Wczesnie w tym miesiacu ;)
Ale jest tak, ze dzisiaj juz ani nic nie dodziergam, ani nie doczytam do konca, wiec moge startowac.
Notabene u nas dzisiaj swieto, znaczy taki dzien, ze co do niektórej roboty ludzie nie musieli isc, a sklepy tez sa zamkniete.
Dzien Reformacji. Pierwszy raz swietowany 2 lata temu, wtedy jako 500- letnia rocznica, i zdaje mi sie, ze swietowane wtedy w calych Niemczech. jakby nie patrzyl, wazna rocznica. Bez reformacji i Marcina Lutra do dzisiaj bylibysmy chyba juz nie w jesieni sredniowiecza, lecz nieco dalej, ale na pewno nie tutaj, gdzie teraz.
Po tym jednorazowym swietowaniu w 2017 roku, podniosly sie glosy, aby oprócz tylko wschodnich landów, które i to tej pory mialy to swieto, zaprowadzic je i w pólnocnych landach, gdzie swiatecznie jestesmy na szarym koncu w Niemczech. Inaczej mówiac, mamy najmniej dni swiatecznych, gdzie na Bawarii czy Nadrenii np obchodzi sie wszelkie Matkiboskie, a u nas tradycajnie, Boze Narodzenie, Wielkanoc, znaczy Poniedzialek Wielkanocny i Wielki Piatek, poniedzialek zielonoswiatkowy, 1 Maj, Wniebowstapienie, Swieto Zjednoczenia Niemiec, i to wszystko. Dokladnie 8 dni swiatecznych. Teraz mamy 9.
Wpadl mi w oko kalendarz na 2020 i 21, i jako, ze nastepny rok jest przestepny, 31 pazdziernika wypadac bedzie na sobote i niedziele, czyli dooopa, nie liczy sie, znaczy w sensie godzin roboczych, czy inaczej mówiac: nie zmniejsza miesiecznej ilosci godzin, bo nie ma czegos takiego jak "oddawanie dnia swiatecznego" przez pracodawce. Jakie swieto nie byloby w sobote czy niedziele, nie uszczupla godzin, gdyz te licza sie w przypadku umów taryfowych, od poniedzialku do piatku i za dzien 7,7 godzin. Dobrze, ze ja moge sobie te liczbe pomnozyc jeszcze przez 0,89, bo mój etat to wlasnie 0, 89 etatu, czyki 34,5 godzin w tygodniu. Normalnie jest 38,5 godzin.
Ale powracajac do tematu.
Przeczytalam:
1. Raymond Chandler- "Czlowiek, który lubuil psy". Kryminal z dano przeminietych czasów, ciekawostka historyczna co do tresci, ale i autorska, gdyz jest to rzadkie (jedyne?) wydanie ksiazki.
2. Zbigniew Nienacki- "Wielki las". Polecane przez Anabell, po lekturze Skirolawek, i faktycznie byla i ta ksiazka w pakiecie. Notabene ksiazki pozyczone i juz w drodze z powrotem do wlascicielki w Polsce. Wielki las byl niesamowity, ale nie przestraszyl mnie tak, jak chyba autor zaplanowal... watek historyczny ze starym cmentarzem bardzo mnie poruszyl, ile jest bestii w czlowieku, gdy chodzi o wzbogacenie sie... wczoraj tato opowiedzial mi, jak to bylo w jego wsi, po wojnie, oczywiscie cmentarz protestancki zniszczono i postawiono na nim baze PGR, ale przedtem przekopano, i jako dziecko widzial, jak dalszy sasiad wybijal z czaszki zlote zeby.
3. Emilia Smechowski- "Rückkehr nach Polen", czyli powrót do Polski. Bardzo ciekawa ksiazka, która polecam. Inna perspektywa spojrzenia na kraj, obcej a jednak nie obcej, raczej wyobcowanej. Ale powiedzmy tak; Turcy nie maja inaczej. W Nieczech sa Turkami, a w Turcji tzw. Deutschländer. Nie wiem, jak to przetlumaczyc, to jest taka gra slów, Land to kraj, czyli Niemcoktrajowcy? Nie m´Niemcy, ale i nie "prawdziwi" Turcy. Powracajac do tematu, znaczy to, ze fenomen nie tylko w Polsce spotykany. Emilia zrobila wiele ciekawych spostrzezen, niekoniecznie jest to przegladanie sie w krzywym zwuierciadle, dla mnie raczej nauka akceptacji, uswiadomienie sobie, i to dla obu stron, ze o ile moje zycie jest najmojsze, gdzie indziej jest inaczej, a tolerancja to wielkie slowo, niestety czasami malo znane. A tutaj wystarczy czasami byc ciekawym drugiego czlowieka, i nie wychodzic jedynie ze swojego punktu widzenia.
4, 5, 6. Odswiezylam sobie nieco Renate Bergmann ;) znany w Niemczech jako babcia online. Satyra, której czasami potrzebuje, ot dla odprezenia, albo w kolejce do lekarza. Usmialam sie jak rzadko!
Wydziergalam:
2 pary skarpet. Z drutów lada moment zeskoczy mi kamizelka wedle wzoru z gazety, i co jest u mnie rzadkoscia, robiona dokladnie tak, jak w "przepisie" :D
https://www.landlust.de/dl/3/5/4/9/3/3/4/Landlust_LanaGrossa_0519_Weste.pdf
Jakby ktos byl ciekawy. Robiona jest owa kamizelka w jednym kawalku, a do zszywania sa jedynie boki. To cos dla mnie, bo nie lubie zszywac dzierganego.
Donosze takze z duma, ze w koncu opanowalam rzedy skrócone w raglanie, i moge od poczatku robic "na okraglo". Zrobilam najpierw jedna mala próbke... byla do kitu, bo z resztki bawelny, czyli najbardziej nieelastyczne cos, wiec wyszukalam reszte welny z ponczo dla Sol (które nadal chetnie nosi i ostatni weekand u nas spedzila w nim..).
Tak wiec zaczelam robic, starajac sie przyciagac te "matki z dziecmi", jak nazywa je Gackowa, a niemiecka doradzajaca "zajecze uszka". Jak zwal, tak zwal, zalapalam i wiem, skad i przy jakim oczku, maja sie ciagnac, i jak je przerabiac w kolejnym, odwróconym rzedzie.
Jak widac, temu misiu ;) nic nie wrzyna sie w gruba szyje, misiu ma wyciecie w dekolcie. W sumie nie bylo to robione temu misiu, to mial byc model pokazowy, zebym kiedys latwiej mogla kuzynce wytlumaczyc, bo tez jest zainteresowana technika raglanu, a linki, które jej wysylam, jakos ogarnia tylko teoretycznie, po prostu jak ja, musi miec pokazane, ze to co wydaje sie nie do przeskoczenia, jest w sumie bardzo latwe. Tak wiec, ten misiu nosi to tylko w czasie, gdy prototyp nie jest potrzebny do pokazania. Nawet nitki w nim na wszelki wypadek nie odcielam, zeby wiadomo bylo, gdzie poczatek dzieła . Ale w sumie moge ten misiowy sweterek odfajkowac jako trzecie dziergadlo miesiaca pazdziernika.
Co jeszcze o misiu? Jest mój i jest tez moim rówiesnikiem, oczywiscie ma w sobie trociny, prawa reke ma bezwladna, bo przyszyta na stałe, w sumie dzialaja mu tylko stawy biodrowe, bo te tarcze jeszcze sa sprawne, to takie drewniane jeszcze sa. Lewe ramie ma blokady. Misiu mial kiedys, ale to jeszcze zanim ja to moglam zapamietac, szklane zólte oczy, które mu wydlubalam, wiec moja mama naszyla mu te czarne guziki, i tylko tak go pamietam.
W swoim czasie wycielam z gazety reklame tzw. lekarza od misiów, bo mialam w planie go nieco naprawic i odnowic, gdyz misiu nadaje sie jedynie do siedzenia, i ostroznego z nim obchodzenia; wszystko inne mogloby miec fatalne rezultaty, bo i misiowaty material poprzecierany, ma tez zszyta na okretke jedna stope u góry, z ktorej juz bardzi dawno temu zaczął się sypać.
Jednakze nie zedecydowalam sie na tego doktora od misiów, gdyz obawialam sie, ze po odnowie biologicznej (przez te trociny hi hi) to juz nie bedzie "mój misiu", i stanie sie dla mnie obcy. Tak wiec, siedzi sobie nadal na komodzie, naprzeciwko mojego lózka, i to jest bardzo dobre, spokojne miejsce dla niego.
Ale jest tak, ze dzisiaj juz ani nic nie dodziergam, ani nie doczytam do konca, wiec moge startowac.
Notabene u nas dzisiaj swieto, znaczy taki dzien, ze co do niektórej roboty ludzie nie musieli isc, a sklepy tez sa zamkniete.
Dzien Reformacji. Pierwszy raz swietowany 2 lata temu, wtedy jako 500- letnia rocznica, i zdaje mi sie, ze swietowane wtedy w calych Niemczech. jakby nie patrzyl, wazna rocznica. Bez reformacji i Marcina Lutra do dzisiaj bylibysmy chyba juz nie w jesieni sredniowiecza, lecz nieco dalej, ale na pewno nie tutaj, gdzie teraz.
Po tym jednorazowym swietowaniu w 2017 roku, podniosly sie glosy, aby oprócz tylko wschodnich landów, które i to tej pory mialy to swieto, zaprowadzic je i w pólnocnych landach, gdzie swiatecznie jestesmy na szarym koncu w Niemczech. Inaczej mówiac, mamy najmniej dni swiatecznych, gdzie na Bawarii czy Nadrenii np obchodzi sie wszelkie Matkiboskie, a u nas tradycajnie, Boze Narodzenie, Wielkanoc, znaczy Poniedzialek Wielkanocny i Wielki Piatek, poniedzialek zielonoswiatkowy, 1 Maj, Wniebowstapienie, Swieto Zjednoczenia Niemiec, i to wszystko. Dokladnie 8 dni swiatecznych. Teraz mamy 9.
Wpadl mi w oko kalendarz na 2020 i 21, i jako, ze nastepny rok jest przestepny, 31 pazdziernika wypadac bedzie na sobote i niedziele, czyli dooopa, nie liczy sie, znaczy w sensie godzin roboczych, czy inaczej mówiac: nie zmniejsza miesiecznej ilosci godzin, bo nie ma czegos takiego jak "oddawanie dnia swiatecznego" przez pracodawce. Jakie swieto nie byloby w sobote czy niedziele, nie uszczupla godzin, gdyz te licza sie w przypadku umów taryfowych, od poniedzialku do piatku i za dzien 7,7 godzin. Dobrze, ze ja moge sobie te liczbe pomnozyc jeszcze przez 0,89, bo mój etat to wlasnie 0, 89 etatu, czyki 34,5 godzin w tygodniu. Normalnie jest 38,5 godzin.
Ale powracajac do tematu.
Przeczytalam:
1. Raymond Chandler- "Czlowiek, który lubuil psy". Kryminal z dano przeminietych czasów, ciekawostka historyczna co do tresci, ale i autorska, gdyz jest to rzadkie (jedyne?) wydanie ksiazki.
2. Zbigniew Nienacki- "Wielki las". Polecane przez Anabell, po lekturze Skirolawek, i faktycznie byla i ta ksiazka w pakiecie. Notabene ksiazki pozyczone i juz w drodze z powrotem do wlascicielki w Polsce. Wielki las byl niesamowity, ale nie przestraszyl mnie tak, jak chyba autor zaplanowal... watek historyczny ze starym cmentarzem bardzo mnie poruszyl, ile jest bestii w czlowieku, gdy chodzi o wzbogacenie sie... wczoraj tato opowiedzial mi, jak to bylo w jego wsi, po wojnie, oczywiscie cmentarz protestancki zniszczono i postawiono na nim baze PGR, ale przedtem przekopano, i jako dziecko widzial, jak dalszy sasiad wybijal z czaszki zlote zeby.
3. Emilia Smechowski- "Rückkehr nach Polen", czyli powrót do Polski. Bardzo ciekawa ksiazka, która polecam. Inna perspektywa spojrzenia na kraj, obcej a jednak nie obcej, raczej wyobcowanej. Ale powiedzmy tak; Turcy nie maja inaczej. W Nieczech sa Turkami, a w Turcji tzw. Deutschländer. Nie wiem, jak to przetlumaczyc, to jest taka gra slów, Land to kraj, czyli Niemcoktrajowcy? Nie m´Niemcy, ale i nie "prawdziwi" Turcy. Powracajac do tematu, znaczy to, ze fenomen nie tylko w Polsce spotykany. Emilia zrobila wiele ciekawych spostrzezen, niekoniecznie jest to przegladanie sie w krzywym zwuierciadle, dla mnie raczej nauka akceptacji, uswiadomienie sobie, i to dla obu stron, ze o ile moje zycie jest najmojsze, gdzie indziej jest inaczej, a tolerancja to wielkie slowo, niestety czasami malo znane. A tutaj wystarczy czasami byc ciekawym drugiego czlowieka, i nie wychodzic jedynie ze swojego punktu widzenia.
4, 5, 6. Odswiezylam sobie nieco Renate Bergmann ;) znany w Niemczech jako babcia online. Satyra, której czasami potrzebuje, ot dla odprezenia, albo w kolejce do lekarza. Usmialam sie jak rzadko!
Wydziergalam:
2 pary skarpet. Z drutów lada moment zeskoczy mi kamizelka wedle wzoru z gazety, i co jest u mnie rzadkoscia, robiona dokladnie tak, jak w "przepisie" :D
https://www.landlust.de/dl/3/5/4/9/3/3/4/Landlust_LanaGrossa_0519_Weste.pdf
Jakby ktos byl ciekawy. Robiona jest owa kamizelka w jednym kawalku, a do zszywania sa jedynie boki. To cos dla mnie, bo nie lubie zszywac dzierganego.
Donosze takze z duma, ze w koncu opanowalam rzedy skrócone w raglanie, i moge od poczatku robic "na okraglo". Zrobilam najpierw jedna mala próbke... byla do kitu, bo z resztki bawelny, czyli najbardziej nieelastyczne cos, wiec wyszukalam reszte welny z ponczo dla Sol (które nadal chetnie nosi i ostatni weekand u nas spedzila w nim..).
Tak wiec zaczelam robic, starajac sie przyciagac te "matki z dziecmi", jak nazywa je Gackowa, a niemiecka doradzajaca "zajecze uszka". Jak zwal, tak zwal, zalapalam i wiem, skad i przy jakim oczku, maja sie ciagnac, i jak je przerabiac w kolejnym, odwróconym rzedzie.
Jak widac, temu misiu ;) nic nie wrzyna sie w gruba szyje, misiu ma wyciecie w dekolcie. W sumie nie bylo to robione temu misiu, to mial byc model pokazowy, zebym kiedys latwiej mogla kuzynce wytlumaczyc, bo tez jest zainteresowana technika raglanu, a linki, które jej wysylam, jakos ogarnia tylko teoretycznie, po prostu jak ja, musi miec pokazane, ze to co wydaje sie nie do przeskoczenia, jest w sumie bardzo latwe. Tak wiec, ten misiu nosi to tylko w czasie, gdy prototyp nie jest potrzebny do pokazania. Nawet nitki w nim na wszelki wypadek nie odcielam, zeby wiadomo bylo, gdzie poczatek dzieła . Ale w sumie moge ten misiowy sweterek odfajkowac jako trzecie dziergadlo miesiaca pazdziernika.
Co jeszcze o misiu? Jest mój i jest tez moim rówiesnikiem, oczywiscie ma w sobie trociny, prawa reke ma bezwladna, bo przyszyta na stałe, w sumie dzialaja mu tylko stawy biodrowe, bo te tarcze jeszcze sa sprawne, to takie drewniane jeszcze sa. Lewe ramie ma blokady. Misiu mial kiedys, ale to jeszcze zanim ja to moglam zapamietac, szklane zólte oczy, które mu wydlubalam, wiec moja mama naszyla mu te czarne guziki, i tylko tak go pamietam.
W swoim czasie wycielam z gazety reklame tzw. lekarza od misiów, bo mialam w planie go nieco naprawic i odnowic, gdyz misiu nadaje sie jedynie do siedzenia, i ostroznego z nim obchodzenia; wszystko inne mogloby miec fatalne rezultaty, bo i misiowaty material poprzecierany, ma tez zszyta na okretke jedna stope u góry, z ktorej juz bardzi dawno temu zaczął się sypać.
Jednakze nie zedecydowalam sie na tego doktora od misiów, gdyz obawialam sie, ze po odnowie biologicznej (przez te trociny hi hi) to juz nie bedzie "mój misiu", i stanie sie dla mnie obcy. Tak wiec, siedzi sobie nadal na komodzie, naprzeciwko mojego lózka, i to jest bardzo dobre, spokojne miejsce dla niego.
Nie moge pochwalic sie lista, powinnam dostac dyplom mistrzostwa odkladania rzeczy do jutra szal nietkniety od dwoch tygodni, ksiazki I stos ciuchow do prasowania sie pietrza....
OdpowiedzUsuńArtdeco, nie czuj sie dopingiwana do wyscigow, prosze! 😅 Ja po prostu mam fazę nadrabiania, do tego moj minimalizm popędza mnie, gdy widze te 2 metry biezace ksiazek do jeszcze przeczytania... aby zdobyc przestrzeń. A dziergam do telewizora, wieczorami, czasami do późna. Przez to czadami mam takie długie blogowe pauzy. Coś za coś. No i do pracy nie chodze.
Usuńkiedys dziergalam przy tv, teraz przezstalam, bola mnie oczy, ostatnio slucham ksiazek jak jezdze wiec troche nadrabiam :)
UsuńJa tez uwielbiam dziergaćd do audiobooków ☺️ aktualnie do Ken Follett. W podrozach nie umiem sie wystarczajaco skoncentrować na słuchanym. A jak u Ciebie pogodowo? Bo u nas szale już komieczne.
UsuńDobra jesteś, ja tylko użeram się z papierami, wypłakuję oczy, karmieę Krasnale, odkładam już trzeci dzień naszycie łaty na dziurę w dżinsach młodszego Krasnala i zastanawiam się po co ja tu jeszcze się plączę po tym świecie.
OdpowiedzUsuńMiłego;)
Anabell, Twoja żałoba jest bardzo swieza, ale byc moze troche terapii w jakiejs formie przydalo by sie, tak mysle, bo to uczucie "niepotrzebnosci" bardzo mnie zmartwilo. Pomysl o tym prosze!
UsuńPracuś jestes.Zaskoczyłas mnie, potrafisz już rzędy skrócone,jesteś WIELKA a ja nadal niekumata.Kamizelka na zdjęciu jest wspaniała, czekam na efekt końcowy.
OdpowiedzUsuńZnalazlam na YouTube filmik, ktory zrozumialam, bo od razu zastosowanie w taglanie pokazał, i to było dokladnie to, vzego potrzebowalam. Samo jałowe uczenie sie obracania oczek na Garnstudio tylko mnie frustrowalo. Amizelka potrzebuje jeszcze pare kratek... 🙃
UsuńChyba musze sobie takiego misia na sweterki znalezc. Mam co prawda lalki, ale male, a taki mis to jest to! Zamiast glupie probki robic, wprawie sie na sweterku misiowym :)
OdpowiedzUsuńNie mam czasu czytac, bo wprawiam sie w pieczeiu drozdzowek i chleba, i nawet mi to wychodzi!
Ha! Siedzi sobie tutaj na dole taka jakas lalka, uroda socjalistyczna, mama kiedys z Polski przywiozła. Ma tez na sobie taki działowy kubrak, i juz jakis chas noszę sie z myślą udziergania jej czegos konkretnego na ten chudy grzbiet. Właśnie, przez ten obły kształt, misiu jest wdzięczniejszym modelem. Ale nie będę dla lalki macochą, raglanowy sweterek i jakies spodenki jej w koncu zrobie.
UsuńChleb wifzialam, niesamowity wynik tego nagrzeeania garnka, czego szczerze mowiac6, trochę bym sie bala, ze spale chalupe albo przynajmniej piecyk. Ale widze, ze daje sie bez katastrofy 👍
Wzruszyłaś mnie tym misiem. U mnie na strychu leży czarny psiak, którego kupiliśmy synowi, jak był jeszcze malutki,ale syn sentymentalny nie jest, więc psiak jest ciągle u nas. I jakoś żal go wyrzucić...
OdpowiedzUsuńO tak, to niezwykle sentymentalny temat, tutaj nie ma co dyskutowac, czy to piesek, czy misiu, zostaja.
UsuńImponująca ta Twoja lista, ja przez półtora miesiąca zrobiłam tylko sześć kart, tak mnie choroba sponiewierała.
OdpowiedzUsuńPodobnego misia ma mój syn, miś ma 50 lat i przetrzymywany jest w pudełeczku, bo sypią się z niego trociny. Nazywa się Pepik.
Córki miś jest w lepszym stanie, bo ma tylko lat 40, ale też jest dla niej wielkim talizmanem i też nazywa się Pepik;).
Ciekawe imie, Pepik, toz ono z czeskiego, Pepiczek, oznacza tyle co maly Józio ;)
UsuńZ moim bezimiennym trzeba tez obchodzic sie jak z jajkiem, gdyz tez posypal by sie.