Tak wiec, w maju nie zrobilam NICZEGO na drutach. Znaczy, caly czas mam na drucie strzalke z mieszanki bawelny i troche akrylu... myslalam, ze skoncze, ale jednak nie. Jakos sie tak zlozylo, ze dziergalam jedynie gromadnie i w co drugi wtorek w domu kultury, i to jest za kazdym razem maksymalnie 1,5 godziny, gdyz tez rozmawiamy, pijemy kawe, ogladamy wyroby innych i tak dalej.
Maj byl niezmiernie meczacym miesiacem, czy to w domu, czy w pracy. Czasami po prostu tylko spalam, jesli mialam godzinke luzu, i jesli to bylo mozliwe. Taki mentalny brak sil.
Ksiazkowo bylo inaczej, takze, ze przerwy w pracy wykorzystywalam na czytanie :)
1. Milan Kundera- "Die unerträgliche Leichtigkeit des Seins", czyli "Nieznosna lekkosc bytu". W porównaniu do "100 lat samotnosci", którymi grzmotnelam w kat... ta stara ksiazka byla bardzo dobra, zmuszala tez do refleksji. Chyba tez jest w pewnym senskie klasykiem, który chetnie przeczytalam.
2. David Baldacci- "Absolute Power", znana takze jako "Prezydent", i pod tym tytulem chyba sfilmowana. Odkad przeczytalam pierwsza ksiazke Baldacciego, a bedzie to juz z 20 a moze i wiecej lat, jestem jego chetna czytelniczka, bo pisze naprawde dobrze. Historyjka niesamowita, ale nie niemozliwa, prz yczym wymienili mniemanego prezydenta za Billa Clintona.
3. Carol Kloeppel- "Dear Germany". To byla najlepsza ksiazka tego miesiaca! Jest tez juz nieco starsza, wydana bodajze 20 lat temu, ale caly czas dobra. Ja przynajmniej swietnie sie przy jej czytaniu bawilam ;) Tak wiec- samo nazwisko autorki nic mi nie mówilo, ot Amerykanka pisze o swoim zyciu w Niemczech. Po kilku stronach wiedzialam, ze jej mezem jest nikt inny, jak Peter Kloeppel, dziennikarz, moderator, którego bardzo lubie! Ale ze ma amerykanska zone, tego nie wiedzialam. Tak wiec Carol pisze o swojej nowej ojczyznie, co jej sie tutaj podoba, a co nie, i to sa naprawde ciekawe perypetie, i czasami naprawde mozna rzec ze smiechu. Porównujac sie z nia, ja jednak mialam inny punkt wyjscia, bylam tez o wiele mlodsza, i po prostu przeszlam przez granice, zyjac dalej, i widocznie bylam na tyle mloda badz nawet dziecinna, ze wiele rzeczy wydalo mi sie normalne, i uczylam sie ich jak kazdy inny, przy czym niewiele mnie dziwilo, ot po prostu jest tak, jak jest. Ale warto sobie uzmyslowic po tej lekturze, i wlasnie dlatego, ze wiele rzeczy jest tutaj normalnych samych z siebie, ze gdzie indziej tak nie ma, nawet w USA. Carol docenia przede wszystkim opieke zdrowotna i zabezpieczenie socjalne, czy to przy bezrobociu, czy przy macierzynstwie. Uwielbia boznarodzeniowe jarmarki i tradycje "picia kawy". Poruszyla tez problem 11 wrzesnia i czasów po zamachu, i wkroczenia wojsk amerykanskich na Bliski Wschód, jak sie wtedy czula jako patriotka. Naprawde bardzo fajna ksiazka.
4. Rosamunde Pilcher- "Wolken am Horizont", angielski tytul: "Voices in Summer". Rosamunde i jej cienkie ksiazki czytam pasjami, gdy na co innego nie mam glowy. A nazbieralo sie róznych spraw w ostatnich czasach, tak wiec ksiazka, przy której nie trzeba duzo myslec, jak mówi zawsze moja kolezanka Christa, przy czym ona czyta w takich momentach Marie Louise Fischer. Fajna historyjka, troche dramatu, dokladnie pasujaca do wieczoru po wymeczonym dniu.
I tyle na razie. Póki co, czekam na wtorek, mama idzie na próbe w dziennej opiece na prawie 10 godzin z dojazdem, i juz sama nie wiem, co mam w ten dzien robic, tak po prostu na luzie, bez biegania za nia, co robi i po co, czy trafi do lazienki, czy nie, czy co... Z pewnoscia tez sie wybycze, a wieczorem z pewnoscia swiezsza na umysle, pojade sobie do pracy.
Maj byl niezmiernie meczacym miesiacem, czy to w domu, czy w pracy. Czasami po prostu tylko spalam, jesli mialam godzinke luzu, i jesli to bylo mozliwe. Taki mentalny brak sil.
Ksiazkowo bylo inaczej, takze, ze przerwy w pracy wykorzystywalam na czytanie :)
1. Milan Kundera- "Die unerträgliche Leichtigkeit des Seins", czyli "Nieznosna lekkosc bytu". W porównaniu do "100 lat samotnosci", którymi grzmotnelam w kat... ta stara ksiazka byla bardzo dobra, zmuszala tez do refleksji. Chyba tez jest w pewnym senskie klasykiem, który chetnie przeczytalam.
2. David Baldacci- "Absolute Power", znana takze jako "Prezydent", i pod tym tytulem chyba sfilmowana. Odkad przeczytalam pierwsza ksiazke Baldacciego, a bedzie to juz z 20 a moze i wiecej lat, jestem jego chetna czytelniczka, bo pisze naprawde dobrze. Historyjka niesamowita, ale nie niemozliwa, prz yczym wymienili mniemanego prezydenta za Billa Clintona.
3. Carol Kloeppel- "Dear Germany". To byla najlepsza ksiazka tego miesiaca! Jest tez juz nieco starsza, wydana bodajze 20 lat temu, ale caly czas dobra. Ja przynajmniej swietnie sie przy jej czytaniu bawilam ;) Tak wiec- samo nazwisko autorki nic mi nie mówilo, ot Amerykanka pisze o swoim zyciu w Niemczech. Po kilku stronach wiedzialam, ze jej mezem jest nikt inny, jak Peter Kloeppel, dziennikarz, moderator, którego bardzo lubie! Ale ze ma amerykanska zone, tego nie wiedzialam. Tak wiec Carol pisze o swojej nowej ojczyznie, co jej sie tutaj podoba, a co nie, i to sa naprawde ciekawe perypetie, i czasami naprawde mozna rzec ze smiechu. Porównujac sie z nia, ja jednak mialam inny punkt wyjscia, bylam tez o wiele mlodsza, i po prostu przeszlam przez granice, zyjac dalej, i widocznie bylam na tyle mloda badz nawet dziecinna, ze wiele rzeczy wydalo mi sie normalne, i uczylam sie ich jak kazdy inny, przy czym niewiele mnie dziwilo, ot po prostu jest tak, jak jest. Ale warto sobie uzmyslowic po tej lekturze, i wlasnie dlatego, ze wiele rzeczy jest tutaj normalnych samych z siebie, ze gdzie indziej tak nie ma, nawet w USA. Carol docenia przede wszystkim opieke zdrowotna i zabezpieczenie socjalne, czy to przy bezrobociu, czy przy macierzynstwie. Uwielbia boznarodzeniowe jarmarki i tradycje "picia kawy". Poruszyla tez problem 11 wrzesnia i czasów po zamachu, i wkroczenia wojsk amerykanskich na Bliski Wschód, jak sie wtedy czula jako patriotka. Naprawde bardzo fajna ksiazka.
4. Rosamunde Pilcher- "Wolken am Horizont", angielski tytul: "Voices in Summer". Rosamunde i jej cienkie ksiazki czytam pasjami, gdy na co innego nie mam glowy. A nazbieralo sie róznych spraw w ostatnich czasach, tak wiec ksiazka, przy której nie trzeba duzo myslec, jak mówi zawsze moja kolezanka Christa, przy czym ona czyta w takich momentach Marie Louise Fischer. Fajna historyjka, troche dramatu, dokladnie pasujaca do wieczoru po wymeczonym dniu.
I tyle na razie. Póki co, czekam na wtorek, mama idzie na próbe w dziennej opiece na prawie 10 godzin z dojazdem, i juz sama nie wiem, co mam w ten dzien robic, tak po prostu na luzie, bez biegania za nia, co robi i po co, czy trafi do lazienki, czy nie, czy co... Z pewnoscia tez sie wybycze, a wieczorem z pewnoscia swiezsza na umysle, pojade sobie do pracy.
A Mirka ma na wszystko wywalone!
OdpowiedzUsuńPodejscie psa do życia jest warte skopiowania, czasami i częściej 😉
UsuńWlasnie, trzeba brac przyklad z Mirki, bardzo mi sie podoba jej podejscie do zycia:))
OdpowiedzUsuńJak wyzej Eliu 👍
UsuńFilmy z serii Rosamunde Pilcher czasem oglądam
OdpowiedzUsuńna tv Romance. Doskonałe odstresowacza! :-)))
Trzymam kciuki za Mamę!!!
Ooo widzę, ze dokladnie wiesz, osochodzi 😘
UsuńTez trzymam sobie sama kciuki... Akurat wymieniam sie doswiadczeniami o dziennej pielegnacji z byłą koleżanką, ktorej dementny ojciec tez w takowej byl, 3x tygodniowo, zmarł rok temu.
Niezła porcja literatury. Przypomniałaś mi Kundere, muszę zapamiętać, żeby przeczytać coś tego autora. Osobiście nie mam tak bogatego dorobku w maju, ale nawet przy remoncie wsadzę nieraz słuchawki w ucho i słucham, tyle, że lżejsza literaturę obyczajowa z akcją z okresu sprzed I i II wojny, obecnie taka na przykład Pola Gojawiczyńskiej:) Zapomniana trochę, ale warto poczytać.
OdpowiedzUsuńMyślę, że pierwszy wolny dzień od obowiązków związanych z Mamą warto przeznaczyć na nicnierobienie, żeby poczuć, że możesz coś zrobić, ale wcale nie musisz:)
Pola Gojawiczynska, tez lubie, w swoim czasie tez czytalam, teraz posiadam jedynie "Dziewczeta z Nowolipek". Okres meidzywojenny to jednak byl straszny czas.
UsuńSlucham tez czasami, ostatnio bardzo dlugo sluchalam "Depesze" M. Herr, strasznie sie zmeczylam, bo lektura nie nalezy do latwych, ale mus, tak mi sie zdaje.
Tak, ciesze sie na luzniejszy tryb.
Lucy, bardzo Ci się przydadzą te dwa dni na początek. Nawet po to, żebyś mogła poleżeć, pospać, nic nie robić albo robić co chcesz. Dobrze wiem jak wykańczająca jest dla opiekuna taka bezustanna czujność, dobrze pamiętam co miałam z Tatą, a teraz "zabawa" z teściową...
OdpowiedzUsuńPerspektywa dobra się przed Tobą rysuje, całe szczęście.
Rosamunde Pilcher - z przyjemnością czytałam kilka pozycji. Podobała mi się trylogia o Ruby, chętnie bym powtórzyła jak trafię jeszcze raz.
Z mama nalezy jak z noworodkiem- jesli spi, a spi czesto w dzien, nalezy równiez wykorzystywac ten czas na sen. Nawet godzinke. Reszte sie zrobi, jak lata bezsensownie obek nas. Na zakupy tez ja bierzemy.
UsuńRosmanunde Pilcher czesto podsmiewana, jest jednak artystka. Oczywiscie te jej sfilmowane "cienke ksiazeczki" typu tej, która ostatnio czytalam, to takie glupotki, ale swietnie odstresowuja.
Powiesci, którymi mnie zachwycila, to "Poszukiwacze muszelek", "Przesilenie zimowe", "Wrzesien" i "Powrót do domu". Muszelki sfilmowane, to jednak nie bylo to...
Wolę książki od filmów, nigdy nie są odzwierciedlaniem obrazów mojej wyobraźni. Oglądam jako coś innego.
UsuńW szpitalu pani dr radziła czytać Harlequiny dla odstresowania. Lekkie, dobrze się kończą, nie patrzysz na chorych, nie słuchasz... Przyznałam jej wtedy rację.
Dobrze, że masz tatę na chodzie, we dwójkę łatwiej ogarnąć całość, samemu nie da rady na okrągło bez przerwy opiekować się osobą z demencją.
Tato ma 81 lat, nie jest juz ani taki mlody, ani taki sprawny, a choroba mamy daje mu w kosc.
UsuńPoczytałaś bardzo dużo a ja nic, za to dziergałam sporo i nadal dziergam, siatkówka się rozpoczeła to trzeba oglądac,ogród chce odchwaszczenia , lekarze też chcą mnie widziec i tak to leci.Oby mama się jako tako zaaklimatyzowała, odpoczywajcie.
OdpowiedzUsuńJa dziergalam dzisiaj przy "Drodze do Avonlea" ;) sporty w TV to nie moja bajka, nie wiem dlaczego, wole filmowa akcje ;) dlatego dziergam tez chetnie przy Netfixie. Ale o tym osobny wpis :D
UsuńNiech się wszystko ułoży jak najlepiej- niech mama polubi nową formę spędzania czasu abyście Wy mogli odstresować się i odpocząć.
OdpowiedzUsuńByc moze zabrzmi to okrutnie- jesli nie polubi, to bedzie jej pech. W tej formie chodzi wiecej o odciazenie rodziny podopiecznego, niz dogodzenie podopiecznemu. Oczywiscie wszystko jest tam poukladane jak nalezy z konceptem, proste staranie sie o zadowolenie klienta, ale czasami nie dogodzisz, i dalej pchamy ten wózek. Skad ja to znam ;)
Usuń100lat samotności- odlotowa książka..W ogóle lubię literaturę latynoamerykańską. To tak bardzo inny świat, że aż chwilami zatyka.Po prostu trzeba się do niej przyzwyczaić.Wiele lat temu zaczęłam czytać Salmana Ruhsdiego "Szatańskie wersety". Zaczęłam i wymiękłam, Pomyślałam że autor to świr. Ale kilka lat później przeczytałam i zaczęłam zazdrościć mu talentu pisarskiego. I dziś powiem- bardzo dobra, choć trudna książka.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem jak mamie będzie się podobała ta wyprawa i pobyt tam. Miejmy nadzieję, że się przyzwyczai.
Miłego;)
Byc moze, musze jeszcze poczekac na inna passe z tymi 100 latami w samotnosci. Byc moze, czytalam w nieodpowiednim momencie. Miewam tak.
UsuńRushdiego znam jedynie z recenzji, jakos nie skrzyzowaly sie nam drogi. Mowisz, ze dobry? Ok, wciagam na liste. I polecam Ci ode mnie Proroka Khalila Gibrana i cala tworczosc Khaleda Hosseiniego 🤩
Co do mamy, mam zyczenie, intencje i oczekiwania... Oby!
Nawzajem ☕
Ja w maju zrobiłam tylko exploding-boxa ślubnego, dwie kartki na Dzień Matki i jedną urodzinową.
OdpowiedzUsuńNatomiast z czytaniem jestem do tyłu. Mam pozaczynane kilka książek i jakoś nie mogę ich skończyć.
Oby Mamie ta opieka dzienna przypadła do gustu, a Was odciążyła nieco, byście mogli odpocząć i nabrać siły.
ps. co ta pogoda robi z ludzi i zwierząt - pies kołami do góry, fajny widok;))).
Ja juz tez prawie kołami i pępkiem do gory 😅
UsuńKsiazka zawsze mi wchodzi. I wszędzie sie miesci, to najlepsze jest z ksiazkami.
No, Mirka pokazała swoje zapatrywania na świat. Weź z niej przykład i łap tyle luzu, ile wlezie! Ewa
OdpowiedzUsuńTak, z Mirki nalezaloby brac przyklad.
Usuńu mnie jak wiesz malo ksiazkowego podsumowania, chociaz zrobilam dzisiaj zdjecie czesci ksiazek z biblioteki, w jednym pokoju mam 40 szt :)
OdpowiedzUsuńNiezla biblioteka! Ja tez mam calkiem sporo, ale uwazam, zeby nie zwiekszaly sie w ilosci, bo w pewnym momencie zabrakloby mi miejsca, a ja nieco skazona pomyslami Marie Kondo jestem ;)
Usuń