Jakis nowy blogspot sie zrobil??
Chyba jednak za dlugo mnie tutaj nie bylo.
Ale w koncu, kiedys, musze sie wyrobic. Lato ma to do siebie, ze jakos chmara roboty na czleka czeka, przede wszystkim w ogrodzie i dookola domu. Akurat zdazylam skosic nieco trawe, znaczy z samego rana, jak tylko wrócilam z Mirka. Dzisiaj znowu bedzie 30 stopni, a nawet chyba wiecej. Oznacza to calodzienne siedzenie w cieniu, badz w domu, bo chlodno. Tak wiec, chyba w jkoncu skoncze mój raglanek, z welny, na zime, która na pewno nadejdzie.
Wczoraj wieczorem po zachodzie slonca, umylam brame wjazdowa. Wczesniej nie dalo rady. A te motylki trzeba bylo niezle szczotkowac. Ale jest ladnie. Ostatnio mylam te brame jesienia 2014 roku, pamietam, bo tato byl na rehabilitacji po zawale serca, w tym lesie, na pograniczu z Hesja.
Na poczatku tygodnia wpadl syn, skrecil regaly do garazu...
...które ja juz zapelnilam wszelkim dobrem z kotlowni (aby kominiarka, która niedlugo mnie nawiedzi, zawalu nie dostala, co tam sie dookola pieca dzialo). Dolozylam kilka rzeczy z pergoli plus rowery i odsniezarke, i doszlam do wniosku, ze garaz w sumie móglby byc wiekszy.
Arno umyl tez dach pergoli.
Pomalowal mi belki, których nie dosiegalam przy malowaniu róznych drewanianych scianek, a na drabine to ja nie lubie wchodzic (prawy organ równowagi kompletnie mi nie dziala).
Ja dzisiaj przed usmazylam 4 sloiczki dzemu. Mam jeszcze sporo zapasu po tacie, bo on uwielbial takie gotowanie i smazenie, ale mam taka kleske urodzaju aronii, ze ptaki nie nadazaja, i trzeba troche je odciazyc. Do aronii dodalam dwa bardzo dojrzale banany i kilka sliwek. Smakuje pysznie.
Tak wiec, odczekuje upaly, na szczescie mam wolne do wtorku, ale ta fala ma potrwac co najmniej do polowy przyszlego tygodnia. Moze bedze szansa na redukcje kilku nadgodzin?
Bo pacjentów tez nie mielismy ostatnio duzo, i szef zaczal temat redukcji nadgodzin, których to ja mam ze 150. Ale ta redukcja miala sie odbywac rano, czyli np o 4 rano do domu, zamiast po 6. No glupiej nie mozna. Odmówilam, wskazujac mu, co przemawia przeciwko takiemu wczesniejszemu pójsciu do domu, a mianowicie:
1. wszyscy piekarze maja jeszcze zamkniete, wiec nici ze swiezej bulki na sniadanie,
2. gazety tez jeszcze nie rozniesli, najwczesniej o szóstej,
3. Mirka spi jeszcze snem sprawiedliwego i za nic nie wstanie na spacer, nie przed szósta,
4. jak Marita zobaczy poruszenie w moim domu, w srodku nocy, to za chwile bede miala policje przed drzwiami, bo ona wie, kiedy wracam z dyzuru,
5. o takiej porze w srodku lasu, a mam tego lasu prawie 15 km do przejechania, szaleja sarny i dzikie swinie, i jakby co do czego, i leze w rowie, to znajda mnie nie przed szósta, pierwsi jadacy na szychte do fabryki po drodze.
Czyli w sumie nic, ale to nic korzystnego z takiego wczesniejszego zakonczenia dyzuru dla mnie nie wynika. A kwiatki podlewam wieczorem, nie rano.
Zaproponowalam przyjcie na dyzur o dwie godziny pózniej, na ten przyklad. Bo z takiego wolnego wieczorem, to przynajmniej bede cos miala. I tak sobie szef to wzial do glowy, ze jeszcze tego samego wieczoru, a niedziela to byla, faktycznie moglam zaczac pracowac 2 godziny pózniej. I same plusy. Mirce dostal sie dluzszy spacer. Obejrzalam w spokoju dziennik. Ugotowalam sagan zupy, bo Arno mial na drugi dzien przyjechac. Umylam okno w lazience z ptasiego gówienka, jak i miernik deszczu, bo mial na dole paskudny osad. Zrobilam papierowy wykrój na tunike badz sukienke. A wszystko na spokojnie. Normalnie po dyzurze wstaje okolo wpól do trzeciej, a przed siódma znowu wyjezdzam, wiec sa to nieco ponad cztery godziny, i przez ten czas ogarniam troche w domu, ide z Mirka godzinke, cos szybkiego sobie ugotuje, prysznic i czas minal. A dwie dodatkowe godziny wieczorem, to byl luksus, i chetnie wezme je znowu, ale przed weekendem to raczej niemozliwe bedzie.
Szkoda, że nie możesz mi tej aronii podrzucić! ;-(
OdpowiedzUsuńCzasami nawet szef potrafi coś "zajarzyć"! ;-))))
Mojej Córce-Wiewiórce tegoroczne ogórki też jakoś nie wzeszły, co jest dziwem nad dziwy!
Pozdrawiam serdecznie!
Faktycznie szkoda, Fusilko, bo powoli chyba galezie zaczynaja nie wytrzymywac... niestety u nas aronia dosc popularna, i kto lubi, ten ma (i mojej nie wezmie), a kto nie zna, nie ma interesu. Moze ptactwo da rade? A byly czasy, ze siatka przed nimi chronic musielismy.
UsuńOdpozdrawiam tez serdecznie!
Pięknie tam u Ciebie.U mnie są ogórki ale mniej jak w zeszłym roku.Cukinia szaleje.Pucujesz chałupę na glanz , zapewne liczysz dni do ślubu.Jak tam Covid u Was? U nas 2oscienne powiaty mają zaostrzony rygor, powrót do masek wszędzie,ograniczenia w spotkaniach itp.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńCovid jest, i coraz wiecej. Bo przeciez najwazniejsze bylo, aby ludzie na Ballermanna polecieli. Teraz beda obowiazkowe testy powracajacych z zagrozonych regionów, przy czym dla mnie kazdy turystyczny region, czyli masa ludzi, jest potencjalnie zagrozony.
UsuńU nas caly czas wesela, pogrzeby i temu podobne, to maksymalnie 50 ludzi, i koncept higieniczny. 50 to i tak duzo. Przy pogrzebie mojego taty bylo jeszcze tylko 10.
I podniesli mandaty za nienoszenie maseczek, z 25 na 150 euro.
Pozdrawiam Cie serdecznie! Ide nogi poopalac ;)
Odwaliłaś potężny kawał roboty. Napracowałaś się ostro, ale efekt znakomity! :)
OdpowiedzUsuńJakoś mi się robota sama zbiera, chyba w nocy, jak śpię? 🙃
UsuńAle teraz odpoczywam i nogi opalam, czytając.
Przemrażasz aronię przed smażeniem czy nie? A czy taki dżem z bananem dostoi do zimy? Ciekawy przepis, może bym spróbowała, bo i u mnie aronii dużo.
OdpowiedzUsuńMirka to mi wygląda na taką, co też chciałaby być koniem, aż widać żal w oczach:)
Z ogórkami w tym roku jest coś dziwnego. Najpierwi wymarzły. Potem posadzone z nasion fajnie urosły i owocują, tak średnio, ale mało jest ładnych szczupłych ogoreczkow na korniszony lub do kiszenia. Większość ma pękaty kształt, choć smakuja dobrze. Z tego powodu codziennie przybywa u mnie sałatki ogórkowej z chilli, już nawet rozdaje;)
Udanego lata.
Nie, idę na żywioł, zmiksowałam aronię z bananami i trochę śliwek do wagi dorzuciłam, cukier te 2:1, gotować a kilkanaście minut mieszając, sloiki i wieczka odkażone rumem, gorące zakręcać, ma być vakuum. Postoją i 2 lata.
OdpowiedzUsuńPlony dziwne w tym roku, ja miałam jednego pękatego ogórka. I to był cały zbiór 😶
wyrozumialy szef. co do ogorkow to mam nadzieje, ze bede wyjatkiem, co prawda wyrosl tylko jeden, ale szaleje, zajal cala siatke, niestety lata tylko jeden bak wiec nie wiem czy wszystko zapyli, bo kwiatow mnostwo.
OdpowiedzUsuńWyrozumialym bym go nie nazwala, on ma jakiegos pierdolca na temat ilosci pacjentów, w sensie, ze gdy ich mniej = mniej pracy. Przy czym zapomina, ze ilosc to nie znaczy jakosc, w sensie, ze moze byc ich malo, a pracy robia ze ho ho. To nie sa pacjenci sprzed 20 czy 30 lat, oni sa srednio 10- 15 lat starsi niz ci dawniejsi, bardziej chorzy, bardziej dementni, a mlodzi najczesciej maja padnieta psychike i biora psychofarmaki. A 42- latek wazy 180 kilo i lezy jak 4 worki maki w lózku, i trzeba go obracac na boki, bo ma odlezyne.
UsuńLucy, to ten sam czarny kot co poprzednim zdjęciu? Taki sąsiad pewnie. Konik to mi się wydaje dziewczynką, ma taka ładną, delikatną buźkę i fryzurke bardziej dziewczęcą :)
OdpowiedzUsuńNarobiłaś się jak zwykle, a końca nie widać... z tą robotą masz rację, chyba zbiera się w nocy ;) Ale co tam, coś trzeba robić dla siebie w domu!
Życzę pięknej opalenizny na weselu, żebyś się zaprezentowała w całej krasie :) Mirce uwiążesz jakąś kokardę? W koncu odświętny kostium jakiś musi być ;))))
Nie, to jest inny kot, duzo dalej, na drugim koncu miasteczka, ale patrz, jaki zadziorny i niebojacy sie. Mozna jako piesek, lapa po mordzie dostac, nie ma sprawy. Takiemu to lepiej zejsc z drogi ;)
UsuńMirce wypiore uprzaz, a byc moze, i jakias ozdoba sie znajdzie ;)
Nie mogę czytać twoich postów. Piszesz w nich , jak dużo robisz w domu i wokół niego. Proszę cię, popadam w kompleksy! Przy tobie, to jakiś leniwiec jestem. Za długo patrzyłam na koale w Australii:)))
OdpowiedzUsuńZdjęcie na leżaku to moje ulubione:)))
Ja w sumie jestem bardzo leniwa i riobie wszystko na biezaco, zeby sie potem naraz nie narobic :D mam taki system: 1 dzien robie, 1 dzien wypoczywam. Teraz bardziej wypoczywam, bo temperatury mamy zabójcze, ponad 30 stopni, wczoraj 34, i nie ma co szalec. To leze w cieniu jak leniwiec, bo mi sie nie chce siedziec na drzewie jak koala ;)
UsuńAh dobrze, że piszesz bo już się martwiłam, czy Cię korona nie dorwała. Tego ślubu normalnie nie mogę się doczekać, mam nadzieję, że będą zdjęcia, i szala od Gackowej też :) niech wszystko idzie po myśli dzieci.
OdpowiedzUsuńEee nie, zaraza mnie nie dopadnie, mnie tam malo co dopada, raz jakis norowirus, i to bylo wszystko przez te lata.
UsuńMysle, ze jak tak dalej pójdzie, to wszelkie szale beda zbedne, nie zanosi sie na ochlodzenie, a slub przedwczoraj za 3 tygodnie juz.
Wszystko mam obcykane, nawet "trzymacza" Mirki pod USC, bo do srodka jej nie bedzie wolno, za to na obiad do lokalu juz tak :D
Wygląda na to, że Mirka naprawdę lubi bułeczki i przed jedzeniem staje się zabawką.l 😁
OdpowiedzUsuńA, to nie jest buleczka, to skóry zwiniete w obwarzanek, ekstra dla piesków i pielegnacji ich zabków.
UsuńMirce nie wolno zboza, dostaje rozwolnienia, dlatego tez i przy karmie musze zwracac uwage, zeby byla na ziemniakach badz ryzu. Dwa makarony w mokrej karmie niewiele jej zaszkodza, ale porcja juz tak.