Myślałam, że chorując nadrobię lektur, filmów i porobię na drutach, a tu wszystko szczątkowo, być może dokończę jedna parę krótkich skarpetek, które robię ze sprutych po Lilli, do tego przeczytałam jedna książkę, i oglądam Ptaki ciernistych krzewów, żebym dużo myśleć nie musiała nad treścią.
Codziennie kurkuma, imbir i cytryna. Czy już gdzieś kiedyś wspominałam, że nie mam talentu do brania sztucznych, fabrycznych witamin?
Dobrze, ze zdrowko wraca. Witamin sklepowych nigdy nie zazywam, ostatnio zyje na smoothies, owoce ze szpinakiem.
OdpowiedzUsuńNo i cudnie że zdrowiejesz. Oby prędzej i bez powikłań.
OdpowiedzUsuńKurkuma, imbir + jogurt grecki i płatki to mój codzienny obrok. Czasem dodaję jeszcze łyżeczkę miodu i łyżeczkę ciemnej tahini, bo wolę tę ciemną niż z wyłuskanych ziaren sezamu. Odpukać w niemalowane- jakoś się trzymam, choć jak się śmieje koleżanka to puścić się nie mogę. Staram wszędzie docierać poza godzinami tzw. "szczytu" w sklepach lub w metrze. Na razie zdaje to egzamin. I codziennie zajadam się jabłkami z Brandenburgii - są super!!! Cieszę się, że lepiej się czujesz i oby tak było zawsze!!!
OdpowiedzUsuńOh Ptaki ciernistych krzewow ogladalam kilkaset razy.
OdpowiedzUsuń