sobota, 12 lutego 2022

Słowik w Górnym Palatynacie

 Dzieciaki całego zawodowego życia nie spędzą w północnych Niemczech, to było wiadomo. Ale ze od razu do Bawarii, w najbardziej zapadly kat, do Górnego Palatynatu? 

Ok, syn dostaje tam naprawde dobra prace, za naprawde dobre pieniadze, a firma jest jeszcze na tyle humanitarna, ze zalatwia mu jakis kat do momentu znalezienia mieszkania. Póki co, sa tam w hotelu, w celu podpisania tej umowy, a w swoim czasie i synowej powinno sie tam tez cos pracowego trafic, gdyz w poblizu i w jej zawodowym kierunku sporo sie dzieje. Póki co, do konca maja zostaje w Oldenburgu, a syn od polowy lutego zaczyna prace w tym Górnym Palatynacie. 

Tak wiec przez trzy miesiace beda mieli malzenstwo weekendowe. 

Na te wiadomosc Tobi tylko wzial gleboki wdech i powiedzial: 

- Słowik w Górnym Palatynacie. Okej. 

I tyle na temat. 

Moja synowa po slubie pozostala przy swoim nazwisku, które przetlumaczone na polski, oznacza słowika. Tego burego i slicznie nocna pora spiewajacego ptaszka. Tylko, ze nasz ptaszek raczej milczacy, jak Tobi to okresla, ona za duzo mu milczy. Mnie to w sumie nie przeszkadza, ale on z gatunku komunikatywnych. Ja lubie milczków, jak na przyklad naszego mlodego sasiada. Przemilczylebysmy caly bozy dzien, a i caly dzienny plan bysmy wykonali. Bezdyskusyjnie. 

- Kupimy im słownik, niemiecki- górnopalatynski i odwrotnie. 

Kupilismy. Bo w Górnym Palatynacie mówia jezykiem, którego warto sie nauczyc, jak sie chce tam byc i zyc. Tobi mial w wojsku kolege stamtad, nie rozumiejac go na poczatku wtedy ani slowa, w pewnym momencie spytal kogos: 

- A on to po czesku mówi, czy inaczej? 

Bo tam niedaleko do czeskiej granicy, wiec dosyc prawdopodobne to bylo, ze kolega stamtad? 

Sam Tobi dumnie twierdzi, ze pierwszym obcym jezykiem, którego nauczyl sie w szkole, byl wlasnie jezyk niemiecki literacki, tak wiec. 





Dzieciaki wstapily po drodze na Górny Palatynat, znaczy wracajac stamtad, po podpisaniu umowy o prace i znalezieniu mieszkania. I w ten sposób powiazanie moje z Bawaria jeszcze bardziej sie zaciesnilo, pomimo, ze Tobi zawsze podkresla: 

- Obacht, ich bin ein Franke. 

Nazwanie go Bawarczykiem jest dla niego obraza, bo jest tylko i wylacznie Frankonczykiem. A Frankonia od ponad 200 lat pod zaborem bawarskim, a jak powstalo Monachium? A tak, ze jak Aleksander ze swoimi sloniami przekroczyl juz Alpy, stanal i rzekl: 

- Wszyscy chorzy na nogi i wenerycznie, tutaj maja sie osiedlic. 

I tak ponoc powstalo Monachium. 

**********

Kilka dni pózniej. Wyjazd na rehabilitacje sfinalizowany. Nie mój, Tobiego. Tak wiec juz prawie tydzien siedze sama w domu w roli slomianej wdowy, a Tobi rehabilituje sie w Bad Homburg vor der Höhe, pod samym Frankfurtem nad Menem. Zachowaj panie, ile bylo przemyslen i obiekcji na temat. Ze to duze miasto, kolo wielkiego miasta. Ze powietrze takie i siakie, gotuja fatalnie (! docenia moja zdrowa kuchnie!)i w ogóle, korona i co by nie jeszcze. Po kilku dniach dostrzegl uroki miasta, nie jest zle, a on zakwaterowany przy samym parku. Klinika w polowie oblozona, duzo miejsca, oczywiscie testy i odstepy, a wszelkie referaty na tematy odbywaja sie przez telewizor, w pokoju, a zeby nie kombinowali i bumelki odstawiali, to kazdy pacjent dostaje kartki do wypelnienia z pytaniami i ma na temat pisac, tak wiec pelna kontrola. Fizjoterapia odbywa sie mniej wiecej normalnie, pojedynczo i w zmniejszonych grupach, posilki na szychty, zeby nie bylo za duzo ludzia na raz, do tego przy stolikach, znaczy w poprzek, szybki pleksi. Nie ma szans kogos opluc ;) Na dzien dobry daja pakiet maseczek, tyle, ile dni ma odbywac sie turnus, a wiec Tobi otrzymal ich 35. Oczywiscie odwiedzin w klinice nie ma i nie bedzie, sa tam bowiem bardzo dumni, ze cale 2 lata nie mieli pandemii i tak ma sie zostac. Odwiedziny jedynie na swiezym powietrzu. No i najgorsze, ze tyle czasu poza domem i beze mnie i Mirki. 


Plan jest taki, ze na drugi weekend go odwiedze, i zeby sie oplacilo, bo to ponad 250 kilometrów od domu, to zaplanowalam z podfrankfurcka kuzynka przenocowanie u niej. Wersja byla aktualna do wczoraj wieczora. Kuzynka bowiem pracuje w domu spokojnej starosci i jest z przekonania niezaszczepiona, a czy zaszczepiona czy nie, i tak caly personel przed dyzurem musi sie testowac, i padlo bec na nia, pozytywna, test PCR potwierdzil, goraczke tez na, no i dupa blada, siedzi na kwarantannie do 20 lutego. 

Tak wiec wczoraj wieczorem na szybko znalazlam sobie zakwaterowanie w miescie pod tytulem Bad Homburg von der Höhe. Preferuje zwykle bezkomplikacyjne hotele B&B, ale tam akurat troche leca po bandzie z cena, do tego sniadanie (paczkowane, bo jadalnie gwoli pandemii zamkniete) kosztuje ekstra, i to tak ekstra, ze za ta cene mialabym super sniadanie od piekarza na rogu...Mirka tez ekstra i do tego 15 euro za dobe. Troche zdzierstwem mi to zapachnialo, i znalazlam cos lepszego, troche dalej, za 3/4 ceny w B&B, ze sniadaniem co prawda tez paczkowanym, ale w cenie noclegu, Mirka 5 euro za dobe, doplaty turystycznej zwanej tutaj Kurtaxe tez placic nie musze, bo mam 50 procent i dowód na inwalidztwo, pokój maly, ale z francuskim lózkiem, tak wiec dlugo nie debatowalam i zabukowalam hotelik. No i jade w piatek w poludnie. 

**********

Koronnie u nas dalej cuda na kiju, aktualnie jest tak, ze ja jako podstawowo zaszczeopiona Moderna po J&J, licze sie tutaj przez 90 dni po tej Modernie jako plus, czyli gdzie jest plus, tam nie musze miec testu, ale to dopiero 14 dni po otrzymaniu Moderny, co juz mam zaliczone... Tobi ma tak samo, bo razem chodzimy na szczepienia, ale w Hesji, gdzie jest, akurat to sie nie liczy, i dzisiaj chcac isc tam na koncert, musial sie przetestowac na miescie, bo uwaga!! testy z kliniki rehabilitacyjnej nie licza sie tam w kosciele. Normalnie cyrk na kólkach. Szczególnie, ze w klinice testuje wykwalifikowany personel, a na miescie ktokolwiek po szybkim kursie. No ale zdrowego rozsadku to ze swieca szukac w tym kraju. Jedynie, co on tam ma aktualnei w Hesji lepiej niz ja w Dolnej Saksonii, to, ze moze tam chodzic w normalnej maseczce, a ja u nas musze miec dziobata FFP 2 nawet podczas zakupów w supermarkecie. Ot uroki federacji, kazdy robi jak uwaza. A Bawaria i kilka landów w miedzyczasie zaczynaja bimbac obowiazek szczepien w zawodach pielegnacyjnych. I co im kto zrobi? Nic. I prawidlowo. 

Daza do tego, zeby wszyscy w zawodach pielegnacyjnych byli zaszczepieni. Najlepiej tez wszyscy podopieczni, co juz sie nie uda. Ale nawet jakby to sie udalo, wszystkie pielegniarki i np mieszkancy domów spokojnej starosci, którzy sa zasiedziana klientela owych przybytków, byli zaszczepieni, to i tak to nie dziala, gdyz i poniewaz moze tych starszych ludzi odwiedzac niezaszczepiony, i na tym ideal sie konczy. Pomijajac fakt, ze zaszczepieni tez chwytaja wirusa. Ale wytlumacz to takiemu jak nasz bezzebny minister od zdrowia... 

U nas tez spaceruja, a jakze. I swieczki, znaczy znicze, pod ratuszem sie pala. 


Pierwszy raz zobaczylismy je 23 stycznia, to byla niedziela, a wiec nietypowy dla spacerowiczów dzien, spacery odbywaja sie najczesciej w poniedzialki. Od tej niedzieli nasza miescina z trzema tysiacami piecset ludzia, jest kontrolowana i patrolowana przez oddzialy policji normalnej, pomocniczej i bojowej. W srode, jak juz Tobiego nie bylo, i wyszlam na spacer wieczorny z Mirka, zobaczylam znowu zbórke wszelkich aut policyjnych pod ratuszem, Wiem, gdzie zbieraja sie spacerowicze, któredy ida- nie miastem, coby na zyczenie wladz nie zagrazac ruchu drogowego- wiem, kto przewodzi, znam, i wiedzialam tez, ze w ten dzien czekaja na darmo, gdyz zona prowodyra miala akurat w ten dzien urodziny i spacer sie nie odbyl. Czyli jeszcze popracowac powinni w temacie bezpieczenstwa narodowego ;) jesli juz. A tak widzac te wiele aut na tym parkingu, bezczynnie czekajacych na rzeczy, które sie nie wydarza, i to po kilka razy w tygodniu, tych policjantów, mysla sobie, kiedy ich sie tyle namnozylo, i skad sie wzieli, bo do tej pory bywalo tak, ze wolajac policje np do wypadku, czesto nazywalo sie, ze akurat sa w drodze gdzies indziej, nie maja pojazdu, personelu i tak dalej. A teraz maja i pojazdy, i personel, i czas na wystawanie gdziekolwiek na darmo. No cóz. Good Old Germany.... bylo kiedys. 



Nad tylnim kolem... 


8 komentarzy:

  1. Całkiem sporo się u Ciebie dzieje, to i nie dziwne, że rzadziej tu teraz zaglądasz niż kiedyś. Pozdrowienia dla Ciebie i Tobiego, ścisk łapy dla Mirki. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze mam w planie obiecac poprawe... ;) aktualnie faktycznie mam wiecej czasu. Dziekuje za odwiedziny i pozdrawiam Cie!

      Usuń
  2. To się dzieje, ja też już nie rozumiem powoli nic z spraw pandemicznych.Bawarski to trudny język, ja moich to zawsze upominałam że mają mówić czysto po niemiecku ale tam często i w urzędach ichnim językiem mówią.Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ula, tu kazdy region ma swó dialekt chyba. W kazdym razier, my tutaj okolo Hanoweru mówimy ponoc najczystsza niemczyzna. Oprócz gaktu, ze istneje tutaj Ferd, Herr Farrer, und Fütze. p na poczatku jest chetnie pomijane ;)
      Odpozdrawiam!

      Usuń
  3. U nas nie wiadomo Co mozna, czego nie odkad rzad przegral sprawe o obowiazkowe szczepienia. Makki niby wymagane, ale nie kazdy nosi ( zabieraja im wolnosc). Ja malomowna, a slubny gadula, strasznie to meczace.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A u nas caly czas jazda bez trzymanki. Status ozdrowienca ma sie 6 miesiecy, jak sie bylo zaszczepionym, a jesli nie, to tylko 3.

      Usuń
  4. Sobie musialam na mape Niemiec popatrzec bo gograficznie nie wiedzialam co gdzie :)
    Duzo zdrowia dla Tobiego i wytrwalosci w rozlace :)
    P.S.
    Nie skumalam co nad tylnym kolem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elu, to dosyc daleko, skad i dokad sie przeprowadzaja, przy czym nie odleglosc w km, lecz szok kulturowy jest ta wisienka na torcie :D

      A nad kolem stoi, dziekuje Scholz (kanclerz), ale ja odpuszczam sobie. I lapska precz od naszych dzieci.

      Usuń