czwartek, 14 listopada 2019

Jugendamt

" Jugendamdt ma u nas bardzo złą opinię, może nie wszystkie ich decyzję są słuszne ,zresztą wszędzie sa też ludzie i ludziska."

"O tym zabieraniu dzieci slyszałam nieciekawe opinie, że niekoniecznie dotyczą wyłącznie patologicznych rodzin...:("

"Jugendamdt ma w Polsce bardzo złą opinię i podejrzewam, że sobie na nią zasłużył."


W Polsce Jugendamt znany jest przede wszystkim z mitu odbierania dzieci, które w (polskiej) opinii publicznej oczywiscie jest bezprawne, a calosc jest rozdmuchiwana, bo wedle tej samej opinii, Jugendamt jest szczególnie zawziety na polskie rodziny w Niemczech i im tych dzieci najwiecej zabiera, i jak wiele lat temu przeczytalam w jakiejs polskiej gazecie, gdzie ojciec zabranej dziewczynki stwierdzil, zabrano ja tylko dlatego, ze miala... niebieskie oczy. Nie dostrzegl niestety wlasnego problemu alkoholowego, zaniedbania dzieci, matki nie radzacej sobie z powiekszona rodzina... 


Opowiem najlepiej o sobie i o moich doswiadczeniach z Jugendamtem. Doloze kilka spraw zwiazanych ze znajomymi i troche rodziny. 

Gdy 30 lat temu urodzilam mojego syna, za kilka dni dostalam list z Jugendamtu. Chodzilo o to, ze tutejszy USC, po otrzymaniu od szpitala meldunku o narodzeniu sie kolejnego obywatela, wystawil mu metryke urodzenia, z której wynikalo, ze nowy obywatel jest dzieckiem "pozamalzenskim", i nie ma w rubryce "ojciec" wpisanego tegoz wlasnie ojca. 

Nie wiem, jak jest w Polsce, ale w Niemczech kazdy czlowiek ma prawo znac swoje pochodzenie, czyli ojca i matke, co zwykle jest latwe do stwierdzenia i udokumentowania ;) o ile dziecko nie zostalo porzucone i znalezione, ale to juz calkiem inna sprawa. Matka moze zataic tozsamosc ojca, i jest to akceptowane, ale schody moga sie zaczac, gdy samo dziecko chce poznac tozsamosc ojca. Wtedy "utajemniczona" matka teoretycznie moze trafic nawet do aresztu, tzw. Beugehaft, czyli areszt ma ja skruszyc i poruszyc do wyznania tozsamosci ojca dziecka, temu wlasnemu dziecku. Osobiscie nie slyszalam o takim przypadku. 

W przypadku mojego syna chodzilo o urzedowe ustalenie ojcostwa, podanie danych, uznanie w Jugendamcie, wpis do metryki. Wtedy nie bylo uznania przed urodzeniem sie dziecka- dzisiaj juz jest, ogólnie procedury zmienily sie ze zmienionym sposobem na zycie i coraz wiekszej ilosci dzieci rodzacych sie poza malzensko. I o ile wtedy Jugendamt sam sie meldowal u matki dziecka, teraz tego nie robi, trzeba samemu tam pójsc i sprawe przedstawic. U nas bylo tak, ze po jakims czasie, ojcu mojego syna w drodze ukladania sobie nowego zycia ojcostwo zaczelo "uwierac" i po prostu po wczesniejszym bezproblemowym uznaniu, zaprzeczyl. Tak wiec sprawa w sadzie rodzinnym. Moim adwokatem byl Jugendamt, który reprezentowal mojego syna, a ja bylam swiadkiem. Oczywiscie wszystko bezplatnie, dla nas. Ojciec za swoje glupoty zabulil jak za zboze, ale to nie byl ani mój, ani Jugendamtu problem. 

Do skonczenia 18 roku zycia mój syn byl wiec pod piecza Jugendamtu, Jugendamt zajmowal sie alimentami, badz czasowo dodatkiem alimentacyjnym, gdy alimenty szwankowaly, przejmowal cala papierkowa i robote w sadzie, oczywiscie dla mnie nieodplatnie, a ja sobie w tym czasie normalnie zylam, pracowalam, i wychowywalam dziecko. Fundusz alimentacyjny to takze dzialka Jugendamtu. 

W tych 18 latach,Jugendamt jeden jedyny raz widzial mojego syna, gdy raz go wzielam ze soba, dostarczajac tam jakis papierek. Nie mialam "nalotów i kontroli", nikt nie chcial odbierac mi dziecka, a dlaczego? Bo nie bylo powodów do rozpoczynania takich akcji. Nikogo tez nie interesowalo, w jakim "domowym jezyku" porozumiewam sie z wlasnym dzieckiem. 

Glównymi powodami kontroli Jugendamtu w rodzinie czy ostatecznym odebraniem dziecka sa w sumie 3 powody: dziecko jest zaniedbane fizycznie, moralnie, i nie chodzi regularnie do szkoly. Pod zaniedbanie fizyczne dochodzi np niedozywienie, niedospanie, nie leczenie chorób, gdy dziecko jest brudne; zaniedbanie moralne to alkoholizm w rodzinie, narkomania, przemoc fizyczna i psychiczna, molestowanie seksualne i temu podobne; trzeci punkt: czyli nie uczeszczanie do szkoly, wagarowanie, tutaj Jugendamt jest szczególnie uczulony i jak pisze BBM, niekoniecznie jest to "patologiczna rodzina", a dziecko moze byc zabrane. Jako ciekawostke podam, ze ubóstwo, bieda w rodzinie, nie bylo nigdy powodem odebrania dzieci, a wiem, ze w Polsce dopiero niedawno to sie zmienilo (z mediów wiem). 

U nas wszystko to nie mialo miejsca, a wiec nie bylo problemu z Jugendamtem... proste. 

Z kolei u mojej kuzynki, Jugendamt jak najbardziej sie zameldowal, naslany przez szkole, a chodzilo wlasnie o szkole. Po prostu, zaczela dzieciom przedluzac wakacje, bo to albo slub, albo chrzciny w Polsce, no i szkola zaalarmowala. Nie wiem, jak jest w Polsce, ale w Niemczech jest obowiazek szkolny, i tutaj szkola jest uczulona na takie zawagarowanie przez rodziców. Znaczy podejrzewam, ze w Polsce nie jest to az tak powaznie przestrzegane, gdyz jak pokazuje mi przyklad we wlasnej rodzinie, na aktualnie Wszystkich Swietych córka kuzynki przyjechala z Poznania w Opolskie, w sobote 6 dni przed swietem, i pozostala do 9 listopada, z 12- letnim synem, który przeciez chodzi do szkoly, ale i mama, i babcia twierdza, ze chlopiec przeciez dobrze sie uczy, i nie zaszkodzi mu te troche niechodzenia do szkoly. I nie jest to pierwszy raz, tak wiec troche watpie w ten obowiazek szkolny w Polsce, ze jest brany na powaznie.  

A teraz wyobrazmy sobie rodzine  z takim podejsciem, emigrujaca do Niemiec, jak wiele rodzin z Polski, toz to zaprogramowane problemy z Jugendamtem, i zaczyna sie... do tego kilka klapsów, jakis siniak, klucz na szyje w sensie, ze dzieci calymi popoludniami same w domu, a w sobote spotkanie ze znajomymi, troche glosniej, to tego "przedluzenie wakacji" u babci w Polsce, i tak sie rodza problemy z nieznajomosci niemieckiej mentalnosci. A decydujac sie na emigracje, raczej nie nalezy wychodzic z zalozenia, ze miejscowi podporzadkuja sie nowym... I w ten sposób, co w Polsce bylo "normalne", tutaj okaze sie na tyle podejrzane, ze ktos zawiadomi Jugendamt. I zaczyna sie latanie po panach typu Pomorskiego. 

Kuzynka szybko pojela, o co chodzi, i wiecej problemu nie miala. Takie proste! 

Wojciech Pomorski to osobne zagadnienie. Dla mnie ten czlowiek to ma nie po kolei... najpierw przyjezdza do Niemiec "na pochodzenie", czyli z Polski, a przeciez Niemiec cala geba, zeni sie z Niemka, dwoje dzieci, a po rozwodzie okazuje sie, ze on przeciez Polak i z dziecmi tylko po polsku bedzie mówil. Na co Jugendamt nie wydal zgody przy widzeniach, gdyz widzenia byly kontrolowane, prawdopodobnie z powodu obawy uprowadzenia dzieci, i skoro ojciec Niemiec, dzieci niemieckie, to po kiego diabla wydawac pieniadze podatnika na tlumacza dla obecnego i nie rozumiejacego jezyka polskiego, niemieckiego urzednika? Tez sie pytam. Dla mnie ten pan ma powazny psychiczny problem, a najgorsze jest to, ze znalazl juz wielu apostolów, którym z zasady tylko krzywda sie dzieje.  

Znajomi z Polski, przyjechali tutaj tez 30 lat temu, z dwuletnim wtedy synkiem. Uczyli sie niemieckiego na kursach, w tym czasie Jugendamt zapewnil dziecku opieke u tzw, i popularnej tutaj Tagesmutter. Sa to zwykle matki wlasnych dzieci, które opiekuja sie obcymi dziecmi, takie domowe przedszkole. Koszty opieki przejal Jugendamt. Wygoda byla niesamowita; po drodze na kurs zawozili tam dziecko, po kursie odbierali. 

W swoim czasie mnie tez Jugendamt pytal, czy z powodu samotnego rodzicielstwa nie potrzebuje pomocy w opiece nad dzieckiem. Tak po prostu, bo wiedza, jak to czasami jest, gdy sie pracuje, a przedszkole mialam wtedy 4- godzinne. 

Oczywiscie Jugendamt zajmuje sie tez wszelkimi zagadnieniami zwiazanymi z ochrona dzieci i nieletnich, wspólpracuje przy ustawach dotyczacych ich ochrony w zyciu publicznym, wspólpracuje z organizacjami zajmujacymi sie dziecmi i mlodzieza, jak kluby, czy po prostu przedszkola, reprezentuje dzieci przed sadem, urzadza np kursy na babysitting czy wlasnie Tagesmutter. Aktualnie praca z rodzinami emigrantów, ze wszystkim, co do tego nalezy, co wlasnie robi Gül. Zajmuja sie organizowaniem zajec dla dzieci i mlodziezy w osrodkach kulturowych, placami zabaw, bezpieczenstwem w ruchu publicznym, poradami mlodziezy co do wyboru zawodu, porady wychowawcze, pomoc rodzinom np w formie pomocy domowej gdy choruje jedno z rodziców, czy urodza sie wieloraczki, wspólfinansuja domy matka z dzieckiem, czy azyle dla kobiet z dziecmi, udzielaja porad prawnych. 

Odebranie dzieci z rodziny, ostatnie na naszym terenie, bylo dwie zimy temu, trzy dziewczynki w wieku 2 do 7 lat wtedy, byly swiadkami zadzgania nozem matki przez wlasnego ojca. Rodzina emigrantów z Afganistanu. 

Znam tez tutejsze 2 rodziny zastepcze, Pflegefamilie. Ostatnie dziecko tej pierwszej rodziny, która zajmowala sie odebranymi przez Jugendamt dziecmi, to bylo dziecko narkomanki, odebrane czy po prostu zabrane z meliny, Peggy miala 7 lat. Teoretycznie dziecko ma przebywac w rodzinie pielegnacyjnej jak najkrócej, ale jak juz i poprzednie dzieci najczesciej tak mialy, nie mialy szansy powrotu, bo do czego. Peggy wyszla na ludzi, do dzisiaj jest pelnoletnia, uczy sie, studiuje, Jugendamt juz jej nie dofinansowywuje... 

Druga rodzina, to wnuczka mojej sasiadki Sigrid, od lata jest oficjalnie na liscie, ale (na szczescie) jeszcze dziecka nie otrzymala, bo nie bylo takiej potrzeby, skads dziecko ratowac. 

Rodziny otrzymuja pieniadze z Jugendamtu za swoja prace, ale nie robia to dla pieniedzy, ot po prostu robia, bo chca, lubia, czuja sie w moralnym obowiazku pomagac tym dzieciom. Z tych pieniedzy tez sie nie wzbogca, bo dzieci trafiaja najczesciej w jednych majtkach i brudnej koszulce, i trzeba im wszystko kupic, od ubran zaczynajac, na tornistrze i ksiazach do szkoly konczac ( u nas podreczniki sa platne, chyba jestesmy jedynym landem w tej kwestii). 


Jedno jest pewne, Jugendamt nie jest tylko od tego, zeby bezpodstawnie zabierac dzieci, szczególnie polskim rodzinom. Warto troche te instytucje zrozumiec i odczarowac. Ja mialam same pozytywne doswiadczenia.

28 komentarzy:

  1. Przeczytałam z zainteresowaniem. Nie wszystko by mi.odpowiadalo. Też byłam samotna matką trójki dzieci,najmłodsze miało wtedy 5 lat, najstarszy syn 17. Nie chciałabym, aby jakieś anonimowe urzędniczki mnie reprezentowały, przecież miałam.pelna zdolność do czynności prawnych, nie byłam ubezwłasnowolniona. Nie podobało by mi się to, żeby - nawet zdalnie- ktoś obcy decydował o mnie i moich dzieciach. Jak było trzeba, sama decydowałam czy pójdę do sądu i o co wystąpię. W Polsce sprawy rodzinne odbywają się w sądach za darmo.
    Obowiązek szkolny jest w Polsce respektowany w pełni i jest reakcją na wagarowanie, także krotkie. Szanuje się jednak decyzje rodziny. Jeśli chce wyjechać w marcu na wczasy, to idzie rodzic do szkoły, zgłasza nieobecność dziecka i po sprawie. Dziecko przy pomocy rodzica musi nadgonic program. Nie ma zakazu i konsekwencji takiego postępowania. Nie mylić z patologicznymi przypadkami zaniedbań i wagarowania.
    Mając dobre zdanie o Jugendamt, jesteś w mniejszości . Gazeta Prawna publikowała wyniki badań przeprowadzonych w Niemczech nad tą instytucją, przeciwko niej jest 2/3 społeczeństwa. Instytucji brakuje pracowników, przyjmują przypadkowych niewykwalifikowanych ludzi, którzy popełniają wiele błędów. I to też ma wpływ na to, jakie Jugendamt ma opinie. Tak przypuszczam przynajmniej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Blad: reprezentowano nie mnie, lecz moje dziecko. Anonimowo tez to nie bylo, stale ten sam urzednik, w sensie, ze gdy mój syn mial 3 lata, tamtejszy poszedl na wemeryture, i przydzielono nam innego, ten byl do konca.
      Piszesz o zdalnym decydowaniu. Rózni rodzice maja rózne zdanie na temat spraw wlasnych dzieci, najczesciej i oczywiscie pozadane jest, aby decyzje byly racjonalne, ale zdarzaja sie rodzice/ matki myslace nie koniecznie w interesie wlasnego dziecka, np odmawiajac alimentów, bo sa honorowe czy cos tam gdzies tam, same dadza rade i tak dalej. Moze to i honorowe, ale te pieniadze naleza sie dziecku, tutaj matka robi krzywde, odmawiajac.

      Nie rozumiem z ta akceptacja szkoly tak dlugich zwolnien prze rodziców- obowiazek znaczy obowiazek, wakacji jest akurat w Polsc ebardzo duzo, i tak po prostu, mozna wybrac dziecko w ciagu roku szkolnego na 2 tygodnie ze szkoly? I jak rodzic, nie uwlaczajac jego zdolnosciom, ma z dzieckiem przerabiac program, na czego umiejetnosc wymaga sie u nauczycieli studiów? ;)

      No cóz, mnie Jugendamt akurat duzo pomógl i nie skrzywdzil, wiec mam dobre zdanie, i trudno mi sobie wyobrazic, ze 2%3 spoleczenstwa, które zwykle albo nie maja zadnych kontaktów z Jugendamten, albo takie jak ja, sa kategorycznie przeciwko dzialaniom tego urzedu. Neguje przyjmowaniu do pracy do urzedu ludzi z lapanki, niewykwalifikowanych- raczej pracuja z brakami kadrowymi, i ze wszystkimi tego konsekwencjami.

      Usuń
    2. Jeżeli dziecko nie ma trudności w szkole, można dziecko wziąć na "dodatkowe wakacje", oczywiście trzeba wtedy samemu dopilnować by nadrobiło materiał. Wśród autochtonów Jugendamdt też nie ma najlepszej opinii. Weź poprawkę na to, że Twój syn już jest dorosły a od tamtego czasu zapewne wiele się zmieniło w tej instytucji. Ostatnio na wszystkim co państwowe oszczędza się, zwłaszcza na administracji, to pokłosie zjednoczenia kraju, które nadal wysysa z budżetu ogromne pieniądze.

      Usuń
    3. Dla mnie te "dodatkowe wakacje" to programowanie trudnosci w szkole, i zauczanie dziecka, ze kazdy obowiazek mozna ominąć, dla wlasnej przyjemnosci. Moim skromnym zdaniem, tu sie tez zalęga pozniejsze moralne podejscie do pracy.
      Oczywiscie, nasze najmlodsze doswiadczenia z JS maja juz 12 lat, a od tego czasu wiele w Niemczech sie zmieniło, przede wszystkim spoleczenstwo, które przysporzylo JA pracy.
      Ciekawa bylabym, jakie doswiadczenia czy brak, ma Twoja wlasna rodzina @Anabell?

      Usuń
    4. Jak w normalnym przebiegu wychowania moje dziecko miałaby lepiej reprezentować obca kobieta lub jakiś facet niż ja sama???
      A szkoła czy praca to nie zakład poprawczy lub karny, śmiało można swoje obowiązki wykonać w inny sposób, a jednocześnie mieć przyjemność z życia:)) Nie dla obowiązków człowiek żyje.

      Usuń
    5. Piranio, chyba nie doczytałaś dokladnie. Moje dziecko wychowywalam sobie sama, JA jedynie zajmował sie alimentami, reprezentował w sadzie rodzinnym. W wychowywanie sie nie mieszał, bo po co.
      Hm, jestem zdania, ze pewne obowiazki mozna wykonać w pewnych tylko miejscach, a home office to inne zagadnienie, dla dzieci szkolnych noe wchodzi raczej w grę. A jak jest, gdy dziecko jest nieobecne, co i raz, na klasowkach, sprawdzianach, przy roznych projektach? Jak takie dziecko jest oceniane?

      Usuń
    6. Zielonapirania, Lucy chodzi chyba o to, ze JA zapewnia pomoc prawną przy dochodzeniu praw dziecka, w porozumieniu z rodzicem, który się tym dzieckiem opiekuje. W Polsce w tym celu musisz wziąć adwokata, za którego musisz zapłacić, nawet jeśli sprawa w sądzie jest niedroga, albo za darmo. Sąd, choć ma obowiązek pouczać stronę występującą bez pełnomocnika, nie poprowadzi jej za rękę, bo takich spraw ma setki i jest to niemożliwe.

      Konsekwencją nadmiernej nieobecności w szkole, nawet za wiedzą i zgodą rodzica może być obniżona ocena z zachowania, co jest niefajne, gdy dziecko ogólnie dobrze się uczy. Przynajmniej moje dzieci taką możliwość odbierają jako niefajną :)

      Usuń
    7. Tez mi przez moment przez głowę przemknelo- a co z adwokatem, chyba nie ma adwokatów filantropow, pracujacych za darmo.
      Dziękuję Ci za wyjasnienie. Czyli nie kazdy moze sobie na adwokata pozwolić.

      Hm, znaczy szkola jedzie po zachowaniu. Ale co z innymi ocenami, gdy do swiadectwa brakuje ocen, gdyz dziecko bylo zwalniane na urlopy, i nie uczestniczylo w klasowkach, sprawdzianach, projektach? To mnie intetesuje, bo caly ten system zwalniania z obowiazku szkolnego przez rodziców, troche mi w glowie sie nie miesci, przyznaję.

      Usuń
    8. Lucy, moje dzieci są bardzo obowiązkowe, więc nawet jak pozwolimy sobie na szaleństwo wyjazdu w trakcie roku szkolnego (nie dłużej niż 5 dni szkoły), to one skrupulatnie te wszystkie sprawdziany i kartkówki uzupełniają chodząc na dodatkowe zajęcia, które poszczególni nauczyciele i tak mają, bo ich do tego zobowiązuje karta nauczyciela. Przyznam się, ze nie wiem, jak by to było, gdyby tego nie robiły. Pewnie część sprawdzianów jest opcjonalna (czyli nie musza się liczyć do oceny końcowej), ale gdzieś jest granica. Może wtedy dziecko nie jest klasyfikowane?

      Ja osobiście nie znam adwokatów filantropów pracujących za darmo. Bywa nieodpłatna pomoc prawna organizowana przez gminy czy starostwa, ale ona nie obejmuje zastępowania przed sądem. Bywa pomoc pro bono, ale tez dostają ją osoby raczej najbardziej potrzebujące. Pewnie też pracownicy socjalni pomagają w tych sprawach, jednak nie spotkałam się, żeby zastępowali kogoś przed sądem.

      Usuń
    9. Dziekuje Ci za wyjaśnienia. Poczytam o karcie nauczyciela i wynikajacych z niej obowiązków, w obliczu aktualnego w Polsce wloskiego strajku.
      W temacie porad prawnych i reprezentacji przed sądem; uważam niemieckie rozwiazanie za optymalne, gdyz odciąża rodzica, finansowo i czasowo. Nie sądzę, ze sama jedyna mam takie zdanie. Adwokaci sa bowiem drodzy, a nie kazda (najczesciej) samotna matka pomysli czy ma w ogole finansowe mozliwosci, zalozyc polise ubezpieczeniową na porady prawne u adwokata.

      Usuń
  2. Fajny ten Jugendamt. Przeczytałam z zainteresowaniem.
    Ja jak byłam przed ostatnią klasą podstawówki to popłynęłam z Panem Kapitanem w rejs. To był sierpień a do szkoły wróciłam na początku listopada! Szkoła mnie goniła i mama musiała napisać podanie (bo ja wtedy byłam akurat na Gwadelupie) i potem już większych problemów nie było.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, toś nieźle była nieobecna, 1/5 roku szkolnego 🤯
      U nas nawet w 3- tygodniowym sanatorium dla matek z dziećmi, podczas roku szkolnego, dzieci maja zajecia z nauczycielami. Tak na serio brana jest szkoła.
      A jak to jest wlasciwie w Anglii, jest cos podobnego do niemieckiego JA? Kto i jak reaguje na dzieci w potrzebie?
      Nie znajduje tez odpowiednika w Polsce, znana jest mi jedynie funkcja pogotowia rodzinnego przy policji, i stwierdzenie, ze dzieci "opieka spoleczna zabrała". Znaczy kto dokładnie? Jak to wszystko dziala?

      Usuń
  3. Jesli dziecko jest w sanatorium, szpitalu to tam sa normalne regularne zajecia dostosowane do mozliwosci dziecka, a otrzymane oceny sa dopisywane. Jak dziecko dlugo choruje to zglasza sie prosbe o nauczanie domowe i nauczyciele ze szkoly przychodza . U nas to troche jest tak, ze obowiazek jest i trzeba cjodzic i koniec. Ale to rodzic decyduje czy usprawiedliwic nieobecnosci czy nie. Problem jest jak sa nieusprawiedliwione. Jest tez forma nauczania domowego. To sie zglasza i dziecko musi w okreslonym czasie zaliczac przedmioty. System opieki nad rodzina/dziecmi wedlug mnie sie tworzy w bolach. Czasem zabiera sie dzieci z domu w ktorym sa kochane i zaopiekowane, ale jest bieda, a zostawia tan gdzie nie zaaopiekowane i potrzebujace pomocy , ale przeciez maja pieniadze to jest dobrze. A co do dlugich przerw, to sama majac trojke potomstwa, twierdze, ze to zalezy. Wtslanie gdzies dziecka na kurs jezykowy czy nauke czegos praktycznego wcale nie jest zle weflug mnie. Znajomi wyslali pocieche w rejs na pol roku. Zostala w szkole rok dluzej, ale sama mowi ze pomoglo to jej odnalezc sie zyciowo. Teraz to duma szkoly tak dobrze sie uczy. Na siedzenie przed komputerem / konsola bym sie nie zgodzila , bo to dopiero strata czasu. Magdalenka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O wlasnie, szkoły przy klinikach, w klinice w Getyndze tez jest, bo tam przebywaja dzieci chronicznie i ciezko chore, czasami bardzo dlugo. W szpitalachvtypu tego, gdzie pracuje, oczywiscie szkoly nie ma, dzieci jesli są, to zwykle krótko (wstrząs mózgu, wyrostek, złamany obojczyk i tego typu drobnostki).

      O tym odbieraniu dzieci z ridzin w Polsce z powodu biedy słyszałam, czytałam, to jest moralna katastrofa. Tez mi sie zdaje, ze system zabezpieczeń socjalnych dopiero sie rozwija.
      Zaciekawilas mnie ta dziewczynka w rejsie pół roku, u nas taki sabbatical to dopiero jak sie jakiś czas popracowało 😁

      Usuń
  4. Spojrzałam na problem z drugiej strony i myślę, że pewne minusy mogą zaistnieć w każdym systemie. A u Was dziecko nie jest zostawione bez pomocy- choćby materialnej. Dziękuje za wyjaśnienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdzie ludzie pracują, tam ludzie popełniają błędy, to fakt. I są ludzie, ktorzy nigdy nie popelniaja błędów... 🤔
      Fakt, nie tylko dzieci, ale ogolnie czlowiek, nie musi mieszkac pod mostem i żebrać na bosaka. Jednakze zdarzają sie i tacy, ktorym i socjalnym zaopiekowaniem nie dogodzisz, i nic nie zrobisz.

      Usuń
  5. nie mam osobistych doswiadczen, sytuacje znam tylko z amerykanskich filmow, wyglada, ze Social Services maja tutaj duze prawa, czasami sa zbyt gorliwi w zabieraniu dzieci, kazda fabula ma troche prawdy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O sytuacji w USA oczywiscie nie moge nic powiedziec, bo nie znam nawet teoretycznie; niemiecji Jugendamt znam z osobistych doświadczeń.

      Usuń
  6. Z ciekawością przeczytałam Twój wpis. Słyszałam o tym rygorystycznym przestrzeganiu w Niemczech obowiązku szkolnego i pewnie ma to swoje zalety. W Polsce nie jest to aż tak rygorystyczne, jednak zbyt duża liczba nieobecności nie jest tolerowana, zwłaszcza takich niezupełnie niezbędnych. Choroba to oczywiście inna rzecz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja caly czas trawie tę 2- tyg. nieobecność 12- latka w szkole z powodu WŚ 😵 ale w sumie, nie moj cyrk, nie moje małpy 🤐
      Tak, obowiązek szkolny w Niemczech jest tym, czym go zwą : obowiązkiem.
      Przypomniało mi sie tez coś o obowiazku przedszkolnym 😉 a bylo to tak:
      Pisywalam kiedys o Czarnym Kraju w zwiazku zz znajomymi z Polski, opiekujacymi sie tam na zmianę starszą Panią. Pani miala wnuczke, a wnuczka troje dzieci. Najstarsi Indianie tutaj pamietaja jeszcze. Wnuczki mąż mial własną działalność, ona sama nie pracowała, finanse byly wiec takie raczej skromne w tej mlodej rodzinie. Koszty przedszkola dla dwóch starszych chlopcow przejmowala więc gmina. To bylo jeszcze w czasach, jak przedszkole bylo platne, teraz jest "za darmo". Tak wiec, dzieci mialy byc jedynie prowadzane do przedszkola. Ale to wymagało rannego wstawania, szykowania dzieci do tego przedszkola, sama mama tez musiala wyskoczyc z pizamy i co nieco ogarnąć sie.. Tak wiec dzieci czesto byly nieobecne w tym przedszkolu. Nastepnym posunięciem ze strony urzędu bylo wlasnie zainteresowanie Jugendamtu, co z dziecmi wlasciwie sie dzieje, maja full wypas, przedszkole oplacone, a matka nie posyła. I ze to nie jest ok w stosunku do podatników. Prosta i krotka mowa, i matka też załapała, w ktorym momencie najpóźniej trzeba sie ogarnąć.
      Taka ciekawostka na marginesie, czym zajmuje sie JA.

      Usuń
  7. Hallo Lucy, mein Name ist Kaska;-) Schleswig-Holstein ma darmowe podreczniki (system wypozyczenia), ale lektury trzeba kupic, bo bazgraja w nich (tu ciagle mnie ciarki przechodza, ale ja z czasow, gdy ksiazka byla skarbem). Takze za przedszkole trzeba placic.
    Poza tym przyznaje, ze moja starsza corka ma niebieskie oczy, wszyscy mowimy po polsku, a nigdy JA niczego od nas nie chcial, a i my nie mielismy potrzeby. Podoba mi sie, ze piszesz o doswiadczeniach wlasnych lub osob Ci dobrze znanych. Poczta pantoflowa ma tendecje do przekazywania faktow... alternatywnych. A im wiecej przekaznikow po drodze, tym dziwniejsza jakosc przekazu.
    Obowiazek szkolny takze uwazam za obowiazek, a poszerzanie horyzontow w dalekim swiecie i tak jest mozliwe (Schüleraustausch), tyle ze chodzi sie do szkoly w innym kraju (kilka miesiecy, rok).
    Niniejszym ujawniam sie jako podczytywacz. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj z nade mnie 😁
      O tak, te alternatywne fakty, a ktos tam komus tam powiedzial, ze oczywiscie JA polskie dzieci na potęgę w tych Niemczech zabiera. Niebieskookie tak czy inaczej. Z kolei, mówiąc o innych, normalnych doświadczeniach z JA, wynikajacych z zycia tutaj, zwiazanych z wieloma funkcjami tego urzedu, musisz znosić i glupie odzywki typu, ze pewnie ci za takie komentarze płacą.
      Z ciekawosci poczytalam o nieodplatnosci podręczników itp. w roznych landach; w SH to macie full wypas 😎 u nas w NDS bezplatne podreczniki zlikwidowal 15 lat temu pan Wulff, gdy tylko wdrapal sie na stolek prezydencki landu, wprowadzil tez oplaty za studia, ktore mielismy najdluzej ze wszystkich landów. W tym czasie pan Wulff zostal prezydentem na krotki czas, bo afery zwaliły go ze stołka.
      Za to teraz nawet i przedszkola SPD zrobilo bezpłatne, stawiajac miasta i gminy w sytuacji patowej, bo ktos za te opieke placic musi, a przedszkolanki tez oczekuja wyplaty. Rodzice placa jedynie za wyzywienie.
      Podręczniki do szkoly nadal sa platne, mozna je samemu kupic, badz wypozyczyc w szkole za 33- 40% wartosci podrecznika. W gimnazjum/ odpowiednik ogólniaka, placilam do 100€ i zawsze trafialo sie cos, co warto miec wlasnego, a podręczniki sa drogie, to wiemy.
      Zapomnialam wspomniec o wymianie uczniów, to fajna opcja, ale wlasnie nie zwalniajaca z obowiazku szkolnego. My mielismy Francuza.

      Usuń
  8. Lucy, nie masz pojęcia jak dobrze zrobiłaś zamieszczając ten wpis. Polacy strasznie demonizują "obce" urzędy, nie rozumiejąc, że w przeciwieństwie do polskich, są stworzone, aby im pomóc, a nie utrudnić życie. I że trzeba sie przystosować do wyższych norm społecznych. A a propos urzędów, to chciałam uprzejmie donieść, że 11.11.2019 ich bin angemeldet in Deutschland. A może już ci pisałam? Jeśli tak, to przepraszam za powtórki. I ja też sama wychowywałam... Ewa, z mycastle, nie moge się dziś zalogować u ciebie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Dnia 11.11 o godzinie 11.11 rozpoczęła sie w Niemczech piąta pora roku 🥳 i Ty sie zameldowałaś. To dobry znak, będzie wesoło!
    Nic dodać nic ująć o JA. Ale w Polsce panowie typu Pomorskiego nadal będą mieszać ludziom w głowach i opowiadać niestworzone historie, co niby znajomego znajomej JA za krzywdę zrobił.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piąta pora roku? A co to za cudo? Już mi się podoba.
      Nie wiem, kto to jest Pomorski, ale wiem, że ci którzy nigdy nigdzie nie byli wiedzą najlepiej jak jest w innych krajach.

      Usuń
    2. Karnawał 🥳
      Panu Pomorskiemu nie nalezy nabijac licznika popularnosci, więc przemilcze 🤐
      Taj jak w Ameryce murzynów biją, tak u nas dzieci zabierają. Jakby zabierali 1/10 tych, ktore ponoc nagminnie zabierają, wiesz co dzialoby sie na polskich forach i w TVPiS.

      Usuń
    3. Karnawał! I tego się trzymajmy!!! Przytulaski

      Usuń
  10. Przeczytałam z wielką ciekawością od deski do deski, komentarze też. Przypomniało mi się zdarzenie z bardzo wczesnego dziecństwa: opowiadałam coś, co usłyszałam od sąsiadki, tata spytał - Widziałaś? Jeśli nie, to nie mów o tym. - Zapamiętałam na całe życie.

    OdpowiedzUsuń