sobota, 10 maja 2025

78. Historia jednego ciasta

W środę byliśmy z jakiegoś powodu w warsztacie samochodowym naszych krewnych, którego majstrem jest kuzyn Tobiego, w biurze pracuje jeszcze ponad osiemdziesiątletnia ciotka Burga, a wujek Manne od prawie dwóch lat już nie, bo na Boże Narodzenie 2023 miał udar, od tej pory siedzi na wózku inwalidzkim i ma najczęściej litewską opiekunkę,  taką na cały dzień. 

Burga i Manne chętnie nas zapraszają na kawę,  zwykle na weekend, bo wtedy Burga ma wolne. A że w ten weekend ja też mam wolne, a już parę tygodni u nich nie byliśmy, do tego zaproponowałam, że upiekę ciasto, to Burga oczywiście na to jak na lato, mamy przyjechać w sobotę, Oskar też będzie, to jest brat Manne, w zeszłym roku świętował 90- te urodziny. 

Tak więc ciasto, według przepisu Renaty Bergmann. Babka. 

250 g masła

8 jajek 

Utrzeć mikserem. Optymalnie jajka i masło ciepłe, znaczy temperatura pokojowa. Ja wczoraj późnym wieczorem wyjęłam z lodówki, żeby wyszło szczególnie dobrze. 

250 g cukru+ 2 cukry waniliowe, dodać,  i miksować kwadrans. Serio. 

500 g mąki, przesianej, dodawać łyżkami do masy, miksować. Oczywiście w mące 1 proszek do pieczenia. 

Mleko, mała ilość, trzeba samemu zdecydować o ilości, parę łyżek do pół filiżanki, masa ma być elastyczna, nie płynna. 

Formę babkowopiaskową wysmarować tłuszczem, obsypać bułką tartą.  Włożyć do niej połowę masy, druga połowę zabarwić 2 łyżeczkami kakao, ja dodaję troszkę mleka. Kakaowe na masę w formie, przeciągnąć widelcem w celu marmurku, i piec oczywiście na termoobiegu i 150 stopniach 😉

I tak pięknie mi się to toczyło, ale pieron strzelił w bombki, Tobi postanowil w ten piątkowy wieczór podłączyć pompę cieplną na wodę,  i naokoło mnie potrzebował, a to potrzymaj tu, a przynieś wiadro i ścierkę, bo odłączył stare rury od ogrzewania i chlapało, a gdzie jest to i tamto; w końcu nie dał rady sam i zawołał sąsiada, po zatelefonowaniu do kumpla, który miał wyłączony telefon, ale zaraz oddzwonił, jak tylko zobaczył nieodebrany, no i przyjechał. 

Dali radę. Pompa na wodę podłączona. Ja mimo tego jestem zdania, że są rzeczy, których nie robi się w piątek, a już wcale w piątek wieczorem. Nie operuje się ambulatoryjnie, nie usuwa zębów, i nie grzebie się w rurach, bo to właśnie piątek, wszyscy szykują się na weekend, i jak coś niedobrego się dzieje, to nikogo nie dorwiesz ot tak na szybko. Ale Markus dotarł, jak akurat ja stałam nad moim spalonym na amen ciastem 🤯 rejwach w chałupie nie z tej ziemi, bo czujniki dymu poszły w ruch, a to są moje czujniki dla głuchych, w sypialni łóżko prawie podniosło, bo podłączone są pod budzik z telepetaczem pod materacem... a czujniki mają antenki i komunikują ze sobą na falach, więc uspokoić je po kolei, to trochę trwa. 

Wpuściłam Markusa, ten podążył do zadymionej kuchni, pootwierał mi resztę drzwi i okien na przeciąg, ja nad tym spalonym ciastem, myślę o wywaleniu upieku w czortu. Markus złapał za nóż, rozciął i mówi, ja to chętnie potem zjem, toż ono w środku dobre- wydłubał kawałek, zjadł- tylko mi później kawy do niego zrób. Ok. 

Po prawie 3 godzinach skończyli z tą pompą, wpół do jedenastej w nocy, kawa gotowa, Markus konsumuje ciasto, wydłubując środek ze spalonej skorupy  my tez odważnie, bo faktycznie smakuje. W chałupie nadal śmierdzi jak u Grammsa (duża piekarnia w Bamberg) w poniedziałki rano, jak na weekendowym kacu piekli... 

Zjedliśmy we troje całe to ciasto, zostawiając czarną skorupę. Tę wyrzuciłam. 


Podczas montażu tej pompy zdążyłam upiec nowe, to samo ciasto dla Burgi...


... i wyczyścić kilka okien. Zostały jeszcze te w jadalni, w salonie, i w pokoju gościnnym, czyli trzy, z czego dwa duże.  Może dam im jutro radę, albo w poniedziałek. 

Ech, to był dzień. Przynajmniej gotowanie mi odpadło, na obiedzie byliśmy w knajpce w Hirschaid, w drodze z Höchstadt, gdzie nabyliśmy jeszcze jakieś części do tej dzisiejszej instalacji. 




Idę spać, na dzisiaj a wlasciwie wczoraj, starczy. Dobrej nocy!




 

17 komentarzy:

  1. No widzisz, skoro w środku dobre, to dało się uratować.
    Kiedyś wyszedł mi zakalec w cieście kakaowym, mąż doradził, by wyciąć środek, przełożyć marmoladą i zrobić polewę, wyszło takie ciasto, że goście prosili o dokładkę.
    Ale w nocy nie jadłam jeszcze deseru do kawy!
    Ja mam dziś dyżur kulinarny, bo jutro jadę do wnuka i syn prosił o fasolkę po bretońsku i nuggetsy dla wnuka.
    Dobrego weekendu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fasolka po bretońsku, fajny pomysł na kiedyś obiad, dzięki za podpowiedź.
      Z nieudanych, niesprzedanych, suchych ciast cukiernicy też robią cudeńka, wysokokaloryczne, ale palce lizać.

      Usuń
  2. Matuś, jak ja lubię piaskowe ciasto. Ale od takiej ilości to byśmy pomarli. Fakt, niektórych rzeczy w piątek się nie robi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też babki, drożdżowe i temu podobne, takie, co i na trzeci dzień zjesz, najwyżej w kawie czy hetbaciw wcześniej pomoczywczy.
      Piątki są na serio no go, jeśli chodzi o takie sprawy.

      Usuń
  3. Ciekawa historia z tą babką. Najważniejsze, że dała się zjeść! Druga wyrosła ,że ho, ho!
    Bywało, że babkę serowo- cytrynową wyciągałam za szybko z formy i część zostawała przyklejona do blaszki. Ale co to była za radość skubać takie ciasto! Z córką robiłyśmy sobie ucztę i jadłyśmy jeszcze ciepłe ciasto.
    Dobrej soboty, Lucy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tosa moje zwykle obawy 😅 że się przyklei, nie wyjdzie, uszkodzi się... dlatego w sumie nie lubię piec. Ciasto nadal zjadliwe, ale optyka taka, że nie zaniesiesz gdzieś, nie pochwalisz się 🙃

      Usuń
  4. 🤦🤦🤦mój też by wpadł na taki pomysł, na szczęście dałby sobie taką akcję wyperswadować😊, za to ja "szybko" chciałam w piątek wieczorem upiec placek z jabłkami - tak się ucięłam w palec, że z plastra po 5 minutach kapało...pomyk i szczypiorki (córka i synowie) jeszcze za małe, żeby samo zostawić (mąż w pracy) i na pogotowie jechać, jakoś to załatałam i upiekłam ten placek. W sobotę rano chciałam zmienić opatrunek, znowu zaczęło kapać...w szpitalu powiedzieli, że na szycie za późno bo się już zaczęło goić i pokleili plastrami. Ale na błędach człowiek się uczy, od tego czasu już "szybko" nie piekę i zawsze mam w domu te plastry

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O i patrz. Zagoi się i tak. Jak w tym kawale, że u lekarza w kolejce tyle się wyczekałam, że rana zaczęła goić się przez ziarninowanie.
      Specjalnie popatrzyłam do gugli, jak po polsku będzie sekundär 😎

      Usuń
  5. Ale przygoda! Dobrze, że się dobrze skończyło!

    OdpowiedzUsuń
  6. Lucy! Tak, przeczytałam o kolanie na blogu Luci. I tam też odpisałam a potem zauważyłam, że miałam dać znać na Twoim blogu, więc kopiuję)) Dziękuję za info. Ja się wtedy tzn 30 lat temu nie zastanawiałam nad ewentualnymi skutkami ubocznymi czy infekcją. Byłam młoda i ponad rok chodziłam po lekarzach z coraz bardziej bolącym barkiem. Zbywali mnie wszyscy, wreszcie poszłam do kolejnego i powiedziałam mu bezczelnie, że jak mi nie pomoże to wyskoczę oknem nawet tu zaraz u niego bo już nie dam rady dłużej wytrzymać z bólu i jest mi wszystko jedno. Wstał bez słowa, sięgnął do szafki po blokadę, choć zwyczajowo robił je w wyznaczone dni, a ja nawet nie miałam pojęcia co to jest za zastrzyk bo internet jeszcze wtedy tak nie „diagnozował” jak teraz. Prawie zaraz odczułam wielką ulgę i jak ból powracał to były powtórki. Było ich kilka. Niepostrzeżenie bark przestał boleć i tak trwa do dziś). Miałam szczęście)) Pozdrawiam, maria 2

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Mario Dwa, ja 10 lat temu z moim zwapnialym barkiem tak miałam, doktor podkreślił to działanie uboczne, że być może, po zastrzyku przestanie boleć, ale i być może, że ścięgna pójdą. Wolałam nie szkodzić sciegnom, a ból, jak mówił, potrwa, ale z każdym dniem będzie lżejszy. Miał rację. Dla mnie stawy są nietykalne, niedziurawialne zastrzykami, ja się za każdym razem bałabym, że coś tam wejdzie i będzie problem. Operacje są przeprowadzanie w sterylnych warunkach, z odkażaniem skowy, z antybiotykiem podczas- najczęściej, a z takim zastrzykiem wciągniesz tam może jakiegoś staphylokokka i masz bal. Nie na moje słabe nerwy 😅

      Usuń
  7. To się porobiło, ja często piekę w piątki bo urodziny odprawiamy odprawiamy w soboty.Dobrze ze pompa gotowa, o widzisz ,ciastka zdarza mi się przypalić, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja piekę rzadko, wolę gotować, a sernikowi Tobiego i tak nie podskoczę, więc piekę tylko w wyjątkowych sytuacjach i prostr ciasta w jednej misce mieszane.
      Miłego świętowania, Ula 🙂

      Usuń
  8. Ciasto wygląda na nieskomplikowane. U mnie w domu tylko babki są zjadane. Ciasta z kremem nie mają wzięcia. A z Alarmem przeciwpożarowym. U mnie w domu dwa razy się tak rozwrzeszczał i myślałam, że z butów wyskoczę. No to miałaś przygodę z ciastem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odkąd sie przejadłam tortem pierwszokomunijnym, a będzie temu 49- ta rocznica w dniu 30 mają, torty, szczególnie z marcepanem, nie są moimi ciastowymi faworytami 😅
      Mój alarm to hardcorowe dla niesprawnych usznie 🚀

      Usuń
  9. Tego rodzaju ciasta mieszczą się w mojej nomenklaturze w kategorii "buła". Śpieszę wyjaśnić, że "buła" to każde ciasto typu ciasto. rośnie mi w ustach i jest nieprzełykalne. Ale się nie przejmuj, ja lubię tylko bezy i bitą śmietanę 😅

    OdpowiedzUsuń