Operacja zacmy mojej mamy zbliza sie, i planowo wczoraj, 8 dni przed ta operacja, poszlam z nia do lekarza, napisac EKG, wypelnic reszte dokumentów, pobrac krew do badania, tym razem krew byla wysylana do laboratorium, bo bylo to przedoperacyjne duze badanie, a dzisiaj poszlam po te wyniki.
I jak sie spodziewalam, pieron strzela w bombki, ma za rzadka krew!
Od 10 lat bierze marcumar z powodu kompletnej arytmi serca i migotania przedsionków, i jest od lat bardzo dobrze ustawiona z krzepliwoscia, INR okolo 2,5. Za duzo na operacje, jakby co, ale przerywajac podawanie marcumaru, mozna taka liczbe szybko skorygowac w dól, czyli do maksymalnie 1,8. A tu wczoraj INR 3,09, skad by sie ten wynik nie wzial! Przeciez nie jada pasztetu, warzyw kapustnych, i takich tam, które sa niewskazane przy marcumarze.
Normalnie zlosliwosc losu.
Jak kilka lat temu miala podejsc do kardiowersji, i przy tym krew musi byc rzadka, jak na zlosc miala INR ponizej 1. Trzy razy chyba termin kardiowersji musial byc odmówiony, az za któryms razem zalapala sie, bo INR akurat byl w porzadku. W tym przypadku kardiolog bada wynik sam w gabinecie przed tym kopnieciem pradem.
Od wczoraj mama ma przerwe z marcumarem, a za to zastrzyki mono- embolex, do tego 8 tys. jednostek, wiec jej daje co wieczór ten zastrzyk, ale ta za rzadka krew normalnie zbila mnie z tropu.
Pomocnica lekarska wydala mi bowiem dzisiaj przed poludniem te wyniki z z komentarzem lekarza, ze z tak rzadka krwia, operacja nie moze sie odbyc.
Noszszsz.
Po odebraniu tych wyników poszlam sobie najpierw podziergac w spokoju do domu kultury. W tym czasie juz dzwonili od lekarza, ale do domu, znalazlam tylko sygnal. Oczywiscie po 12 w poludnie gabinet mial przerwe, tak wiec poczekalam do 3 po poludniu, zadzwonilam, no i okazalo sie, ze sami sie kapneli, ze nie dali mi kopii EKG, i jeszcze jeden jakis tam karteluszek, tak wiec wsiadlam na rower z calym tym plikiem, odebralam co sie nalezy, zapowiedzialam sie na piatkowa kontrole krzepliwosci ze wskazówka, ze jeśli krew bedzie dalej za rzadka, chcemy rozmawiac z lekarzem i zaczynamy podawac wiamine K. Wychodzac, w korytarzu zlapalam lekarza, i tez sobie z nim pogadalam od serca, ze odmówienie operacji nie wchodzi nawet w gre, qunik by sie usmial, ze nie dalibysmy rady ureglowac tej krzepliwosci, na operację, która praktycznie nie jest krwawa; ile razy w szpitalu mamy pacjentów, którzy maja tak rozcienczona krew, ze prawie nie idzie zmierzyc quicku, dostaja dwa razy po 10 miligramów konakionu, i na drugi dzien z samego ranka sa operowani na prawdziwie duze operacje, jak zlamanie biodra czy ramienia. I ze przychodzimy na dodatkowa kontrole krzepliwosci w piatek rano, i w poniedzialek, dzien przed operacja tez. Bo z operacja nie mozemy czekac, bo na co? Moja mama praktycznei co tydzien robi jakis nowy postep w demencji, do tego slepnie, odmawiajac operacje, nie robimy jej przyslugi, a nam czyli bliski, dwa razy nie. Doktor sie zaciukal, i przyznal mi racje. Póki co, ma jesc ten pasztet, brokuly, i ogólnie zielone liscie.
Ale tak sobie mysle, jak to dobrze, ze czlek ma to pojecie, bo bez niego, przyjal by to do wiadomosci, i czekal dalej, bo co by innego pozostalo. A tu trzeba czasami sie postawic...
Mam nadzieje, ze ta krzepliwosc bedzie w piatek juz nieco lepsza.
I jak sie spodziewalam, pieron strzela w bombki, ma za rzadka krew!
Od 10 lat bierze marcumar z powodu kompletnej arytmi serca i migotania przedsionków, i jest od lat bardzo dobrze ustawiona z krzepliwoscia, INR okolo 2,5. Za duzo na operacje, jakby co, ale przerywajac podawanie marcumaru, mozna taka liczbe szybko skorygowac w dól, czyli do maksymalnie 1,8. A tu wczoraj INR 3,09, skad by sie ten wynik nie wzial! Przeciez nie jada pasztetu, warzyw kapustnych, i takich tam, które sa niewskazane przy marcumarze.
Normalnie zlosliwosc losu.
Jak kilka lat temu miala podejsc do kardiowersji, i przy tym krew musi byc rzadka, jak na zlosc miala INR ponizej 1. Trzy razy chyba termin kardiowersji musial byc odmówiony, az za któryms razem zalapala sie, bo INR akurat byl w porzadku. W tym przypadku kardiolog bada wynik sam w gabinecie przed tym kopnieciem pradem.
Od wczoraj mama ma przerwe z marcumarem, a za to zastrzyki mono- embolex, do tego 8 tys. jednostek, wiec jej daje co wieczór ten zastrzyk, ale ta za rzadka krew normalnie zbila mnie z tropu.
Pomocnica lekarska wydala mi bowiem dzisiaj przed poludniem te wyniki z z komentarzem lekarza, ze z tak rzadka krwia, operacja nie moze sie odbyc.
Noszszsz.
Po odebraniu tych wyników poszlam sobie najpierw podziergac w spokoju do domu kultury. W tym czasie juz dzwonili od lekarza, ale do domu, znalazlam tylko sygnal. Oczywiscie po 12 w poludnie gabinet mial przerwe, tak wiec poczekalam do 3 po poludniu, zadzwonilam, no i okazalo sie, ze sami sie kapneli, ze nie dali mi kopii EKG, i jeszcze jeden jakis tam karteluszek, tak wiec wsiadlam na rower z calym tym plikiem, odebralam co sie nalezy, zapowiedzialam sie na piatkowa kontrole krzepliwosci ze wskazówka, ze jeśli krew bedzie dalej za rzadka, chcemy rozmawiac z lekarzem i zaczynamy podawac wiamine K. Wychodzac, w korytarzu zlapalam lekarza, i tez sobie z nim pogadalam od serca, ze odmówienie operacji nie wchodzi nawet w gre, qunik by sie usmial, ze nie dalibysmy rady ureglowac tej krzepliwosci, na operację, która praktycznie nie jest krwawa; ile razy w szpitalu mamy pacjentów, którzy maja tak rozcienczona krew, ze prawie nie idzie zmierzyc quicku, dostaja dwa razy po 10 miligramów konakionu, i na drugi dzien z samego ranka sa operowani na prawdziwie duze operacje, jak zlamanie biodra czy ramienia. I ze przychodzimy na dodatkowa kontrole krzepliwosci w piatek rano, i w poniedzialek, dzien przed operacja tez. Bo z operacja nie mozemy czekac, bo na co? Moja mama praktycznei co tydzien robi jakis nowy postep w demencji, do tego slepnie, odmawiajac operacje, nie robimy jej przyslugi, a nam czyli bliski, dwa razy nie. Doktor sie zaciukal, i przyznal mi racje. Póki co, ma jesc ten pasztet, brokuly, i ogólnie zielone liscie.
Ale tak sobie mysle, jak to dobrze, ze czlek ma to pojecie, bo bez niego, przyjal by to do wiadomosci, i czekal dalej, bo co by innego pozostalo. A tu trzeba czasami sie postawic...
Mam nadzieje, ze ta krzepliwosc bedzie w piatek juz nieco lepsza.
Jak nie urok, to inny przemarsz wojsk, trudne. Ale faktycznie w mamy stanie nie ma na co czekac. Trzymam kciuki.
OdpowiedzUsuńDzieki za kciuki 😘 bo mi się jeszcze i to drugie jej oko marzy.
UsuńU nas po prostu zalecają odstawienie leków na krzepliwość- przynajmniej ja tak miałam. Trzymam kciuki też!
OdpowiedzUsuńTak, ale po odstawieniu warto sprawdzić, a nawet trzeba, te krzepliwość. Do różnych zabiegów zalecana jest różna krzepliwość. Przy marcumarze łatwo cos szybko uregulować, trudniej przedstawia sie sprawa przy nowszych lekach jak xarelto czy eliqis. Tutaj nawę regularne kontrole laboratoryjne odpadają, co uważam za beztroskie. Przy marcumarze chodzi sie regularnie na kontrole krzepliwości i przy potrzebie ustala nową dawkę leku.
UsuńTrzymam wszystkie palce jakie mam. Gackowa
OdpowiedzUsuńMy to mamy z tymi naszymi starszymi podopiecznymi 😏 dziekuje Ci i mam nadzieję, ze teraz poleci bez większych przygód.
UsuńTy to wiesz i znasz co znaczą wszelkie wyniki,mnie na pewno by wcisnęli że operację trzeba przesunąć,aż tak to się nie znam.Trzymam mocno kciuki za mamę.
OdpowiedzUsuńWłaśnie, jestem w temacie oblatana, i nie przemadrzajac sie tez jestem zdania, ze pytanie: chce pan/ pani porozmawiać z dyżurującym lekarzem, czy doświadczoną pielęgniarką 😁 jest jak najbardziej na miejscu, czasami.
UsuńWłaśnie, każdy inny ugiął by się, ze niby siła wyższa.
ja też trzymam mocno kciuki za Twoją Mamę. ma szczęście, że mądrą i kompetentną Córkę ma.
OdpowiedzUsuńDziekuje Emmo, ot po prostu spostrzeżenia i doświadczenia, i da się.
Usuń