ze moglabym czesciej i u siebie na blogu cos skrobnac, a i do Was czesciej zajrzec...
Czasami jednak dopada mnie zwykle, codzienne zycie, ze wszystkimi obowiazkami, zajeciami, praca, i tak jakos szybko zlatuje mi dzien po dniu. I znowu nic nie napisalam, i znowu minely tygodnie. Postaram sie to naprawic.
Nie jest tak, ze moje zycie jest szalenie ciekawe, i naokolo ktos chcialby o nim czytac, ale blog jako forma pamietnika szalenie mi sie podoba, tak juz bylo na bloxie, gdzie mialam dwa blogi, i dzieki pomocy Nicki mam je nawet zachowane jako kopie na wordpressie. Notabene, szkoda, Nicka, ze juz nie pisujesz, ale rozumiem.
Ten tydzien mam wolny, w sensie, ze nie pracuje w pracy, za to nadrabiam to i owo w domu. Majac wolne, wiecej gotuje, czyli bardziej skomplikowane czy pracochlonne obiady, bo lubie przy takich akcjach miec czas. Jak pracuje i spie do popoludnia, obiady sa szybkie, czasami Tobi ustawia sie w kuchni i produkuje cos na patelni, najczesciej nalesniki, które lubie, a sama jakos nie lubie smazyc.
Dochodzi sprzatanie, w tym tygodniu umylam juz kilka okien (na szczescie nasze okna sa raczej male, i niektóre osiagalne nawet bez drabiny), oczywiscie pranie- raz na tydzien, pralka jest bowiem 7- kilogramowa, to wchodzi z nas dwojga wszystko z tygodnia. I tak sie zlozylo, ze oboje nie preferujemy jasnych czy wrecz bialych czesci ubran, wiec mozna wszystko cuzamen do kupy prac. Ulatwia to sprawe niesamowicie.
Robota w ogródku, ostatnie prace przed zima. Podczas letnich upalów myslelismy, ze z naszych winogron beda nici- Tobi zrywal z krzaków w miedzyczasie rodzynki. Potem spadl deszcz, i wynogrona eksplodowaly, ze nie dalo sie przejesc, troche sprezentowalam znajomej, z reszty zaczelam gotowac dzem, nawet niezly, i stawia na nogi lepiej niz Red Bull. Teraz trzeba nam skopac grzadki, przeciagnac sapkami rabatki, i trawa ostatni raz w tym sezonie tez juz skoszona.
Do tego rózne sprawy urzedowe, bylam tez z moim autem na przegladzie technicznym, dostalam bezproblemowo plakietke na dalsze 2 lata, ale w lipcu auto bylo niepopsute na warsztacie, na przegladzie, hamulce, tarcze, inne duperelki, no ale juz gotowe, kola na zimowe Tobi zmienil mi jeszcze w poniedzialek, wedle reguly, jazda na zimowych oponach od O jak Oktober (pazdziernik) do O jak Ostern, czyli Wielkanoc.
Dzisiaj bylam w poludnie na doszkalaniu zawodowym, reanimacja, jakby mi tego w realu malo bylo, no ale obowiazek i certyfikat. Reanimacje mialam w srode wieczorem tydzien temu, znalazlam pacjenta lezacego na brzuchu na podlodze przed lózkiem, no i sie zaczelo, bo byl covid pozytywnym, i w sumie, te cale przybrania w kitle, maski FFP3, wizjery, mycki, rekawiczki, to strata czasu do póltorej minuty, które ja sie dodatkowo produkowalam przy masazu serca, zanim z przebranych ktos przejal. Tak to tez dzisiaj stematyzowalam, ze to przebieranie (konieczne, nie zaprzecze) jednak obniza sukces reanimacji. Niestety, pacjent nie przezyl.
Wieczorem Tobi i ja poszlismy do auli szkolnej, przedstawiano kolejny projekt obwodnicy naszego miasteczka- oboje jestesmy zdania, ze trzeba i warto brac udzial w takich spotkaniach. Dowiedzielismy sie co nieco nowosci,
Co nas dzisiaj cieszy, mniejszy rachunek z gazu.Ja już nie wiem za co ile będziemy płacić bo codziennie zmiany.Zycie codziennie też ważne, my odświeżamy kuchnie a to taki kamerlik mały że narobisz się więcej jak przy pokoju Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWiesz Ula, ja mam taki zwyczaj, nie przejmowac sie na zapas, bo jak niemieckie przyslowie mówi, von den vielen Sorgen, die ich mir gemacht habe, sind die wenigsten eingetroffen ;)
UsuńKuchnia faktycznie jest sporym kawalkiem roboty, i trzeba jakos podolac jej. Trzymam kciuki!
Nie mam siły pisać 🙂 lucy bardzo lubię jak dzielisz się swoją codziennością, aktualnymi warunkami życia w Niemczech i bardzo lubię Twoje polskie wspomnienia 🙂💚
OdpowiedzUsuńOjej, a moje polskie wspomnienia sa juz tak stare, ze az nieaktualne :))
UsuńOstatni raz bylam w Polsce przedluzony weekend, w roku 2013, przy pomocy Fusilki, która nam zorganizowala mieszkanie wakacyjne. W tym roku byly plany, ale sie rozwialy, bo droga dluga, i sami nie wiedzielismy, co o takich planach myslec, w obliczu wojny i covida. I tak padlo na tutejsze Morze Pólnocne, troche ponad 300 kilometrów, i fajnie bylo.
Pozdrawiam serdecznie!
Ło matko pojedyncza! Skleroza moja galopująca twierdzi, że nie zrobiłam nic w sprawie mieszkania wakacyjnego!!!!! Poruta, jak nic! Buuuuu!
UsuńA przeciez mi narailas, z numerem telefonu, ze fajne, bo tam tez kiedys goscilas. Zgadzalo sie :))
UsuńNie będę ściemniać, ale nie pamiętam! Przykro mi, a zwłaszcza złość mnie ogarnia, bo za szybko mi wszystko z łepetyny ucieka. Idę w poniedziałek do mej lekarki po pomoc. Jakąkolwiek! Jakbyś mogła podaj mi na wotsapa gdzie to było! Może mi się mózg odświeży!
UsuńSerdeczności!
Fusilko, wysłałam Ci na WhatsApp 🙂
UsuńJeżeli Ty mówisz o wprowadzaniu komuny, to co my mamy powiedziec?! U nas komuna już pełną gębą! BBM
OdpowiedzUsuńNo bo u nas na serio i calkiem powaznie, ograniczenia zakupowe, czy to zywnosc, czy drzewo na zime, tylko patrzec, jak kartki wprowadza :D juz podalam wzór, zeby designerzy nei musieli glówkowac, te mi znane z dziecinstwa, bo sprawdzone, dzialaja :P
UsuńPozdrawiam i macham!
A podobno grozili, że AfD mogą uznać za faszystowską i zdelegalizować...
OdpowiedzUsuńJa nie mam bloga Lucy ;) Pozdrówki-basia
Ale jak demokrarycznie zdelegalizowac 20% wyborców, to jest pytanie.
UsuńPożyjemy i zobaczymy, co wyjdzie w innych landach. Moim zdaniem, obecny rząd nie ma prawa dłuższego przetrwania.
Pozdrawiam Basiu!
O tej delegalizacji była mowa dużo wcześniej- przed wyborami. Nie zdziwiłabym się, szanowna KE zagroziła Włochom, że mają narzędzia i mogą ich użyć jak się nie ugrzecznią, ale opozycja poradziła im nie wtrącać się w nie swoje sprawy. Bardzo im się marzy zarządzać maluczkimi, zastraszać i bogacić się na potęgę. Przecież już nie dają rady konsumatum. O losie, co to nas czeka... basia
Usuń