czwartek, 7 sierpnia 2025

111. No nigdy w życiu

bym nie uwierzyła, że moje Mirczysko kiedyś będzie ważyć poniżej 10 kg. A tu proszę bardzo. Już w maju nabyłam jej wedle zaleceń weta, tabletkę przeciwkleszczową dla psów do 10 kg, bo ważyła w ten dzień 10 kg i 40 deko. 

Dzisiaj miałam obligatoryjny termin u gina,  Tobi zabrał się ze mną i wziął Mirkę też, bo chciał z nią do Fressnapf, zważyć właśnie i kupić gwizdek, bo psica zaczyna być bardzo przygłuchawa.

I tam na wadze wyszło 9 kilo i 85 deko. Mirka w swoich najlepszych czasach ważyła ponad 14, tak więc przeliczając to procentowo, kawał psa ubyło. 

Ja mówię, jeszcze z kilo, to ją w koszyku na rowerze wozić będę, bo te koszyki to do 8 kilo działają. Tobi zaś uderzył nieco w lament, że psa tak jakoś ubywa, czy to normalne?

Powiedzmy tak; na ludzkie lata przeliczając, to Mirka jest dobrze po 90tce, i u ludzi na starość też tak przecież bywa, że ich ubywa. Jest regularnie u weta, także z pobieraniem krwi, bo 2 lata temu miała problem w brzuszku, poza tym wizualnie wygląda zdrowo, witalnie, tylko siwa, a aparat ruchowy? Zero problemów. Ostatnio przeskoczyła przeze mnie w łóżku, jak sarenka, a nawet lepiej, jak baletnica jakaś z Jeziora Łabędziego. Ale jak ona ma mieć reumatyzm czy inny artretyzm, jak leży w nocy miękko i ciepło, nosi kurteczki i sweterki w zimnych i mokrych porach roku. 

Kurteczka pomarańczowa przeciwdeszczowa jest na rzepy, i zawsze pasuje. Sweterek dzierga się nowy. 





Pracowo, interna jak zwykle szalona i czasami szczęka i majty opadają z wrażenia, ale fajna.

Umarł mi pacjent, 134 i trochę kg. Miałam akurat wolne. W niedzielę jeszcze go wysadziłam z łóżka, w poniedziałek pogorszył mi się, we dwie go obracaliśmy w łóżku,  we wtorek miałam wolny dzień, a wczoraj się dowiedziałam, że w nocy na środę zmarł. Dla urozmaicenia dostałam nową pacjentkę, która pomimo bronchoskopii wczoraj, nadal pokasłuje plując nieco krwią, pacjenta że sporą ilością wody w brzuchu przy marskosci wątroby i innego kompletnie żółtego- rak w drogach żółciowych. 

@Frau Be, ja jestem jedną z 10 pielegniarek- skoczków, i pracujemy w sumie co miesiąc gdzie indziej, czasami 2 miesiące pod rząd na innym oddziale. Fajne w tym jest, że grafik ustalamy sobie same, niezależnie od siebie i niczego, nie mamy też musu pracowania w weekendy i święta. Ja pożegnałam pracowe soboty, w ten dzień lubię przy dłuuugim śniadaniu poczytać miejscową gazetę, lubię pracować w święta,  bo dobrze płacą, i że dwie niedzielę w miesiącu, bo są to spokojne dyżury bez latania z wizytą i bez wypisów do domu pacjentów. Ale normalnie jest jak przypuszczasz, stały oddział, stałe rytmy, regularne weekendy plus dodatkowe dyżury, jak ktoś chory. 

1 komentarz: