Pracowo bylo calkiem znosnie. jedynie w czwartek wieczorem musial przyjechac jakis autobus ze strasznie chorymi ludzmi, którzy chcieli jeszcze dzis do szpitala, ale w piatek wieczorem juz byli wypisani ;)
Poza tym, lubie weekendy, w piatek odbywaja sie ze 2- 3 endoprotezy, tak, ze ma sie troche z nimi zajecia, z dranazami, pompami, kroplówkami, po czym na drugi dzien pacjenci zaczynaja byc bezproblematyczni, i wtedy juz jest fajnie. Skarpetke prawie dodziergalam do konca w dwa ostatnie dyzury ;)
Tym razem nikt nie umarl, a to bylo tak czeste w ostatnich tygodniach, ze az niesamowite.
Dzisiaj, podobnie jak i dwa tygodnie temu, w pierwszy wolny dzien, musialam wczesniej wstac i pognac na kolejne doksztalcanie zawodowe do szpitala, tym razem o dokumentacji. Jutro jest to samo jeszcze raz, ale wolalam zalatwic od reki, a jutro miec troche spokoju, pomijajac dwie pralki prania, i w miedzyczasie dzierganie w domu kultury i troche wymiany plotek.
Na doksztalcaniu nauczylam sie co do tej dokumentacji, oprócz oczywistych norm, ze w sumie za duzo dokumentujemy, i to zbednych rzeczy. 10 lat temu nazywalo sie, jak najwiecej dokumentowac, kazda pierdole. Czasami nie nadazam za sytemem, znaczy co na dany moment jest dobre, a co akurat zle. Niezly ubaw z tego mam.
Z Madonna numer 2 tez mialam dyskusje, bo jest burdel w protokolach posiedzen kierujacych oddzialami, przez co nie mamy szansy na uaktualnienie sie w pewnych stprawach, np jaki formularz na ten moment ma byc uzywany, i dlaczego jeszcz enie nowy, a jeszcze stary, skoro nowy jest i dziala, a nawet bylismy do niego zauczeni. I skoro nie ma mozliwosci normalnego dojscia do informacji, to nie nalezy wymagac, aby ludzie pracowali wedle najnowszych wymyslen. Z 40 takich protokolów, bo akurat mamy 40- sty tydzien roku, na oddziale w segregatorze znalazlam z tego roku jedynie... 9. Tak wiec 31 musialo pójsc w czortu, powiewajac na tablicy, przymocowane jedynie malym magnesikiem, badz wcale nie trafily jako wydruk na oddzial.
Po szkoleniu i pieknej jesiennej aurze, zaczal padac deszcz.
A tak na marginesie, Mircia ma dzisiaj urodziny, siódme, bo tak ma napisane w paszporcie: urodzona 1 pazdziernika 2011 w Bosni i Hercegowinie. Pogratulowalim, pospiewalim "wie schön, dass du geborem bist, wir hätten dich sonst sehr vermisst... "* po czym dostala obligatoryjna kielbaske i nadal chce swietowac ;)
*jak pieknie, ze sie urodzilas, bo by nam ciebie brakowalo...
Poza tym, lubie weekendy, w piatek odbywaja sie ze 2- 3 endoprotezy, tak, ze ma sie troche z nimi zajecia, z dranazami, pompami, kroplówkami, po czym na drugi dzien pacjenci zaczynaja byc bezproblematyczni, i wtedy juz jest fajnie. Skarpetke prawie dodziergalam do konca w dwa ostatnie dyzury ;)
Tym razem nikt nie umarl, a to bylo tak czeste w ostatnich tygodniach, ze az niesamowite.
Dzisiaj, podobnie jak i dwa tygodnie temu, w pierwszy wolny dzien, musialam wczesniej wstac i pognac na kolejne doksztalcanie zawodowe do szpitala, tym razem o dokumentacji. Jutro jest to samo jeszcze raz, ale wolalam zalatwic od reki, a jutro miec troche spokoju, pomijajac dwie pralki prania, i w miedzyczasie dzierganie w domu kultury i troche wymiany plotek.
Na doksztalcaniu nauczylam sie co do tej dokumentacji, oprócz oczywistych norm, ze w sumie za duzo dokumentujemy, i to zbednych rzeczy. 10 lat temu nazywalo sie, jak najwiecej dokumentowac, kazda pierdole. Czasami nie nadazam za sytemem, znaczy co na dany moment jest dobre, a co akurat zle. Niezly ubaw z tego mam.
Z Madonna numer 2 tez mialam dyskusje, bo jest burdel w protokolach posiedzen kierujacych oddzialami, przez co nie mamy szansy na uaktualnienie sie w pewnych stprawach, np jaki formularz na ten moment ma byc uzywany, i dlaczego jeszcz enie nowy, a jeszcze stary, skoro nowy jest i dziala, a nawet bylismy do niego zauczeni. I skoro nie ma mozliwosci normalnego dojscia do informacji, to nie nalezy wymagac, aby ludzie pracowali wedle najnowszych wymyslen. Z 40 takich protokolów, bo akurat mamy 40- sty tydzien roku, na oddziale w segregatorze znalazlam z tego roku jedynie... 9. Tak wiec 31 musialo pójsc w czortu, powiewajac na tablicy, przymocowane jedynie malym magnesikiem, badz wcale nie trafily jako wydruk na oddzial.
Po szkoleniu i pieknej jesiennej aurze, zaczal padac deszcz.
A tak na marginesie, Mircia ma dzisiaj urodziny, siódme, bo tak ma napisane w paszporcie: urodzona 1 pazdziernika 2011 w Bosni i Hercegowinie. Pogratulowalim, pospiewalim "wie schön, dass du geborem bist, wir hätten dich sonst sehr vermisst... "* po czym dostala obligatoryjna kielbaske i nadal chce swietowac ;)
*jak pieknie, ze sie urodzilas, bo by nam ciebie brakowalo...
serdeczne życzenia dla Mirki, nie wiedziałam, że ma takie dość egzotyczne korzenie. ciekawa jestem jak do Ciebie trafiła. a kiełbasek nigdy dość...
OdpowiedzUsuńDziekuje w imieniu Miroslawy, a faktycznie, odswieze wkrótce historie Mirki, zwlaszcza, ze zbliza sie jej jubileusz- 5- letniego pozycia ze mna ;)
Usuńfajnie, czekam z niecierpliwością:)
UsuńHoch soll sie leben! :*** No dej, matka, jeszcze jednom kielbaskie, nie badz taka!
OdpowiedzUsuńKielbaski juz zezarte, podziekowalim :)
UsuńUscisk lapy dla jubilatki!!!!
OdpowiedzUsuńJubilatka odziajala z blyskiem w oku!
UsuńNajlepszego urodzinowo dla Mirki! :))
OdpowiedzUsuńDziekujemy i pozdrawiamy Haczyka, niech zdrowieje!
UsuńJak ten czas leci, wszystkiego dobrego dla Mirki,
OdpowiedzUsuńCzekam na pokaz kolejnych skarpetek.
Dziekuje i zaraz bedzie pokaz.
UsuńKrólewno ruda, jubilatko tłusta, żyj sto lat!
OdpowiedzUsuńGrube i sloneczne podziekowania ;*
Usuń