i jednak mnie nie ominie, a miałabym taką "szansę", gdybym musiala chodzic do pracy. Ale nie chodze, i dzisiaj juz duzo z tej wiosny zalapalam!
Okej, w lesie nie ma jeszcze wiosny nonplusultra, za to chronimy zaby. Co prawda jest dla mnie zagadka, co to za gatunek zab zyjacych na stromej górze- po prawej stronie- i schodzacy z tej góry do stawu, który lezy po lewej stronie, w malej kotlince.
Zaczynaja kwitnac magnolie- a forsycje w calej gali. Z waszych zdjec widze, ze u mnie oba krzewy kwitna jakby pózniej, o co najmniej tydzien, co w sumie nie jest zle, skoro jeszcz ewczoraj rano bylo minus pól stopnia mrozu, gdy jechalam z pracy.
Mirka wiosenna. A nad rzeka urzadza sie chyba plaza, i chyba ekstra dla psów?!
Poza tym, zaczal sie czas smyczowy, od 1 kwietnia do 15 lipca, i cóz zrobic, zeby nie dac zarobic (soczystego mandatu)- stosujemy sie.
Wczoraj odbebnilysmy weterynarza, i Mirka zazyla tabletke na odrobaczenie, ot tak profilaktycznie, po czym ma mala rewolucje w brzuchu. Nie ma tragediii, ale jest- rzadziej niz zwykle, i panca podciera dziurke, zeby Mirka wygladala jak ludzie ;)
Tulipany moje prywatne przed domem.
Zaliczylam dzisiaj rano lekarza- wybierajac recepty i skierowania, bylam w aptece, w sklepie po spodnie podomowe, po czym poszlam przed poludniem na gromadne dzierganie, przy okazji zaktualizowalam wiadomosci z miejscowosci. Wczesnym popoludniem spakowalam mame do auta, i pojechalysmy po kolei do mojego szpitala, bo zapomnialam mojego zegarka w szafce, i 3 tygodnie bez troche by mi sie dluzylo; potem podrzucilam ksiazke Berndowi, po czym poszlysmy do fryzjerki, tej samej tureckiej, u której bylysmy w lutym. Dwie lepetyny wiec ostrzyzone. Parkujac na platformie Kauflandu, oczywiscie zrobilam wieksze zakupy róznych niezbednych rzeczy, a przy okazji po parze adidasów w Deichmanie. Dla mnie takie do chodzenia z Mirka, mamie takie bez sznurowania, bo zaczyna miec z tym problemy. Po kawie juz w domu oczywiscie Mirka, po spacerze kolacja, i siedzenie z mama, troche zaczyna interesowac sie telewizorem, wiec próbuje ja zajac. przy okazji zlapalam reklame na niedzielny wieczorny film, bo ze mnie tez taka telewizorowa, ze az strach, nawet gazety z programem nie posiadam, ale za to appke w telefonie, gdzie zagladam raz na ruski rok... tak wiec, w niedziele na RTL bedzie lecial Kryszczjen. Druga czesc Greya. Obejrze z prostej ciekawosci.
A poza tym, spalenie ksiazek o Harrym Potterze niezle mna zatelepalo. I to maja byc rekolekcje?
Okej, w lesie nie ma jeszcze wiosny nonplusultra, za to chronimy zaby. Co prawda jest dla mnie zagadka, co to za gatunek zab zyjacych na stromej górze- po prawej stronie- i schodzacy z tej góry do stawu, który lezy po lewej stronie, w malej kotlince.
Zaczynaja kwitnac magnolie- a forsycje w calej gali. Z waszych zdjec widze, ze u mnie oba krzewy kwitna jakby pózniej, o co najmniej tydzien, co w sumie nie jest zle, skoro jeszcz ewczoraj rano bylo minus pól stopnia mrozu, gdy jechalam z pracy.
Mirka wiosenna. A nad rzeka urzadza sie chyba plaza, i chyba ekstra dla psów?!
Poza tym, zaczal sie czas smyczowy, od 1 kwietnia do 15 lipca, i cóz zrobic, zeby nie dac zarobic (soczystego mandatu)- stosujemy sie.
Wczoraj odbebnilysmy weterynarza, i Mirka zazyla tabletke na odrobaczenie, ot tak profilaktycznie, po czym ma mala rewolucje w brzuchu. Nie ma tragediii, ale jest- rzadziej niz zwykle, i panca podciera dziurke, zeby Mirka wygladala jak ludzie ;)
Tulipany moje prywatne przed domem.
Zaliczylam dzisiaj rano lekarza- wybierajac recepty i skierowania, bylam w aptece, w sklepie po spodnie podomowe, po czym poszlam przed poludniem na gromadne dzierganie, przy okazji zaktualizowalam wiadomosci z miejscowosci. Wczesnym popoludniem spakowalam mame do auta, i pojechalysmy po kolei do mojego szpitala, bo zapomnialam mojego zegarka w szafce, i 3 tygodnie bez troche by mi sie dluzylo; potem podrzucilam ksiazke Berndowi, po czym poszlysmy do fryzjerki, tej samej tureckiej, u której bylysmy w lutym. Dwie lepetyny wiec ostrzyzone. Parkujac na platformie Kauflandu, oczywiscie zrobilam wieksze zakupy róznych niezbednych rzeczy, a przy okazji po parze adidasów w Deichmanie. Dla mnie takie do chodzenia z Mirka, mamie takie bez sznurowania, bo zaczyna miec z tym problemy. Po kawie juz w domu oczywiscie Mirka, po spacerze kolacja, i siedzenie z mama, troche zaczyna interesowac sie telewizorem, wiec próbuje ja zajac. przy okazji zlapalam reklame na niedzielny wieczorny film, bo ze mnie tez taka telewizorowa, ze az strach, nawet gazety z programem nie posiadam, ale za to appke w telefonie, gdzie zagladam raz na ruski rok... tak wiec, w niedziele na RTL bedzie lecial Kryszczjen. Druga czesc Greya. Obejrze z prostej ciekawosci.
A poza tym, spalenie ksiazek o Harrym Potterze niezle mna zatelepalo. I to maja byc rekolekcje?
Dziś wróciłam z rehabilitacji tak skotłowana i obolała, że jeszcze nie doczytałam się o paleniu książek o Potterze, pewno w wykonaniu jakiegoś księdza. A o pedofilii w KK cisza, albo bełkot.
OdpowiedzUsuńJasne, ze byl to ksiadz.
UsuńMnie się Grey podobał, obejrzałam, ot taka bajka. Miła dla oka. Jednakowoż nieskromnie napiszę, że własnym łóżku mam lepszy seks. Proszę mi na słowo wierzyć.
OdpowiedzUsuńPalenie książek wprowadziło mnie w kurwicogenny nastrój. Bo brak szacunku ot co. I wyimaginowany problem...kolejny.
Wierze na slowo, wedle tutejszego przyslowia: kazdemu zyjatkowi jego akwenik ;)
UsuńPalenie ksiazek i parasolki hello kitty dzisiaj juz idinaczaja.
Ten smyczoobowiazek to dla nas plaga, ale mandat do 5000 € jest dobrym straszakiem, wiec sie meczymy. Z takim energicznym psem, potrzebujacym naprawde duzego wybiegu to nielatwe zadanie, ale sama widze, ze Toya goni ptaki i male stworzenia, wiewiorki i kroliki, wiec bardzo by im przeszkadzala w gniazdowaniu i stanowila zagrozenie. Czasem podjezdzamy na psie kapielisko przy Kiessee, tam nieoficjalnie jest psi wybieg.
OdpowiedzUsuń20 km dalej, jest oficjalny wybieg dla psów, ogrodzony. Mirka byla tam raz i podzeikowala. Z jednej strony dworzec kolejowy- a ona boi sie pociagów- z drugiej strony buczy fabryka. Tak wiec. Ma ogród, jeszcze duzy.
UsuńTeraz KK zajmie się wszystkim, byle nie własną pedofilią.
OdpowiedzUsuńAno, takie samozwancze mesjasze.
UsuńŻyczę luzu na urlopie. Mirka pewnie nie da Ci się wyspać, ale co wiosny naużywasz to Twoje. O paleniu ksiazek nawet mi sie nie chce komentowac i gratuluje sama sobie, ze sie od kosciola juz dawno odseparowalam.
OdpowiedzUsuńO, Mirka to len, i lubi polegiwac do oporu, jako, ze nie musi sie ubierac ani kozystac z lazienki przed wyjsciem ;) to dolezy, az zapne kurtke ;)
UsuńDziekuje!
U ciebie wiosna pełną gębą! Do mnie jeszcze nieśmiało zagląda, ale roślinki też już ruszają do słońca.
OdpowiedzUsuńPogoda ma byc taka bardzo wiosenna, do 20 stopni, przy czym w innych rejonach Niemiec za to do 20 cm sniegu ;)
UsuńPiękne fotki, czerpiesz z wiosenki,oddychaj i buduj siłę.
OdpowiedzUsuńDziekuje, postaraj takze sie nacieszyc i nawdychac, to wazne.
UsuńU nas wiosna też już piękna i coraz bardziej zielona.
OdpowiedzUsuńNawet miałam dzisiaj pojechać do Ogrodu Botanicznego trochę pofocić, ale dmucha duży wiatr, więc to nie najlepszy dzień na zdjęcia.
To co wymyślą jeszcze niektórzy ludzie zwący siebie katolikami, normalny rozum nie ogarnia.
Wiatru i u nas pod dostatkiem, ale mam motywacje codziennie po dwa razy. I wiele rzeczy, które mnie wczesniej omijaly, teraz widze. Do ogrodu botanicznego mam 50 km, czy na pólnoc, czy na poludnie. Na pólnoc nawet dalej, bo przez caly Hanower musialabym przejechac.
UsuńKosciól powoduje opadanie szczeki...
Wiosna na zdjęciach taka cudna jest:) Dla mnie mogłaby trwać przez cały rok i na pewno by mi się nie znudziła. Wyszłam raniutko z psami i ze zdziwieniem zobaczyłam, że tulipany zakwitły. Mam takie same jak Twoje.
OdpowiedzUsuńCo do palenia książek i innych przedmiotów to wrr...
Madere nazywaja wyspa wiecznej wiosny, wiec... ;) ok, tez nie dojade, przynajmniej teraz, a pózniej wcale :D tak wiec cieszmy sie tym, co mamy tu i teraz. Takie mam zyciowe motto.
UsuńU mnie forsycja też w pełnym rozkwicie! Drżę tylko z niepokoju o migdałowca. Jak nie daj co przyjdą przymrozki, kolejny rok mi zmarznie!
OdpowiedzUsuńPrzyjemnego leniuchowania, jak się da oczywiście! ;-))))
Drzeewko migdalowe i u mnie umarzlo, szkoda bylo mi jak nie wiem, bylo wyhodowane z migdalka z pólwyspu Tihany, wiec jeszcze drozsze memu sercu.. no cóz, pólnoc Niemiec a Wegry to róznica.
UsuńA u nas znowu pada, grzadki podtopione, a mialam dzisiaj sadzic fasole :( artdeco
OdpowiedzUsuńCo za pech, znam ten ból, 2016 w czerwcu... poszlo prawie wszystko. W sklepie ogrodniczym kupilismy wiec gotowe sadzonki, co jeszcze bylo.
Usuń