wtorek, 18 lutego 2020

Weekendowa Victoria

Victoria, czyli kolejna wichura, tym razem z Anglii. Faktycznie powalila w lesie jedno drzewo, i zamkneli mi na dzisiaj rano droge do domu. Podjechalam do lesnego ronda, a tam czerwone barierki, i trzeba bylo wracac do poprzedniej wsi, i tam dopiero okrezna droga. Ruch na drodze oczywiscie niemozebny, gdyz na jednej gminnej i waskiej drodze skumulowal sie caly ruch z wiekszej drogi. Tak wiec byla jazda z przygodami.

Trzy dyzury byly swietne, do tego weekend. Trafila mi sie znowu interna. Co prawda, to bardziej geriatria niz interna, ale cóz. Do tego trójka pacjentów z palacyku. Nie, nie królewicze, w palacyku jest cos w rodzaju osrodka rehabilitacyjnego czy innego przystosowania do zycia róznych narkomanów, alkoholików, i ogólnie uzaleznionych. Dwóch nie- królewiczów lecialo na metadonie, a trzeci na subutexie. Jednego z pacjentów znalam juz z poprzedniego pracowania, w miedzyczasie byl wypisany i w zeszlym tygodniu znowu przyjety do szpitala. Wystraszylam sie na jego widok, gdyz zmienil sie strasznie. Ogromny brzuch, nogi jak u slonia, i rece jak bochny chleba. Do tego wychudzona twarz i ostry nos, calosc zóltawa. Dzisiaj mial byc oprzetrasportowany na onkologie. Okazalo sie, ze ma nowotwory w watrobie i w plucach. W ostatnia noc u mnie zaczal kaszlec i byly dyskretne slady krwi w odksztuszanym. Cos mi sie zdaje, ze jego dni sa policzone, jest 2 lata ode mnie mlodszy.

Zagramaniczni pacjenci tez byli, mieli fantazyjne imiona- imiona, nie nazwiska-  jak Ramadan i Kurdistan. Pan Ramadan byl spoko, i na drugi dzien poszedl do domu. Pani Kurdistan mialam wszystkie 3 dyzury na stanie, i wiazaly sie jej dziwne konce, jak to czasami u 28- latki jest, tu boli, a tam boli strasznie, a ogólnie byla z niby biegunka, której nikt nie widzial. Pierwszego wieczoru byl u niej maz, potem poszedl, i okolo pólnocy znowu sie zjawil; myslalam, ze moze cos zapomnial, a tu sie okazuje za dwie godziny, przy moim kolejnym obchodzie, ze postanowil u niej i z nia spac w lózku! No to pognalam do domu, kurde mol, a ona izolowana, gdzie sens i logika, nie wiem, czy mnie zrozumial, o co chodzi, ale poszedl. O drugiej w nocy. Troche marudzil, ze ma daleko do domu, ale w kompie stalo, ze adres trzy ulice z góry na dól.

Z willi Barbie tez mialam dwie pacjentki, i zrozumiec je to byla sztuka. Willa Barbie, bo tak wyglada, no cóz, architekt przedobrzyl... w niej znajduje sie osrodek opiekunczy dla posób psychicznie chorych, gerontopsychiatria, ale takze mlodsi sie zdarzaja.

W niedziele Mirka miala jubileum,


jest juz 6 lat u nas. Byla wiec i gumowa swinia, i skórzany bucik do przezucia, i pasztet w tubce do nabijania gumowej zmiji, w celu wylizania smakolyku.

Niestety w ten sam dzien, odszedl za teczowy most jej przyjaciel, Maylo.


Maylo, kraj pochodzenia: Hiszpania, mial juz 14 lat, zwyrodniale stawy, po operacji prostaty sikal pod siebie na spaniu , od dwóch lat byl kompletnie gluchy, i zostawil wielka emocjonalna luke u sasiadów.... 

8 komentarzy:

  1. Mirkę uściskaj ode mnie i od moich dwóch piesków i kotki.
    Ile razy siadam do porcjowania swoich leków na tydzień, to myślę, jak Ty radzisz sobie z takim porcjowaniem leków dla wszystkich pacjentów. Mogłabyś o swojej pracy napisać książkę. Piszesz barwnie i ciekawie. Dzięki Tobie dowiaduję się, jak wygląda praca personelu medycznego w szpitalu. Do tej pory nie miałam o tym zielonego pojęcia. Serdecznie Cię pozdrawiam. Marysia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Strata przyjaciela to i dla Mirki stres. Psy to chyba jakoś wyczuwają ...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawe szychty miałaś. Wszystkiego najlepszego dla Mirci.Kolegi szkoda .Zycie.Ta wietrzna pogoda mnie dobija.

    OdpowiedzUsuń
  4. To się nie nudziłaś. Przekrój pacjentów mocno zróżnicowany.
    Wielka szkoda, że Mirka straciła przyjaciela.

    OdpowiedzUsuń
  5. Życzę wielu wspólnych lat z Mirką.
    Pracy nie zazdroszczę, to jednak chyba prawda, że najgorsza jest praca z własnym gatunkiem czyli z ludźmi:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Lucy, dla Mirki specjalne głaskanki, przytulanki i co tylko się da :))) Wyrazy współczucia z powodu straty przyjaciela też. Co do pracy, to tylko powiem, że podziwiam Twoją umiejętność radzenia sobie z trudnymi pacjentami. Naprawdę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Niech Mirka cieszy Was jak najdłużej!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Serdecznosci dla Mirki, domyslam sie ze prezenty przypadly jej dogustu :)
    Ciekawa jestem jak wyglada willa Barbie :)

    OdpowiedzUsuń