wtorek, 18 listopada 2025

144. Było dzierganie... i pracowanie.

Znowu w bibliotece, w zeszłą sobotę po południu. Pięknie było. Nawet pracowa koleżanka, mieszkająca we wsi, zjawiła się, jak zapowiedziała. 




Co prawda znowu musiałam spruć kawałek, ale liczy się samo dzierganie w towarzystwie, co nie?
Aktualnie noszę dookoła szyi moją strzałkę z letniej skarpetkowej wełny,  kobitki zaciekawiły się sposobem dziergania, i obiecałam im na nadchodzącą sobotę przepis po niemiecku. Tak więc na blog Kruliczycy, i w brudnopisie już mam. 
Nawet z mini modelem do wyjaśnienia ewentualnych pytań. 

W pracy byłam w niedzielę i w poniedziałek,  niedzielę spędziłam na internie, było fajnie, bo w moim obszarze wszyscy sprawni, a jedyna pacjentka z demencją leżała razem ze swoim mężem, który jej doglądał, włącznie z pampersem- oboje byli izolowani z powodu salmonelli, miałam jeszcze inną izolowaną pacjentkę, ta z kolei miała clostridie diff., i tu trzeba się baardzo pilnować, bo to draństwo w powietrzu latać potrafi, w formie zawodników. Tak więc przebieranki, a po dyżurze długi prysznic, zanim w swoje ciuchy się wskoczy.
Problematyczni byli jedynie pacjenci z wysokim ciśnieniem, i leniwa jak grzech lekarka, która przez wiele godzin nie była w stanie zaordynować pacjentowi przybytemu z oddziału intensywnej terapii na normalną internę leków i innych rzeczy. 
Wczoraj nazad na geriatrię, moje tamtejsze madonny modelują non stop grafik, nie mój a swój oddziałowy, no i wymyśliły, na tym tygodniowym zapisały na wczoraj Conny, której tydzień wcześniej dały ostatni urlop, no i się stało, zamiast trzech pielegniarek na 3 obszarach byłyśmy we dwie, z uczennicą i koleżanka że skoczków do godziny 15, po czym przyszła na 4 godziny Doris, i w sumie było tak, że pomierzyli mi pacjentów, znaczy parametry, lacznie z saturacją, cyferkami bólu, latały też do dzwonków,  zmieniały pampersy, uważały na dementnych, a Doris to potem sama do po kolacji. 
A ja w tym czasie "pielęgnowałam w kompie", bo to grzmot roboty, na dzień dobry trzeba już wszystkich obklikać, potem skontrolować leki na kolację i nocne, wyłożyć Palexie i inne morfinopodobne z dokumentacją, zastrzyki przeciw zakrzepom, ogarnąć plany pielęgnacyjne, bo zawsze coś brakuje albo się skończyło i należy przedłużyć o kolejne 10 dni, w sumie pierdoly, ale za to płaci kasa, a jak nie ma w planie, to nie ma nic. A są to takie durnowaty rzeczy, ale czasochłonne, np za wyjecie z sejfu Palexii, udokumentowanie w książce, zaniesienie pacjentowi liczy się 7 minut pielęgnacyjnych, a miałam takich kilku. Wytarcie chusteczką dezynfekującą blatu szafki. Podanie picia. Wysadzenie na basen. Asysta do łazienki. Ściągnięcie rajtuz... mycie i ubieranie ogólnie też, czy dolna, czy górna część ciała, czy cały człowiek do umycia, ubrania i rozebrania. Oczywiście wszystkie pomiary do odfajkowania, jak i zastrzyki czy posmarowanie maścią nogi, czuwanie nad rytmem snu i czuwania, i tak setki innych rzeczy. Po 10 dniach te rzeczy się deaktywują w kompie, trzeba więc je na czas uaktywnić, a jak przepadły, bo o aktywacji zapomniano, trzeba je na nowo zaplanować. No i tak to spędziłam pół popołudnia przy kompie, zamiast u pacjentów. 
Po godzinie 16 poszłam przynajmniej zobaczyć moich pacjentów.  W końcu o każdym muszę na koniec szychty coś napisać. Po kolacji i podaniu leków umyliśmy zęby bądź protezy, przebrania w piżamy, tabletki na noc bądź inne syropki typu melperon. O wpół do dziesiątej wieczorem poszłam pod prysznic w przebieralni. 

Dzisiaj tylko dokształcanie zawodowe o pompach przeciwbólowych i znieczulających, zabawka w akrylowej skrzynce, gdzie medykament zamyka się na kluczyk, ale display już nie, no i cisnąć trochę dłużej na czerwony guziczek powoduje, że całe zaprogramowanie idzie w kibinimater, jak by to określił mój tato. On mówił takim trochę dziwnym językiem polskim. 

Mój mostek na parking zamknęli na całą zimę, jak w zeszłym roku też, i chodzę teraz po brukowanym i oświetlonym do auta. 


Teraz jeszcze dam jesienną Mirkę z dzisiejszego spaceru i mówię dobranoc. 


EDIT: poguglowalam z ciekawości za tym kibinimatrem, i znalazlam: 


1945 i przemarsz Armii Czerwonej, włącznie z pieskiem nadzianym na bagnet, pasuje. Potem domy zostały zasiedlone przez Ukraińców.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz