środa, 5 lutego 2020

2020-5




Skarpety mialy byc dla mnie, gdyz podarlam dwie pary starych. Zanim doszlam do piety, przypomnialo mi sie, ze moja pracowa kolezanka Ortrud konczy 1 lutego 63 lata, za 10 miesiecy idzie na emeryture, czyli beda to jej ostatnie urodziny w pracy, i taki szybki prezent przyda mi sie, zeby mnie nie zapomniala ;)

Dlaczego taki dziwny termin pójscia na emeryture? Bo Ortrud jest rocznik 1957, i ten rocznik pracuje do 63 roku zycia plus 10 miesiecy. Rocznik 1952 byl ostatnim, który pracowal do skonczenia 63 roku zycia. Potem do kazdego rocznika dokladano po 2 miesiace, czyli:

- rocznik 1953- + 2 miesiace,
- rocznik 1954- + 4 miesiace,
- rocznik 1955- + 6 miesiecy,
- rocznik 1956- + 8 miesiecy,
- rocznik 1957- + 10 miesiecy (Ortrud)
- rocznik 1958- + 12 miesiecy, czyli do 64 lat,
- rocznik 1959- 64 lata + 2 miesiace,
- rocznik 1960- 64 lata + 4 miesiace,
- rocznik 1961- 64 lata + 6 miesiecy,
- rocznik 1962- itd...

Wszystko to pod warunkiem, ze ma sie 45 lat skladkowych, które licza sie wszystkie, a nie jak czasami ktos wyskoczy jak Filip z konopii z wiadomoscia, ze najbardziej liczy sie ostatnie 5 lat. Kompletnia bzdura. Ostatnie 5 lat jak najbardziej liczy sie "ujemnie", jak sie je nie przepracuje, to inny fakt.

Z Ortrud pracowalam ostatni dyzur, i mialysmy troche czasu na pogadanie (nawet, jesli to bylo przy okazji wyjscia do patologii w srodku nocy), i powiedziala mi, ze operdolila naszego mlodego szefa przez telefon, bo nie bedzie specjalnie jechac do niego na dywanik, bo czasu szkoda. I zeby jej nie opowiadal, jak ma pracowac, bo ona pracuje juz tyle, ze jego babcia moglaby byc. No cóz, zrobili nam gównarzerie na szefóf, trzeba to towarzystwo troche przykrócic, bo sami jeszcze nic nie widzieli, a w glowach im sie przewraca.

Ostatni pracujacy tydzien byl inny niz zwykle, gdyz trafilam na interne, a wiec spokój z operowanymi i milionami kroplówek przeciwbólowych, za to mialam dwóch zmarlych. Pierwsza zmarla umarla w klinice neurologicznej, gdzie ja przetransportowano, a zabila sie, bo taka miala wolnosc. Byla to 87- latka z demencja, która kilka razy przez kilka dni pobytu juz upadla, u mnie w pierwszy wieczór zaraz o wpól do dziewiatej, w drodze z lazienki; nic sobie nie zrobila. Miala potem nie wstawac i nie chodzic. Dlatego na kolejne sikanie posadzilam ja na basenie. Zrobila, wstala, i grzmotnela meidzy lózko i szafe, raniac glowe i nabywajac krwaiaka miedzy oponami, co wykazal tomograf jeszcze tej nocy. Specjalistyczna klinika od razu nie bierze, milion dyskusji, w koncu przy transporcie pierwsza reanimacja, zmarla jeszcze w ten sam dzien. Jest przepis, surowo przestrzegany, ze nie wolno pacjentom ograniczac wolnosci, kazdy ma prawo upasc. Zapasanie tylko przy wyroku sedzi grodzkiego, który jest informowany natychmiastowo. Po rozbiciu glowy tez mozna ja bylo w koncu zapasac, ale to juz bylo na wszystko za pózno. A co jej namierzylam cisnienia i naswiecilam w oczy do 6 rano, to moje.
Drugi zmarly to dla mnie tez rzecz niesamowita, znalam pacjenta z poprzednich pobytów, obloznie chory, lezacy, pielegnowany w domu, aktualnie przebywal w osrodku pielegnacyjnym, ta opieka krótkotrwala, aby rodzina nieco odetchnela. Pogorszyl mu sie stan, w trymiga zawolali karetke i wyslali do szpitala w stanie prefinalnym, z przerwami w oddychaniu. Tak jakby do porodu z bólami partymi, tylko w odwrotnym sensie. Zdazylam mu podac jak zaordynowano, nieco morfiny w zastrzyku i tabletke loracepamu pod jezyk, gdyz byl bardzo niespokojny, i w ciagu 2 godzin zmarl. Ja sie patam, dlaczego nie mógl umrzec w osrodku? Osrodki boja sie takich rzeczy, ze beda mieli problem, ze ktos sie do czegos przyczepi, ze cos tam gdzies tam, ja sama nie wiem. Po prostu nie jest juz normalne umieranie we wlasnym lózku, gdzie by ono nie stalo.


W poniedzialek mój tato konczy 82 lata, i zapowiedziala sie w gosci ciotka i kuzynka, tak wiec nastepne kilka dni uplynie mi na sprzataniu, praniu i szykowaniu, ponoc w sobote maja juz byc, ale to jeszcze zobaczymy, jak je znam. Przynajmniej bedzie wesolo. Ide wyciagac i suszyc pierwsza pralke z posciela.


22 komentarze:

  1. Twoje jak zwykle cudowne skarpety. Ja robie na to samo kopyto.Ciesze się ze w ogóle w ogóle potrafię. Nic przyjemnego jak pacjent umiera. Wszystkiego najlepszego dla taty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuje! Ja w sumie tez na to samo kopyto, teraz dla siebie wymyslilam inny wzorek. I próbzúje krótszy sciagacz.

      Usuń
  2. Dawny majestat Śmierci już został dokładnie podeptany przez nowoczesność i nie tylko! Sami się odwracamy od niej, niestety! A potem mamy pretensje do nie wiadomo kogo!
    Dokładnie też wiem, jak to jest, gdy młodość przeciwstawia się doświadczeniu. Gdy z sensem, to jeszcze można się dogadać, ale gdy tylko na zasadzie "nie, bo nie, ja wiem lepiej", to już można zgrzytać zebami!
    A Twemu Tacie życz wszystkiego Dobrego! I spokoju, i zdrowia, i ludzkiej życzliwości!
    Pozdrawiam bardzo serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak niestety jest Fusilko, smierc jakos nie pasuje do dzisiejszego zycia.
      A mlode gniewne to zas inna inszosc. Stare wyluzowane musza ich nieco popilnowac, na to wychodzi.
      Dziekuje za pozdrowienia i odpozdrawiam :)

      Usuń
  3. Moze to dobrze, że nie można ograniczać chorym wolności- sama nie wiem, jak bym się czuła, gdyby mnie przywiązano do łóżka... Ale pewna jestem, że za to szpital nie powinien ponosić odpowiedzialności, bo starcze zniedołężnienie i w wyniku śmierć- to naturalna kolej rzeczy. Szpital nieśmiertelności nie załatwi!
    Wszystkiego dobrego dla Taty!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O te wolnosc ponad wszystko wlasnie chodzi. Szpital za to nie bedzie mial nic, bo nic tutaj nie da sie zrobic, jak ktos sam sobie cos robi. Czasami przezuwa sie takie rzeczy, ale nic sie nie zmieni.
      Dziekujemy!

      Usuń
  4. Tacie same serdeczności! I ciotce też.
    Ortrudę już lubię, spodobają jej się skarpeciochy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ortrud przymierzyla dopiero na czyste nogi w domu i napisala, ze pasuja swietnie!
      Dziekujemy serdecznie!

      Usuń
  5. Wlaczyl mi sie czarny angielki humor dzieki Tobie, cieple skarpety, emeryci i nieboszczyki... Wybacz nie powinno mi byc do smiechu ale kocham Twoj styl pisania :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A bo takie mam to zycie, taki dziwny mlynek, ale lubie tak jakos tez ;)

      Usuń
  6. Gdy ksztalcilam sie na panianauczycielke, nie wyobrazalam sobie pracy w szkole podstawowej, bo co ja mialabym robic z tymi dziwnymi zwergami ;-) Gdy poszczescilo mi sie zostac mama, co chwila opadala mi szczeka i zafascynowana gapilam sie na swiat, ktory zobaczylam "przez oczy" moich dzieci. Od lat pracuje w przedszkolu (dzieci zdrowe i uposledzone)i nieustannie pozostaje fascynatka.
    Ze skarpetami (nawet tymi pieknymi)nie ma to nic wspolnego, lecz z tym drugim tematem i owszem - odkad nie zyjemy w rodzinach wielopokoleniowych, nasze zycie podzielone jest na jakies dziwne etapy, okrojone z doswiadczen "zbyt" odleglych w te czy we wta.
    Sama nie wiem... pewnie wolalabym umierac w swoim lozku, ale niekoniecznie w domu. Zeby nie sprawiac klopou???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak Niemcy mówia, próba ponad studia nad tym ;)
      Umieranie w domu jest ok, klopotu nie ma, naprawde.

      Usuń
  7. Masz świetny sposób pisania o swojej pracy i różnych problemach. Jesteś fantastyczną osobą. Cieszą się, że Cię poznałam przynajmniej przez internet. Ściskam Cię mocno. Marysia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj Marysiu, jakbym ja zaczela wszystko pisac, to chyba by tych internetów zabraklo ;) dziekuje Ci serdecznie i odpozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  8. Lucy! Przede wszystkim najlepsze życzenia dla Taty :)))
    W pracy Ty naprawdę na nudę narzekać nie możesz. A skarpety ładne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuje!
      Nie, w pracy zawsze cos nowego i dziwnego wyskoczy. A zdawalo mi sie, ze juz wszystko widzialam. Nic bardziej mylnego, a 10 lat jeszcze mam przed soba.

      Usuń
  9. Skarpety takie cudne, że aż się przemogłam, żeby napisać komentarz (na razie odrzuca mnie od kompa!). Ściskam serdecznie! *)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bedziesz pisac po podrózach ;)
      Pozdrawiam Cie serdecznie!

      Usuń
  10. Skarpetki super! Ja się na tym nie znam, ale zastanawia mnie to takie "dawanie wolnej woli" i pełnej swobody ruchów osobom z demencją a do tego leciwym i mocno niesprawnym ruchowo.Na mój zdrowy rozum to jest totalny brak zdrowego rozsądku i raczej przyspieszanie zgonu pacjenta. A może to taka nowa, ukryta forma przenoszenia pacjentów w zaświaty?
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdrowy rozum tak mówi, to fakt, ale na to wychodzi, ze kazdy ma prawo uzywac swojego rozumu, nawet z takimi tragicznymi konsekwencjami. W sumie z ta pacjentka to bardzo podobne do smierci mojej mamy. Byc moze, ze to forma samoredukcji? Kiedys ratowano wszystkich i wszystko jedno, jaki czlowiek byl chory. Jeszcze 15 lat temu, pamietasz na pewno, to oburzenie z powodu "smierci z pragnienia tej Amerykanki, której na zyczenie meza, po wielu latach, odcieto plyny i pozywienie przez sonde dozoladkowa. Teraz akceptuje sie rozporzadzenie pacjenta, jesli nie chce byc reanimowany, badz leczony antybiotykami czy jakkolwiek, jesli widac, ze jego zycie dobiega konca. W sumie, nie jest to zle.

      Usuń
    2. No i patrz, nie odpozdrowilam, i nie podziekowalam za dobre slowo, co teraz robie: dziekuje i pozdrawiam, i spac ide, pózno juz ;)

      Usuń
  11. Skarbie, ptzyjmij radę od kogoś, kto spzątał przez całe swoje życie - sprząta się po wizytach, a nie przed ;)))

    OdpowiedzUsuń