Na mitenki to wogóle wychodzi malo welny. 10 deko skarpetkowej daje wsumie 2 pary mitenek. Po zakonczeniu pierwszej pary dorobilam druga, w rozmiarze nieco krótszym, na cieplejsze dni czy do chodzenia z psiakiem na smyczy (zainteresowana ma labradorke o imieniu Kira).
A oto te drugie, krótsze mitenki:
Jak widac, kolory w sumie sie zgadzaja, a z kciukiem, to premedytacja. Ja mówie, ze to tak specjalnie, zeby bylo do zapamietania, która prawa, a która lewa ;)
A tutaj jeszcze z pierwszymi, oryginalnymi. Zainteresowana stwierdzila, ze nie zalezy jej na jednakowych wzorach, moga byc pomieszane paski. Te drugie, pasujace, wyszyl mi przypadkowo.
W domu odwalilam spora robote, poczyscilam lwia czesc okien, jest ich w sumie 25, od piwnicy do strychu plus pokój w podwórku. Dzisiaj czyscilam dachowe, tych najbardziej nie lubie czyscic.
W pracy tragedia, w srode mielismy pogadanke, na której mial sie zjawic szef, ale ponoc nie mógl przyjsc, bo mial cos tam waznego do zalatwienia w drugim szpitalu, którym tez zarzadza. Takie podejscie do problemu tez mówi sporo o jego postawie w stosunku do nas. Za to rada zakladowa stawila sie, ale to normalne, na nich mozna polegac. Rada wlacza teraz w sprawe lekarza zakladowego i urzad nadzorczy w powiecie, bo pracujemy ponad godziny i oczywiscie bez przerwy, czy dzien, czy noc. W nocy ekstremalnie, bo niemozliwe jest dogladanie przez jedna osobe 45 czesciowo swiezo zoperowanych pacjentów, do tego pielegnacja obloznie chorych i nowe przyjecia. Pomoc z izby przyjec jest prawie zerowa, bo oni sami przeciez nie siedza na tylkach i czekaja na telefon, kiedy maja przyjsc- a i wtey logicznie nie zawsze moga od razu. Oficjalnie stawiamy zadanie drugiej osoby na dyzur nocny, jak to bylo do pierwszego listopada.
Kiki w tym tygodniu popracowala cale 2 dyzury i grzmotnela tym wszystkim, idac póki co na zwolnienie lekarskie, bo fizycznie i psychicznie nie dala rady. W to rano, kiedy zawiadomila o chorobowym, do mnie dzwonili, po zastepstwo prawdopodobnie, ale ja nie zawsze musze odbierac telefon, i przez to mam wolny tydzien zapewniony. Kto przejal te cztery dyzury, zobacze po niedzieli. A póki co, jutro mam znowu wyjscie na bufet z pieczonymi gesiami, kaczkami, kluskami i modra kapusta :)
Miroslawa juz uzyla plaszczyka na deszcz, chodzi w nim jak kon na paradzie, ale sie wciagnie, jak doceni suchy grzbiet. Zreszta niech nie przesadza, nigdzie ja nic nie uwiera, nie krepuje, lapek nie trzeba wtykac w otwory, jak w kupnym psim plaszczyku, a ze z dziecinstwa w Bosni nie zna takich zwyczajów chodzenia w psich deszczówkach, to pora najwyzsza jej przywyknac ;)
A oto te drugie, krótsze mitenki:
Jak widac, kolory w sumie sie zgadzaja, a z kciukiem, to premedytacja. Ja mówie, ze to tak specjalnie, zeby bylo do zapamietania, która prawa, a która lewa ;)
A tutaj jeszcze z pierwszymi, oryginalnymi. Zainteresowana stwierdzila, ze nie zalezy jej na jednakowych wzorach, moga byc pomieszane paski. Te drugie, pasujace, wyszyl mi przypadkowo.
W domu odwalilam spora robote, poczyscilam lwia czesc okien, jest ich w sumie 25, od piwnicy do strychu plus pokój w podwórku. Dzisiaj czyscilam dachowe, tych najbardziej nie lubie czyscic.
W pracy tragedia, w srode mielismy pogadanke, na której mial sie zjawic szef, ale ponoc nie mógl przyjsc, bo mial cos tam waznego do zalatwienia w drugim szpitalu, którym tez zarzadza. Takie podejscie do problemu tez mówi sporo o jego postawie w stosunku do nas. Za to rada zakladowa stawila sie, ale to normalne, na nich mozna polegac. Rada wlacza teraz w sprawe lekarza zakladowego i urzad nadzorczy w powiecie, bo pracujemy ponad godziny i oczywiscie bez przerwy, czy dzien, czy noc. W nocy ekstremalnie, bo niemozliwe jest dogladanie przez jedna osobe 45 czesciowo swiezo zoperowanych pacjentów, do tego pielegnacja obloznie chorych i nowe przyjecia. Pomoc z izby przyjec jest prawie zerowa, bo oni sami przeciez nie siedza na tylkach i czekaja na telefon, kiedy maja przyjsc- a i wtey logicznie nie zawsze moga od razu. Oficjalnie stawiamy zadanie drugiej osoby na dyzur nocny, jak to bylo do pierwszego listopada.
Kiki w tym tygodniu popracowala cale 2 dyzury i grzmotnela tym wszystkim, idac póki co na zwolnienie lekarskie, bo fizycznie i psychicznie nie dala rady. W to rano, kiedy zawiadomila o chorobowym, do mnie dzwonili, po zastepstwo prawdopodobnie, ale ja nie zawsze musze odbierac telefon, i przez to mam wolny tydzien zapewniony. Kto przejal te cztery dyzury, zobacze po niedzieli. A póki co, jutro mam znowu wyjscie na bufet z pieczonymi gesiami, kaczkami, kluskami i modra kapusta :)
Miroslawa juz uzyla plaszczyka na deszcz, chodzi w nim jak kon na paradzie, ale sie wciagnie, jak doceni suchy grzbiet. Zreszta niech nie przesadza, nigdzie ja nic nie uwiera, nie krepuje, lapek nie trzeba wtykac w otwory, jak w kupnym psim plaszczyku, a ze z dziecinstwa w Bosni nie zna takich zwyczajów chodzenia w psich deszczówkach, to pora najwyzsza jej przywyknac ;)
Nie dziwię się, że koleżanka nie wyrobiła- praca zaiste mordercza!! BBM
OdpowiedzUsuńMitienki urocze, w pracy nie zazdroszczę,jakiś obłed zafundowali,trzymaj się i nie poddawajcie sie.
OdpowiedzUsuńale masz tych okien, hoho...
OdpowiedzUsuńja się jeszcze na okna nie porywam, jeszcze mi nie tęskno za światem :)
mitenki cudne i te fantazyjne i te jak od linijki :)
Bardzo ladne te mittenki :). Artdeco
OdpowiedzUsuńPóki nie ma mrozu mitenki są ok. Noszę jedne które mam, kolorowe, stare, ze skarpetkowego noro. Jak obrobię się z wielkimi swetrami to będę tylko mitenki, czapki i skarpetki robić. Bo takie śliczne i kolorowe mogą być.
OdpowiedzUsuńBardzo współczuję tego wyzysku w pracy.
kobietawbarwachjesieni:
OdpowiedzUsuńMitenki śliczne. W pracy się nie daj. A jesli chodzi o Mircie, tylko ptasiego mleka jej brakuje. Nasza Fionka rozrabia, jak pijany zając. Zamęcza Małego swoim zapraszaniem do zabawy, skacze na niego, zębami go atakuje, a dziś podarła zębami (jedną z wielu) zasłonkę powieszoną na drzwiach piwnicy. Muszę znaleźć jakąś inną zasłonę do powieszenia..