środa, 27 listopada 2019

Taki szybki tydzien

Przezylam.
W pracy po 5 tygodniach... no jak po 5 tygodniach w domu. Trzeba bylo nauczyc sie innego trybu... a w domu tak fajnie bylo. Tak wiec, chirurgia, Matze na internie byl juz przez weekend, wiec taka byla moja kolejka. Poczatek byl trudny, potem sie poluzowalo, na koniec sknocilo, po prostu za duzo pacjentów, duzych i ciezkich. Wczoraj zazyczylam sobie nowego i porzadnego podnosnika dla tych upadnietych na podloge. Mielismy bowiem zebranie w pracy.
Dostalabym iles tysiecy premii, jak i kazdy inny, gdybym "zmówila" kogos do pracy u nas w szpitalu. Ten "zmówiony" dostalby tez. Tak wiec, komu komu bo ide do domu :D
Zarty na bok. Wczoraj jak zwykle, nie umialam nie poskapic ironia, i na zapis w jakims protokole z jakiegos innego zebrania sil dowodzacych oddzialami, dotyczacego braku w katalogu doksztalcen  zawodowych tematu samoobrony i technik deeskalacyjnych, powiedzialam tylko- i ze nie jest to pytaniem, dlaczego i po co ma byc ten temat niedoksztalcany, bo nie ingeruje w kompetencje ludzi mniemanie znajacych sie na tym, co dla nas dobre, a co zle... ale w ten dzien, gdy przeczytalam ten zapisek w tym innym protokole, to akurat tracil zycie, zadzgany nozem, pewien doktor von Weizsäcker, w Berlinie, a kilka dni pózniej, w szpitalu w Düsseldorfie, "duza rodzina" rozpizdrzyla izbe przyjec i poranila dyzurujaca pielegniarke... konsternacja na sali. Jakby nie wiedzieli, nie slyszeli, nie czytali. Oczywiscie wiedzieli, co potwierdzili. I nie jest niby tak, ze nie niedoceniaja róznych sytuacji, ale to co nas uczyli ci z psychiatrii, to raczej na takich hmmm psychicznych zwyroli, a u nas trzeba cos w kierunku agresji przy demencji, w delirium, i o takie doksztalcanie pod tym kontem sie oczywiscie postaraja.
No dobra, uwierze im.
W sumie, to ja szczerze jestem szczesliwa, ze my mieszkamy i pracujemy w szpitalu na takiej w sumie prowincji, ze zbyt wiele to u nas raczej sie nie dzieje, porównujac wieksze miasta z tzw. scenami. To bylo wczoraj. Ale po kolei.
We wtorek wieczorem, popoludniowa szychta akurat chciala sie przebierac i do domu, telefon z portierni, ze poszukuja wlasciciela auta- z moim numerem rejestracyjnym. Odwiedzajacy krewnego w szpitalu przy wycofywaniu sie swoim autem, polecial mi po boku, od strony pasazera. Porzadny byl i sie zglosil. Tak wiec, na drugi dzien do warsztatu, zmówienie rzeczoznawcy, ten byl w czwartek, rozmowa z ubezpieczalnia szkodnika, a wczoraj rano auto odprowadzilam do remontu. Potrwa do piatku, bo z lakierowaniem i co by tam nie bylo jeszcze.
Tak wiec teoretycznie uziemiona na rowerze jestem ;) oczywiscie nie, bo mam przeciez tatowe auto. Moglabym wziac auto zastepcze, ale... w sumie, nie lubie wykorzystywac. Nawet obcej ubezpieczalni. A jezdzic obcymi autami tez nie lubie. Jezdze tymi domowymi, i to mi wystarcza.
Jak z zeszla srode bylam pierwszy raz w warsztacie, to po nim pojechalam do weta, aby Mirce, która w sumie juz mniej czy bardziej cudownie ozdrowiala, kupic to wetowe zarelko, bo polubila. I jak cale tutaj zycie, a to juz ponad 30 lat, wiem, ze w srody po poludniu to jedynie supermarkety u nas sa otwarte, a wszystko inne zamkniete, wlacznie z weterynarzem i innymi doktorami, to mimo tego pojechalam tam pocalowac klamke.
Bedac juz tam, w sasiednim miescie, i przypomniawszy sobie, ze to faktycznie sroda po poludniu jest, postanowilam poszukac moich babeczek, tych, z którymi robilam na drutach w sklepie budowlanym. Tym, który mial stoisko z welna.
Ten sklep zamknal swoje podwoje w drugim kwartale, i jak to juz bylo jasne, to babeczki zaczely intensywnie szukac innego dachu nad glowa, aby dalej razem dziergac, i zeby grupa nie rozpadla sie. Ja w tym czasie bylam dosc zajeta mama i nie na kazde zebranie tam chodzilam, ale zalapalam, ze jest mozliwosc na rynku, lokal po kwiaciarni, gdzie aktualnie odbywa sie cos dla seniorów, sa stoly, krzesla, zaplecze kuchenne, i Gudrun mieszka w poblizu, i zapyta.
Juz czasami myslalam, przedzwonic do innej z nich, ale jakos mi schodzilo, zapominalam, az tydzien temu poszlam na ten rynek ich wszystkie poszukac. I znalazlam, a jakze, akuraz przerzucily sie na szydelka, i hakluja siatki na zakupy ;) kawa, ciasto, wino musujace na stole, no ja cie, wracam za tydzien, bo teraz zaraz do pracy.
I w ten sposób dzisiaj spakowalam mój koszyczek z raglanem, bo z szydelkem to ja tak troche na bakier jestem, chociaz te torby i chusta podobaja mi sie...




A im z kolei spodobaly sie moje rzedy skrócone, które w koncu umiem wyprodukowac przy raglanie.


Te palke to przyniósl mi tato ze spaceru z Mirka. Dobra, niech bedzie przy domu.
Tak wiec to wygladalo u mnie, w te ostatnie dni.
Procesor smiga. W miedzyczasie dostalam z powrotem mój XS. Kurcze, jakos go bardzo kocham, i trudno bedzie mi kiedys go porzucic. Ten nowy niby technicznie lepszy, ale ze starym to ja sie normalnie zroslam. No i mam zagwozdke. Za 13 dni konczy mi sie testowanie Sonneta, przejde jeszcze rózne testy na nim, podanie do kasy chorych i zobaczymy, co dalej. Uczuciowo nie byloby mi trudno, spedzic z moim starym Opusem jeszcze kilka lat, niby stary, ale normalnie go kocham i bardzo chetnie sie z nim publicznie prowadzam...
Wczoraj zagadala mnie na tym zebraniu jakas sekretarka ze szpitala, nieznajoma mi, co to mam za ciekawy aparat sluchowy, bo ona tez zaczyna niedoslyszec i wie, ze musi zaczac dzialac... no to jej wyspiewalam pean pod adresem implantu i pokazalam mój opusowy skarb drogi w pudeleczku, bo nosze go czesto ze soba, jakby z tym Sonnetem cos bylo, czego nie opanowalabym. Tez jej sie spodobal. Polecilam jej sluchowo Göttingen.
Za dwa tygodnie, znaczy juz krócej, bo raptem 12 dni, bede tez z kolezankami i kolegami na demonstracji w Hanowerze. Demo definitywnie jest. Od dwóch lat mamy w Dolnej Saksonii zalozona przez polityków pielegniarska izbe rzemieslniczą, ze tak to okresle, a glupota jest to niemozebna, bo wolaja pieniedzy, a zrobic nie moga nic, jedynie "doradzac". A nie trzeba doradcy, ja sie komu .. chcy. Pomysly mieli tam niebotyczne. Np doksztalcanie sie zawodowe w wolnym czasie i za swoje pieniadze, szczególnie ci pracujacy w domach pielegnacyjnych, bo tam z doksztalcaniem czasami cienko. Ja w szpitalu jestem zaspokojona na doksztalcanie, a jeszcze czasami cos dodatkowego wymysle dla uciechy ogólu kolezenstwa ;) Pflegekammer, bo taka tego oficjalna nazwa, rok temu pred swietami BN wyslala pierwsze rachunki za czlonkowstwo, a których wysokosc miala wynosic 0,4% rocznych zarobków brutto. Jeno, ze oni wyszli z zalozenia, ze przecietna pielegniarka to zarabia rocznie 70 tysiecy euro. Larmo podnioslo sie jeszcze wieksze, petycja, 50 tys. podpisów o rozwiazanie tego burdelu, demonstaracje tu i tam w calym landzie, w których jak tylko mozliwe, i ja uczestnicze. W listopadzie pani prezydent wymyslila sobie przyjecie dla polityków wszech partii, dajac wydrukowac zaproszenia na najdrozszym papierze, zapraszajac w praktycznie najdrozszy w Hanowerze lokal, i wtedy narobilo sie jeszcze wiecej. "Zdrajcami" i donoszacymi wszelkie informacje byla oczywiscie partia lewicowa, tez zaproszona, a która od poczatku byla przeciw temu skoszarowaniu pielegniarek, ale ja ich juz wczesniej bardzo polubilam. Niby ta Pflegekammer miala byc od polityki niezalezna, a tu taki zonk. Nie tylko ja pisalismy do róznych miejscowych i zaproszonych (a mialo byc tego towaru 450 ludzia), ze Kammer sobie, ale ja nie widze powodu, zeby z moich ciezko zarobionych pieniedzy finansowac bale panny Mehmecke na setki ludzi. Cos politycy musieli ruszyc rozumem, bo faktycznie, najpierw chadecy, pózniej wolni demokraci, na koniec alternatywa, odmówili udzialu, jedynie socjaldemokraci i zieloni trzymali sie zaproszenia jak kleszcz suchej dupy... Zamieszanie dochodzilo do zenitu, gdy sformowaly sie plany demonstracji przed owym lokalem.. ministerka od spraw socjalnych w koncu odmówila urzadzania tego balu ( i tyle co na temat niezaleznosci Pflegekammer od polityki), panna Mehmecke powtórzyla po niej, ale demo nadal sie odbedzie, we tym miejscu, o tym czasie, przy ratuszu w Hanowerze.


Wczoraj nastepna bomba- socjaldemokraci i chadecy ustanowili, ze Kammer ma byc dla nas nadal zobowiazujaca, ale bezplatna, a wplacone czlonkowskie ma byc zwrócone. Na do dali Kammer 6!! milionów euro. Ja sie ino pytam, u kogo wlasciwie nocuje panna Mehmecke??
Teraz demonstrujemy przeciwko temu obowiazujacemu czlomkowstwu. Bo nasi pracowawcy byli zobowiazani pod grozba dotkliwych kar pienieznych, podac nasze dane tam do tej Kammer. Normalnie gorzej jak w swoim czasie w Enerdówku, i to w czasach ochrony danych osobowych.
Panna Mehmecke, ta wyzej, która sama okresla sie "glosem wszystkich pielegnujacych" przez ostatnie póltora roku stala sie chyba najbardziej znielubiana kobieta w Dolnej Saksonii. I nikt z pielegnujacych nie chce, aby wlasnie ona byla jego glosem... zafajdane ma i tyle. Normalnie chore babsko. I to wszystko dlatego, ze jej, i paru innym, nie chcialo juz sie wystawac przy lózku pacjenta, to postanowili zalozyc sobie taka firme, i widocznie wszyscy mieli wlasciwa ksiazeczke partyjna, do tego paru opiekunów, ale zeby jeszcze i tyle pieniedzy?

No nic, wskakuje pod prysznic i do lózka, bo jutro mam jeszcze pracowity dzien- reszte okien umyc, zdjac, wyprac, wyprasowac i powiesic firanki, i troche udekorowac na Adwent. Czekalam z tym w nadziei, ze skoncza sie roboty drogowe pod moim domem, w mojej naiwnosci wyliczylam sobie ze 2 tygodnie jeszcze w pazdzierniku, ale w gazecie napisali, ze jak skoncza do Sylwestra, to beda szybcy... Tak wiec, przed BN i po BN mycie okien, bo kurzy sie czasami jak diabli.


17 komentarzy:

  1. Po pięciu tygodniach wolnego może być ciężki taki powrót do rzeczywistości. To trochę dziwne, taki przymus należenia do jakiegoś zrzeszenia czy też partii.Tak mi to jakoś zapachniało PRL-em.Ale wtedy należenie do jakiegoś związku zawodowego dawało pewne wymierne korzyści i nawet się to często opłacało pomimo płacenia składek.
    Z przykrością zauważyłam ,że wszelakie prace budowlane i wszystko co z tym związane straszliwie się ślimaczą, ale już rozgryzłam dlaczego- tu kazda z firm zatrudnia tylko jednego rodzaju specjalistów, dzięki czemu we wszelakich remontach itp. uczestniczy po kolei kilka firemek. W Polsce firma remontowa zatrudnia z reguły kilku, a duża kilkunastu specjalistów, pomijam już fakt, że często jeden człowiek posiada kilka specjalności.
    Szydełko w obsłudze łatwiejsze niż druty i fajny jest wzór tej chusty.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuje, Tobie tez milego, w tym pieknym buduarze :)
      Prace drogowe ciagna sie, bo co i raz wyskakuje jakas niespodzianka. Powodem jest zawalenie sie starej kanalizacji, studzienek, po drugiej stronie drogi, to kanalizacja zaraz po wojnie budowana, wiec jest, jak jest. Pracuje zawsze kilka chlopa, jednego nawet znam, maz znajomej ze szpitala, jak 11 lat temu sama troche polezalam. Ostatnio zaczynaja sie pokazywac nowi brukarze, ukladaja kostke w rynsztoku. No nic, okna pomylam ;) a po swietach i tak trzeba bedzie.

      Usuń
  2. Sporo się dzieje u Ciebie, ta przymusowa przynależność to jakaś masakra.I co z tego macie ?nic ? jestem z Wami chociaz duchowo.Spotkania są piękne .Przecież umiesz robić na szydełku, narzutę zrobiłas.Ja nie lubię robić podwójnych słupków.Miłego adwentowania.Też zrobiłam juz nasz tradycyjny wieniec z 4 świeczkami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano nic Urszulko, a do tego, na moje pytanie dzisiaj, kiedy zwrot wplaconych skladek- bo cud sie zdarzyl i z buta sie dodzwonilam, normalnie jestes tam w kolejcie jedynasta czy inna dwudziesta- powiedzieli mi, ze sami nie wiedza, a moze wcale, bo to moze od 20 roku sie liczy z nieodplatnoscia, a tak w ogóle, to te 6 milionów jeszcze nie maja. Wkurzylam sie jak to lubie, zadzwonilam do Radia i telewizji, naszej trójki, napisalam do ministerki od spraw socjalnych, ona tam do przedwczoraj bardzo sie angazowala pro, a teraz musi byc kontra, bo ma prikaz z partii, no i czekam na odpowiedz.

      Usuń
  3. Dobrze to wszystko tłumaczysz. Człowiek tutaj myśli, że tylko w Polsce są problemy.
    Może nie bedzie tak zimno na to mycie okien - uważaj, żeby się nie przeziębić!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuje Ci slicznie za troske, ja na tych oknach w porzadnym swetrze wisze :D u nas temperatury plusowe, i 10 sie zdarza. Czasami sloneczko, tak wiec ujdzie. Zreszta o ile ja chetnie ubuieram czapke, szczególnie z rana idac z Mirka, to mam twarda glowe, jesli chodzi o zatoki, katary, i dalej w dól do oskrzeli. Tak szybko przeziebienia mnie nie dopadaja, na szczescie.
      O tak, tutaj mamy troche inne, a tez i podobne problemy. Ta Pflegekammer to mi kumoterstwem i wlasciwa ksiazeczka partyjna na te 70 kilometrów od Hanoweru smierdzi!

      Usuń
  4. U nas też zdarzają się akty agresji wobec służby zdrowia . Kiedyś to było nie do pomyślenia ... a może tylko o tym nie mówiono? Nie wiem. W każdym razie przygnębiające są takie wiadomości.:(
    I bez tego to bardzo trudny zawód !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bylo takich agresji mniej, pielegniarka byla osoba szanowana, a lekarz jeszcze bardziej. Teraz dochodzi, ze ludzie dzieki lepszemu leczeniu, starannej pielegnacji, sa fizycznie coraz starsi, a psychicznie w fatalnym stanie, gdyz takie naciaganie lat i zycia niestety idzie w parze z demencja, delirium po narkozie, i dzieje sie, jak sie dzieje. Kiedys mialas jednego deliranta po 80 na oddziale, teraz mialam w piatek 24 pacjentów, z czego dokladnie polowa miala niesprawna glowe, i to bylo wyraznie widac i czuc. Po tym dyzurze spalam do wpól do czwartej po poludniu, bo musialam sie porzadnie wyspac.

      Usuń
  5. Przerażające jest to, o czym napisałaś. Jak pracować w takich warunkach?!:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sytuacja sama tak sie rozwinela, poprzez fakt, ze ludzie sa coraz starsi. A ja za 10 lat na wczesniejsza emeryture sie wybieram, i innego pomyslu na to nie mam. Oprócz paru dluzszych zwolnien lekarskich po drodze, oczywiscie.

      Usuń
  6. Lucy, ale się tam u ciebie dzieje. Czemu prawie nigdy zmiany nie są na lepsze, tylko na gorsze? Błagam, ubierz się ciepło do tych okien! Przytulam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie czasy... Lepiej chyba raczej nie bedzie. No chyba, gdy ludzkosc sie opamieta. Czekamy na te wiekopomną chwile? 💪
      Ciepły bardzo sweter mam jeszcze na drucie... 😎

      Usuń
  7. To ja tylko otulę Cię dobrymi myślami, serdecznoscią i całym wagonem Ciepłego i Puchatego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Fusilko 💝 a sama? Ogarniasz ostatnie listopadowe dni? Niech Ci grudzień lepszym bedzie!

      Usuń
  8. Ja to bym te okna umyła dopiero po budowlańcach:) U siebie nigdy nie myję okien na zewnątrz, jak zaczną się przymrozki. No to co, ze święta ? I tak się odbędą.
    Te Wasze zawodowe sprawy to naprawdę pogmatwane, nie ma co zazdrościć, i jak widzę nie do załatwienia w najbliższym czasie, prędzej emerytury doczekasz. Nie ma znaczenia kraj ani grupa zawodowa, pewne sprawy nie do pokonania, tylko pracownik cierpi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety tak mam ;) ze lubie czyste szyby, bo nie lubie zafirankowania sie do imentu. Tak wiec myje...
      Zagmatwane to jest, ja codziennie i nawet i po kilka razy, wydzwaniam sobie a to w Kammer, a to u socjaldemokratów, coby nie dac im zapomniec. Na odpowiedz pisemna ministerki czekam jeszcze. Aktualnie nie cierpie, raczej swietnie sie bawie :D

      Usuń
  9. Bardzo fajnie napisane. Pozdrawiam i czekam n inne wpisy.

    OdpowiedzUsuń