Wczoraj bylam w miescie "powiatowym", przy okazji wstapilam do sklepu o wdziecznej nazwie "Miska Z Zarciem", to jest sieciówka z artykulami do domowego zwierzynca, czyli mozna tam kupic zarelko, smycze, poduchy, kocie kibelki, klatki, transportery, zabawki dla papuzek i takie tam rzeczy. Juz od jakiegos czasu postanowilam sprawic Mirce nowe legowisko do saloniku moich rodziców, gdzie ona tez chetnie spi, szczególnie, gdy mnie w nocy nie ma w domu. Stare psie lózko bylo juz wylezane, zdeptane, naprawialam juz poduszke, bo jej spód odpadl (po wydrapaniu). Tak wiec po drodze wstapilam do tego sklepu, i znalazlam takie psie lózko, jakie mi sie widzialo- nie okragale, a jajowate, bardziej podchodza mi prostokatne, ale te akurat mi sie w tym przypadku tam nie podobaly, wiec wzielam te elipse. Wypakowalam na podwórku, Mirka przymierzyla...
... i zaakceptowala od razu. Jeszcze tak nie bylo, zeby nie zaakceptowala czegokolwiek jej kupionego, ok, oprócz szelek. Gdy kupowalam jej raz szelki, które nosi wlasciwie tylko w Sylwestra, badz ostatnio do weta, aby lepiej i za co bylo jej trzymac, i bylismy w tym wlasnie sklepie w celu przymiarki, to ona chetniej niz szelki, przymierzala stojace obok, psie lózka. Ekspedientka miala radoche. Lózko jest zawsze dobre i konieczniejsze do zycia od innego osprzetowania, oprócz zarelka oczywiscie, takie jest zdanie Mirki.
Tak wiec, wymienilam psie lózka w dolnym saloniku, w sensie, ze to stare, do wyrzucenia, wystawilam przed piwnice, musze je gdzies przechowac do nastepnej wystawki smieciowej; lezacy w nim jeszcze kocyk, spadek po swietej pamieci kocie Finie, mialam w planie wyprac, bo juz mocno psem wonial. Ale jakos zapomnialam potem o wszystkim, a wieczorem, Mirka po obligatoryjnym sikaniu, nie wraca do domu (z podwórka przez piwnice), slychac wyraznie, ze zawodzi w piwnicy. Ojciec poszedl zobaczyc, o co chodzi, co jej jest, i przyszedl mnie zawolac- chodz zobacz, dlaczego Mirka placze i do srodka nie chce wejsc. Okazalo sie, ze Mirka nie chciala wrócic do domu bez kocyka, który zoszal sie na dworze w starym lózku. Przytargala go przez kilka schodów najpierw w dól do piwnicy, ale nie dala rady wejsc z nim kilkanascie drugich schodów do góry, bo kocyk byl rozlozony i Mirka sie wyraznie w nim szportala. Krótkonogi piesek byl bez szans ;) a jak tu spac bez cudnie smierdzacego kocyka? Juz kiedys pisalam, jak ona uwaza na swoje rzeczy, zeby nie poginely. O ile zaakceptowala zmiane lózka, to takie prawdopodobne wyrzucenie koca bylo jej juz za duzo. Spala tej nocy w saloniku, przy kocyku, i jak zwykle, nad ranem przeniosla sie do sypialni moich rodziców, targajac ze soba ten wlasnie kocyk.
... i zaakceptowala od razu. Jeszcze tak nie bylo, zeby nie zaakceptowala czegokolwiek jej kupionego, ok, oprócz szelek. Gdy kupowalam jej raz szelki, które nosi wlasciwie tylko w Sylwestra, badz ostatnio do weta, aby lepiej i za co bylo jej trzymac, i bylismy w tym wlasnie sklepie w celu przymiarki, to ona chetniej niz szelki, przymierzala stojace obok, psie lózka. Ekspedientka miala radoche. Lózko jest zawsze dobre i konieczniejsze do zycia od innego osprzetowania, oprócz zarelka oczywiscie, takie jest zdanie Mirki.
Tak wiec, wymienilam psie lózka w dolnym saloniku, w sensie, ze to stare, do wyrzucenia, wystawilam przed piwnice, musze je gdzies przechowac do nastepnej wystawki smieciowej; lezacy w nim jeszcze kocyk, spadek po swietej pamieci kocie Finie, mialam w planie wyprac, bo juz mocno psem wonial. Ale jakos zapomnialam potem o wszystkim, a wieczorem, Mirka po obligatoryjnym sikaniu, nie wraca do domu (z podwórka przez piwnice), slychac wyraznie, ze zawodzi w piwnicy. Ojciec poszedl zobaczyc, o co chodzi, co jej jest, i przyszedl mnie zawolac- chodz zobacz, dlaczego Mirka placze i do srodka nie chce wejsc. Okazalo sie, ze Mirka nie chciala wrócic do domu bez kocyka, który zoszal sie na dworze w starym lózku. Przytargala go przez kilka schodów najpierw w dól do piwnicy, ale nie dala rady wejsc z nim kilkanascie drugich schodów do góry, bo kocyk byl rozlozony i Mirka sie wyraznie w nim szportala. Krótkonogi piesek byl bez szans ;) a jak tu spac bez cudnie smierdzacego kocyka? Juz kiedys pisalam, jak ona uwaza na swoje rzeczy, zeby nie poginely. O ile zaakceptowala zmiane lózka, to takie prawdopodobne wyrzucenie koca bylo jej juz za duzo. Spala tej nocy w saloniku, przy kocyku, i jak zwykle, nad ranem przeniosla sie do sypialni moich rodziców, targajac ze soba ten wlasnie kocyk.
słodki pies ...
OdpowiedzUsuńŚliczna, prawd? :)))
UsuńCzy jest jakaś rozpiska kiedy i z kim śpi Mircia? Bo czasem z Tobą, czasem z rodzicami...
OdpowiedzUsuńMirka reguluje swoje potrzeby bliskości z wybrankami do łóżka sama ;)
UsuńBardzo mądry ten Twój pies!:)
OdpowiedzUsuńTeż tak myślę, a ma taką małą główkę ;)
UsuńMa gust,lubi antyki,mądry piesek.
OdpowiedzUsuńMirka zawsze potrafi poprawic humor :) Co do szelek to tez sie z nia zgadzam :))
OdpowiedzUsuń