środa, 18 lipca 2018

Przemoc w miejscu pracy

Wczoraj bylam na tym doksztalcaniu zawodowym, prawie caly bozy dzien, mozna by pisac o tym elaborat...
Problem jest przemoc pacjentów/ klientów/ rodziny pacjentów wzgledem personelu pielegnujacego i lekarskiego.
Co i raz w mediach gna sie przyslowiowa swinie przez wies, pokazujac z ukrytej kamery, jaki to personel, szczególnie pielegniarki, potrafi byc parszywy do uzaleznionych od niego podopiecznych.
Nie neguje, takie cos sie zdarza. O powodach takich zachowan mozna napisac drugi elaborat, który konczy sie stwierdzeniem- nie mylic z usprawiedliwieniem, bo dla takich zachowan usprawiedliwien nie ma- personel jest przeciazony, zestresowany, personelu jest za malo, i dlatego moze dochodzic do takich sytuacji.
Tak samo jak z "potrzasanymi" w zaciszu domowym niemowlaczkami. Nikt nie robi tego z nienawisci do dziecka, ale po prostu z nerwów, z przeciazenia, ze stresu, z niemocy, braku sil do rozwrzeszczanego dziecka, gdy "nic" nie pomaga... to tez nie ma byc usprawiedliwieniem dla powaznych okaleczen czy czesto smierci dziecka, ale postrzegane jako powód.
Powracajac do tematu, o którym nie bede sie dlugo i szczególowo rozpisywac, bo zaraz do pracy lece.
Faktycznie jest tak, ze w porównaniu do ataków personelu pielegniarskiego na pacjenta, ataków odwrotnych, czyli pacjenta na pielegniarke, jest o wiele wiecej. Ataki werbalne, zachowaniem, obrazaniem, ataki cielesne.
Niestety wychodzi sie z zalozenia, ze nawet do 98% takich ataków nie jest dokumentowanych, a co nie jest dokumentowane, tego nie ma. Proste.
Jak czesto zdarza sie, ze pacjent uderzy, poddusi, podrapie, opluje pielegniarke- i w sumie nigdzie sie z tym nie idzie, bo- najczesciej nie ma do kogo, a i czasu na takie sprawy sie nie ma, podczas dyzuru.
Jak w zeszlym roku 90- latka z zaawansowana poturbowala mnie drewniana laska, i musialam z tym isc nawet na zwolnienie lekarskie, tez zanim do ambulansu chirurgicznego, najpierw dokonczylam moja prace. Bo przeciez nie zostawie kolezanki samej z dwoma oddzialami.
To jest blad. Po kazdym ataku pacjenta mam prawo natychmiast przerwac prace i isc do lekarza. A mój pracodawca ma nawet obowiazek zapewnic mi opieke psychologiczna. Zdaje mi sie, ze on nawet o tym nie wie.
U nas czasami odchodzily takie kwiatki, ze glowa mala. Oczywiscie, niektóre zdarzenia byly dyskutowane na wieksza skale, ale nie na oficjalnym szczeblu, nawet, gdy zarzad szpitala o tych wypadkach wiedzial.
Tutaj jednoznacznie wine ma poszkodowany personel, gdyz wlasnie nie meldowal tego oficjalnie.
Ostatnio na stacji odwykowej zostala zaatakowana pracujaca tam kolezanka Aneta. Pacjent w amoku postanowil ja zabic.
Aneta popelnila kilka taktycznych bledów, juz samym sposobem szukania pomocy.
Niestety, nie jest w zwyczaju mojego pracodawcy, który notabene posiada tez wiele klinik psychiatrycznych, takich z zamknietymi oddzialami, psychiatrie sadowa (Forensik), zawczasu oferowac personelowi odpowiednie doksztalcanie. Powód: koszty, oczywiscie, bo co innego.
Ten pacjent zostal zebrany przez policje i wyslany dalej, na zamknieta psychiatrie.
Potem na jednym z protokolów regularnych posiedzen zarzadu kliniki i oddzialowych nazywalo sie, ze w takim podobnym przypadku, nalezy szukac pomocy poprzez alarmowanie lekarza i wolanie policji.
Jednakze mamy w obowiazku chronic dane osobowe pacjenta, czyli nasze RODO, nie mozemy peplac, kto lezy w szpitalu, jak sie ten pacjent nazwywa, czyli praktycznie nie mozemy zdradzic jego danych policji. Na to potrzebujemy najpierw oficjalnego zwolnienia od tajemnicy zawodowej od pracodawcy. I staraj sie o to, gdy ktos cie uderzyl k.o. czy poddusza.
Po moim wypadku z agresywna 90- latka, poszlam na to zwolnienie, na którym lekarz zakreslil kratke "wypadek przy pracy". Moja kasa chorych podala to do ubezpieczenia pracodawcy z danego zwiazku zawodowego, nie znajduje przetlumaczenia na jezyk polski, w kazdym razie, po wypadku w pracy lekarze podlegajacy pod taki zwiazek maja prawo do leczenia pacjentów po wypadku w pracy, jest to scisle monitorowane i kontrolowane, gdyz w kazdym momencie grozi taki wypadek niezdolnoscia do dalszej pracy, renta, itd. Czesto na forach spotykam sie z problemem, Polak pracujacy w Niemczech, wypadek przy pracy, "zjechal do Polski" na dalsze leczenie, i jest w czarnej dupie. Bo polski lekarz nie ma wymaganych uprawnien do jego leczenia. Wierzy sie jedynie lekarzon z tej ubezpieczalni.
Ale powracajac do mnie. Ta ubezpieczalnia dosyc szybko napisala mi list, chcac wiedziec dane "szkodnika".
Ja z kolei wiem, ze nie moge ot tak sobie, podac danych pacjentki. Nawet, jesli pyta sie o nie tak powazna firma.
I jest tak, ze do dzisiaj nie wiem, czy moglam podac, czy nie, bo w pracy konkretnej odpowiedzi tak czy nie, nie otrzymalam, nawet telefonujac do Szwajcarii do dzialu prawnego mojej firmy. Skonczylo sie na tym, ze adwokat firmowy poprosil o kopie tego pisma, i mial sie tym zajac. Jak to sie odbylo, nie wiem, zreszta wyzdrowialam szybko, i sprawa w sumie zalatwiona. Oprócz opieki psychologicznej, tej mi nie proponowano.
Ale co by bylo, gdyby mnie bardziej poturbowala, zlamala kosc, rozwalila glowe?
Czy w przypadku zniszczen mienia?
Kolezakna z bloku operacyjnego miala przypadek, ze na sali wybudzen 5- latek przywalil jej w nos i okulary, które byly do wyrzuicenia. Pracodawca powiedzial jej jedynie, ze nie ma po co scigac rodziców dziecka o koszty, bo dzieci ponizej 7 lat sa bezkarne. No pieknie, ale okulary powinien zaplacic w tym przypadku pracodawca badz ubezpieczalnia pracodawcy. To nie pierwsze okulary, które zostaly stluczone, i ubezpieczalnia szpitala bezproblemowo placila rachunki, ale to bylo jeszcze  za czasów szpitala, jak byl miejski i komunalny. Nie wiem, jakie ubezpieczenie ma obecny pracodawca.
Wczoraj np przy cwiczeniach cielesnych, czyli jak np wywinac sie z zaklamrowania przez pacjenta, gdy poddusza i temu podobne, co oczywiscie najpierw ze mnie spada? Nie okulary, lecz mój procesor. Ot taki drobiazg warty 10 000 euro. I co bedzie, jak zostanie zniszczony przy jakiejs konfrontacji z agresywnym pacjentem? Moja kasa chorych nie zaplaci, pacjent prawdopodobnie tez nie, a ubezpieczalnia pracodawcy?
Póki co, na wiele pytan, które naszly mnie podczas szkolenia i juz w domu, a które sobie skrzetnie zapisuje w kajeciku, napuscilam rade zakladowa.


12 komentarzy:

  1. Ty sie ciesz, ze nie masz na codzien do czynienia ze straumatyzowanymi, oni dopiero wyprawiaja szopki. Gowno im na czymkolwiek zalezy, zyja w poczuciu pelnej bezkarnosci, a nosza w sobie takie choroby zakazne, o jakich Ci sie nie snilo. Gryza personel, pluja i obrzucaja ekskrementami, majac przy tym niecodzienna radoche, ze moga ponizac niewiernych. A jak niedajbuk ktorys z nich zejdzie, masz na glowie jego 200-osobowa rodzine, ktora chce Cie z zemsty zabic.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiscie miewam kontakty z pacjentami z trauma, z ríznymi niespotykanymi chorobami, w koncu w najblizszej okolicy dosyc dlugo dzialaly dwa domy uchodzców i jedno obozowisko namiotowe, lata 2015- 2016. Dlatego uwazam, ze posiadanie pakietu szczepien, jak to w PRL- bylo obowiazkowe, jest obligatoryjne i dobrowolnie dalam to wykonac u mojego dziecka, które z kolei zadziwilo w swoim czasie w wojsk, ze szczepione nawet na gruzlice bylo.
      Nie moge jednak powiedziec, ze konkretnie ci straumatyzowani mnie specjalnie ponizaja. Sa inni, fakt, ale po ponad 30 latach w tym zawodzie, wiekszosc rzeczy juz widzialam, przezylam i opanowalam. Oczywiscie zdarzaly sie i przypadki smierci. Pamietam jeden dyzur, na poczatku którego syn przywiózl na przednim siedzeniu w aucie praktycznie zmarla na zawal serca matke. Nie bylo dla niej ratunku. W ciagu niecalych dwóch godzin zleciala/ zjechala rodzina zmarlej z poludniowej Dolnej Saksonii, wschodniej Westfalii i pólnocnej Hesji, w sumie 38 ludzia. Kobiety zawodzily, mlode histeryzowaly, starzy mezczyzni siedzieli statecznie i przebierajac perelki ich modlitewnych lancuszków, spokojnie sie naradzali, podejrzewam, ze nad pochówkiem. Trwalo to ponad 6 godzin, po czym bez strat w ludziach towarzystwo sie rozjechalo.
      Osobiscie nie mam problemu z opieka nad muzulmanskim pacjentem, takze dlatego, ze znam ich kulture, pare myków typu: po smierci i gdy juz rodzina sie zajmuje zmarlym, nie nalezy go dotykac, i takie inne, jak na przyklad postepowac przy smierci Zyda, ot i wszystko.

      Usuń
  2. Wszystko pięknie na szkoleniach i na papierkach a życie samo pokazuje co Ci się należy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Paipery w pierwszej kolejnosci, od tego chyba juz sie nie odejdzie.

      Usuń
  3. Jak to Dobrze, ze juz nie pracuje…
    A pezy takich wypadkach nie liczy sie poszkodowany, jedynie papiery :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jestem na etapie wskazywania, ze poszkodowany tez ma prawa, a pracodawca nawet obowiazki. Konieczne jest spotkanie z dzialem prawnym pracodawcy, i wyjasnienie kilku spraw, które nalezy spisac i stosowac jako wytyczna pryz róznych wypadkach. Takie proste a jednak jakie skomplikowane dla pracodawcy.

      Usuń
  4. Przyznam,że włosy mi się podniosły na głowie!!! O tej stronie pracy szpitalnej nie miałam zielonego pojęcia i nawet do głowy mi nie przyszło, że chory tak się może zachować... :((

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. BBM, bo o tym sie nie mówi, mówi sie najczesciej, jaka to pielegniarka niemila, opryskliwa i jaki ma parszywy charakter ;)

      Usuń
  5. kolejny niewesoły aspekt Twojej niezwykle trudnej pracy...
    myślę, że w wypadku dużych szkód możliwa jest droga sądowa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga sądowa jest możliwa, gdy pracodawca zwolni mnie z obowiązku utrzymania tajemnicy zawodowej.

      Usuń
  6. No to szkolenie było potrzebne. Choćby dla podyskutowali tu. No i trzeba o tym mówić i działać a nie pod dywan zamiatać. Po tym co ostatnio w szpitalu widziałam jestem bardziej oświecona.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lot nad kukułczym gniazdem z innej perspektywy 😈

      Usuń