wtorek, 24 marca 2020

Pimposzka chyba ma racje

Po prawie tygodniu...
Dziekuje Wam wszystkim za slowa otuchy i dobre zyczenia.
I tak sobie wlasnie pomyslalam, ze Pimposzka ma racje, i czasami cos tutaj napisze i poczytam, co u Was.
Jak wam leci w tym dziwnym czasie? (o tacie bedzie zaraz...)
U nas ludzie okazuja sie bardzo roztropni i ostrozni, z niechodzeniem razem, omijaniem sie, zadnych tlumów przy kasach czy gdziekolwiek, odstepy sa.
Od weekendu zaostrzono bowiem przepisy.
Wolno jednak wychodzic. A z psami tak czy inaczej.
Ludzie zrobili sie inni, bardziej sie soba interesuja, rozmawiaja ze soba praktycznie "obcy", badz znajacy sie tylko z widzenia. Nasze miasteczko ma 3 i pól tysiaca mieszkanców, to wlasciwie kiedys kazdego gdzies sie widzialo, "zna" w tym sensie, nie znajac faktycznie jego nazwiska.
Gackowa nakierowala moje mysli w kierunku ewentualnej opieki dla Mirki, jakby to bylo potrzebne.
Oczywiscie mam przez droge moich "kuglarzy", poza tym poprzez akcje na Facebook znalazlam mloda dziewczyne, która by sie zajela, w niedziele spotkalam inna opsiona, która znalam z widzenia i czasami zamienialam kilka slów; ona ma psa Misze, którego Mirka lubi, i ona wzielaby nawet Mirke na jakis czas, ma ogrodzony ogród itd. Niestety ma tez ciezko chorego meza, którym sie zajmuje, jest emerytowana pielegniarka.
Poza tym, sasiadka z Rumunem, czyli psem pochodzenia podobnego jak Mirka, i oba nasze psy tez sie bardzo lubia. Jej jeszcze konkretnie nie pytalam, ale nie przypuszczam, zeby odmówila. Tak samo naprzeciwko, jest taki dom, gdzie mieszkaja sami mezczyzni w róznym wieku (i jeden chlopiec w wieku szkolnym), oni maja zadziwiajacy sposón na zycie i tez jednego malego psa, z którym Mirka ostroznie sie koleguje.
Tak wiec to bym miala nagrane. Bo chodzi o to, ze gdybym ja musiala zostac gdzies dluzej, czy nie moglabym zaraz przyjechac z dyzuru, zeby ktos Mirke przynajmniej wypuscil do ogrodu.

Ja sama jestem obecnie na zwolnieniu lekarskim, od wczoraj, 3 kwietnia mam przyjsc po kolejne.
Nie jestem w stanie pracowac, nadal w domu robie jakies glupoty, szukam rzeczy, zapominam po co szlam, i temu podobne.
Jest mi wszystko jedno, ze potrzebowano by mojej sily roboczej ku chwale ojczyzny. Ojczyzna teraz musi poradzic sobie beze mnie.
Aktualnie rekrutuja emerytów, lekarzy i personel pielegniarski. Jak pisze Ina, wszystkie przepisy i paragrafy sa zniesione, dyzury moga trwac i 12 godzin, i do 60 godzin tygodniowo.
U nas w miejscowosci nie ma jeszcze przypadku korony, jak i w moim szpitalu nikt z korona nie lezy, jedynie normalne grypy Influenza 1.
Jeden oddzial, mój Westend, jest przebudowany na zakazny, ze sluzami i temu podobne. Stoi pusty i oby tak dalej. Respiratory tez sa wolne.
W Bad Pyrmont szpital szykuja na ewentualnych pacjentów, a "normalnie chorych" klada do hotelu Steigenberger i innej kliniki rehabilitacyjnej. Szpital ma byc w gotowosci do pacjentów z korona. Mój tato ma póki co zapewnione miejsce na oddziale intensywnej terapii i respirator do wylacznego uzytku. Niestety w tym powiecie jest duzo zachorowan, ale wszyscy jeszcze w domach, nie musza byc hospitalizowani.
Ogólnie Niemcy maja ponoc optymistycznie niska smiertelnosc przy koronie.
Pierwsze dni sledzilam bardzo, az Arno mi zabronil, zebym w jakas depresje nie wpadla. Teraz wieczorem ogladam dziennik i starcza, do tego mam live ticker, i ciesze sie z kazdej zielonej cyferki, która dochodzi- to sa wyleczeni.

Co jeszcze ? Jak wspomnialam, zaczynamy zyc inaczej, daleko od siebie, a jednak blizej. Byc moze, za bardzo sie izolowalismy, kazdy zajety swoim zyciem, sprawami, Niemcy i tak sa bardziej "prywatni" niz znalam to jeszcze z Polski lat 80- tych; teraz to sie zmienia. Mam nadzieje, ze zostanie tak!
Na Facebooku regionalnym jest grupa pomagajaca, wlasnie przy zakupach, zalatwieniach, do telefonowania. Stamtad mam wlasnie te mloda dziewczyne ewentualnie do Mirki.
Okazuje sie, ze ludzie sa zupelnie mili! Byc moze dziwne odkrycie, i nic nowego, ale wielu z nas o tym zapomnialo, bo moglo sobie na to pozwolic, przeciez wszystko bylo spoko, ustabilizowane, przy pieniadzach i co by tam jeszcze.
Byc moze ta korona da nam do myslenia, co naprawde w zyciu jest wazne. Byc moze trzeba bylo czegos takiego...
A cel klimatyczny tez juz chyba osiagniety ;)
Ja codziennie kontaktuje sie, telefonicznie oczywiscie, z sasiadka, z ciotka i kuzynka, pisze tez na WhatsAppie dla znajomych i rodziny o tacie, przecietnie raz dziennie telefonuje z kims dluzej.
Wielka pomoca moralna jest moja muzulmanska przyjaciólka Gülveren. Jak ona mi cos powie, jakos to na mnie dziala bardzo uspokajajaco, i nabieram wiecej sil i optymizmu, ze jakos to bedzie, ze jeszcze nie bylo, zeby nie bylo. A reszta w rekach Wszechmocnego. Dobrze, ze Gül jest. Z racji odrebnej kultury ona widzi wiele rzeczy jakos inaczej, a ja jestem w stanie wczuc sie w jej tok myslenia. I to jest dla mnie dobre.
Ale Was tez chce miec!
W sasiedztwie mam pania z Polski na opiece, która póki co siedzi i nie rusza sie, bo w Polsce czeka ja kwarantanna w obcym miejscu, jako, ze ma dobrze zaludniony dom. Tak wiec tez utrzymujemy kontakty, pozyczylam jej kilka ksiazek, ona jest oczytana, ale "Egipcjanina Sinuhe" faktycznei nie znala. Ona pozyczyla mi z kolei "Bieguni" Tokarczuk. Przedtem podrzucilam jej paracetamol z apteki, bo jej sie konczyl, a ona jednak uwiazana przy moim sasiedzie. No i tak sobie zyjemy w takiej fajnej symbiozie.
Arno i Sol przyjechali w piatek, pobyli do niedzieli wieczora i pojechali. Maja aktualnie home office, na uniwersytecie jest przypadek korony, ale gdzies tam, gdzie oni z tracji pracy nie mieli kontaktu, wiec nie maja tez kwarantanny. I Arno powiedzial, ze w dupie ma nakazy siedzenia w domu, jak trzeba bedzie i cos bedzie, zaraz jest u mnie. W ramach dozwolonej pomocy "starszym rodzicom". Ogród skosil.
Nie wiemy, co z ich planowanym slubem, byc moze slub bedzie, ale wesele? No ale to najmniejszy problem, to wesele, oby sobie mogli powiedziec "tak" w USG, bez swiadków. Tego im zycze.
W ogóle wiele rzeczy teraz dziala inaczej, na gebe, ze tak powiem, czy to w szpitalu, wszystko, co trzeba podpisywac, nie trzeba teraz juz.
I acha, wyobrazcie sobie, ze moja opieke prawna nad tata, dostalam przyznana w jeden dzien. Szpital to juz wie, ja czekam na pisemko z sadu,.

Tato. Od wczoraj ruszyly wiadomosci, zaczeli mu redukowac narkoze, czyli powolne wybudzanie. Dzisiaj przy przekladaniu z lózka na stól rentgenowski celem tomografii, otworzyl oczy, ale nie reagowal jeszcze adekwatnie. Ale to byloby i tak za wczesnie, organizm jeszcze nie wydalil leków. Aktualnie dostaje jedynie srodki przeciwbólowe, antybiotyk i regularne kroplówki. Wczoraj zadzwonilo do mnie od razu 2 lekarzy, pani neurochirurg i pan anestezjolog. Chodzi o ekstubacje, i plany tracheotomii, czyli przeciecie tchawicy i wlozenie mu tam mniejszego, miekszego tubusa, na wszelki wypadek. Jakby byly problemy z oddychaniem, zawsze pozna tam sie podlaczyc, w razie czego odessac, no i mialby zamkniete usta. Zgodzilam sie telefonicznie, gdy trzeba bedzie, podskocze pod szpital podpisac; o ewentualnych odwiedzinach jeszcze nie mówilismy, bo to nie czasy na to, niezaleznie, jak boli. Ale caly czas mam nadzieje, ze moze mnie wpuszcza, jak juz otworzy oczy i bedzie mógl nawiazac ze mna kontakt, jakikolwiek. Bo tak sie nazywalo w pierwszy jego tam dzien pobytu.
Ide cos zjesc, bo nawet mi sie chce jesc, bo jakos nabralam wiekszej nadziei na to wszystko.
Pozdrawiam Was serdecznie, badzcie zdrowi!


Mirka i Misza w niedziele.


16 komentarzy:

  1. Lucy, najważniejsze, żeby Tato wrócił zdrowy do domu. Wirus przyszedl i pójdzie, zostawi spustoszenie, ale życie potoczy się dalej, byleby w zdrowiu. Trzymaj się dzielnie i nie poddawaj. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo współczuję- strasznie dużo Ci się nagromadziło i szczerze podziwiam, że ze wszystkim sobie radzisz.
    U mnie dobrowolne zamknięcie- z inicjatywy syna. Z domu wychodzimy na krótko i niedaleko. Trochę zajęć w domu, trochę porządków wokół domu a poza tym... różnie bywa, bo napięcia się zdarzają, niestety!
    Dużo zdrowia dla Ciebie i dla Taty!

    OdpowiedzUsuń
  3. Trzymaj się dzielnie Dziewczyno! Jedz,odpoczywaj, Twoim obowiązkiem teraz jest głównie troska o to byś była zdrowa, bo tylko w pełnym zdrowiu będąc pomożesz Tacie. Ślę ku Tobie same dobre myśli.Przytulam;)

    OdpowiedzUsuń
  4. I u nas dzisiaj nowe zakazy.Masz racje ludzie się potrafią zjednoczyć nawet zdalnie.Zdrowia dla taty i dla Ciebie. Ciepłe z Puchatym.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dużo Ci się na głowę zwaliło, ale powoli ogarniesz! Nadzieja jest! Trzymaj się Kochana!

    OdpowiedzUsuń
  6. dobrze, ze jestes optymistyczna mimo tak wielu problemow. U nas nie zauwazylam zyczliwosci, wciaz kazdy mysli o sobie, aby szybciej zaladowac wozek w sklepie, odstepow tez nikt nie przestgrzega, ale niektorzy nosza maski czego wczesniej nie bylo. Nam niestety zaczela sie alergia, wiec zuzywam chusteczki. Sa dostawy, ale papieru wciaz brakuje. Trump pomiedzy gadaniem o sobie wspomnial o dwutygodniowym calkowitym zamknieciu wszystkiego, ale to moze sie zmienic w ciagu kilku godzin, mimo to kupilam dzisiaj troche miesa i kielbasy przynajmniej przez kilka dni nie bedzie ryzu. Uwazaj na siebie i zdrowiej.

    OdpowiedzUsuń
  7. Lucy, kochana, dobrze, że się odezwałaś! I jak dobrze, że tata ma profesjonalną opiekę, z którą masz kontakt i możesz mieć zaufanie, że zrobią wszystko co trzeba. Pozostaje czekać z nadzieją, że idzie w dobrą stronę, ku zdrowiu. Przytulam serdecznie i nie daj się!

    OdpowiedzUsuń
  8. Współczuję Ci i trzymam kciuki byś miała siłę za siebie i za Tatę. Ty, żeby to wszystko przetrzymać, a Tata, by z tego wyszedł. Miej nadzieję, choć mówią, że nadzieja matką głupich, to ja wiem, ze z nadzieją żyje się lepiej i lżej.
    Niestety, u nas trudno zauważyć życzliwość i jednoczenie się ludzi.
    Biurokracja też ma się nadal dobrze, córka, która pracuje teraz z domu narzeka, ze pracując, nie zabija ją masa działań a właśnie potrzeba wytworzenia tony dokumentów i procedury, które nie przystają do takich specyficznych działań.
    Dużo zdrówka dla Taty, no i dla Ciebie oczywiście:).
    Ściskam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  9. O rany, ależ mnie zaszczyt trzepnął nawet do tytuły trafiłam :). Cieszę się, że piszesz bo lubię Cię czytać. Trzymam kciuki za zdrowie taty i cieszę się, że pomoc do Mirki masz ograną.

    OdpowiedzUsuń
  10. Życie nas zaskakuje czasami pozytywnie ale też są przykre i smutne zdarzenia. Kochana! Jesteś dzielną Kobietą i wierzę, że uda Ci się pokonać wszelkie przeciwności. Wspieram Cię z całych sił, życzę Wam dużo zdrowia i ściskam mocno!

    OdpowiedzUsuń
  11. Tyle spraw masz na glowie a mimo to piszesz w taki pozytywny i cieply sposob. Cudowna z Ciebie dziewczyna Lucy :*
    zycze Twojemu Tacie sily i szybkiego powrotu do zdrowia.
    Przytulam cieplo :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak to dobrze,że sie odzywasz i że wiesci nie sa najgorsze. Trzymamy kciuki, posyłamy same dobre mysli. Dla Ciebie i dla taty i oczywiście dla najpiekniejszej Mirki na swiecie.

    OdpowiedzUsuń
  13. Jak to sie mowi, nieszczęścia chodza parami, u nas tez nie za ciekawie na zdrowiu dziadków 😔😔😔
    Trzymaj sie cieplutko i dbaj o siebie ♥
    Obserwuje i zapraszam tez do Mnie 😘

    OdpowiedzUsuń
  14. Trzymaj się, mam nadzieję, że wszystko, co złe minie prędko, a życie znów nabierze ciepłych barw. Pozdrawiam serdecznie! :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Gdyby nie internet, to ciężko by było przetrwać te chwile. Mam nadzieję, że szybko wszystko wróci na normalne tory. I że z dziadkami wszystko będzie dobrze.
    Poczytuję Cię już od jakiegoś czasu, chociaż jeszcze nie miałam odwagi napisać. Jednak dzisiaj zapraszam Cię nieśmiało na mojego bloga na notkę - https://na-sciezkach-codziennosci.blogspot.com/2020/03/1122-wirus-pozytywnych-mysli.html . Mam nadzieję, że przypadnie ona innym do gustu
    Pozdrawiam ciepło w ten trudny czas

    OdpowiedzUsuń
  16. Lucy! Jesteś bardzo dzielną dziewczyną i wspaniałym człowiekiem. Cieszę się że Cię poznałam. Przytulam Cię mocno.
    Jeszcze będzie dobrze. Marysia.

    OdpowiedzUsuń