Czy jak je nazwać. Wydrutowałam w ostatnich tygodniach. Moje tempo drutowania jest wolniejsze niż kiedyś było, pomimo długiego chorobowego.
To jest ta mała chusta, drutowana z pamięci, wedle większej chusty jednej ze znajomych Suse, spotkanej w czerwcu na koncercie. Nadal nam w planie wydziergać taką większą, w spokojniejszym i pastelowym kolorze, do narzucania sobie na ramiona w chłodne wieczory. Ta jest z 10 deka wełny skarpetkowej, górny bok ma coś nieco ponad metr długości, i mogę te chustę trójkątem do przodu, czyli zakrywając dekolt, zawiązać na karku. Jest mięciutka i lekko drapie, dokładnie tak, jak lubię.
Drugą chusta to tworzywo sztuczne z serii: leżała włóczka, tom ją wyrobiłam. Dlugosc ponad 2 metry. To jest 20 deko akrylu z polyakrylem, ale kiedyś spodobał mi się ten różowy kolor plus metal, do tego kosztowała drobne pieniądze, no i poddałam się. Ta chusta jest tylko miękka, ponoszę ile się da, a resztę się zobaczy. W każdym razie, fajnie się dziergala czy to do filmu, czy do audiobooka ( aktualnie na topie Scarlett O' Hara).
A czemu to nie mogę załadować zdjęcia na ludziu?? Takie fiksy faksy kiedyś blox robił, I trzeba było z racji możliwości wklejania zdjęć do bloga, nowy blox na gazecie zakładać.
Acha, trzeba było opłotkami iść i załadować zdjęcie.
Co poza tym. Zdecydowaliśmy się na nową kuchnię, bo Tobi bez zmywarki żyć nie umie. Ja umię, i zmywanie dla mnie to medytacja, ale skoro ma być wygodniej i oszczędniej, to niech będzie. Pochodziliśmy po studiach i mamy dwie faworytki w sensie projektantki i samej kuchni. W piątek dogadamy ostatnie szczegóły i idziemy na całość. Malarza już namy, hydraulika jeszcze szukamy.
Pracowo tak, ze przerwałam to wdrażanie do pracy na moim starym oddziale, bo po co wtorek samo i popsuć nowe kolano plus to drugie, które jeszcze się trzyma jak może, I tak to chce jak najdłużej. Mój szef szuka mi nowego zajęcia w szpitalu, w poniedziałek miał mi zadzwonić, po tym, jak miał rozmawiać z inną dyrektorką, czego nie zrobił, a dzisiaj miał ostatni dzień przed urlopem, no i tyle znaczą obiecanki- cacanki. Ja nadal na chorobowym, mogłabym już dawno gdzieś pracować, oprócz na moim starym oddziale, ale jak on się nie rusza i widocznie ma wystarczająco personelu, którego oczywiście nie ma, to mi wsio rybka.
Nawiązując do poprzedniego wpisu 🙃 czyli gdzie pieski mile czy niechętnie widziane. Chroniąc się przed deszczem w poniedziałek wieczorem, podczas spaceru, schroniliśmy się do właściwie w ten dzień zamkniętej knajpy, gdzie właściciel nie tylko chętnie powitał Mirkę, ale i z barku specjalnie dla niepijacych piwa piesków, ma schowane dla nich smaczki 🐕🦺
Chusty wyszły piękne, dobra druciara jesteś a na nową kuchnię będę czekać bo lubię oglądać. Jestem ciekawa co wyjdzie z pracą, widać że ten szef jakiś dziwny, pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńUla, młody i nie wie, co ma robić, chociaż mu kilka realistycznych możliwości wyliczyłam. Ja mam czas... pozdrawiam 🙃
OdpowiedzUsuńBBM: Chusty piękne i wygodne, praktyczne. A do pracy nie ma się co rwać. Trzeba dbać o zdrowie- ono jest najważniejsze!
OdpowiedzUsuńMasz racje, jeszcze zdążę pracować, a skoro widocznie mamy tyle personelu, że mogę w domu siedzieć...🤪
UsuńDziękuję za komplement i pozdrawiam!
Chustki ładne i praktyczne, a knajpowy właściciel na medal przyjaciela piesów zasługuje 😃 🐕👍
OdpowiedzUsuńKlaus, bo tak on się nazywa, kiedyś w piekarni na śniadaniu, upuścił pół bułki z szynką, i od tej pory Mirka go pokochała jak swojego 😏
UsuńZ tymi szyjogrzejami już cieszę się bardzo zimna porę roku 🤪
Pozdrawiam serdecznie!
Taki h własnoręcznie zrobionych chust nigdy dość. Ja też mam z moją Agą wołanie remont kuchni. Ale teraz mój przyjazd niemożliwy. Uściski
OdpowiedzUsuń