Wet dzisiaj rano przedzwonił jak obiecał, panna Mirosława ma jednak nieco gorsze wyniki z badania krwi, amylasę, lipazę, nie ma tragedii i powodów do nagłych akcji, pieściła na dietkę pozastołową w każdym razie, i za dwa tygodnie znowu badanie krwi, tym razem na czczo.
Tak jak pisałam, Mirka stara ale na wygląd jara, biega jak szczeniak, czasami galopuje jak durna po parterze, z salonu przez jadalnię do kuchni, paręnaście metrów to jest, apetyt ma jak dziki osioł i woła z kopytami by zeżarła. A tu jednak taki mały żonk. Okej, po tej akcji z zapaleniem trzustki 2 lata temu przy szczepieniach daję jej pobrać krew, aby zobaczyć, co się w niej byc może potajemnie dzieje; gdyby naocznie coś się działo, to tak czy inaczej wet. Sama zainteresowana na pewno nie będzie zachwycona kolejną wizytą u weta, bo to dla niej dramat i kupa strachu, ale cóż.
Ona kiedyś naprawdę miała pomarańczową gębulę.

Zdrówka dla pani Mirosławy!
OdpowiedzUsuńNo współczuję sobie i Mirce , za chwilę mam resekcję korzenia .
OdpowiedzUsuńMoje sliczne! 😍 💖
OdpowiedzUsuń