Ustalilam z moimi, znaczy z Arno i Sol, zeby przyjezdzali na weeekend, kiedy ja mam wolne, i wlasciwie zawsze tak sie udaje, ze moga. Mam wtedy mase czasu, czy na zakupy przed ich przyjazdem, w domu mam wszystko ogarniete, i przede wszystkim mam czas z nimi posiedziec, porozmawiac, idziemy do ogrodu, ja i Sol czesto czytamy i wymieniamy sie wrazeniami literackimi, podsuwamy sobie ksiazki, itd.
Ostatni raz nie mogli, bo wypadly urodziny babci Sol, wiec pojechali swietowac do Braunschweig swietowac. Taki wolny calkowicie weekend dla mnie tez jest fajny, bo sie wylezalam do oporu i gotowanie tez odpadlo, chodzilysmy z Mirka po bulki, male zakupy, pizza do piecyka i fajnie jest.
Zaczely dojrzewac wisnie, znaczy byly juz dobrze dojrzale- te na dole zerwalam i zjadlam, zostaly sie te wyzej, i tak sobie pomyslalam, niech przyjada na weekend, trudno ze pracuje, w dzien spie, oni tez lubia czasami pospac do prawie poludnia, czyli tu sie zgodzimy, a reszta dnia bedzie krótka i intensywna, bo wieczorem musze na dyzur.
Okazalo sie, ze Sol nie moze przyjechac, bo sie umówila z kolezankami, ale Arno w piatek zadzwonil i zapowiedzial sie sam. Mial wyjechac w sobote po sniadaniu.
Tak wiec w sobote rano po dyzurze poszlam na szybki spacerek z Mirka, nastawilam gulasz, który w sumie byl gotowy w czasie, gdy przegladalam gazete, musial tylko dojsc, po czym poszlysmy spac jak co rano, razem w bety.
O 12 w poludnie czuje przy moich plecach wibracje, Mirka gulgocze w piersi, warczy i szczeka, najezony grzbiet, wyszczerzone zebiska, skok przeze mnie z lózka, cwal na korytarz, bo tam cos szmera i ktos chodzi. Osaczyla mi syna, po czym... cale powietrze z niej zeszlo, i widac bylo, ze jej ulzylo, ze jednak nie musi go zagryzc na smierc ;)
Na obcego by sie rzucila. Musze przyznac, ze nie spodziewalam sie po niej takiej akcji, i jestem bardzo pozytywnie zaskoczona, ze moja kundelka tak uwaza i pilnuje, mnie i domu. Ze jak to, my obie kobiety same w domu, spimy sobie, a tu jakis intruz po korytarzu sie skrada.
Arno przyznal, ze specjalnie staral sie nie robic zbytniego szumu, zeby mnie nie zbudzic przypadkiem.
Ostatni raz nie mogli, bo wypadly urodziny babci Sol, wiec pojechali swietowac do Braunschweig swietowac. Taki wolny calkowicie weekend dla mnie tez jest fajny, bo sie wylezalam do oporu i gotowanie tez odpadlo, chodzilysmy z Mirka po bulki, male zakupy, pizza do piecyka i fajnie jest.
Zaczely dojrzewac wisnie, znaczy byly juz dobrze dojrzale- te na dole zerwalam i zjadlam, zostaly sie te wyzej, i tak sobie pomyslalam, niech przyjada na weekend, trudno ze pracuje, w dzien spie, oni tez lubia czasami pospac do prawie poludnia, czyli tu sie zgodzimy, a reszta dnia bedzie krótka i intensywna, bo wieczorem musze na dyzur.
Okazalo sie, ze Sol nie moze przyjechac, bo sie umówila z kolezankami, ale Arno w piatek zadzwonil i zapowiedzial sie sam. Mial wyjechac w sobote po sniadaniu.
Tak wiec w sobote rano po dyzurze poszlam na szybki spacerek z Mirka, nastawilam gulasz, który w sumie byl gotowy w czasie, gdy przegladalam gazete, musial tylko dojsc, po czym poszlysmy spac jak co rano, razem w bety.
O 12 w poludnie czuje przy moich plecach wibracje, Mirka gulgocze w piersi, warczy i szczeka, najezony grzbiet, wyszczerzone zebiska, skok przeze mnie z lózka, cwal na korytarz, bo tam cos szmera i ktos chodzi. Osaczyla mi syna, po czym... cale powietrze z niej zeszlo, i widac bylo, ze jej ulzylo, ze jednak nie musi go zagryzc na smierc ;)
Na obcego by sie rzucila. Musze przyznac, ze nie spodziewalam sie po niej takiej akcji, i jestem bardzo pozytywnie zaskoczona, ze moja kundelka tak uwaza i pilnuje, mnie i domu. Ze jak to, my obie kobiety same w domu, spimy sobie, a tu jakis intruz po korytarzu sie skrada.
Arno przyznal, ze specjalnie staral sie nie robic zbytniego szumu, zeby mnie nie zbudzic przypadkiem.
Mirka czuje się domownikiem, to i domu pilnuje! Znaczy, na straży stoi, nawet jak śpi na jawie! I dobrze, i tak ma być!
OdpowiedzUsuńZuch Mireczka!
Zuch na medal! Pies to jednak pies, znaczy prawie jak człowiek, tyle ze na 4 nogach 😉
UsuńTak jest, dzielna Mirka. Nie widziałaś się takiej obrony. Musiał się synek zdziwić usłyszawszy wściekły charkot😁
OdpowiedzUsuńBył nieźle zaskoczony, też sie takiej akcji nie spodziewał. I wiedział, ze ujdzie z życiem 🤭 bo Mirka go lubi 🙃
UsuńZapomniałam dodać, że moje psiepsioły gratulują🙂 anka
OdpowiedzUsuńMirka dumnie przyjęła gratulacje, medal i bukiet 😎
UsuńCo za bohaterka;) I tak ma być, w końcu kiedyś trzeba się jakoś wykazać za te tony żarcia i setki godzin poświęcone na głaskanie;)
OdpowiedzUsuńPrzypomniał mi się przy tym mój kotek miejski sprzed lat, co to nie wpuszczał do domu jednej sąsiadki. Tarasował przejście w przedpokoju jak przychodziła z taką postawaą i miną, że się go po prostu bala!:)
Znaczy ma inny etat, niz jej przydzielilam- nie tylko jesc, spac, i na kupki wychodzic 🤪
UsuńKiedyś czekaliśmy na warszawskiego wujka. Wiedzielismy mniej wiecej porę dnia. Nie mamy wglądu na podwórko z kuchni. Kot z nami. Naraz najeżył się, napuszył. Acha, "obce auto" zajechało na podwórko, wujek. I tak bylo. Fascynujące.
Że koty są niebezpieczne, nie raz i dwa widzialam w szpitalu 😅
Dzielna Mircia, wie, że jesteście same, więc ruszyła bronić swej pańci i domu. Proponuję dać Mirci w nagrodę dodatkową porcyjkę mięseczka.
OdpowiedzUsuńSerdeczności;)
I to z jaką parą! Jutro jej jeszcze ryżu z mięskiem ugotuję, bo lubi.
UsuńPozdrawiam 😇
A tak na oko wydawałoby się, że ona wyłącznie do pieszczot a tu - popatrz, jaka obrończyni pańci i domu! Pogratuluj- zachowała się jak należy! :))
OdpowiedzUsuńTo taki grubas niby, Mircia, Mireczka, dupa do wyspacerowania, a tu naraz charakterna i prawdziwy pies obronny.
UsuńPogratulowałam i pochwalilam!
Urocza Mircia:-) Ale syn się musiał zaskoczyć! Mój pieseczek - Mircia razy 4 - jest zdania, że wszystkie dzieci są pod jego opieką. Teraz to wiemy, ale jak trafił do nas, nie byliśmy tego świadomi - był już dorosłym psem. Zawitali do nas znajomi z rocznym synkiem, który się rozpłakał siedząc na środku pokoju. Nasz pieseczek ruszył do niego jako pierwszy, żeby pocieszyć malucha. Tata chłopczyka - wydawało nam się wystarczająco już zaznajomiony z naszym pieseczkiem - też ruszył do synka i... zdębiał, bo pieseczek zasłonił dziecko szczerząc zębiska. Wszyscy zdębieliśmy, a dziecko przestało płakać:-)
OdpowiedzUsuńPieski, jak się je kocha i dba o nie, odpłacają się tym samym:-))
Magdalenka
Piesek nie znał koligacji rodzinnych 🙃jak i moja Mirka, ona nie wie, ze to mój syn. Trzeba psu bronic przed ojcami i synami 😁
UsuńA teraz akurat słyszę, ze psy tropiace moga koronawirusa wywącgać 👃
No, nie.Mirka swojego nie poznala, ale warowny pies.Nie spodziewałam się,Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDla Mirki Arno jest jedynie gościem, ona zna go tylko jako goscia. Ona już była "u siebie", gdy on przyjeżdżał i praktycznie zaraz wyjeżdżał. Z kotem Finem było inaczej- on przyszedł maleńki, Arno mial 10 lat, wiec razem dorastali, i gdy Arno wyjechał na studia, Fin za nim tęsknił i nasłuchiwał jego głosu w telefonie.
UsuńMirka lubi Arno, Sol jeszcze bardziej, ale dla niej to goście, trochę rozrywki, a dom jest nasz, teraz obu, a kiedyś w czwórkę.
Przyznaje Mirce Zloty medal za odwage ! :)))
OdpowiedzUsuńMirosława dziękuje godnie 😎
UsuńPełnym pyszczkiem pies obronny:)))
OdpowiedzUsuńWszystkimi zębami! Jeden ma tylko jakos nadłamany 😁
UsuńMirka, to ja, Quattro. Tak trzymaj maleńka! Sam bym tak zrobił! Hau, hau!
OdpowiedzUsuńGen przodków się w niej odezwał, pilnowała swojego stada.
OdpowiedzUsuńA że w stadzie jedna osoba, to tym bardziej trzeba pilnować...;)))