środa, 25 stycznia 2017

Tak sie wlecze

ten mój wolny tydzien.

Nie wiem, z kim czy z czym mialam kontakt jakiego stopnia, ale w pracy byl i wirus noro, i rota, i klostridie, pomimo przebierania sie, kitla, rekawiczek, maseczek, dezynfekcji, mycia rak i czego tam jeszcze, czasami czort siedzi w detalu, a czesto na klamce drzwi. Nie jestem chora, ale i nie calkiem zdrowa. Jakos mi grypowo, troche mnie czasami mdli, ale jelitówki nie mam, spokój na oba konce.

Najlepiej jest mi na swiezym powietrzu, wiec sie wietrze z Mirka, jej to jak najbardziej pasuje. Dzisiaj poszlysmy troche dalej, w nizsze rejony miasteczka, gdzie zima juz sie wycofuje w sensie,. ze prawie nie ma tam juz sniegu; u nas leza jeszcze calkiem niezle zaspy. Niestety zajawek wiosny w postaci jakichs przebisniegów w tych "cieplejszych" ogródkach przed domami jeszcze nie spotkalam. Za to jest po poludniu zdecydowanie dluzej jasniej. Kwadrans po piatej jadlam kolacje, przy niezacaignietych zaluzjach, i bylo jeszcze jasno.

Jadam w tym tygodniu jakos niewiele, bo mi apetyt nie dopisuje, co mi w sumie na tylek nie zaszkodzi, a byc moze go upiekszy troche ;) ale jak zobaczylam wczoraj wychudzona do kosci, szczególnie twarzy i klatki piersiowej Marie del Mar, co to ja ostatnio na poczatku pazdziernika na Swiecie Sowy widzialam, to sie i zadziwilam, i troche przestraszylam. Maria skonczyla wczoraj 52 lata, i widocznie postanowila na te okazje schudnac- raz tak juz miala, to bylo na jej czterdziestke- tym razem poszlo troche duzo z twarzy i z biustu. Wedle mojego oka, to ma teraz rozmiar miseczki taka dobra A. Moglabym jej co nieco z mojej obfitosci uzyczyc- dlaczego ja nigdy nie chudne w cyckach?

Tak na marginesie, w styczniu w Aldi sprzedaja bardzo fajne staniki w moim wlasnie rozmiarze, nie musze mierzyc, pasuja jak sie nalezy, i sa niezmiernie wygodne, pomimo drutów. Dzisiaj przypadkiem bylam i nabylam, i sie ciesze z zakupu.

Snuje sie po chalupie jak potepiona dusza, bo nie umiem dojsc do tego, co mi wlasciwie jest, w koncu sie wzielam i wytarlam dywan, teraz fajnie pachnie lawenda. Dywan jest plaskiego splotu, nabyty juz po Mirce i ze wszystkimi przemyslunkami na temat pies->dywan-<pies, i nadaje sie do przetarcia. Przedtem mialam chodniczki na panelach, na kota wystarczalo, ale pies jest bardziej pazurzasty, i stad ten pomysl na polozenie niezbyt duzego dywanu.

Optymistycznym akcentem beda wkrótce rozkwitniete kwiatki, dostalam je wczoraj od bylego kumpla z pracy, który przyznal, ze zapomnial o moich urodzinach, dopiero przy maryjnych mu sie przypomnialo.


Widze, ze ciachnelam im czubki, no mówie, ze cos mi jest.


11 komentarzy:

  1. A ja własnie w cyckach tyję w ostatniej kolejności :/
    zawsze lekko zazdraszczałam cycatym babkom :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iksiu,
      to jest widac tak jak w przyslowiu, cudze chwalicie, swego nie znacie... ;)

      Usuń
  2. kobietawbarwachjesieni:
    Mogłabym napisać to, co moja poprzedniczka. Teraz, jak mi już nie zależy zanadto, to zaczynam trochę nabierać ciała w biuście.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znaczy jak z ciaza. jak sie odprezy i nie musi, to sie uda ;)

      Usuń
  3. U nas okres grypowy ma się ku końcowi. I dobrze! Zdrowiej szybko! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. U mnie 4 razy grypa,mąż,syn,wnuk i ja,masakra.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W powietrzu i na klamkach wszystko sie aktualnie znajdzie :(

      Usuń
  5. Ja się od paru lat szczepię, i tfu, tfu, odpukać.... nie choruję wcale.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez, ale nie na takie sprawy. W sumie mam niezla odpornosc, no i jestem zaszczepiona przeciwko gruzlicy, a to dzisiaj i tutaj skarb :))

      Usuń
  6. Z infekcjami grypopodobnymi jakoś sobie radzę, 2-3 dni katar i po wszystkim.
    Ale jak mi wysiądzie kręgosłup lędźwiowy (tak jak obecnie) to nie jest wesoło;(.
    A sanatorium dopiero pod koniec marca;).

    OdpowiedzUsuń