poniedziałek, 26 maja 2025

85. To był intensywny tydzień.

Po całodniowej wycieczce do Göttingen dopadła mnie normalna praca w domu. W sobotę mieliśmy gości z Fürth, termin reodwiedzin ustaliliśmy już kilka tygodni temu, więc trzeba mi było wziąć się za chałupę, gdyż cienka warstwa kurzu pokrywała co nieco wszystko- po akcji w piwnicy, tej ocieplającej rury, do tego Tobiego prace betonowe. Można szczelnie pozamykać wszystkie drzwi, kurzy sie mimo tego. 


Przy odkurzaniu sypialni, postanowiłam przepatrzyć nieco nasze rzeczy, szczególnie moje, przebrałam nieco w skarpetach, majtkach, spranych podkoszulkach, które jeszcze tego samego dnia wyniosłam do kontenera. Przy okazji odkryłam te domowe paputki. Dostałam je w prezencie od rehabilitacyjnej znajomej, która poznałam w 2008 roku w Bad Zwesten, po naszym tam pobycie. Wydziergałam je mama Gülveren, która już nie żyje. Z Gün, bo tak się krócej nazywa- oznacza różę, a Gülveren- rozdająca róże, po turecku. Gül wtedy jeszcze nosiła chustę, w międzyczasie i od wielu lat już nie, rodzina jest sympatyzantami Kemala Atatürka. Od prawie 17 lat utrzymuje kontakty z Gül, wiele telefonowałyśmy podczas śpiączki i śmierci mojego taty; krótko wcześniej Gün straciła rodziców. Jest ode mnie młodsza o 11 miesięcy, więc przedzialka wiekowa jest idealna. Ma dwie córki i syna, syn i jedna córka  studiują budowę maszyn, druga córka studiuje pedagogikę społeczna, a przyszła synową będzie nauczycielką, i przez ten ślub i wesele Gül już jest w stresie, bo to już na drugi rok, ogromną rodzina, wiele kosztownych zwyczajów, od których turecka rodzina die nie wymiga. 

Wysłałam jej to zdjęcie w moich paputkach, z pytaniem: pamiętasz... na co Gül wieczorem oddzwoniła, że stwierdzeniem, co będzie mi pisać, lepiej pogadajmy. Miała rację. 

Ranne i wieczorne spacery z Mirką. Moja ulubiona analogiczna tablica informacyjna, co gdzie się dzieje. Internet we wsi też mamy 😉 

Te dziury w starej bramie, jak i w murze z prawej strony są z poczatku kwietnia 1945, bombardowanie Zapfendorf przez Amerykanów.  Pozostawione przez 80 lat w oryginalnym stanie, ku pamięci. 


Stary browar ze zburzoną już knajpką, kręglami, że starym ogródkiem piwnym pod drzewami. 


Kolejowo. Tutaj przelecieliśmy z ICE. 


Spotkanie z kotem bauera. 




W przedszkolu dojrzewają czereśnie... 




W piątek wieczorem wybraliśmy się do kliniki w Bamberg, odwiedzić kolegę Tobiego w szpitalu, na oddziale rehabilitacyjnym. Kolega skonczy we wrześniu 59 lat i miał pod koniec kwietnia wylew, po którym zostały mu pewne zaburzenia mowy. Dało to Tobiemu do myślenia, gdyż czasami chyba myśli, że jest niezatapialny i ma góra 30 lat.

Klinika- moloch, ale mnie zaciekawiła, dlatego chętnie towarzyszyłam. 


Biblioteka dla pacjentów. 


Na oddziale rehabilitacyjnym. Mają inne wózki komputerowe, wiele praktycznych szuflad na wszystko, ale po przemyśleniu sprawy, doszłam do wniosku, że nasze jakby lepsze, bo można im przestawiać wysokość, czyli obsługiwać na sojaco, ale i na siedząco, a przy tych trzeba tylko stać przy pisaniu. 






 
W ten wieczór Franza przeniesiono na weekend na oddział internistyczny, w celu diagnostyki, bo mu skacze ciśnienie/ kolejna zagwozdka dla Tobiego, ale myślenie nie boli przecież. 

Z obu pokoi piękne, panoramiczne widoki, na Altenburg, katedrę w Bamberg, na Veitsberg, Staffelberg, i na samotny wiatrak w Sassendorf, za którym chowa się Zapfendorf. 





W sobotę wyruszyliśmy w naszą podróż do Ützing, na zakupy pieczywa i wędlin. Jako, że masarza ma chleb z piekarni dwie wsie dalej, postanowiliśmy zdradzić naszą,  i pojechaliśmy z ciekawości do tej innej, do Serkendorf. 
W tej wsi i w piekarni z roku 1720 czas się zatrzymał. Wrażenie, że tutaj świat się kończy, ale za kamieniołomem faktycznie szedł ten świat dalej. 



Ale faktycznie było możliwe tankowanie auta elektrycznie. 


Drogą wąska, na jedno auto. 

Sobota minęła pod znakiem odwiedzin, spędziliśmy mile popołudnie i wieczór. Znajomy odradził Tobiemu instalację pompy cieplnej, dopóki działa ogrzewanie na olej, które Tobi całą zimę ustawiał, i na ten moment oszczędność jest prawie 25- procentowa.  

Niedziela, pchli targ i niedziela handlowa w Bad Staffelstein. Niestety pogodą nie dopisała, i wiele handlarzy odmówiło. Szkoda, ale deszczu potrzebowaliśmy. 



Adam Riese i jego uczeń, pod wyremontowanym centrum turystycznym. 




Ciekawa forma ochrony antyterrorystycznej. Na serio. Na końcu innych uliczek parkowały w poprzek też ładowarki kołowe. 



Popołudnie zakończyliśmy obiadem na drugim tutaj końcu swiata 😉 w knajpce w Dittersbrunn. Serwowano kotlety. 



Zdobycz na pchlim targu- oczywiście nabyta z powodu motywu. 

Dzisiaj, bo już poniedziałek, zaczynam pracowy tydzień, mam wolną jedynie środę i sobotę, z czego w czwartek święto, bo Wniebowstapoinie, i w ten dzień zaplanowałam sobie ranny,  długi dyżur, a pozostałe, włącznie z niedzielą, długie popołudniowe. 

Jutro mam znowu fizjoterapię, sport we wtorek mi odpada, bo pracuję, w środę wybieram się do ShareCafe z paroma odłożonymi rzeczami, które mogą znaleźć tam innego chętnego właściciela. Jutro popołudniu, podczas dyżuru, mam też wizytę u lekarza zakladowego.  Czyli trochę będzie się działo. 

Aaaa... film obejrzalam. "Honecker i pastor". Historia autentyczna, odbyła się po zakończeniu NRD,  w styczniu 1990 roku. Nagle bezdomni Erich i Margot Honecker otrzymują jakby azyl w pastorowce rodziny Holmer w Lobetal pod Berlinem. Historia wedle wspomnień najmłodszego syna pastora Uwe Holmera, Korneliusa, wtedy 14- latka, a który obecnie też jest pastorem u nas we wsi. A te meble, czyli fotel, lampa i dywan, są oryginalnymi rekwizytami z filmu, i byly własnością Honeckerów, pozostawionymi w Lobetal przed ich emigracja do Chile. Stoją teraz w biurze parafialnym Korneliusa. 




12 komentarzy:

  1. Przy wszelkich remontach kurzy się strasznie, ten pył mnie dobija, kiedyś przestałam wycierać wszystko wokół i tylko stół w kuchni myłam do końca remontu.
    Papucie z włóczki robiła moja teściowa, ale nie były tak ładne.
    Gdy widzę takie nowoczesne szpitale, ech, a biblioteka!
    Mój sąsiad miał dwa udary, na szczęście jakoś funkcjonuje. Drugi sąsiad nie żyje, tez myśleli że są niezniszczalni. Mój mąż tez nie myśli o badaniach - przecież nic mi nie jest...
    Ładne to miasteczko, czasami kupujemy na wycieczkach chleb, gdy znamy piekarnię, o dobre pieczywo coraz trudniej.
    Dobrego tygodnia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te paputki to robota starszej tureckiej mamy, a one w tym fachu są nie do pobicia. Moje są tak akuratne, także po lewej stronie, że nie do wiary.
      Tak, mniemanie o własnej nieskonczalnosci jest błędne, ale cóż, wytłumacz to mężczyźnie.
      Piekarnie i masarnie te tradycyjne, to towar deficytowy..
      Dziękuję!

      Usuń
  2. Bardzo mi się podobają te papucie! No i nie da się ukryć, że masz ładne okolice. A tej biblioteki szpitalnej to zazdroszczę pacjentom tego szpitala!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe, jak jest wyposażona. W Göttingen dużo czasu spędzałam w tejże, mieli różne media, i przyzwoite godziny otwarcia. Oddanie było łatwe- do skrzyni.
      Górna Frankonia jest piękna, I nie żałuję za Dolną Saksonia.

      Usuń
  3. Ja miałam wylew 7 lat temu, moja mama zmarła na wylew/skutki 2 lata później, w wieku 64 lat. Dopiero wtedy do mnie dotarło, ile miałam szczęścia. Gdyby męża wtedy przy mnie nie było, albo gdybym miała ten wylew w nocy, nie wiem jakby się skończyło... pozdrowienia dla znajomego z życzeniami powrotu do zdrowia, możliwie jak najlepszego, i męża - ten żeby sobie wziął do serca, że nikt z nas nie będzie młodszy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam sprawy sercowe, nadciśnienie, w genach zapisane, jak o cukrzycę, zawał, I postanowiłam się nie dać, i jestem w pewnych sprawach konsekwentna. Być może dlatego, że widzę dużo ludzkiej biedy z zaniedbania siebie, bądź też wygodnego olewania tego czy innego.
      Przekażę 😉

      Usuń
  4. Pył jest wszedobylski, wiem po remoncie łazienki.Naprawde cudne okolice, knajpki urocze a te budynki bajeczne, miłego tygodnia Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ósma plaga egipska. Dziękuję Ula. Tydzień był rozmaity, ale dzisiejszy dyżur spokojny, jutro mam wolne, ì to się liczy przed niedzielnym na rano 🙂

      Usuń
  5. Śliczne kapcioszki- piękna robota!
    Szpital, biblioteka i domy szachulcowe wyglądają świetnie!
    Pastorów dwóch obserwuję w Internecie i jeszcze kilku biblijnie wierzących.
    W moim miasteczku był kiedyś kościół ewangelicki, ale już dawno rozebrany.
    Ostatnio na wykładzie historycznym zadałam profesorowi pytanie związane z chrztem pierwszego Piasta- Mieszka I, nawiązałam do chrztu Jezusa Chrystusa w Jordanie. Powiedział, że zmierzam w kierunku sekty.
    Pozdrawiam serdecznie, Lucy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kościoły ewangelickie kiedyś były burzone na potęgę, jakby komuś coś robiły. Znasz może to mniemanie, że w progach takiego kościoła jest zakopane obraz Matki Boskuej, I przekraczając progi tego kościoła, depczesz po niej? Niesamowite.

      Usuń
  6. Jakie Ty teraz ciekawe życie prowadzisz! pełne ludzi, pełne wycieczek krótszych i dalszych. A pamiętasz jak po pierwszym miesiącu z Mircią pisałaś, że w tym czasie rozmawiałaś z ludźmi częściej niż przez poprzednie trzy lata? Wszystko się zmieniło... Nacieszyć się nie mogę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozmaite życie 🙃 ano mam też więcej czasu dla siebie i własnych pomysłów. Mój czas nie jest wieczny, i dopóki mogę, oglądam ten mój nowy świat dokladniej. Mirka mi głuchnie, poza tym młoda, a od listopada pół kilo schudla, co mnie cieszy, bo widać, że skacze beż problemu, jak trzeba, mimo jamniczych pleców.

      Usuń