poszlam na zwolnienie lekarskie. Chcialam wczesniej, ale tydzien temu próbowalam po prostu odpoczac, wyspac sie, wylenic, roztropnie rozruszac kosci- przy czym wycieczka na targi w Hanowerze wcale nie okazala sie pomocna, wrecz przeciwnie- po niej padlam jeszcze bardziej. Jako, ze w srode bylo jeszce gorzej, i bylo juz jasne, ze planowany na weekend wyjazd do kuzynki i ciotki do FFM moge sobie darowac, gdyz nie dam rady wysiedziec w aucie i nim jechac lekko 4 godziny, a raczej dluzej, gdyz i A7, i A5 taka juz maja urode, ze wiecznie sa na nich korki, bo budowa co i raz, a to wypadek, a to inne zwezenie jezdni... po prostu nie dalabym rady, i odmówilam spotkania. Jeszcze mignelo mi, ze byc moze, pociagiem dalabym rade.. ale wolalam nie. I wtedy pomyslalam, ze jesli na urlopie nie jestem w stanie robic tego, co robi wiekszosc urlopujacych, to ja mam gdzies taki urlop, ide do lekarza po zwolnienie lekarskie.
Jako, ze z powodu coraz mniejszej ilosci lekarzy domowych, a coraz wiekszej liczby chetnych leczenia ludzi, trzeba sie, przynajmniej u naszego, telefonicznie "rejestrowac", to w czwartek rano zadzwonilam do gabinetu z prosba o termin dzisiaj badz jutro. Okazalo sie, ze dzisiaj wcale, gdyz sam doktor chory, i wcale go nie bedzie, nawet po poludniu, a jutro to jeszcze nie wiedza, wiec poprosilam o termin na poniedzialek, trzymajac kciuki za zdrowie lekarza. Faktycznie, byl w poniedzialek. Termin mialam na 9 rano, z lekarzem zobaczylam sie o wpól do jedenastej, co bylo do przewidzenia, gdyz odrabial czwartek i piatek, znaczy zaleglych pacjentów. Bo malo kto chcial isc do innego, zastepczego lekarza, wszyscy wola do swojego, ja tez. Nasz doktor jest dosyc nowy, bo dopiero póltora roku temu przejal gabinet poprzedniego, który poszedl na emeryture; oboje sa Kazachami, co mi akurat sie podoba.
Doktorowi opowiedzialam moje uczucie przelamania wpól i w poprzek, i pokazalam wydrukowanego maila, który nierozwazny szef wyzszy napisal pod koniec wrzesnia, ze nie ma personelu, i musimy sami sobie radzic, i jak trzeba, robic nadgodziny, i latac samemu po pietrze. Doktor przeczytal, "ja w to normalnie nie wierze", zamruczal, i zawolal swoja zone, która tez pracuje w gabinecie, aby tez czytala i wiedziala, jak ona i inne pracownice i asystentki maja dobrze, ciepo i pachnaco tam na przodzie. Pomimo teoretycznego braku czasu, zamienilismy z doktortem jeszcze kilka slów, o ogólnej sytuacji sluzby zdrowia w naszym kraju, przy czym ja zwrócilam szczególna uwage na taki przypadek:
- raczej wypadek. Kilka dni temu byl bowiem ciezki wypadek drogowy, na tyle ciezki, ze zdecydowano sie przywolac nie jeden, ale dwa helikoptery ratunkowe do dwóch ciezko rannych. Jeden heli z Getyngi, drugi z Bielefeld. Oczywiscie w trymiga byly na miejscu wypadku, kazdy uposazony w lekarza, sanitariuszy, pilota i osprzetowanie jak na oddziale intensywnej opieki medycznej warte nie wiem ile, ale wartosc liczona prawdopodobnie w milionach euro. na to nas stac. ale na zatrudnienie odpowiedniej ilosci personelu pielegniarskiego, juz nas nie stac. Abstrahujac od tego, ze pielegniarek ubywa, bio albo ida na emerytury i inne renty, albo choruja, albo po prostu przestaja pracowac, jesli je na to stac, badz redukuja etaty, badz- jak w przypadku naszej geriatrii, gdzie juz malo kto przychodzi na dyzury- nazbieralo im sie z wlasnymi starymi rodzicami i tesciami, i wykorzystuja urlopy pielegnacyjne.
Dzisiaj wyczytalam w necie, ze pani Reimann, gupia cipa (sorry) z resortu socjalnego landu Dolnej Saksonii, bedzie sie starac o humanitarne warunki pracy i podwyzke plac badz umowy taryfowe dla pielegnujacych w naszym landzie. Skad ja znam te spiewke?
W kazdym razie, zwolnienie lekarskie dostalam na dwa tygodnie, z opcja przedluzenia, z której chetnie skorzystam, zeby bylo w sumie 5 tygodni wolnego od tego szalenstwa. Zdaje sobie sprawe, ze z tego powodu Corinna czy ktos inny, sam pobiega po pietrze, ale... byc moze, trzeba, zeby i inni otworzyli buzie, bo do tej pory najczesciej ja sama biegalam, i sie naotwieralam, i dalej biegalam sama, bo to czy tamto. Wiem, ze Corinna sama biegac nie bedzie, walnie tym wszystkim i pójdzie takze na zwolnienie, bo ma problem z kolanem, meniskus, byc moze czeka ja atroskopia, i to jest fakt, a nie wydumane. A co wtedy bedzie- niech sie dzieje wola nieba, znaczy, jak i Corinna na dyzur nie przyjdzie...
W domu zalega mi wieksza robota, bo z tymi plecami nie powiesze sie na okna i firanki, jeszcze nie teraz... czasami 10 minut odkurzania wystarcza mi, zeby miec problem z wyprostowaniem sie, badz schyleniem, zalezy od pozycji przed.
Na siedzaco posortowalam sobie rózne papierzyska, które zebraly mi sie od jakichs 2 miesiecy; wazne rzeczy wkladam miedzy okladki na komodzie, zeby porzadnie to wygladalo, a raz na jakis czas, wpinam w segregatory. Stwierdzilam przy tym, ze brakuje mi wyciagów z poprzedniego roku na rente zakladowa, wiec zadzwonilam do Karsruhe, przyslali, wpielam, obejrzalam sume, przeliczylam punkty (co roku przybywa mi ponad cztery, wiec jest ok).
Jako, ze nic nie jest wieczne, przy zakladaniu "sluchu na ucho" w formie Rondo, stwierdzilam, ze cos jest nie tak, wyglada inaczej, i okazalo sie, ze odlamal mi sie kawalek oslonki na mikrofon, i "dziurka" jest na wierzchu. Przelecialam katalog Med- El, maja jeszcze czesci do Rondo, oslonki na mikrofon takze, ale widze tylko szare, gdy moje Rondo, jak i Opus, sa koloru "ebony". Niby mala czesc, i w sumie, ciemnoszarego koloru tejze oslonki malo kto by sie dopatrzyl, ale po zastanowieniu sie, przedzwonilam do firmy w Starnberg tym razem. Pan sie zdziwil, po co mi czesc do Rondo, skoro jestem tam zarejestrowana z Opusem.. przypomnialam mum, ze roku panskiego 2013, Opus jako gadzet wypuszczono na rynek, i implantowanym tamtej jesieni, dodawano za darmo do Ronda, aby próbowali i propagowali. Taki maly prezencik warty okolo 10 000 euro, na serio. Tom wziela. Ale kasa placi ewentualne naprawy i czesci zamienne tylko w jednym procesorze, i u mnie jest to wlasnie Opus, dlatego mówie mu, ze wiem, musze sama zaplacic, nie ma problemu, bo Rondo pasjami lubie zakladac, szczególnie, gdy mam malo czasu ;) badz ide z psem na spacer. I nie chce, zeby z powodu braku oslonki, nawialo mi tam kurzu czy nalalo deszczu... to wysle pani dwie oslonki, on na to. Okej, a ile to kosztuje? Za darmo, bo to towar na wylocie, w miedzyczasie jest na rynku Rondo 2, ladowane indukcyjnie i z innymi bajerami, mniejsze, elegantsze... wiec zanim te czesci do poprzedniego mialyby zalegac, to on woli rozprowadzic za darmo. Mily pomysl. Przesylka doszla dzisiaj.
Dzisiaj doszla tez druga ksiazka Emilii Smechowski, "My super imigranci". Latem zamówilam te inna ksiazke tej autorki, "Powrót do Polski", i mialam w planie dopiero po jej przeczytaniu zamówic ewentualnie te druga. Przeczytalam (czasu mam teraz sporo). Autorka wrócila do Polski na rok, w celu opisania terazniejszego zycia w Polsce, mieszkala caly rok w Gdansku, od marca 18 do poczatku roku 19 (opisuje takze zabójstwo prezydenta Adamowicza). Nie powiem, bardzo frapujaca ksiazka, i wiele rzeczy moge potwierdzic, takze z punku widzenia wieloletniego emigranta, przebywajacego czasami na urlopie w Polsce. Co prawda, troche to juz czasu minelo od mojej ostatniej wizyty w Polsce, ale odnajduje sie w tych opisach. Ze by mnie w paru sytuacjach jasnisty szlag trafil, to juz inna bajka ;) ale autorka musi byc baaardzo zrównowazona osoba, badz idzie na zywiol. Ciekawe obserwacje rodzin z dziecmi- byla z nia bowiem jej córeczka w wieku przedszkolnym, która uczeszczala wlasnie do gdanskiego przedszkola. Rózne tryby wychowywania dziec, o poprawnosc tego czy innego stylu mozna sie spierac, ale kilka rzeczy i mnie w swoim czasie zadziwily w Polsce, dlaczego tak postepuje sie z dzieckiem, a nie inaczej. Mój syn mial wtedy 6 lat, byl maj, w sierpniu mial byc zaszkolony, radosc wielka, niecierpiwe jego oczekiwanie na ten wielki dzien, tornister juz wybrany, kupiony, stoi na honorowym miejscu w domu.. córeczka kuzynki, rok starsza, tez miala byc zaszkolona, i któregos dnia stoimy z dziecmi na przystanku, czekamy na autobus, bo do miasta wybieralismy sie. Oczywiscie i inni ludzie z nami, w tym i przedszkolanka, która miala zawsze mlodsze dzieci w grupie. I tak mówi do tej malej Dorotki: to juz wkrótce do szkoly idziesz, oj, skonczy sie bawienie, zaczna sie obowiazki! Nosz kurde. Na mój rozum, to ona dziecko ta szkola straszy. Pytanie: po co? Jaki cel wychowawczy temu przyswieca? Ale ja naprawde lubie czasmi nic nie powiedziec, szczególnie, jak moje wlasne dziecko problemu nie zalapalo, bo tekst byl przytrudny, on w tym czasie umial zaspiewac "majteczki w kropeczki", bo akurat taki hit wtedy naokolo lecial ;)
Podróz w czasie. Warszawa. Mój syn ma rok i bawi sie w piaskownicy na osiedlu na Targówku. Inne dzieci tez sie bawia. Naraz ostrzezenie: uwazaj Justynko, bo ci chlopczyk lopatke zabiera. Noz kurde, zabierze na smierc i nie bedzie lopatki. Z obcymi nie bawimy sie, szczególnie z tak czarnowlosymi. Sytuacja niewyobrazalna w Niemczech. Pomijajac fakt, ze "chlopczyk" mimo faktu bycia jedynakiem, byl bardzo rozdawalny, i predziej by Justynce podarowal wlasne koparki, niz cos jej zabral. Na serio. Socjalna zylka mojego syna czasami doprowadzala mnie do rozpaczy, gdyz wystarczylo, aby uslyszal, ze kolegi rodziców nie stac na nowy zestaw Lego, czy inna figurke ze Star Wars, i juz byla rozdawajka. Na serio. On mial, wiec nas bylo stac, c'nie?
Dobra. Koniec na dzisiaj. Zycze dobrej nocy :*
Jako, ze z powodu coraz mniejszej ilosci lekarzy domowych, a coraz wiekszej liczby chetnych leczenia ludzi, trzeba sie, przynajmniej u naszego, telefonicznie "rejestrowac", to w czwartek rano zadzwonilam do gabinetu z prosba o termin dzisiaj badz jutro. Okazalo sie, ze dzisiaj wcale, gdyz sam doktor chory, i wcale go nie bedzie, nawet po poludniu, a jutro to jeszcze nie wiedza, wiec poprosilam o termin na poniedzialek, trzymajac kciuki za zdrowie lekarza. Faktycznie, byl w poniedzialek. Termin mialam na 9 rano, z lekarzem zobaczylam sie o wpól do jedenastej, co bylo do przewidzenia, gdyz odrabial czwartek i piatek, znaczy zaleglych pacjentów. Bo malo kto chcial isc do innego, zastepczego lekarza, wszyscy wola do swojego, ja tez. Nasz doktor jest dosyc nowy, bo dopiero póltora roku temu przejal gabinet poprzedniego, który poszedl na emeryture; oboje sa Kazachami, co mi akurat sie podoba.
Doktorowi opowiedzialam moje uczucie przelamania wpól i w poprzek, i pokazalam wydrukowanego maila, który nierozwazny szef wyzszy napisal pod koniec wrzesnia, ze nie ma personelu, i musimy sami sobie radzic, i jak trzeba, robic nadgodziny, i latac samemu po pietrze. Doktor przeczytal, "ja w to normalnie nie wierze", zamruczal, i zawolal swoja zone, która tez pracuje w gabinecie, aby tez czytala i wiedziala, jak ona i inne pracownice i asystentki maja dobrze, ciepo i pachnaco tam na przodzie. Pomimo teoretycznego braku czasu, zamienilismy z doktortem jeszcze kilka slów, o ogólnej sytuacji sluzby zdrowia w naszym kraju, przy czym ja zwrócilam szczególna uwage na taki przypadek:
- raczej wypadek. Kilka dni temu byl bowiem ciezki wypadek drogowy, na tyle ciezki, ze zdecydowano sie przywolac nie jeden, ale dwa helikoptery ratunkowe do dwóch ciezko rannych. Jeden heli z Getyngi, drugi z Bielefeld. Oczywiscie w trymiga byly na miejscu wypadku, kazdy uposazony w lekarza, sanitariuszy, pilota i osprzetowanie jak na oddziale intensywnej opieki medycznej warte nie wiem ile, ale wartosc liczona prawdopodobnie w milionach euro. na to nas stac. ale na zatrudnienie odpowiedniej ilosci personelu pielegniarskiego, juz nas nie stac. Abstrahujac od tego, ze pielegniarek ubywa, bio albo ida na emerytury i inne renty, albo choruja, albo po prostu przestaja pracowac, jesli je na to stac, badz redukuja etaty, badz- jak w przypadku naszej geriatrii, gdzie juz malo kto przychodzi na dyzury- nazbieralo im sie z wlasnymi starymi rodzicami i tesciami, i wykorzystuja urlopy pielegnacyjne.
Dzisiaj wyczytalam w necie, ze pani Reimann, gupia cipa (sorry) z resortu socjalnego landu Dolnej Saksonii, bedzie sie starac o humanitarne warunki pracy i podwyzke plac badz umowy taryfowe dla pielegnujacych w naszym landzie. Skad ja znam te spiewke?
W kazdym razie, zwolnienie lekarskie dostalam na dwa tygodnie, z opcja przedluzenia, z której chetnie skorzystam, zeby bylo w sumie 5 tygodni wolnego od tego szalenstwa. Zdaje sobie sprawe, ze z tego powodu Corinna czy ktos inny, sam pobiega po pietrze, ale... byc moze, trzeba, zeby i inni otworzyli buzie, bo do tej pory najczesciej ja sama biegalam, i sie naotwieralam, i dalej biegalam sama, bo to czy tamto. Wiem, ze Corinna sama biegac nie bedzie, walnie tym wszystkim i pójdzie takze na zwolnienie, bo ma problem z kolanem, meniskus, byc moze czeka ja atroskopia, i to jest fakt, a nie wydumane. A co wtedy bedzie- niech sie dzieje wola nieba, znaczy, jak i Corinna na dyzur nie przyjdzie...
W domu zalega mi wieksza robota, bo z tymi plecami nie powiesze sie na okna i firanki, jeszcze nie teraz... czasami 10 minut odkurzania wystarcza mi, zeby miec problem z wyprostowaniem sie, badz schyleniem, zalezy od pozycji przed.
Na siedzaco posortowalam sobie rózne papierzyska, które zebraly mi sie od jakichs 2 miesiecy; wazne rzeczy wkladam miedzy okladki na komodzie, zeby porzadnie to wygladalo, a raz na jakis czas, wpinam w segregatory. Stwierdzilam przy tym, ze brakuje mi wyciagów z poprzedniego roku na rente zakladowa, wiec zadzwonilam do Karsruhe, przyslali, wpielam, obejrzalam sume, przeliczylam punkty (co roku przybywa mi ponad cztery, wiec jest ok).
Jako, ze nic nie jest wieczne, przy zakladaniu "sluchu na ucho" w formie Rondo, stwierdzilam, ze cos jest nie tak, wyglada inaczej, i okazalo sie, ze odlamal mi sie kawalek oslonki na mikrofon, i "dziurka" jest na wierzchu. Przelecialam katalog Med- El, maja jeszcze czesci do Rondo, oslonki na mikrofon takze, ale widze tylko szare, gdy moje Rondo, jak i Opus, sa koloru "ebony". Niby mala czesc, i w sumie, ciemnoszarego koloru tejze oslonki malo kto by sie dopatrzyl, ale po zastanowieniu sie, przedzwonilam do firmy w Starnberg tym razem. Pan sie zdziwil, po co mi czesc do Rondo, skoro jestem tam zarejestrowana z Opusem.. przypomnialam mum, ze roku panskiego 2013, Opus jako gadzet wypuszczono na rynek, i implantowanym tamtej jesieni, dodawano za darmo do Ronda, aby próbowali i propagowali. Taki maly prezencik warty okolo 10 000 euro, na serio. Tom wziela. Ale kasa placi ewentualne naprawy i czesci zamienne tylko w jednym procesorze, i u mnie jest to wlasnie Opus, dlatego mówie mu, ze wiem, musze sama zaplacic, nie ma problemu, bo Rondo pasjami lubie zakladac, szczególnie, gdy mam malo czasu ;) badz ide z psem na spacer. I nie chce, zeby z powodu braku oslonki, nawialo mi tam kurzu czy nalalo deszczu... to wysle pani dwie oslonki, on na to. Okej, a ile to kosztuje? Za darmo, bo to towar na wylocie, w miedzyczasie jest na rynku Rondo 2, ladowane indukcyjnie i z innymi bajerami, mniejsze, elegantsze... wiec zanim te czesci do poprzedniego mialyby zalegac, to on woli rozprowadzic za darmo. Mily pomysl. Przesylka doszla dzisiaj.
Nakombinowalam sie z ta oslonka, bo stara byla, jak widac, ulamana, do tego dwa razy mi spadla (ta nowa) i zatopila sie w dywanie; chyba ten pan o tym wiedzial i dlatego wyslal od razu dwie ;)
Dzisiaj doszla tez druga ksiazka Emilii Smechowski, "My super imigranci". Latem zamówilam te inna ksiazke tej autorki, "Powrót do Polski", i mialam w planie dopiero po jej przeczytaniu zamówic ewentualnie te druga. Przeczytalam (czasu mam teraz sporo). Autorka wrócila do Polski na rok, w celu opisania terazniejszego zycia w Polsce, mieszkala caly rok w Gdansku, od marca 18 do poczatku roku 19 (opisuje takze zabójstwo prezydenta Adamowicza). Nie powiem, bardzo frapujaca ksiazka, i wiele rzeczy moge potwierdzic, takze z punku widzenia wieloletniego emigranta, przebywajacego czasami na urlopie w Polsce. Co prawda, troche to juz czasu minelo od mojej ostatniej wizyty w Polsce, ale odnajduje sie w tych opisach. Ze by mnie w paru sytuacjach jasnisty szlag trafil, to juz inna bajka ;) ale autorka musi byc baaardzo zrównowazona osoba, badz idzie na zywiol. Ciekawe obserwacje rodzin z dziecmi- byla z nia bowiem jej córeczka w wieku przedszkolnym, która uczeszczala wlasnie do gdanskiego przedszkola. Rózne tryby wychowywania dziec, o poprawnosc tego czy innego stylu mozna sie spierac, ale kilka rzeczy i mnie w swoim czasie zadziwily w Polsce, dlaczego tak postepuje sie z dzieckiem, a nie inaczej. Mój syn mial wtedy 6 lat, byl maj, w sierpniu mial byc zaszkolony, radosc wielka, niecierpiwe jego oczekiwanie na ten wielki dzien, tornister juz wybrany, kupiony, stoi na honorowym miejscu w domu.. córeczka kuzynki, rok starsza, tez miala byc zaszkolona, i któregos dnia stoimy z dziecmi na przystanku, czekamy na autobus, bo do miasta wybieralismy sie. Oczywiscie i inni ludzie z nami, w tym i przedszkolanka, która miala zawsze mlodsze dzieci w grupie. I tak mówi do tej malej Dorotki: to juz wkrótce do szkoly idziesz, oj, skonczy sie bawienie, zaczna sie obowiazki! Nosz kurde. Na mój rozum, to ona dziecko ta szkola straszy. Pytanie: po co? Jaki cel wychowawczy temu przyswieca? Ale ja naprawde lubie czasmi nic nie powiedziec, szczególnie, jak moje wlasne dziecko problemu nie zalapalo, bo tekst byl przytrudny, on w tym czasie umial zaspiewac "majteczki w kropeczki", bo akurat taki hit wtedy naokolo lecial ;)
Podróz w czasie. Warszawa. Mój syn ma rok i bawi sie w piaskownicy na osiedlu na Targówku. Inne dzieci tez sie bawia. Naraz ostrzezenie: uwazaj Justynko, bo ci chlopczyk lopatke zabiera. Noz kurde, zabierze na smierc i nie bedzie lopatki. Z obcymi nie bawimy sie, szczególnie z tak czarnowlosymi. Sytuacja niewyobrazalna w Niemczech. Pomijajac fakt, ze "chlopczyk" mimo faktu bycia jedynakiem, byl bardzo rozdawalny, i predziej by Justynce podarowal wlasne koparki, niz cos jej zabral. Na serio. Socjalna zylka mojego syna czasami doprowadzala mnie do rozpaczy, gdyz wystarczylo, aby uslyszal, ze kolegi rodziców nie stac na nowy zestaw Lego, czy inna figurke ze Star Wars, i juz byla rozdawajka. Na serio. On mial, wiec nas bylo stac, c'nie?
Dobra. Koniec na dzisiaj. Zycze dobrej nocy :*
Praca pielęgniarki jest wg mnie niesamowicie ciężka - obciążenie jest podwójne bo i dużo pracy fizycznej i trzeba mieć całe pokłady empatii dla pacjentów.A pacjent geriatryczny nie jest z reguły "łatwym pacjentem". Wiem coś o tym, bo po tym pęknięciu główki kości szyjki udowej leżałam 18 dni na geriatrii- z okazji metryki, bo mój pobyt tam polegał głównie na leżeniu i zrastaniu się.Po prostu chirurg obejrzawszy moje gnaty stwierdził, że skoro nie mam osteoporozy i jestem tak generalnie sprawna jakbym miała z 10-15 lat mniej, to mi się samo zrośnie i żadnego implantu nie będzie. No i zrosło się i mogę całkiem sporo chodzić.Jedyne co pielęgniarki przy mnie robiły to były zastrzyki z clexanu, ze dwa razy kropelki p. bólowe no i takie codzienne pomiary jak temperatura, ciśnienie. Ale były pacjentki przy których pielęgniarki nieźle
OdpowiedzUsuńsię musiały napracować.
Z geriatria mialam jedynie krótki zawodowy epizod, chyba póltora roku tylko, ale to wystarczylo, zebym stwierdzila, ze to raczej nie jest oddzial dla mnie, kompletnie inne pracowanie niz na chirurgii jakiejkolwiek czy na internie. No chyba, ze cos sie przez te kilka lat w tym geriatrycznym koncepcie zmienilo. Bo wtedy bylo jakos tak, ze robilas cos 15 minut u pacjenta, a z tego wychodzilo pól godziny dokumentacji. A co nie bylo porzadnie udokumentowane, nie liczylo sie, czyli teoretycznie nie bylo zrobione, co sie przekladalo na finanse, czyli nie bylo zaplacone. Kompletna karuzela.
UsuńHmmm tą Smechowski to mnie zainteresowałaś. A co do sytuacji w pracy, ogromnie mi przykro, że tak to wygląda, strach chorować a będzie tylko gorzej.
OdpowiedzUsuńSmechowska, przynajmniej ta ksiazka o jej rocznym pobycie w Polsce, jest naprawde dobra, i jak tylko skoncze moja Renate, biore sie za super imigrantów.
UsuńA jak wyglada sytuacja personelu pielegnujacego w angielskich szpitalach i domach opieki nad starszymi ludzmi?
Szczerze mówiąc to nie wiem. W mediach również mówi się o kryzysie, braku pielęgniarek, które się starzeją a nowych nie ma. Jak w Polsce trwał strajk rezydentów i jak oni mówili, że znajomi co pracują w UK mają super warunki pracy to w UK też był strajk junior doctors więc wydaje mi się to dziwne. Chyba punkt widzenia, zależy od punktu siedzenia. Parę lat temu zimą sytuacja była tragiczna i BBC nazwało to kryzysem humanitarnym (ludzie na wózkach w korytarzach itd.). Osobiście nie jestem jakąś wielką fanką tutejszej służby zdrowia, podoba mi się Polski model gdzie można zobaczyć specjalistę od ręki za 150zł. No ale ja rzadko muszę chodzić. na opiekę podczas porodów nie mogę narzekać, wręcz przeciwnie szczególnie porównując do tego co słyszę o polskich porodówkach (ale to też pewnie trzeba podzielić na trzy). Co do opieki nad starszymi to mam nieco większe pojęcie ze względu na babcie Jona (obie już nie żyją) na pewno są super warunki socjalne, osobny pokój z łazienką to standard.
UsuńTo jest wlasnie tez niemiecki problem. Domy spokojnej starosci sa nowe, pachna farba, dostosowane do inwalidztwa, kazdy ma super lazienke z wjazdem pod prysznic, jedynka to standard, jedynie w przypadku demencji sa pikoje dwuosobowe, gdyz takim ludziom samotnosc nie służy. I w tych super domach brakuje personelu, po prostu nie ma personelu, i w Dolnej Saksonii juz zamknieto jeden taki dom, podobnie jak i w Westfalii wczesniej, bo nie byla zapewniona tym ludziom opieka. Poki co, kot gryzie sie w ogon...
UsuńIle Ci jeszcze zostało do emerytury? Możesz przejść wcześniej? Te opisy brzmią przerażająco!
OdpowiedzUsuńDo emerytury, u nas zwanej po prostu renta, zostalo mi 10 badz 13 lat. Rocznik 1952 byl ostatnim, który mógl isc na rente po skonczeniu 63 roku zycia i 45 latach skladkowych. Od rocznika 52 czas pracy wydluza sie co rocznik o 2 miesiace, czyli rocznik 53 pracowal 63 lata + 2 miesiace dluzej, 54- 63 + 4 miesiace dluzej, rocznik np 58- 63 lata + 12 miesiecy, czyli do 64 roku zycia, itd, az do osiagniecia wieku emerytalnego 67 lat. Ja jestem rocznik 68, wiec musialabym pracowac juz do ukonczenia 67 lat. Jako, ze jestem inwalida, moge isc na rente juz 2 lata wczesniej, czyli po ukonczeniu 65 roku zycia, i bez odciagniec z renty. W wieku 65 lat dostane taka sama rente, która nalezy mi sie, gdybym pracowala do 67. Moge tez juz isc 3 lata wczesniej, czyli w wieku 62 lat, ale wtedy za kazdy miesiac pójscia przed 65 rokiem zycia moja renta zmniejsza sie o 0,3%, czyli 3 lata= 36 miesiecy X 0,3%= 10,8%, które trace dozywotnio. To jest calkiem spora suma, bo prawie 11%, i to brutto, a z tej renty brutto oplaca sie jeszcze ubezpieczenie zdrowotne i pielegnacyjne, i placi podatek od dochodu.
UsuńWiele ludzi w mojej sytuacji dokladnie wiec liczy, co i jak zrobic, zeby nie za duzo stracic, ale i zdrowie utrzymac.
Ta mozliwosc wczersniejszej renty jest tylko mozliwa przy inwalidztwie, ludzie sprawni nie maja mozliwosci wczesniejszego przejscia na rente, nawet, gdyby chcieli zrezygnowac z czesci ten renty. Bo czasami slysze, takze wsród znajomych, w pracy tez, ze jest komus szajs egal ;) idzie na emeryture, jak tylko skonczy 60 lat na przyklad, wysokosc swiadczenia nie liczy sie, grunt juz nie pracowac- takiej mozliwosci nie ma, trzeba osiagnac wiek emerytalny i koniec kropka.
Oczywiscie sprawa ma sie inaczej, gdy ktos nawet nie bedac inwalida, zachoruje i nie jest w stanie dalej pracowac, wtedy oczywiscie w koncu idzie na rente, ale to trwa i nie jest takie latwe do przeforsowania, bo najpierw trzeba chorowac póltora roku, w tym czasie rehabilituja do upadlego, a na koniec byc moze i wydadza orzeczenie, ze mozesz pracowac np 4 godziny dziennie i po zawodach. Nie jest to jednak regula. Co ciekawsze, czasami jeszcze przed uplywem tego czasu póltora roku chorobowego, kasa chorych, która wyplaca chorobowe, tez chce sie pozbyc finansowego klopotu, i animuje do zlozenia podania na emeryture, przed czym wielu ludzi z kolei sie broni, bo na chorobowym skladni rentowe, co prawda mniejsze niz gdyby pracowali, ale jednak leca dalej, i powiekszaja przyszla emeryture.
Inna bajka jest tez, ze do renty najbardziej liczy sie ostatnie 5 lat- kompletna bzdura, nie licza sie bardziej niz wszystkie lata, w Niemczech jest system punktowy, czyli im wiecej punktów, im wiecej skladek, tym wieksza kiedys renta/ emerytura, ale jak pod koniec czy kiedykolwiek, zabraknie skladek czy beda one mniejsze z jakiegos tam powodu- zmniejszenie etatu, choroby, to oczywiscie zmniejsza to przyszle swiadczenia. A ze sila rzeczy im czlek starszy, tym bardziej prawdopodobne, ze zachoruje, to zwykle pod koniec pracy zawodowej moze miec mniejsze dochody i wplaty na rente, i chyba stad wziela sie ta bajka o najwazniejszych niby ostatnich 5 latach.
Nie brzmi to optymistycznie... :(
UsuńI nawet nie daja 10 000 plus jak w Polsce ;)
UsuńDobrze ze poszłaś na chorobowe.Ja mam też fajna lekarkę rodzinna ,jak mąż był w śpiączce to cały miesiąc byłam na chorobowym a było to miesiąc przed emerytura.To nie wesoło w służbie zdrowia się w Niemczech dzieje.A może w innych łańcuch jest lepiej. Zdrowia życzę.
OdpowiedzUsuńLekarze rodzinni sa zwykle bardzo rozsadni, i bezdyskusyjnie popieraja swoich pacjentów.
UsuńMiało być w landach.
OdpowiedzUsuńNie wydaje mi sie, wszedzie zupe na wodzie gotuja. Oczywiscie sa szpitale, kliniki, gdzie z pewnioscia jest wiecej personelu, ale nie jest to norma. Podobnie domy opieki. Moja kuzynka z Hesji potrafi przychodzic do domu i 4 godziny pózniej z dyzuru. Tego ja akurat nie praktykuje- skoro przychodzi inna szychta, to po prostu przejmuje, jak i ja przejmuje wczesniej.
UsuńNajważniejsze, żebyś nabrała sił. Zdrowiej fizycznie, to i siły psychiczne będą większe i możliwości całego organizmu też.
OdpowiedzUsuńTak, to dla mnie teraz priorytet. Pierszy tydzien bylo lezenie i spanie, nie tylko w nocy. Teraz zaczynam byc aktywniejsza, ale 15 minut odkurzania potrafi byc bardzo wyczerpujace. Po tym widze, jaka jestem sprawna badz niesprawna w plecach. Aktualnie przerzucam sie na robienie sobie malych przyjemnosci, dla pionu i pogody ducha, czyli duzo czytam, i wiecej jestem na dworze, takze z Mirka. Bo w zeszlym tygodniu chyba wcale z nia nie bylam, chodzil tato plus w ogrodzie. Mirka zreszta tez zaczyna byc leniwa. Pasujemy do siebie, jak zwykle ;)
UsuńBardzo mi się podoba to, że potrafisz sama zadbać o siebie. To bardzo ważna umiejętność. Serdecznie Cie pozdrawiam. Maria
OdpowiedzUsuńTak, tego dbania o siebie bez poczucia winy w sensie, ze w tym czasie moglam zrobic to czy tamto, co byloby niby lepsze, pozyteczniejsze, czy po prostu powinno byc zrobione- tego uczylam sie kilka lat na wielu rehabilitacjach, i w koncu mam opanowany ten temat :)
UsuńBardzo dobrze, że poszłaś na zwolnienie. Przecież musisz się doprowadzić do lepszego stanu, organizm bez regeneracji wreszcie odmówi posłuszeństwa, nie można w nieskończoność "prowadzić rabunkowej gospodarki" jak to się mówiło. Odpocznij, wyśpij się, zrelaksuj, to Ci się po prostu należy! I Mirce należy się Twoje towarzystwo i porządne spacery :)))
OdpowiedzUsuńZdziwiłam się wiadomością, że personelu tak bardzo brakuje w Niemczech. Że u nas - to wiadomo, ale mówiło się, że zagranicą jest praca, świetnie płatna, lekka, łatwa i przyjemna nieomal... A tu się okazuje, że tak nie jest. I na Wyspach też, Czyli wszędzie dobrze gdzie nas nie ma...