poniedziałek, 27 maja 2019

Dlaczego zawsze ostatni dyzur??

Na serio sie pytam, co za czort siedzi zawsze w moim ostatnim dyzurze?
Zwykle zaczyna sie spokojnie, wczoraj kompletny luzik, tak sobie chodzilam po pokojach, odwiedzalam pacjentów, pogadalam z tym i owym, mamy na oddziale mloda uposledzona Turczynke, opowiedziala mi, ze w domu ma tez mlodsza uposledzona siostre, tom sobie pomyslala, rodzice maja niezly kolowrotek z wami.. innej nosilam pare razy worek z lodem do chlodzenia kolana, dostala proteze, i rok ode mnie starsza, cierpiala jakies katusze z tego powodu, znaczy z powodu tej operacji kilka dni temu, ale psychotabletki tez juz brala, tak wiec glaski byly konieczne chyba. Dwoje dementnych, trzeba miec oko, o pólnocy jedna zniknela mi z pokoju, poszla drzwi dalej i polozyla sie do wolnego łózka obok innej pacjentki, bo jak mi powiedziala, ona sama, ta kobieta sama, po co maja byc dwie same, jak przeciez moga razem spac, c'nie? No, w rzeczy samej. Pomijajac, ze odwiedzajaca byla po operacji stawu skokowego, a nawiedzona miala ropowice w nodze, i troche niekorzystnie polozyc je obie cuzamen do kupy, rana aseptyczna obok septycznej ;)

Tabletki sobie rozlozylam na drugi dzien w spokoju, poklepalam w komputerze zamówienia, badania krwi, material, poczytalam regionalna gazete (cztery bocianki sie wykluly gdzies tam na wiezy, nie zorientowalam sie dokladnie gdzie, bo miasto znam jedynie i wlasciwie z pracowania i dojazdu, ale tak glebiej i dokladniej to juz nie, wiem jednak, gdzie Kaufland...)

O pólnocy wraz z Korina poobracalysmy na inne boki i zmienilysmy pampersy tym, którzy tej zmiany potrzebowali, i znowu byl spokój. Znaczy Korina poszla zajmowac sie swoja jedna internistyczna pacjentka, która w sumie byla zadowolona, ale jak juz o pólnocy stwierdzilam, to taki typ, zawsze zadowolony i wdzieczny za wszystko, i oby tylko pracy nie dodac pielegniarkom. Ale cos nie tego z nia bylo. Wiek prawie 95 lat. Korina stwierdzila bowiem, ze cewnik cos nie do konca dziala jak powinien, niby moczu przybywa, ale przeplukala ustrojstwo, i przed wpól do czwartej dzwoni do mnie, czy bym jej nie pomogla zalozyc nowy cewnik. Jasne, zrobimy, zamknelam dyzurke na klucz, bo sobie pomyslalam, jak juz rozbabramy to lózko, to praktycznie mozemy staruszke umyc po tej zmianie cewnika. Przy usunieciu starego, który lezal doslownie kilka dni, a wygladal, jakby miala go juz pól roku... pacjetka siknela i zanim co do czego wzgledem zalozenia nowego cewnika, poszarzala, przewrócila oczami i szok. Lekarka byla w ciagu minuty (ale Viviana tak juz ma, trzeba jej przyznac), alarm reanimacyjny, droga do nas to kilkadziesiat sekund, ale juz zaczelysmy reanimowac "rencyma", na zmiane, bo reanimacja to niezmiernie ciezka fizycznie praca, jak sie reanimuje poprawnie, czyli w tempie do 120 na minute (sila i tempo spada automatycznie, wiec trzeba wycisnac z siebie wszystko jak najdluzej sie da... zwalnia sie samo automatycznie i wtedy nastepuje wymiana pompujacego), i optymalnie uciskac do 6 centymetrów w dól mostek... oczywiscie w mojej kolejce wyczulam juz zlamane zebra i bardziej niz zwykle ruchomy mostek, ale to tak jest, tego sie nie ominie w takim wieku. Nie przestaje sie uciskac, gdy ekipa juz jest i nakleja pady do szoku elektrycznego, krótka analiza przez maszyne, która albo zapowie szok elektryczny wskazany, badz nie. My juz tak staruszke wypompowalismy, ze faktycznie szok byl niewskazany, ale szybko wpadala w migotanie przedsionków do lini ciaglej, tak wiec dalej. Intubacja. Cala akcja trwala 40 minut. W miedzyczasie stwierdzilysmy, ze pacjentka nie ma rozporzadzen co do reanimacji czy nie, wiec trzeba reanimowac, az lekarz prowadzacy/ ordynator każe przerwac reanimacje. Oprócz polamanych zeber, sprawe nieco obrzydzal fakt, ze pacjentka lezala w kaluzy moczu, a przy pierwszorzednej jakosci uciskania, niestety wymiotowala nieco, i jakies tam stabilizacje pozycji, odciaganie szczeki przy worku Ambu, mozna zapomniec. Po wszystkim nalezalo sie umyc... taki los. Janine jest okolo 20 cm wyzsza ode mnie, to sobie mogla reanimowac na stojaco, ja nie mam szans, jak i Korina, musialysmy wskakiwac na brzeg lózka kolanami, czyli obok tej kaluzy, a przy takiej akcji nie ma czasu na poscielówke czy wogóle myslenie o czyms takim. Koncem konców, po 40 minutach pacjentka byla na tyle ustabilizowana, oczywiscie przy pomocy maszyny, ze odtransportowano ja na oddzial intensywnej opieki, a ja i Korina zostalysmy sie obie patrzac na siebie jak dwóch pomorusanych, co tez bylo doslownie, i próbujac dociec, co pacjentce wlasciwie sie stalo, i czy przezyje. Oczywiscie nie przezyla, jak juz przy reanimacji, co minute wpadala w migotanie przedsionkowe, na dole juz komorowe, i to jest definitywnie wyrok smierci, szczególnie w takim wieku. Decyzje przerwania reanimacji podejmuje zawsze lekarz prowadzacy, nigdy asystent, takze, aby nie obciazac go psychicznie.

To tak wiec, i tylko zagadka, dlaczego takie akcje zawsze na moim ostatnim dyzurze? Nie, zebym sobie zyczyly od razu na pierwszym  czy "posrodku", ale kurde, lapy a konkretnie ramiona dosyc mnie bola, ja mam tam te zwapnienia, teraz bede sie chyba z tydzien kurowac po tej reanimacji, ale cóz. Dziekuje za uwage ;) i dobrej nocy. Mirka juz szczeka przez sen.


A to jest Mirki sasiadka i kolezanka, Norma. Tysz piknie.

17 komentarzy:

  1. Ty sie ciesz, ze masz wlasnie wolne i nie musisz z tymi bolami do roboty chodzic, wiec nie ma tego zlego, ze to ostatni dyzur. A swoja droga, ze nie mozna pozwolic czlowiekowi godnie i spokojnie umrzec w tym wieku, tylko trzeba maltretowac i lamac kosci przy reanimacji. Za malo reklam i kampanii spolecznych dotyczacych dyspozycji pacjenta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do tego ostatnio przepisy zmienily sie, i praktycznie przy lozku prokurator stoi...
      Kampanii wlasciwie wystarczajaco jest, czy to gazetka z apteki, czy wieczorki infirmujace na temat, organizowane przez KVHS, Sozialverband itp.

      Usuń
  2. Taka sama uwaga mi się nasunęła. Piękny wiek, należałoby pozwolić z godnością i w spokoju kobiecie odejść, tym bardziej jak dobra, miła była...
    Śliczna ta Norma, pasiasta jak tygrysek i mordkę ma przesympatyczną :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z godności odziera prokurator, coraz czesciej... Nie dziwne po przypadku Högela, ale straszne.
      Norma to płaskomordna kolezanka, mówię Mirce. Bezpyszczne trochę ja irytuja, znaczy mopsy i buldogi.

      Usuń
  3. Psiunia cudna.No właśnie - po jakie licho jeszcze dodatkowo męczyć staruszkę upartą reanimacją, choć zapewne z praktyki wiadomo, że to nic nie pomoże.Przypomniałaś mi tym postem, że powinniśmy oboje z mężem złożyć odpowiednie oświadczenia, bo oboje nie chcemy być na siłę utrzymywani przy życiu.Mój mąż miał operację serca na krążeniu pozaustrojowym, więc już pierwsze dwa pompowanka rozerwałyby mu mostek.
    O ile się nie mylę to tu są respektowane te oświadczenia pacjentów, ale w Polsce najczęściej nie. "Nie będzie sobie pacjent życzył ile ma żyć, to Bóg decyduje" jak powiedziano mojej koleżance, której matka złożyła takie oświadczenie.
    Miłego, odpocznij nieco.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to jest respektowane, ale ta pacjentka niestety nie miała... Wtedy sytuacja sie komplikuje. I wychodzi, jak wyszlo. W sumie ordynator bierze na siebie taki wyrok smierci, gdy przerywa reanimacje.
      Polecam goraco takie oswiadczenie, sa wzory w necie, aby bylo prawnie poprawne, a nie w sensie "zadnych szlauchów".
      Dziekuje Ci, odpoczywam ile mozliwe.

      Usuń
  4. Reanimacja tak wiekowego pacjenta zakrawa na ponure nieporozumienie. To przerażające- dla wszystkich!! :(((

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokladnie jak piszesz, to jest- jedno wielkie i ponure nieporozumienie. A ja staram sie nie trafic za kratki. Dziwny jest ten świat.

      Usuń
  5. My oboje mamy to spisane notarialnie i na wszelki wypadek przetlumaczone na polski (przysiegle). Nosimy przy sobie taka karte, zeby uniknac problemow...
    Przy mojej mamie byli rozsadni lekarze, mama umarla spokojnie, z godnoscia, w domu, w czystym lozku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie umieranie w domu nadal jest mozliwe, chyba, ze poprzedza je wypadek, czy badanie endoskopowe...
      Patientenverfügung to bdb sprawa 👍

      Usuń
  6. Straszna jest taka starość i takie odchodzenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miało być: Myślę, marzę, wspominam...jestem, a wstawiło się tylko: m

      Usuń
    2. Krotki nick, pomyślałam w pewnym momencie 😉

      Usuń
    3. Odchodzenie uregulowane prawnie...

      Usuń
  7. W szpitalu umierają ludzie , to jest wkomponowane w zawód, moi rodzice zmarli w domu, mamę wydano nam ze szpitala do domu aby sobie spokojnie umarła.Takie życie, i tak więcej robicie jak u nas.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to wkomponowan, tylko szkoda, ze kompozycja tak sie zmienila, to jest obecnie ciemna strona, sama nie wiem, jak to okreslic, umierania? szpitala? spoleczna? Kazdy, który mial szczescie umrzec nagle w domu, ma wlasnie to szczescie. na pierwszy moment i dla rodziny to szok wielki, i pytania dlaczego, ale w sumie, modlenie sie o zachowanie od naglej i niespodziewanej smierci, jest niekonieczne, a wrecz nieco bezmyslne... ;)

      Usuń
  8. Ludzie boja deklarować "nie resuscytować" itd. Sama o tym myślałam, ale jeszcze nie zdecydowałam, bo myślę że mam czas... Na razie próbuję oswajać. Ewa

    OdpowiedzUsuń