Szopki. W tym roku nie mieliśmy choinki, z powodu stresu z tym związanego, zdecydowaliśmy się ustawić dwie historyczno- ridzinne szopki, z czego ta większa jest oświetlona gwiazdą i ogniskiem pasterzy.
Teraz tylko te figurki pozbierać w kartony, i do następnego roku.
Choinkę miałam co roku, czasami nawet żywą, i nawet z korzeniem, ale teraz za dużo jakoś tego było, do tego tutejszy ogród nie nadaje się do sadzenia w nim choinek, bo za mały. Kilka lat temu kupiłam sztuczną choinkę, wygląda prawie jak prawdziwa i robi za zastępczą, ale i jej było mi za dużo. Postawić i ozdobić to szybko, ale potem to wszystko zdemontować, posortować i schować, to są pracę dekoracyjne czy demontażowe, które po prostu mnie męczą. Dlatego nie znajdzie się u mnie dekoracji sezonalnych, wiosennych, letnich, morskich, helołinowych i takich tam. Moja sąsiadka z naprzeciwka wszystko, cale mieszkanie, każda ścianę i szafkę dekoruje. Jako magazyn służy jej mieszkanie na parterze po rodzicach.
Hermine kocha się w kolorze czerwonym i w kropkach. No nie powiem, ładnie to wyglądało na spontanicznej kawie tydzień temu.
Ja mam akurat tzw. wolny weekend, znaczy piorę, gotuję, na zakupach małych byłam z Mirką na smyczy, która wykonała w tym czasie 3 kupki i ogólnie nie daje się stresować, ma dziewczyna swoje 14 lat i wie, co i jak chce. Teraz jeszcze pozbieram te Maryje i pasterzy z królami, w tym czasie pranie się wysuszy, kilka rzeczy wyprasuję, a po drugiej ma wpaść Gisela na kawę i po słoiki; ciekawa jestem, czy się wyrobi, bo z zegarem to jest Gisi nie po drodze. A potem mam już wolne, być może posiedzę trochę przy maszynie do szycia, bo legginsy mam za długie, chce tez trochę podłubać na drutach, i do biblioteki za rogiem wpaść. Aktualnie mam do biblioteki prawie tak amo blisko, jak ponad 40 lat temu w Prudniku, gdy mieszkaliśmy na ulicy Królowej Jadwigi. Początek tygodnia też mam wolny, do pracy muszę dopiero w piątek, a w tym czasie najpierw Arleta, a potem ja mamy urodziny, w miedzyczasie zaproszenie na kawę do Jolki i Heinza, wyprawa do termy w Bad Staffelstein z innymi nowymi znajomymi, a w czwartek definitywnie na obiad do rzeźnika chce, bo będzie serwował pieczone kurczęta z frytkami 🙂
Dzisiaj na obiad brukselka że skwarkami i zielona salatka, ciasto panettone, jeszcze ze Świąt, a mięsnie będzie jutro.
Pracowita jesteś, za pranie to się w sobotę nie biorę.Choinka musi być, wiem że się źle potem rozbiera ale przeżyję, pochwal się co na drutach robisz, pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńRozplanowane wszystko niemal co do minuty. U mnie z tym różnie: czasem idę na żywioł, czasem planuję. Wszystko zależy od sił, nastroju…
OdpowiedzUsuńLucy, wszystkiego najleszego w 2025 dla Was. Milo mi czytac ze powoli sie zadomowiliscie w Frankonii. Ja jeszcze 10 lat temu mialam zywe choinki(duze);1 przed domem i 1 w domu. Od 4 lat panuje 1 sztuczna, duza i wyglada jak prawdziwa. Ubrala ja nocna opiekunka S a rozebralam ja juz 1 stycznia. Z gosci zrezygnowalam po szpitalnych przygodach S. Pozdrowienia Aga T
OdpowiedzUsuńA ja ( jeszcze w Polsce) zakupiłam sztuczną, ale b. starannie zrobioną choinkę, raz ją ubrałam i potem po świętach pakowałam do odpowiedniej wielkości plastikowego worka i przed świętami wędrowała do mieszkania. I stoi sierota teraz na półce w warszawskiej piwnicy i pewnie nadziwić się nie może, że wciąż nie ma świąt. Szopkę to miałam kilka razy gdy jeszcze byłam dzieckiem. Kochana - dla Was wszystkiego co najlepsze w Nowym Roku!!!!!
OdpowiedzUsuń