Spytalam sasiadów, czy chcieliby nowe skarpety, bo mam czas i chec, a sami w rodzinie jestesmy dobrze zaopatrzeni... i sasiedzi chetnie chca miec nowe skarpetki.
Tak wiec, najpierw dla NIEJ. Normalny rozmiar 39.
Welna to kolorowa i wesola Buttinette.
Dla NIEGO mialam w planie skonczyc przed wyjazdem, ale przez nowy telefon, urodziny Arno i ogólnie chmare roboty ze wszystkim i w sumie niczym, i poprzez czytanie ksiazek i gazet, zeszlo mi. A to beda skarpetki w rozmiarze 45, wiec nie w kij dmuchal. jedna mam juz gotowa, a druga pojedzie ze mna w podróz.
Lubie robic cos sasiadom, bo sasiadów lubie. Sa nietuzinkowi, cyganie, i chyba najbardziej normalni zyciowo, chociaz wlasnie inni niz wszyscy. Nie znam polskiego okreslenia na ich profesje, oni i ich cala rodzina zajmuje sie objezdzaniem jarmarków, z karuzelami, buidami strzelniczymi, róznymi grami, takze z gastronomia. Zyja zwykle w wozach i kempingach. Nasi maja od jakichs pieciu lat mocno stojacy dom z dobudowana weranda, przy czym ten dom tez przyjechal na kólkach. Ponoc w Holandii jest duzo takich domów. Bez fundamentu, a wiec nie potrzebuja zezwolenia na "stanie" i budowe. Ot taka ciekawostka.
Urodziny- 30- ste- spedzilismy w swoim stylu, czyli szalu nie bylo, tak jak lubimy. Nie powiem, nieco postaralam sie kulinarnie ;) byly salatki, miesiwa, które mialy byc grillowane, ale z powodu sniezycy zostaly upieczone w piekarniku, tort, i inne dodatki.
Ja dostala, wlasnie ten nowy telefon, i juz nie jestem kilka lat za technika ;)
Tutaj caly mój dorobek smartfonowy, czyli po prawej nówka, z lewej dwa stare. Ten maly HTC w swoim czasie na serio kochalam, byl taki malutki, a mial w sumie wszystko, co miec byl powinien. Nokia z Microsoften zaczela szwankowac mi jakis rok temu, po kolei odmeldowujac rózne rzeczy, np Facebook, czy Messenger juz wczesniej, i nie miala wielu aplikacji, jak np zalecane mi z kliniki do cwiczenia sluchu. Teraz sobie wgram, jak tylko znajde kartke z ich nazwami ;)
I co jeszcze.... jutro z samego ranka wyruszam z mama, walizka na kólkach i bez Mirki w kierunku Frankfurtu.
Mirka ma zostac w domu na zyczenie taty, zeby mial z kim porozmawiac ;)
Tak wiec, zmienie sobie pieska na Trixi. Bede z nia chodzic na spacery z nastego pietra, znaczy bedziemy jezdzic winda. mirka tez lubi tak, znaczy jezdzic winda.
Walizka na kólkach jest bardzo wazna, gdyz nie wiem, jak daleko od wiezowac zaparkuje auto. Jest bowiem tak, ze tego duzego parkingu pod domem juz tam nie ma, buduja cos w tym miejscu, i jets kupa piachu i blota. Kuzynka radzi zaparkowac przy dworcu kolejowym.
Mama stwierdzila, ze juz bardzo dlugo szwagierki nie widziala, i chetnie ja odwiedzi. Poza tym, demencja postepuje jej w zatrwazajacym tempie. Wiedzialam, ze wszelkie leki "na demencje" to w sumie psu o dupe rozbic, bo takie mam obserwacje wieloletnich pacjentów. Ale kleimy nadal te plastry, to akurat miesiac, odkad je ma, i czekamy na "zatrzymanie niektórych objawów", bo jak producent jasno pisze, demencji owe plastry nie lecza.
Poza tym, jestem nieco zdruzgotana, moralnie... krótko: bedac w posiadaniu nowego telefonu, klikam w to i owo, a ze mamie czasami sie zdaje, ze musi zaraz wracac do domu, znaczy do domu rodziców, to czasami klikam sobie w te wies, skad pochodzi, ot gugluje sobie, bo wies cieakwie sie rozwija, duzo dzieci i ludzi w wieku produkcyjnym, malo starszych, oferty pracy, wiele firm, szkola, przedszkole, nowy dom weselny... ot takie tam sobie czytanie. Jako kolejna wiadomosc, czytam o jakims dramacie, który rozegral sie w tej wsi, to z ciekawosci wchodze na strone lokalnej gazety, czytam, ogladam zdjecia, i poznaje chalupke, dom rodzinny mojej mamy, i osoby opisane w repotazu, jak w pysk strzelil moje kuzynki... moje przerazajace kuzynki. I forum tej gazety, gdzie wyprano chyba wszystkie brudy w zwiazku z tym artykulem. Co jak co, ale styl jednej, szczególnie wulgarnej, to ja i za 100 lat na drugim koncu swiata poznam :/ krótko: kuzynki wyrzucily z tej chalupinki byla partnerke wlasnego brata, czyli mojego kuzyna, który zmarl 6 lat temu, a przedtem zrobil badz zrobili oboje ten blad, ze trwajacy prawie 20 lat zwiazek nie zalegalizowali. Czyta sie banalnie, ale cala ta otoczka... wies stoi murem za ta kobieta, aktualnie mieszka u prawie- szwagra, bo na serio nie mialaby gdzie sie podziac, i to tez jest taki punkt, gdzie szczególnie wylano na forum pomyje, bo sprawa ma sie tak, ze jedyna "prawie- bratowa", czyli moja kuzynka Barbara Kazimiera (o której to wspomnialam chyba z 2 wpisy wczesniej, swiec Panie nad jej dusza), byla jedna sósoba, która pomimo "nieslubnosci" akceptowala i lubiala bratowa, meiszkaly obok siebie, owa "niebratowa" zajmowala sie dziecmi Kazi, i Kazia wlasnie hamowala zapedy sióstr co do przepedzenia "obcej". Po tym, jak Kazi zmarlo sie w mlodym wieku, bo miala akurat 50 lat, a bylo to we wrzesniu 2017, zaczela sie nagonka na "ni synowa, ni bratowa", i kobiete przepedzono w tym, co miala na sobie. O co tam chodzi, chcialabym wiedziec, bo przeciez nie o ten prawie stuletni skansen bez kanalizacji czy ogrzewania. Co sie zbulwersowalam, to moje. Poszkodowanej nie znam osobiscie, bo jak ja tam ostatnio bylam, to jej jeszcze nie bylo, czyli kuzyn byl singlem. To bylo, zanim Arno poszedl do szkoly, czyli 24 lata temu.
Tak wiec, zbulwersowana i zaszokowana, zegnam na kilka dni.
Tak wiec, najpierw dla NIEJ. Normalny rozmiar 39.
Welna to kolorowa i wesola Buttinette.
Dla NIEGO mialam w planie skonczyc przed wyjazdem, ale przez nowy telefon, urodziny Arno i ogólnie chmare roboty ze wszystkim i w sumie niczym, i poprzez czytanie ksiazek i gazet, zeszlo mi. A to beda skarpetki w rozmiarze 45, wiec nie w kij dmuchal. jedna mam juz gotowa, a druga pojedzie ze mna w podróz.
Lubie robic cos sasiadom, bo sasiadów lubie. Sa nietuzinkowi, cyganie, i chyba najbardziej normalni zyciowo, chociaz wlasnie inni niz wszyscy. Nie znam polskiego okreslenia na ich profesje, oni i ich cala rodzina zajmuje sie objezdzaniem jarmarków, z karuzelami, buidami strzelniczymi, róznymi grami, takze z gastronomia. Zyja zwykle w wozach i kempingach. Nasi maja od jakichs pieciu lat mocno stojacy dom z dobudowana weranda, przy czym ten dom tez przyjechal na kólkach. Ponoc w Holandii jest duzo takich domów. Bez fundamentu, a wiec nie potrzebuja zezwolenia na "stanie" i budowe. Ot taka ciekawostka.
Urodziny- 30- ste- spedzilismy w swoim stylu, czyli szalu nie bylo, tak jak lubimy. Nie powiem, nieco postaralam sie kulinarnie ;) byly salatki, miesiwa, które mialy byc grillowane, ale z powodu sniezycy zostaly upieczone w piekarniku, tort, i inne dodatki.
Ja dostala, wlasnie ten nowy telefon, i juz nie jestem kilka lat za technika ;)
Tutaj caly mój dorobek smartfonowy, czyli po prawej nówka, z lewej dwa stare. Ten maly HTC w swoim czasie na serio kochalam, byl taki malutki, a mial w sumie wszystko, co miec byl powinien. Nokia z Microsoften zaczela szwankowac mi jakis rok temu, po kolei odmeldowujac rózne rzeczy, np Facebook, czy Messenger juz wczesniej, i nie miala wielu aplikacji, jak np zalecane mi z kliniki do cwiczenia sluchu. Teraz sobie wgram, jak tylko znajde kartke z ich nazwami ;)
I co jeszcze.... jutro z samego ranka wyruszam z mama, walizka na kólkach i bez Mirki w kierunku Frankfurtu.
Mirka ma zostac w domu na zyczenie taty, zeby mial z kim porozmawiac ;)
Tak wiec, zmienie sobie pieska na Trixi. Bede z nia chodzic na spacery z nastego pietra, znaczy bedziemy jezdzic winda. mirka tez lubi tak, znaczy jezdzic winda.
Walizka na kólkach jest bardzo wazna, gdyz nie wiem, jak daleko od wiezowac zaparkuje auto. Jest bowiem tak, ze tego duzego parkingu pod domem juz tam nie ma, buduja cos w tym miejscu, i jets kupa piachu i blota. Kuzynka radzi zaparkowac przy dworcu kolejowym.
Mama stwierdzila, ze juz bardzo dlugo szwagierki nie widziala, i chetnie ja odwiedzi. Poza tym, demencja postepuje jej w zatrwazajacym tempie. Wiedzialam, ze wszelkie leki "na demencje" to w sumie psu o dupe rozbic, bo takie mam obserwacje wieloletnich pacjentów. Ale kleimy nadal te plastry, to akurat miesiac, odkad je ma, i czekamy na "zatrzymanie niektórych objawów", bo jak producent jasno pisze, demencji owe plastry nie lecza.
Poza tym, jestem nieco zdruzgotana, moralnie... krótko: bedac w posiadaniu nowego telefonu, klikam w to i owo, a ze mamie czasami sie zdaje, ze musi zaraz wracac do domu, znaczy do domu rodziców, to czasami klikam sobie w te wies, skad pochodzi, ot gugluje sobie, bo wies cieakwie sie rozwija, duzo dzieci i ludzi w wieku produkcyjnym, malo starszych, oferty pracy, wiele firm, szkola, przedszkole, nowy dom weselny... ot takie tam sobie czytanie. Jako kolejna wiadomosc, czytam o jakims dramacie, który rozegral sie w tej wsi, to z ciekawosci wchodze na strone lokalnej gazety, czytam, ogladam zdjecia, i poznaje chalupke, dom rodzinny mojej mamy, i osoby opisane w repotazu, jak w pysk strzelil moje kuzynki... moje przerazajace kuzynki. I forum tej gazety, gdzie wyprano chyba wszystkie brudy w zwiazku z tym artykulem. Co jak co, ale styl jednej, szczególnie wulgarnej, to ja i za 100 lat na drugim koncu swiata poznam :/ krótko: kuzynki wyrzucily z tej chalupinki byla partnerke wlasnego brata, czyli mojego kuzyna, który zmarl 6 lat temu, a przedtem zrobil badz zrobili oboje ten blad, ze trwajacy prawie 20 lat zwiazek nie zalegalizowali. Czyta sie banalnie, ale cala ta otoczka... wies stoi murem za ta kobieta, aktualnie mieszka u prawie- szwagra, bo na serio nie mialaby gdzie sie podziac, i to tez jest taki punkt, gdzie szczególnie wylano na forum pomyje, bo sprawa ma sie tak, ze jedyna "prawie- bratowa", czyli moja kuzynka Barbara Kazimiera (o której to wspomnialam chyba z 2 wpisy wczesniej, swiec Panie nad jej dusza), byla jedna sósoba, która pomimo "nieslubnosci" akceptowala i lubiala bratowa, meiszkaly obok siebie, owa "niebratowa" zajmowala sie dziecmi Kazi, i Kazia wlasnie hamowala zapedy sióstr co do przepedzenia "obcej". Po tym, jak Kazi zmarlo sie w mlodym wieku, bo miala akurat 50 lat, a bylo to we wrzesniu 2017, zaczela sie nagonka na "ni synowa, ni bratowa", i kobiete przepedzono w tym, co miala na sobie. O co tam chodzi, chcialabym wiedziec, bo przeciez nie o ten prawie stuletni skansen bez kanalizacji czy ogrzewania. Co sie zbulwersowalam, to moje. Poszkodowanej nie znam osobiscie, bo jak ja tam ostatnio bylam, to jej jeszcze nie bylo, czyli kuzyn byl singlem. To bylo, zanim Arno poszedl do szkoly, czyli 24 lata temu.
Tak wiec, zbulwersowana i zaszokowana, zegnam na kilka dni.
Mamy XXI wiek, a mentalnosc polskiego chlopa pozostala w sredniowieczu i o pare centymetrow miedzy gotow zabic. A tu dodatkowa geba do schedy, wiec trzeba przepedzic, bo one sa na prawie, a obcy praw nie ma.
OdpowiedzUsuńOdpoczywaj, na ile okolicznosci pozwola.
Znów cudowne skarpety, mają sąsiedzi fajną sąsiadkę od skarpetek, miłe to.Jak to w rodzinach,rozmaite rzeczy się dzieją, czasami włos się jeży,szkoda mi tej kobitki.
OdpowiedzUsuńLucy, odpocznij na ile będzie to możliwe.
OdpowiedzUsuńDla Twojej Mamy tez zapewne taki wyjazd będzie korzystny, trochę musi mózgiem ruszyć, bo to przecież inne otoczenie, ale bez stresu, skoro będzie wśród osób, które lubi.
ps. nikt tak Ci ciśnienie nie podniesie jak rodzinka, to prawda znana od dawna.
Bo niby Ciebie sprawa nie dotyczy, ale się jednak zbulwersowałaś;).
Czytałam i słyszałam o kilku podobnych sytuacjach. Ludzie sobie lekceważą, nie są im potrzebne papierki do szczęście - i w to wierzę, dopiero kiedy przychodzi sytuacja kryzysowa zaczyna sie robić problem.
OdpowiedzUsuńTeściowa ma plastry od dłuższego czasu, inne leki też, oczywiście nie na samą dememncję, tylko na objawy towarzyszące czyli ataki agresji, manię prześladowczą, lęki, brak łaknienia. Pierwsze ustały i to jest wielka ulga. Przestała też oskarżać nas o kradzieże wszystkiego co sama chowa tylko prosi o pomoc w szukaniu, to jest też ulga. Są chwile lepsze i gorsze, gdy splątanie daje o sobie bardzo znać. I zaczęła więcej jeść - to po ostatniej zmianie leku.
Trzymaj się i korzystaj z każdej możliwości odpoczynku, bo sił Ci potrzeba. Buziaki:)))
Przygnębiające są takie rodzinne konflikty.:((
OdpowiedzUsuńA sąsiadka z Ciebie bardzo dobra! :)