środa, 23 stycznia 2019

Tydzien dalej

Dziekuje za troske, i blogowe dopytywanie, co sie dzieje, ze milcze. Ja tylko pracowalam, 6 dyzurów. Byly w sumie ok, te dyzury, w piatek jedynie nastapil maly koniec swiata, wiec bez przerwy i tak dalej, ze wszystkimi "szykanami" pracowalam, ale poza tym, bylo ok, do tego obok mialam Ivone, a z nia zawsze swietnie sie pracuje. To jedna z tych mlodych Chorwatek. Pacjenci tez byli w porzadku, mialam jedna tylko plakse, 51 lat, nowe biodro, i ogólnie siadnieta psychika u pani. Prawie 98- latka przezyla wszystkie operacje brzucha i narkozy, przy ropniu powlok brzusznych, i poszla wczoraj z powrotem do osrodka pielegnacyjnego. Jedynie inna 91- latka z rakiem pecherza moczowego byla problemem, bo w sumie ni w te, ni wewte, cz yjak mówil urolog, nic wiele u niej nie da sie zrobic, ale wczoraj przewiezli ja do innej kliniki na naswietlania. U nas jedynie wszystkiego sie bala. nalezy zaznaczyc, ze do tej pory byla sprawna, fizycznie jak i psychicznie, a wtedy to jest o wiele ciezej.

A w domu? Mama trzeci tydzien na gerontopsychiatrii, dzisiaj do niej jedziemy, w niedzele byl syn z tata. Ponoc jest o niebo spokojniejsza, ale schudla. I znowu zgubila okulary, trzeba bedzie poszukac na nosach innych pacjentów. I najnowsza wiadomosc- tato nie chce póki co, dawac jej do osrodka pieleh´gnacyjnego. Rozmawialismy dlugo na ten temat. Nie chce póki co i juz. Chce ja do domu, bo jak twierdzi, gdy jego zabraknie, to ona musi isc na stale. Z tego zdaje sobie sprawe. tak wiec startujemy nowy eksperyment. Nic nie zrobie. W kwietniu beda obchodzic 53 rocznice slubu, i tak to wyglada, i jest jak jest. Nie przeskocze, a nawet rozumiem.

Tate przerazil fakt, ze w szpitalu mama znowu schudla, i ze codziennie nie myja jej wlosów (normalka). Do tego ta afera ze znalezionym po 3 tygodniach pacjentem w przyszpitalnych krzakach. To nie ten szpital co prawda, ale mówi wiele. W dzien Nowego roku zginal pacjent, z demencja, zdezorientowany, szukano go przez policje, psami, w jeziorze, a pacjent wypadl z okna swietlicy- badz wyskoczyl- i lezal sobie w krzakach pod sciana, niezywy. Teraz na dniach ktos otworzyl okno i sie dopatrzyl... no i woda na mlyn taty.

Wczoraj w koncu wybralismy sie oboje do lekarza rodzinnego, tato w ramach swoich co 3- miesiecznych kontroli, a ja jako ze 2 tygodnie temu tez pobrano mi krew na wszystko plus inne ekstrasy. Tak wiec, wynikowo jestesmy zdrowi jak konie ;) tato ma maly niedobór zelaza, ale nie anemie jeszcze, a HbA1c ma 6,7, czyli jak na notorycznie grzeszacego cukrzyka, tez spiewajace. Jedynie, co bylo jeszcze do obadania i przedzwonienia, to wynik PSA u urologa, który niestety podkskoczyl o 1 punkt, jak nam zawiadomila sekretarka, i ze doktor zadzwoni po 18. Tato od razu wpadl w panike, ze pewnie bedzie musial byc operowany na prostate. Doktor jednak powiedzial, ze póki co, spoko. Co 3 miesiace jest na kontrolach, a w tym wieku, prostata powieksza sie, normalne, i dopóki nie robi problemów z sikaniem, to nie trzeba koniecznie ruszac. Tak wiec, odczekujemy do kwietnia. Ulzylo mi. Bewrnd tez wyglosil mi elaborat na temat PSA, który to wynik nie nalezy niby brac na smiertelnie powaznie, tak twierdzi wiele urologów, wazna jest otoczka i jak pacjent sie czuje.

I tak leci. Jako, ze oprócz piatkowego dyzuru, w pracy mialam luzy, nawet poczytalam kilka stron ksiazki "Smazone zielone pomidory", której to ksiazki jakos do dzisiaj nigdy nie czytalam, jedynie chyba kiedys jakies filmowe urywki znalam. Kubelke skonczylam. Zaczelam dziergac kolejny szyjogrzej, w towarzystwie Ani z Zielonego Wzgórza i Drodze do Avonlea, które to seriale znalazlam w telewizorze :)

Z ciekawych wiadomosci: syn w zeszyl tygodniu zakupil (z moja finansowa pomoca) skode kombi, bo... dzieci planuja. W spokoju odczekuje dalszy bieg sprawy... ;) póki co, sprezentowalam im, bo chcieli, ultramat z viledy, bo zanim dzieci, to trzeba tam chyba dokladnie posprzatac ;) balaganiarze sa oboje niesamowici, ale sie i w tym zgadzaja. Mirka tez uwielbia jezdzic do Oldenburga, bo ma radoche z wylizywaniem podlogi w kuchni, w domu takich rarytasów nie ma. W domu panca naokolo odkurza i sciera, ale panca ma tez takie zboczenie, ze te slady lubi sobie zostawic, i lubi na nie sie patrzyc, tak samo, jak lubi wsadzic nos w psia sierc i inhalowac lekki psi zapaszek, to pancie uspokaja jakos.




14 komentarzy:

  1. O rety! "Droga do Avonlea"! Serial dzieciństwa. Zazdroszczę, że może go sobie Pani oglądać :)
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to taki balsam na dusze. Takze w tej sytuacji.

      Usuń
  2. Kurcze! To zle wiesci, ze Mama jednak wraca do domu:/ odpoczelas troche, Tata tez, a teraz nerwowka od poczatku? Tata zle znosi ich rozstanie, prawda? I stad ta depresja? Szkoda, ze jeszcze nie umie sie poddac i zapewnic Wam obojgu spokoju, a Mamie dobra opieke, bez zagrozenia niczyjej wolnosci, nietykalnosci itd. Ale to moje mysli, z zew. Byc moze bedac tam sytuacja inaczej wyglada:(

    Dobre wiesci od Dzieci! Fajnie, ze zaczynaja nowy etap:)

    Tak czy siak duzo sily, przytomnosci umyslu oraz cierpliwosci i decyzyjnosci Ci zycze. 2 podejscia do domu opieki zaowocowaly fiaskiem, masz droge przetarta jakby co, ale oby bylo wtedy miejsce, kiedy juz naprawde bedziecie go potrzebowac....!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nupkowa, wszystki nie jest latwe, ale jestem gotowa na eksperyment. Po prostu wypróbujemy te mozliwosc, a jesli sie nie da, sa inne rozwiazania, przetarte drogi, wiem, gdzie szukac pomocy. Notabene, jeszcze jeden osrodek o bdb opinii mam na oku, polecony przez znajoma; nie jest to tylko dom dla ludzi z demencja, ale maja swietnie wypozazony, takze w sensie personalnym, maly oddzial. Ale póki co, woli taty co do powrotu mamy do domu, nie przeskocze, a nawet nie chce przeskoczyc.

      Usuń
  3. My mamy w dosc bliskim otoczeniu pania, ktora ma to samo, co Twoja mama. Jej syn jeszcze zwleka z oddaniem jej pod stala opieke, a kobieta mieszka sama i tylko przychodza do niej osoby do pielegnacji. Ale juz przestaje poznawac syna i dopytuje sie o niego, majac go przed soba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama w domu, to jest fatalne. U nas przynajmniej zawsze ktos jest...

      Usuń
  4. No widzisz, tato był zmęczony ,uciekał do sąsiadów aby odpocząć a teraz depresja , ma jakieś wyrzuty? Może ta wizyta u mamy to spowodowała? może tęskni? tego nie wiem.Obawiam się jak długo wytrzyma,Ty wiesz reagować a tato może się bać.ech,czas pokaże.Twoi młodzi mnie zaskoczyli,pozytywnie.
    Włóczka na skończenie córkowej narzuty juz jest ale najpierw szalik dla wnuka skoncze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teskni na pewno, i ma nadzieje, ze wszystko jakos sie ulozy. Gotowy na kompromisy, np jej wedrówki po domu, czekajac na wiosne, cieplo, i wedrowanie z nia w ogrodzie.

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. Musi Basiu, musi. Jeszcze tak nie bylo, zeby jakos nie bylo, prawda? Sama przeciez wiesz...

      Usuń
  6. a mnie się postawa Taty wydaje imponująca, tyle ze nie wiadomo jak to będzie, gdy Mama wróci...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Imponujaca, hm... ja raczej klade uszy po sobie i ide na kompromis, bedac gotowa na eksperyment. Póki co, odsypiam, ale mam coraz wiecej werwy. Zeby bylo smieszniej, osobom pielegnujacym czlonka rodziny w domu przysluguje regularna rehabilitacja, ale tej sobie aktualnie wcale nie wyobrazam. Moze tate wysle? ... smiech na sali :D Jakby nie bylo: wiem, gdzie szukac pomocy, wiem, ze taka pomoc istnieje, i to jest w tej sytuacji niezwykle odprezajace.

      Usuń
  7. Mało pozytywna taka huśtawka. Dużo zdrowia i siły Wam życzę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz racje, raz tak, raz siak, ale staram sie hustac w rytmie, zeby z tej hustawki nie spasc...

      Usuń