wtorek, 16 października 2018

Tydzien, który zaczal sie we wtorek.

Takie dyzurowanie poza niedziele troche wybija mnie z rytmu. Mam jakos tak juz zaprogramowane, ze w niedziele ostatni dyzur, w poniedzialek wysypiam sie, badz wstaje na jakies doksztalcanie zawodowe, badz gdzie indziej, i po tym mam juz wolne. Tym razem pracowalam do dzisiaj rano. Tak jakos pomyslalam sobie jeszcze dzisiaj z samego rana, ze nastawie sobie budzik na krótko po wpól do dziesiatej, i moze faktycznie wstane i pójde do domu kultury podziergac. Zbudzilam sie, ale nie wstalam. Lezalam i myslalam, czy wstac, czy lezec, i pomimo, ze nie bylam niebotycznie zmeczona, i teoretycznie moglabym byla wsiasc na rower i pojechac do domu kultury, jednak nie wstalam.

Podnioslam sie dopiero cztery godziny pózniej. Przyszedl bowiem nasz rodzinny hydraulik, zmienic elektrode w piecu, bo "strzelala", zanim piec zaskoczyl. Piec jest bardzo waznym sprzetem w domu, bez pieca czy z popsutym piecem bylaby tragedia, pomimo cieplej jesieni ;) trzeba pilnowac i nie ma przepros. Oczywiscie powiazane jest to z kosztami, ale tak juz ten swiat jest urzadzony, ze pieniadze to nie wszystko, ale bez pieniedzy to tez nic.

Szesc dyzurów spedzilam na internie, co mi w sumie bardzo sie podoba, od jakiegos czasu. Tak zwane cale zycie, znaczy ostatnie 23 lata, pracowalam glównie chirurgicznie, i w sumie tez chetnie, bo po tylu latach, nic nie jest juz w stanie mnie zaskoczyc czy zdezorientowac, rutyna siedzi, ale... od jakiegos czasu jeden z lekarskich szefów, ten od brzuchów, chyba czuje swój nadchodzacy koniec kariery w tymze szpitalu, i tak sie zachowuje. Potrafil faktycznie w zeszlym tygodniu wieczorem o dziesiatej zadzwonic do kolezanki z popoludniowego dyzuru, bo cos tam gdzies tam. Faktem bylo, ze kolezanka nic nie zawalila, ale nie majac pisemnego od dyzurujacego lekarza, nie musi tego wiedziec czy robic, szczególnie, ze nie bylo to zalozenie, z którego mogla, powinna czy musiala by wrecz wyjsc. Innymi slowami, facet szuka dziury w calym i lubi sie czepiac. Powód: opisany wyzej...

I przez tego szefowego lekarza nie lubie byc na chirurgii, odkad prawie co wieczór zjawia sie tam okolo dziewiatej, dziesiatej wieczorem, pyta o pierdoly, czepia sie, marudzi, i jest ogólnie niemily i golym okiem widac, ze szuka zaczepki. Czasami mysle, chlopie, w domu masz babe i dzieci, na boku kochanke, co ty tutaj wlasciwie robisz?? I o co ci najbardziej chodzi? No tak, juz wspomnialam, Kariera mu sie widocznie sypie, a i to nie bez powodu. Powody przemilcze, aby nie szkodzic wizerunkowi szpitala...

Tak wiec ucieszylam sie, idac na te interne, czasami trafi mi sie jak slepej kurze ziarno. Odpadaja obserwacje pooperacyjne, kroplówki przeciwbólowe co i raz, za to mam grzmot antybiotyków o dziesiatej, wiele pomiarów cukru, ale to zwykle tylko raz, a potem swiety spokój, pomijajac jak to na internie, obracanie na boki i pampersowanie kilku pacjentów, obliczanei im ilosci wypitych plynów, bilanse, czasami zadziwiajace badania laboratoryjne. Ale nikt mnie nie nachodzi i marudzi i szuka guza.

Kilku ciezko chorych tez bylo, z czego jedna staruszka, o której mówiono, ze w pewnym momencie bedzie niezywa w lózku lezec. No fajnie by bylo, gdyby tak sie stalo, w niedziele nad ranem znalazlam ja niezywa na kibelku siedzaca... zdarza sie. Czesto do niej zachodzilam, ona tez czasami dzwonila, ale sciany nie sa szklane, poszla sama do ubikacji i siedzac tam umarla. Miala kilka rozmaitych chorób i anemie, byla wychudzona, lekka jak piórko, bo musialysmy ja przeniesc kilka kroków z tego kibelka na lózko...

Dyzury byly poza tym spokojne, i byla szansa poczytac co nieco, konkretnie czytam ksiazke Bernda, która napisal z okazji setnej rocznicy urodzin swojego zmarlego juz ojca, jako prezent dla swojej dosyc sporej rodziny. Dokument z czasów wojennych i powojennych, czasy, w których "wysiedlono" Niemców ze Slaska i z Wolynia, ich podróz na zachód, i jak zaczynalo sie wtedy nowe zycie bez niczego. Wszystko okraszone drzewami genealogicznymi, starymi fotografiami, i gdybym nie byla z grubsza zorientowana, kto jest kto, i wiele historii i historyjek juz znala, lektura moglaby byc ciezka. Szczególnie chetnie czytam rozdzialy pisane juz z jego (dziecinnej) pamieci, jak Bernd byl juz na swiecie, i jak widzial ich zycie w tej malej wiosce, gdzie trafila jego rodzina po wysiedleniu. Jakie byly problemy, uprzedzenia, nawet lata po wojnie. Wielu ludzi tam opisanych kiedys poznalam, wielu znalam z opowiadan, to czyni lekture szczególna.




Poza tym, jesien, i widac nadchodzacy listopad. Za piec tygoni zaczyna sie u nas kiermasz bozonarodzeniowy, pierwsza niedziela Adwentu przypada jeszcze w listopadzie, dlatego tak wczesnie. Jakos nie widze tego tradycyjnego lodowiska, ale byc moze, do tego czasu temperatury nieco spadna ;)

I dziergam, jutro bede dziergac dalej, ten siatkowy model z budowlanki ;) 

12 komentarzy:

  1. Wszyscy juz o Adwencie dyskutuja, a ja tego zwyczaju nie mialam, wiec tutaj tez nic nie robie... takie dziwadlo jestem, nie przepadam za dekoracjami okolicznosciowymi.
    Przez awarie na blogu mam opoznienia w czytaniu moich ulubionych, musze zagladac wstecz, a tu nowe posty sypia sie jak zoledzie :)
    Pozdrawiam cieplo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo lubię Adwent, to taki radosny czas oczekiwania, i nie rozumiem tutaj KK, dlaczego to jest traktowane jako drugi wielki post.

      Usuń
  2. Zamowilam dla wnuczat specjalne kalendarze adwentowe z ich zdjeciami i imionami, beda mialy radoche w otwieraniu kolejnych drzwiczek w tym roku. My nie obchodzimy, jak Basia, nawet nie chce nam sie lazic na jarmark, bo co roku wszystko to samo, drozyzna, tlumy i nuda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obce miasto, a takie preferuję przy wyjazdach na jarmarki, nigdy nie odczuwam jako nudne. Na samych jarmarkach w sumie tylko jem. Reszta to zwiedzanie w bożonarodzeniowej otoczce, dekoracje zwykle sa bardzo ciekawe.

      Usuń
  3. W pierwszej chwili myślałam, że to wzór na szydełko... Chyba dłubanie wymaga wytężonej uwagi, bo łatwo się można pomylić, prawda? Trudny wzór, ale wygląda bardzo ładnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drutowy, ażur. Wiele lat juz nie dziergalam musiałam sie wciągnąć. Trzeba troche uważać, ale w sumie regularny, i nawet ogląda TV 📺 przy nim da sie 😁

      Usuń
  4. tak sobie spokojnie piszesz, że nieżywą panią znalazłaś na kibelku. ja od samego czytania napięłam się jak struna, pewnie bym z dzikim wrzaskiem z tej toalety wybiegła...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, po ponad 30 latach malo co mną wstrząsa, bo juz tyle widziałam i przeżyłam, ostatnio co mną zatrzęslo, to byla ta pacjentka z tzw. innego kręgu kulturowego, ktora w nocy poroniła, nic nie powiedziała, zawinęła to poronione w podkład i wyrzuciła do śmieci,gdzie ja i Korina dorzuciłyśmy inne śmieci i pampersy, a nad ranem odpięłam worek i wystawiłam do odebrania. Tak czysto ludzko mną wstrząsnęło.

      Usuń
  5. Uwielbiam Adwent,oglądać pierdołki świąteczne,sprzątanie ,pieczenie pierników itp.Nie wiem jak u Was ale u nas kilka lat temu był czytany list odnośnie adwentu,jest to juz czas radości ,w związku z tym zostały zmienione przykazania kościelne.Zostaje tylko wigilia aby wstrzymać się od pokarmów mięsnych.Tyle w temacie.A udzierg śliczny będzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy byl taki list, ale od poczatku, odkad tutaj jestem, Adwent byl zawsze czasem radosnym, a nie postno- smutnym.

      Usuń
  6. u nas nietypowe ochlodzenie, niby chodze w klapkach ale w krotkim rekawie zimno :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja chodze jeszcze w cienkiej bluzie, nawet ranko o 6 z Mirka, co w pazdzierniku jest bardzo rzadkie badzwlasciwie jeszcze chyba nigdy nie mialo miejsca. Po poludniu nawet z krótkim rekawem. Za to deszczu brak...

      Usuń