Dzierganie biblioteczne znowu się odbyło, w sobotę ostatnie. Ta atrakcją wspólnego dziergania odbywa się w listopadzie tylko, ale jak dwie czy ktokolwiek, więcej czy mniej, chce tam usiąść i dziergam, to proszę bardzo 🙂
Osobiście nawiązałam kilka kontaktów, co zawsze jest dobre.
W piątek mam imprezę bożonarodzeniową w sensie wystawnej kolacji w knajpce w Scheßlitz, z oddziału geriatrycznego. Trochę mi ostatnio po nerwach pojeździły, bo cipowate *sorry, ale dlatego też idę, aby ich obejrzeć prawie prywatnie. Szef też ma być, i jego czerwonowłosa żona, to ciekawie będzie.
W zeszłą niedzielę znowu załapałam się przypadkiem na koncert...
Grali Bacha, i syna Bacha, i ogólnie barokowo i rokokowo, Vivaldiego oczywiście też nie zabrakło. Koncert był w Kutzenberg, w auli, sali bankietowej.
Kiermasz bożonarodzeniowy też tam był. Tutaj taka dygresja, to była ostatnia niedziela roku kościelnego, tutejszą niedziela zmarłych, I właściwie nie przystoi robić takie imprezy w ten dzień, dopiero od poniedziałku "po" .
Oczywiście bylismy w tę szczególną niedziele w kościele ewangelickim, Lilli była protestantką. Po nabożeństwie kawa, ciacha, mile rozmowy i sprzedaż jajek i ajerkoniaku w salce parafialnej.
A potem była praca, robota w domu, pierwszy śnieg, poślizgnęłam się i pokiereszowałam lewe łapsko, I lekarz wyczyścił mi z brudu palec serdeczny, bo sama nie dałam rady eydlubac z rany. Goi się jak na psie.
A co do psa, to Mirka była na badaniu krwi na czczo, I dostanie teraz jakiś proszek na wspomożenie pracy trzustki. Wyniki nie aż takie tragiczne, ale psica w tym miejscu niedomaga.
Może pod krzesłem nie znajdą.... 😱
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz