Wczoraj, czyli 2 dni po moim terminie, dzisiaj Tobi mial pierwszą część scyntygrafii serca, a część druga nastąpi za tydzień, bo zareagował na lek stresujący.
Tym razem wejściówkę osoby towarzyszącej, w tym przypadku mojej, rozegraliśmy w ten sposób, że wieczorem zameldowaliśmy się tam internetowo, na ten pomysł nie wpadliśmy przed wizytą w środę. Tak więc netowo wczoraj wieczorem dostaliśmy przydzielone 2 numery, i ja jako LAL, a Tobi był TAL.
Wczoraj przed południem jeszcze test koronny, dla obojga na wszelki wypadek, co najmniej dziwne, bo wychodzi na to, że w jednych ambulatoriach trzeba mieć test, a w drugich nie, bo ja na przykład w laryngologii nie potrzebowałam, a Tobi w medycynie nuklearnej tak. Dla mnie to się to wszystko kupy i dupy nie trzyma, i mam wrażenie, że wszyscy jak to pijane dziecko we mgle...
Tak więc dzień wcześniej test oficjalny w aptece, taki z pieczątką. Robimy raz na ruski rok, jak koniecznie trzeba, a nigdy z ciekawości. Ja w pracy robię sobie sama co drugi dzień ( jak pracuję), odgórnie jest dwa razy w tygodniu, a kto chce i miał kontakt z koronnymi pacjentami, może też sobie dać zrobić PCR. Ja tylko raz robilam, w lutym zeszłego roku.
Poza tym, wszyscy zaszczepienim do imentu, powtarzająco i odświeżająco. No ale bezzębny minister od zdrowia nikomu nie dowierza i mówi, że wszyscy umrzemy. Zawsze i od dziecka to wiedziałam.
W kazdym razie, pomimo nieznajomości tylko arabskiego...
... czy innej egzotycznej mowy, kwalifikującej do posiadania osoby towarzyszącej, i pomijając inne pozwolenia, jak fakt bycia dzieckiem czy osobą niezaradna, niedołężną, czy po wyniki cystopatogiczne, na furtce naklamalismy, że moje towarzystwo jest oficjalnie pozwolone, a w ambulatorium już wyszli z założenia, że skoro furtka przepuściła, to znaczy wszystko ok. I sobie byłam w poczekalni.
Trochę to trwało, Tobi wchodził i wychodził na zawołania, a ja nadgonilam kawał książki o księdzu i Watykanie, która dostałam od sąsiadki.
Około południa byliśmy już w drodze powrotnej, z krótkim postojem u Greka w Moringen, u którego smakuje, a porcję ogromne, i nie daliśmy im rady- resztę do domu wzięliśmy.
Mirka w tym czasie bawiła się z dwoma psami już u Marity, bo ją zabrała z domu przed południem, oczywiście rano między piąta i szóstą byłam z nią na ranym spacerku, po czym poszła dalej leżeć i czekać na jej ulubioną sąsiadkę.
Też bałagan, u nas w aptece testu już nie zrobisz.Pieknie rozegraliscie wejście do kliniki.Sprytna jesteś.Zdrowia życzę.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJak sie to mówi Ula, die Welt will beschissen werden... ;) no to robimy. Ja po prostu nie chce akceptowac pewnych nierównosci, ot co. Pozdrawiam równiez serdecznie!
UsuńStraszne te perturbacje zdrowotne wszelkiej maści i jakie czasochłonne:) Mówi się, że jak jest dwoje to kłopoty dzielą się na dwa, a ja to widzę tak, że jak jest dwójka, to kłopotów dwa razy więcej, bo i swoje i cudze. Nie wygłupiajcie się się i szybko zdrowiejcie:)
OdpowiedzUsuńOch, idzie wytrzymac, mysle, ze przezyjemy ;) a fajnie do kogos wieczorem pogadac, tak wiec, oplaca sie we dwoje. Osobiscie jest mi wazne, ze mam czas dla siebie i sama, mam go, wiec ok ;) pozdrawiam serdecznie!
UsuńTo tam ciągle jeszcze to szaleństwo trwa? Patrz, a w Polsce juz epidemii nie ma ;)
OdpowiedzUsuńNo popatrz. U nas pandemie naokolo reanimuja,. bo widocznie jeszcze ktosik tam gdziesik tam na czyms jeszcze nie wszystko zarobil- czy to maski, czy szczepionki, którym i tak nie dowierzaja, znaczy ani maskom, ani szczepionkom. Powoli to tragikomedia. Ale jak przy kazdym katarze beda teraz jechac w sciane... a na to wychodzi. Pozdrawiam serdecznie!
UsuńU nas kolejny raz ogłosili, że nie ma zarazy. Co mieli na niej zarobić i naoszukiwać to już zrobili, teraz mają co innego w tych... głowach.
OdpowiedzUsuńZdrowiejcie szybko i korzystajcie z wiosny, bo piękna jest. Pozdrowienia!