niedziela, 5 października 2025

131. Taki sobie tydzień

Mirka skończyła oficjalnie 14 lat, taką ma wpisana datę urodzenia do jej paszportu z Bośni i Hercegowiny, 1. 10. 2011. Być może jest faktycznie rok starsza, być może tylko pół roku. 

Coraz bardziej biała, ale lata sobie jak młoda, co mnie niesamowicie cieszy. Głuchota ma się dobrze 😉 w listopadzie termin na szczepienie, przy okazji niech jej wet trochę krwi upuści, zobaczymy, co w środku psa się dzieje, bądź lepiej nie. Dwa lata temu miała bowiem lekkie zapalenie trzustki. 

Pracowo zakończyłam geriatrię, ostatnie dwa dyżury zrobiłam sobie nocne, potem się wyspałam i wczoraj z okazji święta państwowego i szczególnych dodatków zaczęłam pracę na chirurgii. Wczoraj miałam wolne, dzisiaj dyżur, także jutro w poniedziałek, i w nadchodzący czwartej na noc, we wtorek krótkie dokształcanie zawodowe o higienie, i tak zakończę kolejny tydzień. 

W międzyczasie z powodu testowania bufetu u Chińczyka i Mongoła w Hallstadt- nie polecam tego lokalu- znowu zaszłam do takiego kolorowego sklepu i ogólnie centrum handlowego. Wełny mają po kokardkę. I karuzelę z własnym napędem. 


We Frankonii zaczęła się jesień, póki co mokra. Zebrałam leżaki z ogrodu. Cynie kwitną. 

Cynie są kwiatami, które bardzo lubię, już przez same kolory. Przypominają mi one scenę z bodajze "Ani ze Złotego Brzegu", gdzie w ogrodzie było wiele kwiatów, ale nie było cynii, bo Ania uważała je za kwiaty bez duszy. 

Wczorajszą "wolna" sobota upłynęła mi pod znakiem gotowania- wirsing po frankonsku, kluski i kawałek pieczeni w sosie własnym plus cebulą i co tam jeszcze w  warzywnej szufladce miałam. Notabene przeczytałam poradnik na temat artretyzmu, i przy tym schorzeniu polecane jest konsumowanie cebuli, pora, czosnku, a odradzane truskawki i pomidory. No to przestawiamy nieco dietę. Mądra kniga była z miejscowej biblioteki, gdzie Wczoraj po południu jeszcze szybko zawitałam, bo miałam czas względnie akurat nie byliśmy w drodze (w planach była Turyngia i trochę jazdy kolejką i chodzenia, ale niemiłościwie się rozpadało, także tam, i przesunęliśmy atrakcję...).

Tak więc sobota była domowa i dwa wyjazdy do Bamberg do dwóch sklepów budowlanych, w południe i po południu. Mirka była zmęczona jak stara kobyła, chociaż w jednym ze sklepów było fajnie, bo żarcie i woda w drzwiach stały; w drugim jedynie głaskano na bramce 😉






2 komentarze:

  1. Życzę Mirce dużo zdrowia. 😘🐕 Cynie są przepiękne. Ania nie miała racji.😀

    OdpowiedzUsuń
  2. Mirka się spojrzała, jakby chciała powiedzieć: "czy ja ci przeszkadzam, jak trasę obwąchujesz?🙄" 🤭🤭🤭

    OdpowiedzUsuń