Po całodniowej wycieczce do Göttingen dopadła mnie normalna praca w domu. W sobotę mieliśmy gości z Fürth, termin reodwiedzin ustaliliśmy już kilka tygodni temu, więc trzeba mi było wziąć się za chałupę, gdyż cienka warstwa kurzu pokrywała co nieco wszystko- po akcji w piwnicy, tej ocieplającej rury, do tego Tobiego prace betonowe. Można szczelnie pozamykać wszystkie drzwi, kurzy sie mimo tego.
Przy odkurzaniu sypialni, postanowiłam przepatrzyć nieco nasze rzeczy, szczególnie moje, przebrałam nieco w skarpetach, majtkach, spranych podkoszulkach, które jeszcze tego samego dnia wyniosłam do kontenera. Przy okazji odkryłam te domowe paputki. Dostałam je w prezencie od rehabilitacyjnej znajomej, która poznałam w 2008 roku w Bad Zwesten, po naszym tam pobycie. Wydziergałam je mama Gülveren, która już nie żyje. Z Gün, bo tak się krócej nazywa- oznacza różę, a Gülveren- rozdająca róże, po turecku. Gül wtedy jeszcze nosiła chustę, w międzyczasie i od wielu lat już nie, rodzina jest sympatyzantami Kemala Atatürka. Od prawie 17 lat utrzymuje kontakty z Gül, wiele telefonowałyśmy podczas śpiączki i śmierci mojego taty; krótko wcześniej Gün straciła rodziców. Jest ode mnie młodsza o 11 miesięcy, więc przedzialka wiekowa jest idealna. Ma dwie córki i syna, syn i jedna córka studiują budowę maszyn, druga córka studiuje pedagogikę społeczna, a przyszła synową będzie nauczycielką, i przez ten ślub i wesele Gül już jest w stresie, bo to już na drugi rok, ogromną rodzina, wiele kosztownych zwyczajów, od których turecka rodzina die nie wymiga.
Wysłałam jej to zdjęcie w moich paputkach, z pytaniem: pamiętasz... na co Gül wieczorem oddzwoniła, że stwierdzeniem, co będzie mi pisać, lepiej pogadajmy. Miała rację.
Ranne i wieczorne spacery z Mirką. Moja ulubiona analogiczna tablica informacyjna, co gdzie się dzieje. Internet we wsi też mamy 😉
Te dziury w starej bramie, jak i w murze z prawej strony są z poczatku kwietnia 1945, bombardowanie Zapfendorf przez Amerykanów. Pozostawione przez 80 lat w oryginalnym stanie, ku pamięci.
Sobota minęła pod znakiem odwiedzin, spędziliśmy mile popołudnie i wieczór. Znajomy odradził Tobiemu instalację pompy cieplnej, dopóki działa ogrzewanie na olej, które Tobi całą zimę ustawiał, i na ten moment oszczędność jest prawie 25- procentowa.
Niedziela, pchli targ i niedziela handlowa w Bad Staffelstein. Niestety pogodą nie dopisała, i wiele handlarzy odmówiło. Szkoda, ale deszczu potrzebowaliśmy.
Dzisiaj, bo już poniedziałek, zaczynam pracowy tydzień, mam wolną jedynie środę i sobotę, z czego w czwartek święto, bo Wniebowstapoinie, i w ten dzień zaplanowałam sobie ranny, długi dyżur, a pozostałe, włącznie z niedzielą, długie popołudniowe.
Jutro mam znowu fizjoterapię, sport we wtorek mi odpada, bo pracuję, w środę wybieram się do ShareCafe z paroma odłożonymi rzeczami, które mogą znaleźć tam innego chętnego właściciela. Jutro popołudniu, podczas dyżuru, mam też wizytę u lekarza zakladowego. Czyli trochę będzie się działo.
Aaaa... film obejrzalam. "Honecker i pastor". Historia autentyczna, odbyła się po zakończeniu NRD, w styczniu 1990 roku. Nagle bezdomni Erich i Margot Honecker otrzymują jakby azyl w pastorowce rodziny Holmer w Lobetal pod Berlinem. Historia wedle wspomnień najmłodszego syna pastora Uwe Holmera, Korneliusa, wtedy 14- latka, a który obecnie też jest pastorem u nas we wsi. A te meble, czyli fotel, lampa i dywan, są oryginalnymi rekwizytami z filmu, i byly własnością Honeckerów, pozostawionymi w Lobetal przed ich emigracja do Chile. Stoją teraz w biurze parafialnym Korneliusa.
Przy wszelkich remontach kurzy się strasznie, ten pył mnie dobija, kiedyś przestałam wycierać wszystko wokół i tylko stół w kuchni myłam do końca remontu.
OdpowiedzUsuńPapucie z włóczki robiła moja teściowa, ale nie były tak ładne.
Gdy widzę takie nowoczesne szpitale, ech, a biblioteka!
Mój sąsiad miał dwa udary, na szczęście jakoś funkcjonuje. Drugi sąsiad nie żyje, tez myśleli że są niezniszczalni. Mój mąż tez nie myśli o badaniach - przecież nic mi nie jest...
Ładne to miasteczko, czasami kupujemy na wycieczkach chleb, gdy znamy piekarnię, o dobre pieczywo coraz trudniej.
Dobrego tygodnia!
Te paputki to robota starszej tureckiej mamy, a one w tym fachu są nie do pobicia. Moje są tak akuratne, także po lewej stronie, że nie do wiary.
UsuńTak, mniemanie o własnej nieskonczalnosci jest błędne, ale cóż, wytłumacz to mężczyźnie.
Piekarnie i masarnie te tradycyjne, to towar deficytowy..
Dziękuję!
Bardzo mi się podobają te papucie! No i nie da się ukryć, że masz ładne okolice. A tej biblioteki szpitalnej to zazdroszczę pacjentom tego szpitala!!!!
OdpowiedzUsuńCiekawe, jak jest wyposażona. W Göttingen dużo czasu spędzałam w tejże, mieli różne media, i przyzwoite godziny otwarcia. Oddanie było łatwe- do skrzyni.
UsuńGórna Frankonia jest piękna, I nie żałuję za Dolną Saksonia.
Ja miałam wylew 7 lat temu, moja mama zmarła na wylew/skutki 2 lata później, w wieku 64 lat. Dopiero wtedy do mnie dotarło, ile miałam szczęścia. Gdyby męża wtedy przy mnie nie było, albo gdybym miała ten wylew w nocy, nie wiem jakby się skończyło... pozdrowienia dla znajomego z życzeniami powrotu do zdrowia, możliwie jak najlepszego, i męża - ten żeby sobie wziął do serca, że nikt z nas nie będzie młodszy...
OdpowiedzUsuńJa mam sprawy sercowe, nadciśnienie, w genach zapisane, jak o cukrzycę, zawał, I postanowiłam się nie dać, i jestem w pewnych sprawach konsekwentna. Być może dlatego, że widzę dużo ludzkiej biedy z zaniedbania siebie, bądź też wygodnego olewania tego czy innego.
UsuńPrzekażę 😉
Pył jest wszedobylski, wiem po remoncie łazienki.Naprawde cudne okolice, knajpki urocze a te budynki bajeczne, miłego tygodnia Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTo ósma plaga egipska. Dziękuję Ula. Tydzień był rozmaity, ale dzisiejszy dyżur spokojny, jutro mam wolne, ì to się liczy przed niedzielnym na rano 🙂
UsuńŚliczne kapcioszki- piękna robota!
OdpowiedzUsuńSzpital, biblioteka i domy szachulcowe wyglądają świetnie!
Pastorów dwóch obserwuję w Internecie i jeszcze kilku biblijnie wierzących.
W moim miasteczku był kiedyś kościół ewangelicki, ale już dawno rozebrany.
Ostatnio na wykładzie historycznym zadałam profesorowi pytanie związane z chrztem pierwszego Piasta- Mieszka I, nawiązałam do chrztu Jezusa Chrystusa w Jordanie. Powiedział, że zmierzam w kierunku sekty.
Pozdrawiam serdecznie, Lucy.
Kościoły ewangelickie kiedyś były burzone na potęgę, jakby komuś coś robiły. Znasz może to mniemanie, że w progach takiego kościoła jest zakopane obraz Matki Boskuej, I przekraczając progi tego kościoła, depczesz po niej? Niesamowite.
UsuńJakie Ty teraz ciekawe życie prowadzisz! pełne ludzi, pełne wycieczek krótszych i dalszych. A pamiętasz jak po pierwszym miesiącu z Mircią pisałaś, że w tym czasie rozmawiałaś z ludźmi częściej niż przez poprzednie trzy lata? Wszystko się zmieniło... Nacieszyć się nie mogę.
OdpowiedzUsuńRozmaite życie 🙃 ano mam też więcej czasu dla siebie i własnych pomysłów. Mój czas nie jest wieczny, i dopóki mogę, oglądam ten mój nowy świat dokladniej. Mirka mi głuchnie, poza tym młoda, a od listopada pół kilo schudla, co mnie cieszy, bo widać, że skacze beż problemu, jak trzeba, mimo jamniczych pleców.
Usuń