Co parę lat gdzieś się widywałyśmy, czasem przypadkowo, innym razem jakieś spotkania dawnej załogi gdzieś tam u kogoś tam, albo na jarmarku bozonarodzeniowym, bo to taka najlepsza okazja na spotkania.
No i fejsbuki oczywiscie, i insta.
I na fejsbukach znalazłam w zeszłym roku artykuł o niej, w gazecie tegoż właśnie większego miasta, w którym pracuje.
Okazało się, że Suse ma od jakiegoś czasu specjalistyczne hobby, a mianowicie urządzanie koncertów u siebie w domu. Koncerty salonowe bądź ogrodowe. Z udziałem czasami mniej, czesciej dosyc znanych muzyków.
I o tym był ten gazetowy artykuł.
Oczywiście z buta skontaktowałam się z nią- moim zwyczajem jest "manie" do końca życia raz otrzymanych adresów czy numerów telefonów.
W marcu bylismy na koncercie dwóch młodzieńców, o których wspomniałam w swoim czasie, a teraz, dwa dni temu, Tobi i ja mieliśmy okazję przeżyć na żywo, siedząc na krzesłach naprzeciw artysty, samego Morgana Finlay.
https://fb.watch/koVKGul_ZV/
Tutaj podczas przerwy w kuchni Suse. Nie pogardził naszym sernikiem, i ogólnie wszystko co przyniesiono, smakowało mu. Bo do zwyczajów koncertów należy przyniesienie jakiejś przekąski, co kto uważa. Suse i jej mąż stawiają napoje.
Fajnie było. Morgan jest fantastycznym człowiekiem, żartownisiem, ale i zamyślonym nad celem życia. Śpiewa po angielsku i jak nam też udowodnił, jednego pół songu po niemiecku, poza tym posługuje się stosunkowo dobrym niemieckim. Dużo opowiadał o swoim życiu, także wcześniejszej pracy socjalnej. Polubiliśmy go niezmiernie.
Kapitalna rozrywka, fajnie posłuchać koncertu na żywo w domu.Udane popołudnie.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńI bardzo miły człowiek ten Morgan. Nie pomijając jego znajomości niemieckiego siiiiss 🙃
UsuńTylko pozazdrościć. Dobrze trzymać kontakty papierowe. Ja w polskim domu mam też taki notes. Pewnie sporo nieaktualnych, ale adresy też tam wpisywałam. Może trzeba tam zajrzeć. Serdeczności.
OdpowiedzUsuńPapierowe notki najbardziej stabilne, zdaje mi się. Niby przy zmianie telefonu wszystko się kopiuje na nowy, ale ja tam zawsze jakiś brak stwierdzam, I porównuje wedle notesu.
UsuńZazdroszczę, fajne takie kameralne koncerty! Ale w czwartek idę na koncert gitarowy- bo mój młodszy wnuczek chodzi oprócz gimnazjum do szkoły muzycznej i co jakiś czas dzieciaki koncertują. Wczoraj gdy byłam u córy na kolacji to dziecko (12 lat) zawzięcie ćwiczyło. Serdeczności;)
OdpowiedzUsuńOoo, to jest szczególny koncert, z pewnością będzie sala pełna słuchaczy i dumnych z małych artystów!
UsuńMorgan wystukuje przy niektórych songach melodie na gitarze. Nie spotkałam się jeszcze z czymś takim. Ma to w sobie to coś właśnie.
Miłych wrażeń w czwartek Ci życzę.
Oryginalne hobby. Jaki ona musi mieć dar przekonywania aby namówić wykonawcę do występów w domu. czy on dostaje za to pieniądze czy pro bono? A kto przychodzi na te koncerty? Tylko zaproszeni znajomi czy może wejść ktoś z tak zwanej ulicy? Bardzo ciekawe zainteresowanie ma kobietka.
OdpowiedzUsuńSuse zaczęła prowadzić muzyczny blog, i zaczęła zapraszać muzyków. U niej nie ma biletów, są datki do kapelusza. Zapowiedź koncertów z jej numerem telefonu ukazuje się w części kulturalnej jej miejscowej gazety, ale i w listach owych muzyków. Robi to nieco wrażenie, gdy stoi tam po kolei Hamburg, Vienna, Berlin i Sibbesse, przynajmniej ludzie guglują ☺️ przyjść może jazdy po uprzednim zameldowaniu się, przy czym liczba gości jest oczywiście ograniczona wielkością salonu. Teraz nas było 35 z gospodarzami.
UsuńNo super sprawa!:)
UsuńBBM: Fantastyczne hobby i doskonały zmysł organizacyjny!Świetna sprawa!
OdpowiedzUsuńAle niezła logistyka za tym też stoi...Ja bym zdrowia nie miała do tego organizowania 😅 dobrze, że są tacy ludzie.
UsuńKurczę, ale to fajne jest! Prywatne koncerty dla przyjaciół, jak z filmu 😀
OdpowiedzUsuńO właśnie tak.
Usuń