Idac do lazienki, i rzucajac okiem na termometr za okne, który pokazywal niewiele ponad zero, na dachówkach dopatrzylam sie nieco sniegu, ostatnie platki, które musialy spasc, gdy spalam po dyzurze, i które do zmroku zdazyly zniknac. Moje zyczenia co do sniegu sa takie- i od lat juz tak sobie zycze- ze snieg owszem chetnie, ale tylko wtedy, gdy mam wolne i nie musze jezdzic autem. Aktualnie zyczenie sie spelnia.
I oczywiscie mordka tez jest.
Od wczoraj pracuje, póki co jestem jeszcze sama z mniemanie mala liczba pacjentów, która to mala liczbe widze inaczej, bo gdy do 30 w nocy dochodzi mi 5, to liczbe uwazam za calkiem pokazna. Ale z powodu mojej jeszcze i dzisiejszej dyzurowej samotnosci dzienna szychta musi mi przygotowywac wiele rzeczy, badz je za mnie wykonywac, bo np rzkladanie leków, gdy jest sie samym, jest kompletnie nierealne, i nie wykonalne. Wystarczy, ze kazdy dzwonek jest mój, a dzwonki maja to do siebie, ze najchetniej dzwonia na róznych koncach i to jednoczesnie. Oczywiscie o przerwie mozna sobie na takim dyzurze pomarzyc, wiec dopisuje do nadgodzin, których wkrótce mam 100. Dopiero nad ranem, jak juz z pomoca geriatrii obrócilam na inne boki lezacych pacjentów, zajrzalam w gazete, bo i tak nie moglam nic robic w dyzurce- sprzatacz przychodzi teraz o piatej i myje te podloge tak dokladnie, ze lepiej sie w poblizu nie krecic, bo istnieje niebezpieczenstwo wykonania podwójnego salta.
Dzierganiowo: mam na drucie strzalke. Strzalke mialam rano w Sylwestra prawie gotowa, brakowalo moze z 20 oczek do spuszczenia, ale widzialam, jak niechetnie robie, i w sumie mi sie nie podobal ten brzeg. Bo pierwsze oczko przekladalam "poprawnie" na drut, i wtedy na boku wychodzi taki lancuszek. W sumie ladny, trzeba tylko uwazac, zeby nie przekrecic jakies oczko, najczesciej zdarza sie to, gdy oczko spadnie z druta, wtedy lanczuszek sie wichruje nieco. Jeden maly wicherek niestety mialam, ale caly lancuszek nie podobal mi sie, bo byl jakis taki gruby, poszerzal sie, po prostu nieladny. Z poczatku sobie wmawialam, ze przy naprezeniu moze sie wyrówna, ale doswiadczenie mówi mi, ze wcale sie nie splaszczy. Tak wiec sprulam strzalke do meomentu niedodawania oczek na brzegu B, i teraz sciagam to pierwsze oczko bez przerabiania, ale inaczej prowadze nic, i wychodzi mi brzeg bardziej "bity". Jakies 3 centymetry nowego brzegu juz mam. Cierpliwosc i ochote do prucia i dalej dziergania, to ja mam.
I oczywiscie mordka tez jest.
Od wczoraj pracuje, póki co jestem jeszcze sama z mniemanie mala liczba pacjentów, która to mala liczbe widze inaczej, bo gdy do 30 w nocy dochodzi mi 5, to liczbe uwazam za calkiem pokazna. Ale z powodu mojej jeszcze i dzisiejszej dyzurowej samotnosci dzienna szychta musi mi przygotowywac wiele rzeczy, badz je za mnie wykonywac, bo np rzkladanie leków, gdy jest sie samym, jest kompletnie nierealne, i nie wykonalne. Wystarczy, ze kazdy dzwonek jest mój, a dzwonki maja to do siebie, ze najchetniej dzwonia na róznych koncach i to jednoczesnie. Oczywiscie o przerwie mozna sobie na takim dyzurze pomarzyc, wiec dopisuje do nadgodzin, których wkrótce mam 100. Dopiero nad ranem, jak juz z pomoca geriatrii obrócilam na inne boki lezacych pacjentów, zajrzalam w gazete, bo i tak nie moglam nic robic w dyzurce- sprzatacz przychodzi teraz o piatej i myje te podloge tak dokladnie, ze lepiej sie w poblizu nie krecic, bo istnieje niebezpieczenstwo wykonania podwójnego salta.
Dzierganiowo: mam na drucie strzalke. Strzalke mialam rano w Sylwestra prawie gotowa, brakowalo moze z 20 oczek do spuszczenia, ale widzialam, jak niechetnie robie, i w sumie mi sie nie podobal ten brzeg. Bo pierwsze oczko przekladalam "poprawnie" na drut, i wtedy na boku wychodzi taki lancuszek. W sumie ladny, trzeba tylko uwazac, zeby nie przekrecic jakies oczko, najczesciej zdarza sie to, gdy oczko spadnie z druta, wtedy lanczuszek sie wichruje nieco. Jeden maly wicherek niestety mialam, ale caly lancuszek nie podobal mi sie, bo byl jakis taki gruby, poszerzal sie, po prostu nieladny. Z poczatku sobie wmawialam, ze przy naprezeniu moze sie wyrówna, ale doswiadczenie mówi mi, ze wcale sie nie splaszczy. Tak wiec sprulam strzalke do meomentu niedodawania oczek na brzegu B, i teraz sciagam to pierwsze oczko bez przerabiania, ale inaczej prowadze nic, i wychodzi mi brzeg bardziej "bity". Jakies 3 centymetry nowego brzegu juz mam. Cierpliwosc i ochote do prucia i dalej dziergania, to ja mam.
Podziwiam Twoją cierpliwość, bo gdy mnie coś nie wychodzi na drutach, to rzucam je w kąt na kawał czasu.
OdpowiedzUsuńJa tak mam, ze jak cos mi nie wychodzi, to zaczynam od nowa, i tego niestety nie przeskocze.
UsuńZimozielone i u mnie za oknem. Oba zwierzaki chyba niezdrowe. Jak mnie coś tak sobie wychodzi, to tłumaczę że to technologiczna wpadka i drugie będzie lepsze i zwykle jest lepsze. Drugie. A pierwsze jest jakie jest i zwykle nikt się błędu nie dopatruje. Co natomiast sprute to znika mi z horyzontu. Na zawsze.
OdpowiedzUsuńKurcze, moze jakies bakterie/ wirusy zlapaly? Noro przeciez szaleje. Niby psy sa odporne na ludzkie zarazy, ale w dzisiejszych zmutowanych czasach... Zdrówka obum zycze. Faktycznie jakos nie w sosie wygladaja na zdjeciu.
UsuńNic o Noro nie wiem, ale wszyscy właściciele psów dookoła meldują nocne wstawania i liczne prania kocyków i poduszek, bo podopieczni obydwoma końcami że tak powiem.
UsuńMirka z kolei dzisiaj po poludniu zastrajkowala, i haufena nie zrobila o_O
Usuńnieźle to wykombinowałaś, kiedy Ci śnieg pasuje. ale ja też wolę gdy mocno sypie, a ja nigdzie nie muszę jechać. mordka naprawdę śliczna.
OdpowiedzUsuń... a wczoraj 20 km dalej, za góra, faktycznie w miescie snieg jeszcz elezal, nieduzo, ale jednak. Na szczescie nie wadzil, a rano juz go nie bylo. Mordka lysieje nad nosem, ale mordke pocieszam, ze mimo lysego nosa, nadal ja lubie ;)
UsuńJa jestem raczej szydełkowa niż drutowa, ale też bez nadmiaru entuzjazmu- raczej, żeby zużyć pozostałości włóczek. A za pruciem nie przepadam, dlatego zawsze podziwiałam Twój perfekcjonizm "druciany". :)
OdpowiedzUsuńMam cala mase resztek po skarpetkach, czyli dobrej wlóczki, i kombinuje, co z niej zrobic, bo mitenki juz mi si enieco znudzily, byc moze jeszcze z 2- 3 pary, i koniec. Kiedys zrobilam z takich resztek szal, dwa metry i robiony w poprzek, zeby nie bylo pasków jako takich, kolory brazowo- zólto- ruce; syn przy pierwszych odwiedzinach od razu mi go zwinal.
UsuńAch te dzieci! Moja wyszarpuje mi od razu patchwork, jak tylko ja SOBIE jakis uszyje, ot zycie.....
OdpowiedzUsuńWidzialam na zalaczonym obrazku ;) ze pieskom baaardzo ladnie i widocznie wygodnie lezy sie w patchworkach :D
Usuń