To byly prawie trzy naprawde fajne dni. Pogadalysmy sobie o wszystkim, powspominalysmy starych polaków i Niemców, pobiegalysmy troche po sklepach, a gwozdziem programu byly odwiedziny w Czarnym Kraju u Karen, której babcia Sabinka opiekowala sie do marca ubieglego roku, do smierci starej pani.
Ciekawe bylysmy, czy dzieci Karen, które Sabinka prawie przy tej opiece nad babcia wychowywala, poznaja ja. Gdy zajechalymy na podwórko, cala trójka bawila sie w sniegu. Pierwszy zareagowal Livius, akurat skonczyl trzy lata.
- Ma- ri- ja??
(Zmienniczka Sabinki to byla Marysia, tez blondynka i podobnej figury i postury)
Na co Jascha (6 lat) wykrzyknal:
- Nicht Maria, Sabina!!!
Marlon, 8,5 lat w miedzyczasie, sprawial wrazenie nie do konca zorientowanego. co sie wlasciwie dzieje, ale on zawsze mial swój tryb rozwoju. Niestety nadal jest dosyc agresywny w stosunku do mlodszych braci, ale Karen wydaje sie miec sytuacje pod kontrola.
Nadeszla sroda i czas odjazdu do domu naszej milej znajomej. Co do poznania, ciekawostka bylo obserwowac, ze Mirka jak najbardziej Sabinke poznala i wyraznie cieszyla sie z jej obecnosci.
Po jej wyjezdzie troche pusto sie zrobilo, za to zaczela sie najprawdziwsza zima.
Ciekawe bylysmy, czy dzieci Karen, które Sabinka prawie przy tej opiece nad babcia wychowywala, poznaja ja. Gdy zajechalymy na podwórko, cala trójka bawila sie w sniegu. Pierwszy zareagowal Livius, akurat skonczyl trzy lata.
- Ma- ri- ja??
(Zmienniczka Sabinki to byla Marysia, tez blondynka i podobnej figury i postury)
Na co Jascha (6 lat) wykrzyknal:
- Nicht Maria, Sabina!!!
Marlon, 8,5 lat w miedzyczasie, sprawial wrazenie nie do konca zorientowanego. co sie wlasciwie dzieje, ale on zawsze mial swój tryb rozwoju. Niestety nadal jest dosyc agresywny w stosunku do mlodszych braci, ale Karen wydaje sie miec sytuacje pod kontrola.
Nadeszla sroda i czas odjazdu do domu naszej milej znajomej. Co do poznania, ciekawostka bylo obserwowac, ze Mirka jak najbardziej Sabinke poznala i wyraznie cieszyla sie z jej obecnosci.
Po jej wyjezdzie troche pusto sie zrobilo, za to zaczela sie najprawdziwsza zima.
Po takim sniegu dojezdzalam do pracy przez cale 6 dni.
Troche sie mialam z firma odniezajaca i solaca drogi, bo nie za bardzo powaznie brali w pierszy dzien sowje obowiazki. Wymienialam maile z landratem na temat i mam nadzieje, ze troche uczulilam ich na sytuacje, jaka panuje. Droga, która nie tylko ja dojezdzam, takze na najbrizszy wiekszy dworzec, prowadzi przez las, góry i parenascie ostrych zakretów, w których i tempo 20 na godzine moze okazac sie za szybkie, gdy na drodze nie jest zrobione doslownie nic.
Po odbytym tygodniu pracowym zajelam sie likwidowaniem ozdób bozonarodzeniowych, sortowanie, przerzadzaniem dobytku i chowaniem. Man na to wspaniale miejsce za moim fotelem, dyskretne drzwiczki w scianie ;)
Umiejscowione jest to nad gankiem, pod okapem.
Trzej królowie jako tutejsza koleda tez mnie odwiedzili. To sa dzieci z parafii, przebrani za trzech króli plus jeden dodatkowy nosiciel gwiazdy. Spiewaja, maluja na drzwiach Kacpra, Melchiora i Baltazara i niech Bóg blogoslawi ten dom, po czym wrzuca im sie do puszki pieniadze na biedne dzieci, w tym roku boliwianskie. Ksiadz po koledzie nie chodzi, ta forma nie jest znana (jak i oplatek, czy swiecenie pokarmów).
Tydzien byl nie nudny. W pracy skoczki byli tym razem do rzeczy, jak tylko sobie przypomne ta pindzie z konca grudnia, dobrze, ze tylko dwa dyzury z nia mialam, i ona nie za czesto w tej funkcji wystepowac bedzie. Nadal brakuje personelu, jedna dlugoletnia kolezanka wymówila z koncem czerwca, ale w lutym maja przyjsc pracowac jacys Chorwaci. jak oni pracowac i gadac beda, to juz jestem ciekawa.
Robótkowo nic sie w sumie nie dzialo, bo nie bylo kiedy, caly czas wydluzam sweter z lata, juz prawie koncze, a wczoraj na dzierganiu w domu kultury zaczelam nowe mitenki na zamówienie. Bo nie lubie nosic ze soba duzych rzeczy, te sa do domowego dziergania. tak wiec wczoraj, sluchajac Malpassa, dziergalam sweter, a mitenki czekaja na nastepne gromadne dzierganie.
u mnie nadal świątecznie, choinka postoi do2 lutego, serwetkę dziergam, jednak śnieżek ma też swój urok mimo że jest problemem kierowców gdy nie odśnieża się dróg,
OdpowiedzUsuńFakt. Nastepna czesc zimy zameldowala sie na weekend.
UsuńŚwietne jest to zdjęcie psa na drodze. Bardzo Ci się udało.
OdpowiedzUsuńJa też choinkę trzymam do lutego. Z lenistwa:))))
Ilenko, nie ma to jak pójsc sobie gdzies w taka czy inna pogode z psem. Bez psa czlek to tylko w domu siedzi i mniej ze swiata ma. Pisze z juz prawie dwuletniego doswiadczenia ;)
UsuńFajnie że miałaś koleżankę. Mircia ją poznała bo psy z pamięcią żadnych problemów nie mają. Jak kogoś znają to na zawsze. Mircia chyba schudła, widać już gdzie powinna być talia ;)
OdpowiedzUsuńChudnie, bo w pewnych glowach nastapilo przelozenie pewnego hebelka w druga strone, czyli niedokarmianie ze stolu. I dobrze!
UsuńJa mam zamiast psa zumbę i też jest dobrze! Zimę masz podobną do naszej!
OdpowiedzUsuńkobietawbarwachjesieni:
OdpowiedzUsuńNasze dwa psy tak się zaprzyjaźniły, ze chodzą jak dwa konie w zaprzęgu. Mały to już psi doroślak, ale Fionka, choć jeszcze szczeniak to nie tylko sporo podrosła, ale i zgrubiała, niestety. Pewno to moja zasługa, bo w okresie zimy wprowadziłam drugi posiłek, czyli gotowane mięsko. Futro na obu pieskach, jak na baranach. Fionka do mieszkania tylko wpada, wyjada wszystko, jak leci z kociej miski, trochę się połasi i gna na dwór. W domu boi się kotki. Pewno już stara łobuzica zrobiła użytek ze swoich pazurków. Z kolei na dwór kotka boi się wychodzić, czyli jest ścisły podział terenu. Buziaki.