Dzisiaj rano po sniadaniu zabralam mame do domu, nie mogla sie juz doczekac, i oczywiscie plakala, najpierw, ze idzie wreszcie do domu, potem, ze ja juz przyszlam, a na sam koniec, ze weszla do domu. mama zawsze bardzo plaksliwa byla. I leci nasze zycie dalej. po obiedzie umyla taleze i sztucce, oczawiscie i jak zwykle, nie umiala sie polapac w kuchennych szafkach, ale no cóz, nie trzeba sobie z tego problemu wiekszego robic, jest jak jest i dobrze, ze tylko tak jest, co nie? Toalete tylko raz szukala, bo zapomniala, gdzie jest. ja wykonalam telefony do kasy pielegnacyjnej, e jest juz w domu, i do jej cotygodniowej grupy demencyjnej, ze od jutra praktycznie moga po nia znowu przyjechac. na te grupe mama cieszy sie najbardziej, bo tam zna personel, jeszcze z dawnych czasów, i juz wtedy tych ludzi lubila, uwazajac ich za bardzo porzadnych i sympatycznych. Tego nie zapomniala.
Poza tym, mam w domu czy przed domem, demolke we wjezdzie na posesje, jak bylo zaplanowane. Dlugo trwaly poszukiwania kanalu, podejrzewalismy go w kompletnie innym miejscu, kilka metrów dalej w kierunku ulicy, bo tak mialoby byc myslac logicznie, ale nasz dom jest z roku 1938, z poczatku nie byl podlaczony do miejskiej kanalizacji, lecz mial szambo, kanalizacja byla dopiero po wojnie, w sensie jeden doplyw i jeden odplyw, potem po kolei dochodzily "oazy wodne", kibelki, ze na ten moment mam faktycznie 4 rózne odplywy scieków z domu, a jeden doplyw czystej wody. Powodem ostatnich powodzi w piwnicy byla deszówka kierowana przez kanalik nalezacy do zlewu w rodziców kuchni, i przez kratke w piwnicy wychodzila wlasnie woda przy katastrofach deszczowych, jak latem 2016 i 2017. To jest najstarszy kanal w domu. Wtedy, przy udraznianiu rok temu, firma cyknela te fotke:
Czyli od wejscia/ kratki w piwnicy, nieco ponad 8 metrów i poza sciana domu, znajduje sie taki kanal. Wiec dzisiaj szukalismy, i szukalismy, i cuda wianki znajdowalismy, miedzy innymi nieszczelna u góry, bo obsunieta nieco, rure od splywu deszczówki... i demolowalismy coraz szerzej, i dalej, i chodzilismy po rozum do glowy...
Az w koncu znalezlismy kilka metrów od "logicznego" miejsca.
No niech cie, kanaliku! I wcale nie az tak gleboko.
Firma fajnie odslonila, jutro przyjda na niego obrecze, do samej góry, na to pokrywa, i bedzie dojscie z zewnatrz, w razie czego. Staroswiecke rury zostana wymienione, dziury zasypane, zwirem i piaskiem, kamienie brukowe na to, i bedzie znowu wjazd na podwórko. Inne prace, jak wlasnie to skierowanie deszczówki z poludniowej strony dachu do wlasciwych deszczowych scieków (notabene u nas obowiazkowe jest rozdzielanie scieków domowych od tych dachowych), odbedzie sie juz w ogrodzie pod kuchennymi oknami, i nie bedzie tak problematyczne, jak wlasnie ta robota z przodu w zajezdzie.
Poza tym, mam w domu czy przed domem, demolke we wjezdzie na posesje, jak bylo zaplanowane. Dlugo trwaly poszukiwania kanalu, podejrzewalismy go w kompletnie innym miejscu, kilka metrów dalej w kierunku ulicy, bo tak mialoby byc myslac logicznie, ale nasz dom jest z roku 1938, z poczatku nie byl podlaczony do miejskiej kanalizacji, lecz mial szambo, kanalizacja byla dopiero po wojnie, w sensie jeden doplyw i jeden odplyw, potem po kolei dochodzily "oazy wodne", kibelki, ze na ten moment mam faktycznie 4 rózne odplywy scieków z domu, a jeden doplyw czystej wody. Powodem ostatnich powodzi w piwnicy byla deszówka kierowana przez kanalik nalezacy do zlewu w rodziców kuchni, i przez kratke w piwnicy wychodzila wlasnie woda przy katastrofach deszczowych, jak latem 2016 i 2017. To jest najstarszy kanal w domu. Wtedy, przy udraznianiu rok temu, firma cyknela te fotke:
Czyli od wejscia/ kratki w piwnicy, nieco ponad 8 metrów i poza sciana domu, znajduje sie taki kanal. Wiec dzisiaj szukalismy, i szukalismy, i cuda wianki znajdowalismy, miedzy innymi nieszczelna u góry, bo obsunieta nieco, rure od splywu deszczówki... i demolowalismy coraz szerzej, i dalej, i chodzilismy po rozum do glowy...
Az w koncu znalezlismy kilka metrów od "logicznego" miejsca.
No niech cie, kanaliku! I wcale nie az tak gleboko.
Firma fajnie odslonila, jutro przyjda na niego obrecze, do samej góry, na to pokrywa, i bedzie dojscie z zewnatrz, w razie czego. Staroswiecke rury zostana wymienione, dziury zasypane, zwirem i piaskiem, kamienie brukowe na to, i bedzie znowu wjazd na podwórko. Inne prace, jak wlasnie to skierowanie deszczówki z poludniowej strony dachu do wlasciwych deszczowych scieków (notabene u nas obowiazkowe jest rozdzielanie scieków domowych od tych dachowych), odbedzie sie juz w ogrodzie pod kuchennymi oknami, i nie bedzie tak problematyczne, jak wlasnie ta robota z przodu w zajezdzie.
Nawet mysle o takie demolce nie moge, a my tez musimy grube roboty wykonac :( Ale... Pomyslalam o tym jutro :)))
OdpowiedzUsuńA Mama? Coz, lepiej nie bedzie, trzeba miec nadzieje, ze bedzie sie wolno pogarszac.
Pozdrawiam :)
Pozdrawiam nazad :))
UsuńByc moze, ze i tak bedzie. Tak sobie mysle, ze jak to dobrze, ze nie znamy przyszlych dni, bo juz dzisiaj musielin´bysmy zaczac sie zamartwiac... a tak, po prostu czekamy, i mamy nadzieje, ze jakos bedzie.
Jeszcze nigdy nie było żeby jakoś nie było
OdpowiedzUsuńWlasnie. I z kazdego dolka dalo sie wyjsc, do tej pory przynajmniej :)
UsuńTrochę to był szok dla mamy,coś tam mysli,może bedzie jakieś spowolnienie choroby.Robót nie zazdroszczę,zimno,u nas -5,
OdpowiedzUsuńMusze pójsc z nia do neurologa. Ale teraz nie ma go, jest dopiero od poniedzialku, zadzwonie i umówie wizyte w nowym roku.
Usuńcoś okropnego z tym kanałem, nie znoszę takich sytuacji i takich robót. fajnie, że Mama już w domu i nie przeżywa rozstania z Wami. najwyraźniej nie było Wam pisane odpocząć...
OdpowiedzUsuńNie, jeszcze nie teraz, nie w takiej formie.
Usuń