W sumie nie dzieje sie nic,

i to jest bardzo dobrze. Znaczy prywatnie. Lubie spokój. Ogarniam to i owo w domu, zalatwiam tamto i siamto, z podania o gaz jeszcze jeszcze nic nie przyszlo, za to odmówilam abonamentu RTV taty, ze mamy jedno gospodarstwo domowe. Kiedys bylo tak, ze kazdy pelnoletni pracujacy czy osiagajacy dochody powyzej x, musial placic abonament. Od jakiegos czasu jest jeden abonament od gospodarstwa domowego, niezaleznie, ile ludzi doroslych i zarabiajacych w nim mieszka. W sumie nie myslalam nad tym, ale tato jakos wpadl na ten trop, po co on placi. Prawidlowo. Okej, placi, bo lubi siedziec przed telewizorem ;)

Ja siedze jedynie, gdy mam wolne i nic lepszego do roboty, nadal ogladam asocjalny RTL 2, zamienione mamy, biede na socjalu i innych messi. Nie mesjaszów, tylko takich, co wcale w domu nie sprzataja i wszystko zbieraja. Ostatnio pokazuja jedna rodzine z mojego powiatowego miasta, 10 dzieci, bardak nie do opisania w tej chalupie, i jeszcze prosie tam pomiedzy nimi lata. Nadziwic sie nie umiem.

W pracy stresujacy tydzien byl, dopiero sobota i niedziela nieco spokojniejsza, wtedy czytam ksiazke w nocy, bo nawet przerwe moge sobie zrobic. A tej przerwy to mam ustawowo i nieodplatnie, 45 minut co noc. No, smiech na sali. Niewybrane przerwy dopisuje sobie do czasu pracy. Wolalabym jednak je miec jako przerwy.

Zimy nie ma i nie bedzie juz chyba, chociaz wczoraj mialam wrazenie, ze zaraz spadnie snieg. Nie spadl, i dobrze.

Zielona chusta na szydelku jeszcze nie gotowa, bo nie umiem szybko robic, a postanowilam i trzeci klebuszek tej welenki tam wrobic- jak juz, ma byc porzadnie duza. Aktualnie ogladam (od poczatku) The Crown na netflixie, to mam szanse zdazyc do konca zimy z projektem. Bo chlodno i mroznie, to jest, szczególnie rano. Wczoraj po poludniu bylam na gromadnym dzierganiu z bylej budowlanki, jak zwykle bylo swietnie, chociaz trzech babeczek brakowalo; jedna miala urodziny synowej, druga utajemniczona nie powiedziala powodu nieobecnosci ;) a trzecia choruje. Posiedzialysmy przy kawie i herbacie, poplotkowalysmy, ja zrobilam dwa rzedy wachlarzy, znaczy z tam i nazad w sumie cztery. I wrócilam tak zmeczona, ze nie chcialo mi sie juz isc na godzine 19- sta do naszego domu kultury, gdzie przedstawiala sie nasza gminna pani od równouprawnienia. Z pewnoscia bylo to ciekawe, ale cóz. Okolo dziesiatej poszlam spac, aby zbudzic sie juz o piatej rano, co z kolei nie bylo az takie zle, bo mialam czas na poczytanie w lózku ksiazki.