sobota, 8 listopada 2025

139. Edit do 138

Wet dzisiaj rano przedzwonił jak obiecał, panna Mirosława ma jednak nieco gorsze wyniki z badania krwi, amylasę, lipazę, nie ma tragedii i powodów do nagłych akcji, pieściła na dietkę pozastołową w każdym razie, i za dwa tygodnie znowu badanie krwi, tym razem na czczo. 

Tak jak pisałam, Mirka stara ale na wygląd jara, biega jak szczeniak, czasami galopuje jak durna po parterze, z salonu przez jadalnię do kuchni, paręnaście metrów to jest, apetyt ma jak dziki osioł i woła z kopytami by zeżarła. A tu jednak taki mały żonk. Okej, po tej akcji z zapaleniem trzustki 2 lata temu przy szczepieniach daję jej pobrać krew, aby zobaczyć, co się w niej byc może potajemnie dzieje; gdyby naocznie coś się działo, to tak czy inaczej wet. Sama zainteresowana na pewno nie będzie zachwycona kolejną wizytą u weta, bo to dla niej dramat i kupa strachu, ale cóż. 

Ona kiedyś naprawdę miała pomarańczową gębulę. 

5 komentarzy:

  1. Zdrówka dla pani Mirosławy!

    OdpowiedzUsuń
  2. No współczuję sobie i Mirce , za chwilę mam resekcję korzenia .

    OdpowiedzUsuń
  3. Takie spojrzenie chwyta za serce!

    OdpowiedzUsuń
  4. Mój przesłodki jamnior szorstkowłosy był z nami 16,5 roku. I tylko ostatnie 3 dni swego życia przyhamował wyraźnie i od razu wiedziałam, że czeka nas rozstanie. On był z tych karłowych jamników a te małe wielkością rasy psów jakoś dłużej żyją. Szkoda tylko ,że nie żyją tak długo jak my i że nie odchodzimy z nimi razem. A mój jamnior uwielbiał swego weta- może dlatego że znał go właściwie od chwili przyjścia na świat i to był jedyny znany mi pies, który na wiadomość "idziemy do pana doktora" już leciał do drzwi wyjściowych i ciągnął za smycz, która wisiała na klamce.

    OdpowiedzUsuń