na przeludnienie, nikt ich nie zechce. Sytuacja patowa. Do tego można sobie wyiobrazic, jak jakiekolwiek mieszkanie po nich będzie wygladac- i nie jestem tutaj złośliwa. Który wynajemca zawoła hurra na ich widok, temu konia z królestwem na dodatek.
      Gutmenschen symulują ucieknientym życie w tym kraju, które nie istnieje nawet w bajkach, I przez to też biorą wielka winę na siebie.

      Usuń
    13. Gutmenschen, byli tacy i w Eschershausen. Tam jest od 2015 roku shelter. Ludzie przybywali, do powiatowego Holzminden, stamtąd wysłali grupkę autobusem do eschershausen. Wysiedli, weszli do domu kultury i spytali, gdzie ten shelter, gdzie iść?wielkie oburzenie Gutmenschen, że jak tak mogli w powiecie ich SAMYCH wyslac tutaj autobusem, nikt się nie zajął nimi (dorosłe młode chłopy) i jaktocoto. Ludzie mówię, czy was czymś okadzili, toż oni na piechoty przez Afrykę szli i doszli do Europy, I nie zgubili się, to chyba w Eschershausen, 3 ½ tysiąca dusz, drogi im się nie poplątają??
      I już miałam swoją łatkę.
      No ale przesady nie lubię.
      Bądź jak moja śp. babcia mówiła, nadgorliwość gorsza niż faszyzm, I tu się z nią zgadzam.

      Serio umknęli ci Gutmenschen w telewizorni non stop w 2015 roku? Misie, kwiaty, klaski?

      Usuń
  4. Od tego słowa- świerzb, już ciepnie skóra.
    Ten " Gutmensch" - zaciekawiło mnie.
    Pozdrawiam, Lucy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to Ci więcej o Gutmensch napiszę 😉 wedle Wikipedii, to człowiek naiwny, bezkrytyczny, nadgorliwy, irytujący w imię mniemanie prawidłowej polityki. Czyni nadgorliwie dużo dobrego- w jego mniemaniu- w celu osiągnięcia uznania społecznego. Syndrom wiecznego pomagacza. Tylko jego zdanie się liczy, i chętnie misjonuje innych.
      Wysypka Gutmenschen zaczęła się w roku pańskim 2015, z otwarciem granic dla wszystkich, I pamiętnymi słowami naszej Angie, "wir schaffen das"- damy radę.

      Usuń
    2. Lucy, czy ci Gutmenschen są jakoś zrzeszeni? W jaki sposób ludzie do nich trafiają?

      Usuń
    3. Nie, oni sami jakoś takiego sorry, pierdolca dostają, a swój swojego zawsze znajdzie 🤪 w Zapfendorf mamy parę takich, głównie kobiet. Ostatnio jedna była moralnie zdruzgotana, jak swierzbiwy ojciec przywalił swojej córeczce, bo marudziła, a akurat jakiś festyn w ShareCafe był.
      Ale są też organizacje typu pro azyl, pomost, I coś na morzu Seodziemnomorskim, babcie przeciw prawicy, dziadki przeciw zielonym ekofaszystom 😉

      Usuń
    4. W poprzedniej pracy miałam koleżankę, Gutmensch prima sort. Po pracy leciała do campu, w sąsiedniej wsi, rok Pański 2015 był, i latała tam na mopie po korytarzach i łazienkach. Pomagać tym uciekniętym w ten sposób. Ze w campie są ludzie a przede wszystkim babki, którym Allah dwie zdrowe ręce dał, I można nimi obsługiwać mop, a do klopikow bierze się szczotkę i szoruje, jakoś nie zauważyła, ale jej mąż, taki niedobry nie Gutmesch, definitywnie postawił się okoniem i zakazał jej. Muedzy Bogiem a prawdą nie wiem, co jej siadło na mózg, pracowała przecież, nie nudziło jej się w pracy, miała męża, dwoje nieletnich wtedy dzieci, dom do oporządzenia, I taki cień na umyśle? Bo moim zdaniem, wystarczająco prywatnie i zawodowo do roboty miała, w odróżnieniu od uciekniętych.
      Kurcze, za mną i moją rodziną nikt nie sprzątał, jeśli już porównujemy emigrację.

      Usuń
    5. Co Arleta jeszcze w campie mocno wkurza, to wiecznie popsute pralki i suszarki. Naszym zdaniem, ucieknięte obsługa tych sprzętów chyba przerasta. Ja się pytam, po co im suszarki, nie wystarczyły by analogiczne stojące czy sznurki? Suszarka to luksus. Ja mam, bo mnie na ten luksus stać, także prądowo, I po 40 latach w pielęgnacji mam zjechane barki, do tego 4 zdezelowane dyski w lędźwiach, i wieszanie na sznurkach w górę już nie dla mnie, bo ja się do góry nie za bardzo naciągać moge- tutaj dziękuję 3 i 5 litrowym workom z płukankami po operacjach prostaty. No ale wszystko jedno, to jest luksus, z którym oni nie umieją się obchodzić.
      Ostatnio zrobili wielkie sprzątanie, z dużą ilością wody w kuchni, włącznie z elektryka, inshallah nikogo prąd na śmierć nie zabił po tej akcji, ale co Arlecie skoczyło ciśnienie, to jej zdrowie.

      Usuń
    6. O patrz, a jeszcze coś ważnego w definicji Gutmensch zapomniałam. Witał pociągi z ucieknietymi z kwiatami I misiami, a gdy wysiadali, klaskał głośno ì odnośnie, jeśli nie przeszkadzał mu w tym trzymany plakat z refugees welcome, naturalnie 😉

      Usuń
    7. Dziękuję Lucy za tyle informacji!
      To fakt, że oni do Was chcą, bo mają tam lepsze warunki.
      Ale po Twoich wyczerpujących informacjach, zastanawia mnie fenomen Gutmensch!
      I naprawdę nie wiem czy u nas jest odpowiednik tego Gutmensch.
      U nas kilkanaście kilometrów od nas, w pięknej miejscowości w środku sosnowego lasu jest taki ośrodek dla uchodźców, ale oni sobie sami go wykupili i wyremontowali. Tak mi powiedziała koleżanka, która tam dość długo mieszkała i ciągle wraca, żeby spotkać się z sąsiadami i znajomymi.
      Moje miasteczko też stało się teraz wielokulturowe, ale na dłużej zatrzymują się nieliczni.
      Nie mam suszarki, tu nawet nie jest mi potrzebna. Dziś powieszę, to jutro mam suche. W domu na wsi suszarka bardziej by się przydała, bo tam wilgotne powietrze i czasem schnie i schnie.
      A już to witanie z kwiatami i misiami, no trochę komiczne jest!!!

      Usuń
  5. Rozumiem potrzebę niesienia pomocy, bo sama brałam udział w takiej akcji wobec uchodźców z Ukrainy. W zasadzie to i dziś pomagam, bo uczę ich polskiego. Ale to "wir schaffen das" było kompletnie bezrefleksyjne, żeby nie powiedzieć bezmyślne. Ludziom powinno się pomagać tam, gdzie się urodzili i żyją. Migranci są ok, jeśli chcą i potrafią w kraju wyboru uczyć się, pracować, a nie tylko wyciągać rękę i rozmnażać się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maskakropka, w punkt. Ja nie lubie pomagać pasożytom, codziennie dając te sławetną rybkę, moja pomoc to nauczenie obsługiwania wędki.

      Usuń
  6. Słyszałam ostatnio, że jeśli idzie o Syryjczyków to oni jakoś najbardziej ze wszystkich "napływowych" garną się do pracy i niemal 90% z ich populacji rzeczywiście pracuje. Oczywiście 90% dotyczy facetów, bo ich kobiety to raczej nie pracują zawodowo.W moim odczuciu to sprowadzanie różnych nacji do Niemiec to było jakieś zaćmienie, swoista mgła mózgowa. Z tym pomaganiem na miejscu ( (w ich kraju) to wiem, że to też było mało realne i pomoc "dla biednych" lądowała zazwyczaj wcale nie u biednych tylko w rękach tych bogatszych, którzy tam na miejscu nieźle sobie radzili.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anabell, pierwszych Syryjczykow poznalam jeszcze przed rokiem 2015. Równocześnie z Jordanczykami. Ale to była kompletnie inna historia i inni ludzie. Akademicy, i widziało się u nich tzw. Schliff, czyli pochodzenie nie z namiotu Beduinów, nie byli też biednymi emigrantami. Do dzisiaj utrzymujemy luźne kontakty, szczególnie jeden z nich, z fachu urolog i od lat w Essen, pierwszy z tym fachem, który nie zatopił pacjenta w łóżku i ogólnie bardzo uważnie pracował, żebym ja po jego pracy nie miała masę pracy 🙃 dużo wtedy rozmawialiśmy, jak mu się tutaj żyje, musiał robić prawo jazdy, bo syryjskiemu nie jest uznawane, oczywiście znał język... kompletnie inny sort emigranta. Bo przyjechał w innym celu.
      Mówisz, że Syryjczycy najbardziej że wszystkich garną się do pracy. W campie mamy dwóch po studiach, jeden jest inżynierem budowy maszyn, drugi BWL, po 2, 3 latach i ze znajomoscia jezyka na poziomie przyzwoitym nie pracują. BWLski dotarł tutaj z Holandii, gdzie wedle własnych opowieści kilka lat już przebywał.
      Jego towarzyszka życiowa jest Ukrainka, ta że złamanym palcem u stopy przed sylwestrem, która odholowalismy do I z ambulatorium chirurgicznego. Tutaj miałam ciekawa rozmowę z moją sąsiadką, Hermine ma 63 lata i kilka miejsc, gdzie sprząta we wsi, odjeżdża te prace na rowerze. Kościelnie zaproponowali Nastii sprzątanie jednego z kościelnych przedszkoli, odmówiła z powodu trójki dzieci, w wieku 9 do 14 lat.
      Hm.
      Hermine w swoim czasie też miała trójkę dzieci, I nie przeszkadzało jej to dorabiać, bo dzieci tanie nie są. A dzisiaj- najstarszy ma 37 lat- nadal sprząta i dorabia, bo jak mówi, życie drogie, wszystko coraz drozsze, i nikt jej nic nie da za siedzenie w domu. Nastia widocznie nie ma potrzeby.
      Tak produkują się nastroje, ale prościej jest powiedzieć, że ktoś jest niebieskobrunatny.

      Usuń
  7. Agresja dotyczy każdej nacji. U nas bywały przypadki /ostatnio dość często/ fizycznych ataków na służbę zdrowia: lekarzy, pielęgniarki, pracowników medycznych. Straszne!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to jest tutaj normalne, politycznie poprawnie nazywa sie to tzw. pojedyncze przypadki. Jeden gabinet lekarski we wsi odmawia przyjmowania pewnych pacjentów, właśnie po drace z udziałem policji.

      Usuń
  8. Rzeczywiście po przeczytaniu można powiedzieć:
    Trudno świetnie
    A jest jakiś sposób na chociażby wyleczenie tego świństwa? Uściski

    OdpowiedzUsuń