środa, 11 maja 2022

Dzisiaj w Getyndze

 Byłam na małej kontroli procesora i implantu, do tego wstrzyknięto mi botoks w głowę, znaczy w skórę dookoła tam, gdzie przylega mi procesor i aparat słuchowy, ponieważ ja pocę się głównie na głowie, we włosach, i wcześniej po prostu zalewało mi te maszynerie, przestawały działać, do tego ryzyko korozji i zepsucia się. Poprzedni procesor, Opus 2, miał mimo tego już korozję na kontaktach, aktualny Sonnet 2, który noszę już prawie 2 lata, jest ponoć szczelniejszy, także, jeśli chodzi o deszcz. Ale pomimo całej nieco drastycznej otoczki procedury tego botoksowania się, bo to jednak 15- 20 zastrzyków podskórnych po każdej stronie, daje to robić przed początkiem lata, i mam potem nieco lżej, także w pracy.

Notabene dzisiaj temperatura skoczyła na 27 stopni.

Do kliniki wstępu dla osób towarzyszących nadal nie ma, z małymi wyjątkami, a te są oczywiście dzieci z jednym rodzicem, osoby niezaradne z opiekunem, osoby zagramaniczne z tłumaczem, i osoby odbierające wyniki histopatologiczne. Ale też w przypadku laryngologii, osoby źle słyszące, też mogą że sobą przyprowadzić towarzysza. Szkoda, że wcześniej nie wiedziałam, bo wzięłabym Tobiego, a tak musiał przeczekać moje procedury na pobliskiej łące i pod lasem, gdzieś tam niedaleko kliniki.

W zeszłym roku jeszcze dało się go przemycić na toaletę. Dzisiaj prawdopodobnie też, ale po korytarzach kręci się dużo security, więc nie ryzykowaliśmy.

A tak na zdrowy rozum, przecież my zaszczepieni do imentu, dawki uzupełniające i przypominają e- po kolei we wrześniu J&J, w styczniu Moderna, w kwietniu Biontech, i nic się to widocznie nie liczy, i sami sobie nie wierzą, po kiego czorta się szczepić, jak i tak nie działa, a po szczepieniu rzekome łagodne przebiegi infekcji, sorry, dla mnie bajka wyssana z palca, to jak grypa, jednego przechowuje, drugiego sieknie, bo taki kolej rzeczy. Moje osobiste obserwacje dotyczące zakażeń i hospitalizacji, głównie starzy, czyli 85+, są w 90% po szczepieniu Biontechem.

(wiem, jestem niepoprawna politycznie, ale nic za to spostrzeżenie nie mogę, a po co sama siebie mam okłamywać?) 

Tak więc, dzisiaj pomimo wszelkich przeciwności losu, badanie słowne i mierzenie implantu odbębnione, zmieniono mi też część na baterie, bo ponoć ta oryginalna za dużo energii z baterii wysysała, szczególnie przy funkcji bloototh, która chętnie używam poprzez dodatkowe urządzenia typu AudioLink- słyszane jest transportowane bezpośrednio do głowy, że tak to określę. 

Profesor doktor Laskawy wstrzyknął mi po fakcie te 100 jednostek botoksu, czyli po 50 na każdą połówkę, i na szczęście nie pomalował mi głowy flamastrem, co miał w planie, ale asystent mu odmówił, że niekonieczne. 

Za rok, 10 mają 2023, następny termin, tym razem duże badanie z testami na słuch, i oczywiście na koniec botoks. 




Na sam koniec ucieszyłam czekająca w domu Mirkę, bo przywiozlam jej w mojej śniadaniowej puszce napotkanego przed kliniką chrabąszcza, którego że smakiem zjadła. Co dla nas człowieków jest w maju sezonem szparagowym, jest dla Mirki sezonem chrabąszczowym.



1 komentarz:

  1. Te botoksy ,ja się boję. To kontrola zaliczona.U nas odwiedziny raz albo 2 razy w tygodniu po jednej osobie.Czy nie ma u Was chrabąszczy już ? Były lata że i na schodach miałaś.Dz7siaj też upalny dzień, sucho, deszczu potrzebna.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń