wtorek, 17 grudnia 2019

Madrzejsza juz nie bede

bo wczoraj stracilam jednego zeba madrosci. Dokladnie drugiego. Tak wiec obu górnych juz nie mam.
Tern zab pobolewal mnie "dyskretnie" od kilku dni, a od weekendu na serio, i nie dalo sie bez tabletek przeciwbólowych zyc i funkcjonowac. Tak wiec na poniedzialek z samego rana zaplanowalam wizyte u dentysty, w celu usuniecia go raz i na zawsze.
Teoretycznie mozna by go bylo ratowac, pytanie po co?
U nas teraz okres swiateczny, za tydzien zwykle wszystkie gabinety wszelkich masci maja zamkniete az do po nowym roku, wiec szybkie dzialanie bylo jak najbardziej wskazane. Takze wybranie recept na konczace sie leki u taty.
Wczoraj rano wiec od razu do dentysty.
O wpól do dziesiatej wyszlam juz bez zeba. Samo rwanie bylo mniej przyjemne, pomimo znieczulenia, bo te zeby tak maja, ze korzenie nieco im sie podwijaja w kierunku poprzedniego zdjecia. Na zdjeciu rentgenowskim ze stycznia tego roku bylo to tez udokumentowane.
Po usunieciu zadnych sensacji, bez krwawienia, bóle z gatunku tych mechaniczno- hydraulicznych, bo to ostatni zab w paszczy, i trzeba bylo sie dlugo rozdziawiac przez ten korzen.
Dzisiaj juz jak reka odjal, do paszczy lusterkiem nie zagladalam sobie, ale czuje jezykiem, ze rana fajnie sie zasklepila.
Co innego nieco zwalilo mnie z nóg.
W zeszlym tygodniu bylam po tych wszystkich aktywnosciach na swiezym powietrzu i w zimnych stosunkowo salach róznobalowych, nieco przeziebiona, znaczy mialam katar i kilka razy nawet zakaszlalam.


Od niedzieli katar minal, za to zaczelam tracic glos, a wczoraj nic juz z siebie wydobyc nie umialam. Takiego czegos w zyciu jeszcze nie mialam.
Przekazalam pisemna wiadomosc na oddzial, ze nie wiem, co bedzie ze sroda. Od srody, znaczy jutro, mam pracowac tylko trzy dyzury, ale warto przy tym umiec cokolwiek powiedziec. Bezglosnie nie da sie pracowac. Przeciez nie dalabym rady wczoraj nawet wywolac alarmu reanimacyjnego, jakby co, bo nawet skrzeczec juz nie potrafilam.
Fascynacja wizja, ze moje 3 dyzury moga pójsc sie hustac, byla na oddziale ze tak powiem, raczej mala.
W miedzyczasie regenerowalam gardlo, litramy cieplej wody do picia, tabletkami i cukierkami róznej masci. I po prostu nie odzywajac sie.
Dzisiaj glos mniej wiecej mam, nieco skrzekliwy, ale jest.
Potem ide do apteki, bo wybadalam w necie jakies szczególnie dobre tabletki do ssania, o których istnieniu nie mialam pojecia. Nazywaja sie Gelo ReVoice.
Póki co, jem tez lyzeczkami miód, i pomaga. W koncu przemówilam, i tego sie trzymam, ze to z tego miodu tez.

Przyjecie urodzinowe naszej znajomej w niedziele bylo bardzo mile. Odbywalo sie w starych koszarach w miasteczku kilka kilometrów od nas.
Prezentem rodzaju rozmaitosci w jednym kawalku, sprawilismy jej radosc.
Ale o czym chce napisac- znajoma ma dwoje wnuczat, chlopiec ma 9 lat, dziewczynka 11.
Czyli sa o rok mlodsi od wnuczat mojej kuzynki, o których to pisalam 3 lata temu, gdy wrócilam z jej okraglych urodzin. Superlatywy to nie byly, ze tak sie wyraze.
Aktualnie jest tak, znaczy u tych malych mojej kuzynki, ze na zmiane przebywaja u prababci, w dzień , po szkole, na weekendy tez pojedynczo tam nocuja czasami, zeby ich razem w domu nie trzymac, pomimo, ze oczywiscie kazde ma swój pokój. Ale ponoc spotykaja sie w korytarzu, w kuchni i gdzie by tam jeszcze, i "sie nie zgadzaja", czyli czesto sie tluka.
Sama nie mam rodzenstwa, do tego tez syna jedynaka, to nie wiem, jak to moze teoretycznie czy ma praktycznie dzialac.
W kazdym razie, na tym przyjeciu urodzinowym byly tez oczywiscie te wnuczeta znajomej. Siedzialy naprzeciwko mnie i zachwycaly mnie nieustannie. Nie widzialam jeszcze tak czule obchodzacego sie ze soba rodzenstwa. Byc moze jest tez tak, ze odwrotnie jak u mojej kuzynki, tutaj dziewczynka jest starsza?


Siedzieli spokojnie, czasami razem wstawali i gdzies chodzili, np poza sale, gdzie staly fotele przed choinka. Oczywiscie mieli tez smartfona, raczej Johanny ten telefon byl, ale malec tez mógl w ten telefon zagladac, badz ona mu cos tam pokazywala. Bawily sie w rózne klaskane zabawy, stale glowy do siebie, opowiadali sobie wiele, przy deserze on ja poprosil, czy móglby jakas tam czesc od niej jeszcze dostac, na co ona po prostu mu to dala. Poza tym, zadnego przedzierania sie i ogólnie darcia japy, latania jak naczadzeni, tluczenia sie po sali wszystkim mozliwym (oj to pianino wtedy!).
To sa naprawde bardzo mile dzieci i oczywiscie powiedzialam to znajomej, bo chwalic trzeba, jak jest cos do pochwalenia. Dzieci mieszkaja w Hanowerze, i tutaj nieczesto je widuje.
Acha, i spiewac ladnie tez potrafia, bo spiewaly, ich ojciec na co dzien bankier, w niedziele lubi byc organista w róznych kosciolach, matka dzieci ma ladny glos, wiec i dzieci sa muzykalne.
To spotkanie bylo wiec jak swiatelko w tunelu, ze moze byc fajnie. 

21 komentarzy:

  1. Lucy,my jako dzieci tez pralysmy się. Od czasu do czasu ale na przyjęciach to było niedopuszalne.Moje dzieci też czasami się tlukly.Było to w pewnym wieku.Na imprezach nie.Zawsze na imprezach były grzeczne. Z czasami to minęło. Miały wspólne zabawy.Myślę ze trochę to kwestia wychowania. Chyba każde rodzeństwo od czasu do czasu się pobije.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mysle tez, ze to kwestia wychowania, calkiem bezstresowo nie sa te dzieci wychowywane, ale za duzo dyskusyjnie, ze tak to okresle. Imprezy z nimi sa dosyc wyczerpujace.

      Usuń
  2. Nie kazde rodzenstwo sie bije :)
    "Niemoje wnuki" bywaja u nas czasem w czasie ferii, zawsze na pare dni, i nie zauwazylam ani potyczek, ani nawet podniesionego glosu. Roznica 5 lat, dzieci bywaja u nas od kilku lat.
    Starszy opiekuje sie mlodszym, tlumaczy mu jak trzeba, nawet w warsztacie potrafia obok siebie pracowac, wiec jakby sie klocili, to byloby to niebezpieczne.
    I nie sa caly czas z nami, maja swoj pokoj na pietrze, i ja na dole nie slysze klotni, czy "recznych" bitew :)
    Natomiast ja z bratem bylismy wiecznie skloceni, co pozostalo do dzis.
    Te tabletki do glosu sa rzeczywiscie swietne, ja uzywam ich przed proba choru i glos mam czysty jak aniol :))))
    Pozdrowienia i oczywiscie uscisk lapy, wiadomo dla kogo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest piekne, i tak powinno byc, z Twoimi "niewnukami".
      Tabletki sa swietne, oddaja glos po kilku juz :D
      Polecilam dalej!

      Usuń
  3. Lucy, coś musi być nie tak w relacjach rodzinnych. Ja mam najstarszego syna - teraz 19 lat nie wiem kiedy minęło - i dwie młodsze dziewczynki. Starsi najmłodszą zajmują się rewelacyjnie - zabierają ze sobą pomagają w lekcjach. Między sobą tez zaczynają się coraz lepiej kumplować. Rodzeństwo to super materiał do nauki jak układać relacje z obcymi. Wtedy można ćwiczyć, ale są granice których absolutnie nie wolno przekraczać. Najmłodsza dzięki temu zahartowana życiowo doskonale i świetnie dogaduje się z chłopakami dziewczynami. Razem też biegają po Targówku:-)))), który bardzo się zmienił:-))) Proszę kurować gardło, bo kto kolędy będzie śpiewał? Magdalenak

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Magdalenko, w relacjach jest cos nie tak, ona, znaczy matka dzieci, po prostu za duzo pracuje i za duzo jej nie ma w domu. Nie ma tez wspólnych rodzinnych urlopów. Dzieci np wyjezdzaja na kilka dni z babcia (moja kuzynka) i prababcia (moja ciotka). Dla mnie to nie jest do konca normalne, Angy przeciez tez co roku i przy pelnym etacie ma sporo urlopu, i w Niemczech ten urlop nmusi byc wybrany, bo inaczej przepada, nie ma mozliwosci np wyplacenia go sobie (chyba, ze ktos zwalnia sie z pracy, idzie na rente po chorobie i ma zalegly). W tym roku miala byc premiera, normalnie nie do uwierzenia, cala rodzina znaczy Angy z mezem i dziecmi jada na jesienne ferie do Turcji, nie do uwierzenia dla mnie. Kilka tygodni przed wylotem porobilo sie jak wiemy co, Thomas Cook i pokrewne firmy splajtowaly, urlop wiec sie nie odbyl, i dzieciaki po kolei spedzaly ferie u prababci, znaczy odizolowane od siebie.

      Usuń
  4. Myślę, że w dziecięcych relacjach jest tak jak u dorosłych: raz dobrze, raz gorzej, raz awantura- i nie ma się czemu dziwić, po prostu próbują swoich sił. Ważne, żeby w tym wszystkim nie zatraciły bliskości na dalsze lata. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wlasnie, ta bliskosc wydaje mi sie dosyc daleka od siebie. Kilka lat obserwowalam relacje w Czarnym Kraju, slawetny Marlon i mlodsi 2 bracia; dwoje maluców do dzisiaj razem, Marlon sam i obrosniety kolcami. I tego nie da sie juz
      naprawic.

      Usuń
  5. My z siostrą tłukłyśmy sie regularnie, jednocześnie prowadząc kulturalne rozmowy :) naprawdę, potem śmiałyśmy się z siebie. Bardzo mi jej brakuje...
    Moi chłopcy kłócili się, oczywiście, ale też świetnie dogadywali się, wymyślali zabawy mając dużą wyobraźnię. Najważniejsze, że Duży bronił Małego, gdy dokuczali mu koledzy (bo jadł "inaczej" chorując na celiakię), pomagał mi też gdy Mały "ciężko dojrzewał" w liceum. Zawsze im powtarzałam, że są dla mnie najważniejsi na świecie, i mają sobie pomagać przez całe życie, bo są braćmi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to sobie wyobrazam, ze tak ma sie rodzenstwo, to jest jakby inny mój kawalek.
      Mój syn ma przyrodniego brata, który mu dynda, próbowalam z nim rozmawiac, ze jakby nie bylo, jednak pólbrat, poza nim i mnie nikogo blizszego nie ma, a ten zaparl sie, ze nie ma z nim nic a nic wspólnego. To odpuscilam.

      Usuń
  6. Dzieci, jak to dzieci muszą się czasami pokłócić. Nawet jest powiedzenie: Kto się czubi ten się lubi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. One za bardzo sie czubia, zeby sie lubiec, moje zdanie...

      Usuń
  7. Miedzy moimi wnukami (dwaj chłopcy) jest dwa lata i 40 dni różnicy. I kochają się od pierwszego dnia, młodszy na początku był wpatrzony w starszego niczym w słońce. Nie kłócą się, nie tłuką, choć każdy z nich ma nieco inne upodobania pod każdym względem.
    Mnie mniej więcej raz do roku zdarza się zapalenie krtani i tchawicy na tle wirusowym. No to wtedy leci miód z cytryna i....czosnkiem. I pomaga.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tak jak relacje u rodzenstwa w Czarnym Kraju ;) nie jestes w temacie, wiem. W swoim czasie mialam kilka znajomych z Polski, które pielegnowaly na zmiane pewna starsza pania. Miala ona 3 prawnuków. Najstarszy byl obarczony od malego jakims problemem, bardzo agresywne i nie do zycia dziecko. Mlodszy odzyl, gdy przyszegl na swiat najmlodszy. Od tej pory tych dwóch trzyma sie razem, bo z najstarszym bratem i dzisiaj sie nie da... Roczniki 8, 10, 12.

      Usuń
  8. nie mam tych zebow od lat, pewnie dlatego tyle glupich decyzji podejmowalam :) ranek zaczelam od wizyty u dentysty, ale tylko czyszczenie, ktore z roku na rok jest krotsze, dzisiaj tylko 20 minut bez kontroli dentysty, a cena taka sama.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zem uspokojona, bo mam jeszcze 2 zeby madrosci, oba na dole ;)
      Czyscic bede na wiosne. U nas lwia czesc za czyszczenie, chyba 80%, zwraca panstwowa kasa chorych, jakio ze profilaktyka.

      Usuń
  9. A to nie krtań Ci dolega? Zapalenie krtani samo nie przejdzie, to paskudna dolegliwość.
    Moje córki się tłukły, ale z synem obie były w dobrej komitywie, w szczególności ta młodsza. Córki są bardzo różne, dogadały się jakoś dopiero jak stały się dorosłe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byc moze do niektórych relacji trzeba dorosnac? A brat dla dziewczat to na pewno fajna sprawa. Zawsze mozna postraszyc ;)
      Z krtania to jest tak, znaczy z ta chrypa w pracy, ze w poprzedniej turze Matthias szeptal mi do ucha, kilka dni temu mnie dopadlo, teraz ma mój szef i jego zona w domu, i nasza pielegniarka socjalna tez. Cos fruwa w powietrzu. Ja juz mówie prawie normalnie.

      Usuń
  10. Dopiero teraz mądrego zęba rwałaś??? Bardzo długo wytrzymał, moje zniknęły z paszczy dziesięciolecia temu :-))) Dobrze, że głos wrócił.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwszego stracilam juz wiele lat temu, nawet nie pamietam kiedy, drugiego teraz, a dolne trzymaja sie niezle, jeden ma nawet zlota korone :D znaczy nie byl zdrowy.
      Jak sobie sa, to niech sobie beda. Pamietam, jak mi sie wyzynaly, mialam wtedy 16 lat i zrozumialam, dlaczego niemowleta tak sie drom, jak im zemby idom ;)
      Mój syn musial miec usuniete wszystkie w wieku 14 lat, bo mu sie nie miescily, jak chcialy sie wydostac. Cala operacja w narkozie to byla, wygladal potem jak chomik. A my mamy w domu 4 sliczne, ogromne, nigdy nie uzywane zeby.

      Usuń
    2. Moja córka też rwała, żeby móc aparat ortodontyczny nosić, ale gdzie sie podziały? Pewnie dentysta sobie przywłaszczył. Nikomu nie można ufać ;)

      Usuń