piątek, 1 marca 2019

Ale sie dzialo,

na dyzurze.
Matze skonczyl szychty, i przyszla Korina. I zachorowala, co godzine bylo z nia gorzej, zwykla grypa niby, ale w pewnym momencie nie idzie z czyms takim pracowac, i Korina poszla o wpól do pierwszej do domu.
Nalezy przy tym zaznaczyc, ze jestesmy tak obcieci personalnie, ze jak jeden zachoruje, to praktycznie caly szpital sie wali.
Tak wiec zadzwonilam w srodku nocy do szefostwa, co mam teraz robic, sama z 61 pacjentami, z czego 2 akurat nowoprzyjetych, na jednym koncu umiera mi jeden pacjent, na drugim koncu inny ma tendencje do ucieczki, a  pomiedzy nimi, dzwonia jak oszaleni.
Bo szef glówny mi powiedzial, ze w kazdym razie, trzeba mi teraz pomoc do obracania na boki, zmieniania pieluch.
Na tym jednak nocny dyzur sie nie konczy. Przeciez to nie tylko te dwie czynnosci 2x w nocy, a w miedzyczasie siedze i sie opindalam?!
I tak na szczescie, i nie wiem jak, ale Korina rozlozyla na swojej stronie lekarstwa, 30 pacjentów.
Uparlam sie, ze ja tu potrzebuje kogos do konca dyzuru, ze samej nie dam rady, to jest nie wykonalne. Liczba pacjentów 61!!
Tak wiec glówny szef kazal kolezance z izby przyjec przyjsc na reszte nocy i pracowac na oddziale, a  druga kolezanka tam miala byc sama.
Przyszla Petra, musiala najpierw obskoczyc akta tych nowoprzyjetych, rozlozyc i dla nich leki, poobracalismy wszystkich, nowe majtki, i lecimy dalej. Powiedzialam Pterze, ze ja teraz zajme sie po kolei zamówieniem lekarstw, materialów i ogólnym obejrzeniem obu czesci, bo na weekend potrzeba wszystkiego. Poza tym, mam chyba z 15 pacjentów z lekami scislego zarachowania, które musze wydac na rano, to znaczy wpisanie ich do ksiazki zarachowan, ze wszystkimi danymi osobowym, co trwa tez dluzej niz obligatoryjne 10 minut.
I tak tez bylo.
Bylo ciekawie, nie powiem ;)
Przez to, ze byla Petra i pracowala, nie musialam dawac z siebie wszystkiego. Za stara jestem na takie glupoty.
Bo jest tak: pokaz raz, ze dasz rade pól dyzuru 61 ludzia obskoczyc, to stanie sie to normalka. Przeciez jak raz dasz rade, to dasz te rade i do konca swiata.
A w takie cos to ja sie nie bawie. Kilka lat temu w ramach "oszczednosci" bylismy sami w nocy z 50 pacjentami, i to nie szlo; pamietajmy, ze u nas na oddziale jest co dzien kilka ludzi swiezo operowanych.
Trzeba sie oszczedzac i szanowac, bo jak samej sie nie poszanuje, to nikt mnie nie poszanuje. To nie jest przesada, ani lenistwo, to jest po prostu instynkt samozachowawczy, i ten wlaczyl mi sie wczoraj w nocy.
I mega asertywnosc. Dlugo jej sie tego uczylam, ale opanowalam temat.


13 komentarzy:

  1. Wszedzie jest tendencja do redukowania personelu, wszystko drozeje, ale Vorstand musi swoje tysiace zarobic, wiec orze sie w personel i usiluje go przekonac, ze da rade 60 pacjentom (podwojnej ilosci klientow czy co tam jeszcze). Wszedzie brakuje personelu, nie tylko w szpitalach.

    OdpowiedzUsuń
  2. Strach w szpitalu wylondowac... :(

    OdpowiedzUsuń
  3. I słusznie - szanuj się kobieto! Asertywnym trzeba być!

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobrze zrobilas. Nadwyrezonego zdrowia i stresu nikt Ci nie zwroci w zadnej postaci... I masz racje, ze jak okaze sie, zes silaczka, to zaraz na kazdym dyzurze bedziesz sama, nie mowiac o tym, ze tez kolezanki i koledzy. A gdzie bezpieczenstwo pacjentow? A gdzie Twoje? A jak cos sie stanie, bedziesz miec potem sprawe sadowa? Albo pojdziesz na zwolnienie lekarskie, wykonczona... niech sie szefowie staraja i gimnastykuja, zeby byly po 2 min.osoby personelu(to i tak jest malo, bo wystarczy wiecej niz 2 problematycznych pacjentow i masz noc pelna stresow...). Jestem pelna podziwu, ze ciagniesz ta nielatwa prace. I choc czasem piszesz, ze nie bylo ciezko, to wlasnie jak nadchodzi ciezszy czas - dopiero widac jakim jest obciazeniem psych. Trzymaj sie cieplo do konca dyzuru!

    p.s. nawet juz nie pisze jakim jest dla mnie barbarzynstwem zmuszanie chorej na grype do pracy z pacjentami po zabiegach! Nie tylko dla jej zdrowia tragicznie, ale i pacjenci przeciez w roznym stanie i wieku - moga blyskawicznie grypa sie zarazic i spowodowac epidemie! Trzeba miec naprawde nerwy ze stali i niezla praktyke, zeby nie stracic glowy z tyloma chorymi plus drastycznymi sytuacjami/zaniedbaniami w samym szpitalu!

    OdpowiedzUsuń
  5. I tak trzymać! Nie można dać się zaorać!

    OdpowiedzUsuń
  6. O jak pięknie napisane! Zgadzam się! Właśnie coś na ten temat (pokrewny jakby) napisałam, poczytasz w poniedziałek.

    OdpowiedzUsuń
  7. I dobrze, że się postawiłaś. Nie daj się zaorać.

    Gdybyś chciała odwiedzać mnie, gdy już będzie zamknięty Blox podaję adres do mojego drugiego bloga i zapraszam do odwiedzin: kariatyda2017.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Przecież taka samotna nocna praca z 61 pacjentami jest niebezpieczna dla jednej osoby. Poślizgnij się i przewróć. Kto Ci pomoże?
    Pomyl (tfu tfu ) te leki czy kroplówki z pospiechu. Prokurator nie będzie miał litości. Nie ma się sensu ani zaorać ani narażać siebie i pacjentów.

    OdpowiedzUsuń
  9. Totalny rozgardiasz,cięzko, też tego personelu nie ma zbyt duzo.

    OdpowiedzUsuń
  10. A ja myślałam, że tylko u nas jest bajzel! ;-(((

    OdpowiedzUsuń
  11. Przecież to jest nie do ogarnięcia 1:60! Ten co zarządza szpitalem, chyba nie ma pojęcia na czym polega Wasza praca, przydałoby się, żeby choć raz przyszedł na zmianę i popracował - SAM. Tylko, że to pewnie urzędnik, to nie umie i nie rozumie ...

    OdpowiedzUsuń
  12. @wszyscy:
    odpowiedzi na Wasze komentarze warte sa osobnego wpisu, i ten bedzie, jak tylko sie ogarne z opraca, domem i sama soba.Póki co, jest taki mlyn, ze glowa mala. Dziekuje, ze jestescie, i rozumiecie mnie, nie wychodzac z zalozenia, ze ja w pracy to tylko siedze i kawe pije, a dla rozrywki "na pewno z godzinke sie przespac moge", jak mi kiedys ktos szczególnie MUNDRY zakomunikowal ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. ale Ty masz koszmarną pracę! 61 osób to nawet dla dwóch pielęgniarek excusez le mot zapieprz nieziemski...

    OdpowiedzUsuń