piątek, 26 kwietnia 2019

2019-13

W Langen kupilam skarpetkowa bawelne, z Regii. Jest swietna na letnie skarpety. Dlaczego jednak te skjarpety nalezy prac na lewa strone, jest mi zagadka.



Powracajac do poprzednich komentarzy- odpowiem teraz gromadnie ;)

Lubie robic nie tylko skarpety, ale te najbardziej, bo mnie taka robótka niezmiernie uspokaja. Taka joga dla mnie. Swetry i inne tez robie, ale to wieksze projekty, i musze miec wolniejsza glowe. Nie, nie robie zadnych wykrojów, najczesciej w raglanie ide na zywiol. Ale zrobilam juz jeden sweterek dokladnie tak, jak bylo w przepisie ;)
Te sa rozmiaru prawie 45. wiec tez sluszny rozmiar. A co do czubków üpoprzednich, które wyszly mi róznie, pomimo, ze od poczatku wlóczka "zgadzala sie", to tez jest mi zagadka, dlaczego czubki wyszly inne. W pierwszym porywie mialam w planie odciac kawalek welny i dorobic koniec ta ciemna, ale rozmyslalam sie, bo nie ma nic bardziej upierdliwego w bucie, jak jakis guzel w strategicznie waznym miejscu. Tak wiec, ma sasiad skarpetki na prawa i lewa noge :D ale jak widac, nawet komputerowe farbowanie welny ma swoje braki.
Z choroba mamy jest jak jest, od dwóch dni jest bardzo cicha i milczaca, czyli mniej absorbujaca. Byc moze te plastry w podwójnej dawce tak dzialaja?
Wyslalam papiery na zwiekszenie stopnia pielegnacji.
Mirka co prawda uwielbia, jak ja ide do pracy, bo wtedy moze spac z dziadkiem w lózku- spi na waleta, przykryta pod szyje, i z szerokim usmiechem na pysku- jednakze moje podróze mniej jej sie podobaja, bo tesknila i wygladala mojego auta. A radosc byla wielka, jak juz wrócilam po prawie 3 dniach. Tak wiec :))

W pracy- akurat przedtem telefonowalam z kolezanka z rady zakladowej, co i jak jest. Bo jest tak, ze nie ma ludzi, znaczy brakuje personelu. I ostatnia informacja jest taka, ze jak ktos zastepuje brakujacego, a ma juz nadgodziny, które normalnie ma sie dostac z powrotem jako wolne grafikowe, to teraz nie ma za nie juz wolnego, lecz te nadgodziny beda wyplacane, i to 160%. Dla mnie nie wchodzi to wcale w gre, bo ja na urzad finansowy nie mam w planie robic. Ja sie jeszcze nie otrzasnelam psychicznie po moim jubileuszu 3 latat temu, jak tak mi pojechali po podatku, ze az wybralam sie do finansowego spytac, ocochodzi. Chodzilo o dodatkowe pieniadze... Jest tak, jak jest. Pieniedzy jubileuszowych odmówic nie moglam, chociaz wolalabym zamiast tych pieniedzy, np jeden dzien urlopu. Ale wszystkie inne dodatkowe pieniadze nie wchodza w moim przypadku w gre. Juz 10 lat temu, mój syn dostawal stypendium na studiach, a syn kolezanki nie. Bo ja pracuje niecaly etat, i mam mniejszy dochód, a kolezanka pracuje na caly etat, do tego dorabia w laboratorium, wiec ma duzo pieniedzy i moze syna na studiach finansowac, proste. Teraz moze byc tak, ze w pewnym momencie moja mama musi isc do osrodka pielegnacyjnego na stale, i sytuacja sie powtarza: im wiecej ja mam dochodz, tym wiecej musze do tego pobytu dopalcac. Tak wiec, dla mnie rachunek jets prosty, do tego oszczedzam sily i zdrowie. Wole siedziec w domu i dziergac skarpety, o ile znajde chwile czasu. Bo zmeczona jestem czasami jak pies. Niby mam energie, ale to wiecej "schein als Sein", czyli niby wygladam na energiczna osobe, ale w sumie malo mam w sobie tej energii. Dzisiaj rano zasnelam w kurtce na szezlongu, bo chcialam na chwile przysiasc, i... po godzinie sie przebudzilam, i poszlam do lózka, i spalam jak susel do wpól do trzeciej po poludniu.

Dyzur byl z serii stresujacych, mamy na oddziale kilkoro pacjentów z chorobami psychicznymi, schizofrenie itd., oczywiscie demencje, delirium ponarkozowe, oczywiscie wszystko to obok wlasciwych chorób, z którymi ci pacjenci leza na oddziale. Jeden w pasach, coby nie uciekl, nie upadl. Urologicznie ;) jest tak, ze mialam jednego do plukania, który tez ma demencje i czasami próbowal wstawac. Drugi, po operacji prostaty z cieciem, wyladowal na OIOM- ie, czyli fajnie tak. Na intensywnym jednak tez brakuje personelu, wiec zredukowali liczbe lózek, i w nocy dostalam pacjenta z bloku operacyjnego w stanie, o którym zaraz zaczelam pyskowac, ze to przeciez nie pacjent dl amnie, to jest pacjent na intensywny, w glebokim snie, w gardle tubus, tlen, perfuzory z heparyna, bo klata tez juz byla rozpruta gdzies wczesniej, zastawki serca kiedys dostal czy co, czyli zalamka na normalnym oddziale i ja sama z ponad 20 ludzia. Ten tubus w pewnym momencie on sobie sam wyciagnal, ale wtedy byl juz bardziej trzezwy. Ale w sumie, noszsz kurde. I wtedy dowiedzialam sie, ze OIOM z powodu braku personelu nie przyjmuje.

wtorek, 23 kwietnia 2019

2019-12

Skarpety dla sasiada. Fotki na szybko, mialam juz spakowane, gdy sobie przypomnialam, ze wartaloby pstryknac..




Wzór jak zwykle najprostszy. Welna z Buttinette, ostatnia z tej seri kolorystycznej, bardzo mila i miekka. Sasiedzi zadowoleni ;)

Same swieta byly bardzo sloneczne i cieple, ale teraz ponoc pogoda ma sie zalamac, tak wiec skarpety beda jak znalazl.

Poza tym, swieta byly spokojne i bezstresowe, pomijajac spózniony dojazd Arno, gdyz podczas poprzedniej jazdy widocznie oberwal kamieniem w przednia szybe, i szyba pekla. A on takim autem z 30- cm peknieciem szyby nie jedzie, wiec w pociag, na stacje i tak dalej.
Kulinarnie szalu nie bylo, dwie salatki, pieczen, jajka gotowane w cebulowych luskach, i oczywiscie baranek i zajac, które to upiekla mi jeszcze w srode przed odjazdem z Langen ciotka. Bardzo dobre ciasto, jedynie zajacowi ucho sie nieco w podrózy obsypalo

Dzisiaj skonczyl mi sie urlop i zaczal kierat: bylam juz z samego rana z mama u psychiatry/ neurologa, potem na badaniu krzepliwosci krwi, a na koncu napompowac kola w aucie, bo system pokazal po kilku dniach po zmianie kól z zimowych na letnie, spadek cisnienia. Okazalo sie tez, ze tylne lewe zimowe kolo mam dziurawe, ale to dopiero po wyciagnieciu z niego gwozdzia. Trzeba bedzie dac wkrótce do zrobienia- albo klejenie, albo nowa opona, zobacze, co sie bardziej oplaci. Wieczorem znowu do pracy, i tak do niedzieli wlacznie. Kolejny urlop w polowie czerwca, ale pod znakiem operacji.

Rozliczenie podatkowe lezy i kwiczy, znaczy jeszcze nie zrobione; musze w koncu zabrac sie za to. Jednakze ciezko sie skoncentrowac na czyms takim, siedzac z czy przy mamie. Chyba poczekam z tym, jak pójdzie na kilka godzin do demencyjnej grupy.

Demencja postepuje zwawo, kilka funkcji znowu jej wypadlo, i lekarz zdublowal dawke plastrów Exelon. Doczytalam sie w dzialaniach ubocznyh jej psychotropów, ze Pipamperon moze powodowac obrzeki, a ona ma tre nogi spuchniete, z czym juz bylysmy u lekarza, i teraz dostaje 2- 3x tygodniowo dodatkowa tabletke na odwodnienie.

Dziekuje Wam za odwiedziny i zyczenia, milego tygodnia zycze :) 

piątek, 19 kwietnia 2019

Święta będą religijne

inaczej 😜


1. Oglądam.
2. Przeczytałam.
3. Czytam. 

czwartek, 18 kwietnia 2019

Powrót do domu

Koowrotek zaczal sie krecic, w Langen krótko tylko przystopowal... demencja mojej mamy robi duze postepy do przodu, w sensie negatywnym oczywiscie. ostatnio umyla sobie rece w misce klozetowej. Oczywiscie juz zapomniala, ze gdziekolwiek bylysmy, a gdy ciotka juz przez telefon próbowala przywolac jej cokolwiek ze wspomnien- tego samego wieczoru- stwierdzila, ze widzialy sie, faktycznie, krótko przed jej domem. I nic nie zrobisz.
Dzisiaj dzwonilam do kasy pielegnacyjnej o podanie na zwiekszenie stopnia pielegnacyjnego.
Przedtem bylysmy obie u dentysty. Ja dostalam cztery korony, i jestem odfajkowana na kawalek zycia. Mama miala rutynowa kontrole- zeby sa w porzadku, nic nie trzeba przy nich robic, oprócz, ze asystentka sciagnela z kilku tylnych nieco kamienia.
W Langen bylo w sumie fajnie. Moja rodzina, znaczy ciotka i kuzynka, sa kompletnie nieskomplikowane, chociaz tez kompletnie chaotyczne. Ciotka zajmowala sie gadaniem mamie glupot, tanczyly tango milonga, troche sie gimnastykowaly. Chodzilysmy takze z pieskiem Trixi na spacery, przy czym porównalam sobie obie panie- ciotka o rok starsza idzie prosto i elastycznie, mama chodzi sztywno, a tylek jej idzie juz do tylu, jak u stulatki nieprzymierzajac. mobilnosc bedzie kiedys problemem. Jeszcze lata czasami po chalupie jak z pieprzem, ale ta nieelastycznosc kiedys bedzie powodem upadków.
Z atrakcji- posiedzialam z kuzynka, bylysmy takze poszopingowac, ja kupilam sobie sandaly na chodzenie z Mirka i bluze, taka z tylu przedluzana.
Spotkalam najmlodszego kuzynki, który za (planowane) 3 tygodnie bedzie ojcem, i jego mloda zone tez. Ciezarna ma sliczny, zgrabny brzuszek, jak pileczke, i szczuple kostki, czyli ciaza jej sluzy. Urodzic ma sie dziewczynka. Zobaczymy ;)
Starszego syna kuzynki tez przypadkiem spotkalam, bardzo mily chlopak, no chlopak to juz troche starszy, bo bedzie wkrótce mial 32 lata. Szedl ze swoim synkiem, który zawsze byl chyba najgrzeczniejszym dzieckiem, jakie dane bylo mi spotkac. Luca bedzie mial wkrótce 12 lat, czyli ma bardzo mlodego tate ;) który z tamtejsza przyjaciólka ma jeszcze tyle wspólnego, ze sa rodzicami chlopca. On zajmuje sie synem wzorowo, oby kazde dziecko z zakonczonego zwiazku tak mialo, to byloby naprawde fajnie. Matka Luki wyszla niedawno za maz, wiec ojczyma mlody tez ma.
Nie dane mi bylo spotkac córki mojej kuzynki, ale to troche mala strata i krótki zal ;) bo to jest ta owa z dwojgiem rozwydrzonych dzieci ;)
Aaaa... i kuzyna wlasnego tez spotkalam, i to bylo tez takie bliskie spotkanie trzeciego stopnia, jak to lubie nazywac, gdyz nasze ostatnie spotkanie na FB bylo dosyc nieslawne, pozarlismy sie o smierc Ryke G. Hamera, którego on jest prawie apostolem, a ja uwazam za szarlatana. Tak wiec, naraz drzwi sie otwieraja i wchodzi on, i troche zdebial na mój widok, bo mnie sie u matki i siostry nie spodziewal, ale co, trza sie witac, wiec sie przywitalismy, posiedzial raptem 10 minut, do pracy sie spieszac, i polecial mówiac do ciotki, ze jak jutro bedzie mial czas, to niby wpadnie... i faktycznie nie wpadl, zadzwonil, ze niestety nie ma czasu, tak mówila ciotka. Jasne, pomyslalam sobie, czas bedzie mial, jak ja pojade, ale siedze cicho i nic nie gadam. Wpadl w srode przed poludniem, i przed praca, ale wczesniej, i nawet pogadalismy sobie, ale nie o Ryke G. Hamerze ;) gadalismy o wszystkim i niczym, czyli ok. I dobrze tak, w lipcu stuknie mu 50- tka, wiec ladnie byloby pogratulowac okraglej rocznicy, i nie bede miala oporów zameldowac sie u niego z tej okazji.
Tak wiec, byly to udane odwiedziny.
Pomijajac brak tego duzego parkingu... bo zabrali na budowe, sklepów, pasazu handlowego, hotelu, mieszkam wlasnosciowych i czego tam jeszcze. I trzeba sobie szukac parkingu gdziekolwiek. Nie mozna podjechac pod dom, bo to droga ratunkowa. Obejsc trzeba caly wiezowiec i przy innym bloku weksc z´tam w tunel, zeby dostac sie na glówna ulice; do bani takie cos, i pewnie jeszcze potrwa. Co rano punkt 7 zejzdzaja sie robotnicy z koparkami, walcami, ciezarówkami, i pracuja bardzo glosno.




Z wiadomosci bardzo waznych: ciotka zdecydowala sie na odwiedziny u nas w czerwcu, gdy ja bede miala urlop i tato pójdzie do szpitala, i pomoze mi przy mamie. Nie wie dokladnie kiedy i jak, ale ktos ja podrzuci do nas, a ja obiecalam ja odwiezc z powrotem, i jak tak sie uda, znaczy naprawde da rade przyjechac, to bedzie wspaniale. Oby tylko zdrowie jej dopisalo, jakby nie bylo, swój wiek tez juz ma, i ta operacja na guza jelita tez nie byla taka w kij dmuchal. Nawet jazda nie bedzie dla mnie problemem, chociaz co sie w powrotnej drodze naplulam, to moje ;) a chodzilo o to, ze pod góre obserwowalam powstawanie korka, bo byl wyscig sloni, czyli jedna czy dwie ciezarówki próbowaly wyprzedzac kilka ciezarówek pod góre wlasnie, co jest ciezko wykonalne, i moim zdaniem, wyprzedzanie przez ciezarowe na dwupasmowej autostradzie powinno byc definitywnie zabronione. A autostrada 5, a i tez 7, to mnóstwo gór, i jedzie sie, jak sie jedzie. Kilka razy takie chwyty, i jechalam prawie godzine dluzej, niz poprzednio.

Tak wiec, i gdybym juz nie znalazla chwili czasu... bo swieta, bo zakupy, bo pranie, i co by nie tylko...


... milych i pogodnych swiatecznych dni Wam zycze! Bedzie nietradycyjnie i bez jajek, z tymi zyczeniami, ale ten juz kwitnacy bialy bez w Langen naprawde mnie zachwycil.

Nowe buty tez mam (nie te sandaly), ale o tym innym razem. Buty o wartosci historycznej, i dotarly do mnie z przygodami :) 

poniedziałek, 15 kwietnia 2019

Pozdrowienia z Langen


Podróż była bardzo udana, tylko 2 małe korki i kilka budów  budowów(?) po drodze, i przejechałam te ponad 300 km w dokładnie 3 godziny i 15 minut. Mam czasami tzw. ołowianą stopę 😎
Mama oczywiście zdezorientowana, tak samo jak w domu, czyli nic nadzwyczajnego. Gada z ciotką o wszystkim i o niczym, i rozumieją się swietnie.
Spotkanie z kuzynką jest super. Jutro idziemy w miasto 😁


Edit: pożar w Notre Dame ścina mnie z nóg, to nie może naprawę się dziać ... 

niedziela, 14 kwietnia 2019

2019-11

Spytalam sasiadów, czy chcieliby nowe skarpety, bo mam czas i chec, a sami w rodzinie jestesmy dobrze zaopatrzeni... i sasiedzi chetnie chca miec nowe skarpetki.

Tak wiec, najpierw dla NIEJ. Normalny rozmiar 39.



Welna to kolorowa i wesola Buttinette.

Dla NIEGO mialam w planie skonczyc przed wyjazdem, ale przez nowy telefon, urodziny Arno i ogólnie chmare roboty ze wszystkim i w sumie niczym, i poprzez czytanie ksiazek i gazet, zeszlo mi. A to beda skarpetki w rozmiarze 45, wiec nie w kij dmuchal. jedna mam juz gotowa, a druga pojedzie ze mna w podróz.

Lubie robic cos sasiadom, bo sasiadów lubie. Sa nietuzinkowi, cyganie, i chyba najbardziej normalni zyciowo, chociaz wlasnie inni niz wszyscy. Nie znam polskiego okreslenia na ich profesje, oni i ich cala rodzina zajmuje sie objezdzaniem jarmarków, z karuzelami, buidami strzelniczymi, róznymi grami, takze z gastronomia. Zyja zwykle w wozach i kempingach. Nasi maja od jakichs pieciu lat mocno stojacy dom z dobudowana weranda, przy czym ten dom tez przyjechal na kólkach. Ponoc w Holandii jest duzo takich domów. Bez fundamentu, a wiec nie potrzebuja zezwolenia na "stanie" i budowe. Ot taka ciekawostka.

Urodziny- 30- ste- spedzilismy w swoim stylu, czyli szalu nie bylo, tak jak lubimy. Nie powiem, nieco postaralam sie kulinarnie ;) byly salatki, miesiwa, które mialy byc grillowane, ale z powodu sniezycy zostaly upieczone w piekarniku, tort, i inne dodatki.

Ja dostala, wlasnie ten nowy telefon, i juz nie jestem kilka lat za technika ;)


Tutaj caly mój dorobek smartfonowy, czyli po prawej nówka, z lewej dwa stare. Ten maly HTC w swoim czasie na serio kochalam, byl taki malutki, a mial w sumie wszystko, co miec byl powinien. Nokia z Microsoften zaczela szwankowac mi jakis rok temu, po kolei odmeldowujac rózne rzeczy, np Facebook, czy Messenger juz wczesniej, i nie miala wielu aplikacji, jak np zalecane mi z kliniki do cwiczenia sluchu. Teraz sobie wgram, jak tylko znajde kartke z ich nazwami ;)

I co jeszcze.... jutro z samego ranka wyruszam z mama, walizka na kólkach i bez Mirki w kierunku Frankfurtu.
Mirka ma zostac w domu na zyczenie taty, zeby mial z kim porozmawiac ;)
Tak wiec, zmienie sobie pieska na Trixi. Bede z nia chodzic na spacery z nastego pietra, znaczy bedziemy jezdzic winda. mirka tez lubi tak, znaczy jezdzic winda.
Walizka na kólkach jest bardzo wazna, gdyz nie wiem, jak daleko od wiezowac zaparkuje auto. Jest bowiem tak, ze tego duzego parkingu pod domem juz tam nie ma, buduja cos w tym miejscu, i jets kupa piachu i blota. Kuzynka radzi zaparkowac przy dworcu kolejowym.
Mama stwierdzila, ze juz bardzo dlugo szwagierki nie widziala, i chetnie ja odwiedzi. Poza tym, demencja postepuje jej w zatrwazajacym tempie. Wiedzialam, ze wszelkie leki "na demencje" to w sumie psu o dupe rozbic, bo takie mam obserwacje wieloletnich pacjentów. Ale kleimy nadal te plastry, to akurat miesiac, odkad je ma, i czekamy na "zatrzymanie niektórych objawów", bo jak producent jasno pisze, demencji owe plastry nie lecza.

Poza tym, jestem nieco zdruzgotana, moralnie... krótko: bedac w posiadaniu nowego telefonu, klikam w to i owo, a ze mamie czasami sie zdaje, ze musi zaraz wracac do domu, znaczy do domu rodziców, to czasami klikam sobie w te wies, skad pochodzi, ot gugluje sobie, bo wies cieakwie sie rozwija, duzo dzieci i ludzi w wieku produkcyjnym, malo starszych, oferty pracy, wiele firm, szkola, przedszkole, nowy dom weselny... ot takie tam sobie czytanie. Jako kolejna wiadomosc, czytam o jakims dramacie, który rozegral sie w tej wsi, to z ciekawosci wchodze na strone lokalnej gazety, czytam, ogladam zdjecia, i poznaje chalupke, dom rodzinny mojej mamy, i osoby opisane w repotazu, jak w pysk strzelil moje kuzynki... moje przerazajace kuzynki. I forum tej gazety, gdzie wyprano chyba wszystkie brudy w zwiazku z tym artykulem. Co jak co, ale styl jednej, szczególnie wulgarnej, to ja i za 100 lat na drugim koncu swiata poznam :/ krótko: kuzynki wyrzucily z tej chalupinki byla partnerke wlasnego brata, czyli mojego kuzyna, który zmarl 6 lat temu, a przedtem zrobil badz zrobili oboje ten blad, ze trwajacy prawie 20 lat zwiazek nie zalegalizowali. Czyta sie banalnie, ale cala ta otoczka... wies stoi murem za ta kobieta, aktualnie mieszka u prawie- szwagra, bo na serio nie mialaby gdzie sie podziac, i to tez jest taki punkt, gdzie szczególnie wylano na forum pomyje, bo sprawa ma sie tak, ze jedyna "prawie- bratowa", czyli moja kuzynka Barbara Kazimiera (o której to wspomnialam chyba z 2 wpisy wczesniej, swiec Panie nad jej dusza), byla jedna sósoba, która pomimo "nieslubnosci" akceptowala i lubiala bratowa, meiszkaly obok siebie, owa "niebratowa" zajmowala sie dziecmi Kazi, i Kazia wlasnie hamowala zapedy sióstr co do przepedzenia "obcej". Po tym, jak Kazi zmarlo sie w mlodym wieku, bo miala akurat 50 lat, a bylo to we wrzesniu 2017, zaczela sie nagonka na "ni synowa, ni bratowa", i kobiete przepedzono w tym, co miala na sobie. O co tam chodzi, chcialabym wiedziec, bo przeciez nie o ten prawie stuletni skansen bez kanalizacji czy ogrzewania. Co sie zbulwersowalam, to moje. Poszkodowanej nie znam osobiscie, bo jak ja tam ostatnio bylam, to jej jeszcze nie bylo, czyli kuzyn byl singlem. To bylo, zanim Arno poszedl do szkoly, czyli 24 lata temu.


Tak wiec, zbulwersowana i zaszokowana, zegnam na kilka dni. 

sobota, 13 kwietnia 2019

Śnieg


Tak wyglądało u nas dzidiaj rano o 6.30, gdy wyszłam z Mirosławą. Teraz sniegu już nie ma, ale zimno jest...
Ten wpis to próba nowego telefonu, nie mam już Windowsa, i na tym działa mi Facebook i dodawanie zdjęć do wpisu na blogu 😎

środa, 10 kwietnia 2019

Pojade sobie

Co prawda tylko na 2- 3 dni, i z mama w bagazu, ale pojade. A kto mnie namówil? Dokladnie ten sam, który juz miesiac wczesniej do wód mnie wyslac chcial ;) rodzony ojciec. Stwierdzil, ze przeciez moglabym podskoczyc do Langen, a jakbym wziela mame, to ciotka by sie nia cokolwiek zajela w sensie, ze by z nia siedziala, opowiadaly by sobie "glupoty" sprzed 50 i wiecej lat, i mialabym realna szanse na nieco oddechu. Mirke moge i powinnam mu jednak w domu zostawic. Tak wiec, umowa stoi.

Teoretycznie moglabym jechac nawet i juz, ale wypadaja urodziny mojego syna, pojutrze, i wieczorem oboje sciagna do nas, a wlasciwe obchody przelozylismy na sobote, w nadziei, ze pogoda jednak dopisze, bo kroi sie nieco zimy. Ale mamy wystarczajaca ilosc altanek, pokój podwórkowy, zadaszenia, i koce ;) bo w planach jest grillowanie.

Tak wiec mam luz, jutro- pojutrze zrobie zakupy, w piatek salatke przekladana, kupie tort, i tak dalej.

Dzisiaj obskoczylam okna, znaczy reszte na dole u rodziców plus firanki, i moje na górze. Zostalo okno na strychu i 3 w piwnicy, plus okienka w pokoju podwórkowym, i kilka mimi firanek, czyli zadna robota.

Z firankami tymi ogromniastymi, czyli u rodziców, sprawa ma sie tak, ze aktualne sa juz dosyc stare, maja z 15 lat co najmniej, ale chyba kupilam je juz za euro w Polsce, i sama uszylam, znaczy obszylam, przyszylam tasme, wlozylam kóleczka itd., i calkiej fajnie wygladaly, ale po tylu latach i wiszenia w poludniowych oknach, nad grzejnikami, sa juz nieco zuzyte, pomimo specjalnego proszku do prania zóltawo- szare, i po prostu trzeba wktótce postarac sie o nowe. Do szycia nie mam ani nerwu, ani czasu... wiec poszlam obejrzec firanki w Hammer. Ceny mnie powalily. Gotowa firanka, znaczy uszyta na miare, to cena do nawet 400 euro o_O a tutaj trzeba sztuk trzy.Tak wiec odlozylam na pózniej, a ten moment trafil sie wczoraj przy otrzymaniu kolejnego prospektu z Bon Prix, gdzie znalazlam gotowe firanki, które musze sobie dokladniej obejrzec w kompie, i chyba zamówie. Cena: ulamek z tego, co zaplacilabym w Hammer.

Z najnowszych urlopowych wiadomosci: marcowy urlop poswiecilam na operacje oka mamy, a czerwcowy poswiece na operacje taty na prostate. Okazalo sie wczoraj po wizycie u urologa i obligatoryjnym pobraniu krwi na PSA, ze i gruczol, i wynik rosna, i trzeba wkrótce operowac. Tak wiec przedstawilam lekarzowi sytuacje w domu, ze musze byc 24 na dobe, gdy tato bedzie w szpitalu, i to bedzie podczas czerwcowego urlopu. Zaraz po Zielonych Swiatkach we wtorek idzie do szpitala, przebadaja go jeszcze, takze w kierunku serca, bo jest po zawale prawie 5 lat temu, stenty, cukrzyca... i na drugi dzien beda operowac, tak jak to znam, czyli malo inwazyjnie, laserem, potem gruby cewnik, plukanka, kilka dni pobytu w szpitalu (mam nadzieje, ze nic nie wyskoczy, ale mam 3 tygodnie luzu, jakby co), i do domu. Wytlumaczylam mu mniej wiecej sposób operacji, a przede wszystkim co jest po operacji, ze to niebolesne, ale upierdliwe, i trzeba miec cierpliwosc, ale wszystko mija, i rzadko sie zdarza, ze potem popuszcza sie mocz, ale sa takie specjalne wkladki dla mezczyzn, i ze takie w swoim czasie mu kupie.


Zródlo: http://drogerie-schilliger.ch/gesundheit/intimpflege/tena/tena-men.php

Tak wiec, ten kwietniowy urlop jednak bedzie troche wyjezdny, a juz sie na niego ciesze!
Z kuzynka juz tez rozmawialam, bedzie miala wolne po dyzurach nocnych, tak wiec :))


poniedziałek, 8 kwietnia 2019

2019-10

Skarpety dla Sol. Welna to Buttinette, kolor Weimar. Znaczy raczej seria niz kolor. Teraz bowiem przerabiam inny klebek Weimaru, rózowo- zielony. Ale o tym innym razem.



Rozmiar to szczuple 38, a wzór najprostszy z prostych, czyli 5 oczek prawych, 5 lewych, i zmiana kratek co 6 rzedów.

Dzisiaj mielismy obligatoryjna copólroczna wizyte pielegniarza, któr yzajmuje sie potwierdzaniem stopnia pielegnacyjnego mamy. Polecil nam postzarac sie o stopien 4, gdyz mama stala sie bardziej niesamodzielna. Ja tego stopnia dla niej nie widze, bo widze w szpitalu, jacy klienci maja czwórke, czyli lezacy, czesto z przykurczami, w pampersach itd., a mama co jak co, sprawna fizycznie jest, a pampersów tez nie potrzebuje, tylko za kazdym razem trzeba ja do toalety prowadzac, a i tam dopatrzec odpowiednia higiene. Niby mamy spróbowac, trójki jej nie zabiora, a byc moze czwórke dadza.

Nadal zabieram ja po poludniu na spacery z Mirka, do czego Mirka juz sie wciaga, ale caly czas nie dowierza, bo jej tempo nieco za wolne wtedy jest. Pogoda dopisuje, znaczy wiosna w pelni, zaczynaja kwitnac drzewa i rózne inne krzewy, czyli piekniej na spacerze byc nie moze, a czasami spotykamy kogos w miasteczku. Dzisiaj dawnego lekarza rodzinnego, który od roku jest w stanie spoczynku, i naszego hydraulika i fachmana od centralnego ogrzewania. Ostatniego zmówilam na czwartek na przejrzenie naszego pieca, a raczej obejrzenia takiego baniaka regulujacego jakies cisnienie gdzies, bo wskazówka czesto przekracza czerwona linie. Piec ma 33 lata, ale póki co chodzi idealnie, ma tez wspaniale wyniki przy corocznych kontrolach przez kominiarza, jest tez regularnie czyszczony i ma wszystko robione, co mu tam potrzeba, i co oczywiscie trzepie po portfelu, ale inaczej sie nie da, jak chce sie miec cieplo w dupe i dusze w zimie, i ciepla wode naokolo.


Mirka tez uzywa wiosny, przekopujac te kosc w te i nazad, a bedac przy psim temacie, ostatnio w necie furore robi piesek Yogi, który wyglada jak czlowiek.


Zródlo: https://www.welt.de/kmpkt/article174511497/Viral-Netz-feiert-Hund-der-aussieht-wie-Mensch.html

sobota, 6 kwietnia 2019

2019-9

Skarpetki sobie zrobilam, bo jakze nie, co nie? ;)


Plan byl taki, ze mialy byc dla Sol, ale robiac je, pomyslalam sobie, ze to jakos tak bardzo moje kolory, i te fiolki, i ta zielen przy tych fiolkach, ze "przedysponowalam" i skonczylam jako moje. Dla Sol mam juz narzucona inna welne na drutach, tak wiec, krzywdy nie bedzie miala ;) a do nastepnego piatku na pewno sie wyrobie, bo wtedy przyjedzie, znaczy oboje przyjada, bo mój syn bedzie mial urodziny, okragle nawet, a z powodu wprowadzki sol do niego, i nieustajacego remontu, i nowej kuchni, zdecydowali sie nie zaopraszac do siebie, lecz wprosic sie do mnie. To jest mi nawt bardzo na reke, gdyz oznacza to dla mnie mniej podrózowego i ogólnego stresu.



Powracajac do tematu: te fiolki mnie zauroczyly, i postanowilam poszukac jakich w ogrodzie na tlo. Znalazlam w dwóch miejscach.



Welna, jak widac na banderoli, to Opal, który mam nadzieje, okaze sie wytrzymaly na wszystkie sposoby uzywania, czyli takze na suszarke, bo niby do suszarki z tym towarem nie wolno. A ja pakuje wszystkie skarpety do suszarki, i nic im sie nie dzieje.

Tydzien byl przeplatany, ale w porzadku. W srode odwiedzilam swinki targ w Westfalii, gdzie nie nabylam tego wielkanocnego baranka z ciasta! I beda swieta bez. Jajka farbowane w cebuli beda wiec musialy wystarczyc za cala tradycje. I oczywiscie do tradycji dodaje wyrobienie sie z umyciem okien i wypraniem/ wyprasowaniem firanek ;)

U ubezpieczeniem tez mialam 3 swiaty, bo co kilka lat, sprawdzaja dane. Znaczy ubezpieczenie oc, domu, ogniówka i takie tam duperele. Auto tez. On naprawde chcial ode mnie wiedziec tak z zaskoczenia, ile kilometrów mam przejechane. Jako, ze bylam rowerem, nie szlo sprawdzic tak od razu, wiec wydrukowal mi te umowe, pozostawiajac woolne miejsce na te kilometry. Które tez spisalam przy nastepnej jezdzie autem, wpisalam na strone, i przy nastepnym wyjsciu z Mirka, wrzucilam mu do skrzynki. Dzisiaj na sklepowym parkingu, chowam sobie zakupy do bagaznika, a bylam w Aldim, wiec kilka kilometrów dalej i w innym miescie w ogóle, jak slysze, ze ktos wola: Frau K., Frau K.! Ki licho, mysle sobie i udaje, ze nie slysze, ale ten istny z ubezpieczenia juz stoi przede mna i mówi, ze kilometrey dostal, alem nie podpisala. Nosz. Tyle mu sie tam w biurze napodpisywalam, w tej elektronicznej maszynce, nie moze sobie przerzucic? Nie, to mu obiecalam przy okazji wstapic i podpisac. Przy nadziei na swiety spokój po fakcie.

Z mama tez mialam nieplanowany wyskok do naszego rodzinnego lekarza, gdyz zauwazylam, ze ma spuchniete kostki, pomimo, ze bierze jedna tabletke na odwodnienie, co prawda dawka raczej homeopatyczna, Torasemid 5 mg, ale przez cale lata wystarczalo, a teraz widocznie nie. Wczesniej brala juz i HCT, i jeszcze w Polsce Furosemid, tak wiec umówilam wizyte,  na piatek rano. Lekarz dolozyl jej Xipamid i od razu czterdziestke z zastrzezeniem, ze tylko dorywczo mam dawac, jak nogi odpuchna, to przestac, i ze poobserwujemy, i byc moze do kardiologa bedzie musiala. Tak wiec obserwujemy, nogi ma w kazdym razie szczuplejsze. Codziennie prawie biore ja na spacer z Mirka, a mirka niedowierzajac, ale dopasowuje sie do tempa Omy, która idzie jak pomoc ze Zwiazku Radzieckiego, jak to okreslala moja swietej pamieci kuzynka Barbara Kazimiera. Poza tym, demencja jej postepuje, i czasami tak dziwne konce jej sie wiaza, ze glowa mala.

Bliskie spotkanie trzeciego stopnia tez mialam, i nie wiem, co ja w sobie mam, ale czasami musze wydzielac jakis lep na baby, bo mnie jedna po calkiem fajnym spotkaniu w kilkoro- towarzystwo mieszane- zaprosila do swojego lózka. Gwoli scislosci nalezy dodac, ze ja bylam trzezwa jak gwizdek, gdyz ja zawsze jestem autem i pijam bitter lemon jako standard, a ona w stanie lekkiej niewazkosci, do tego swiezo rozstana ( z dlugoletnim przyjacielem). W tym przypadku odmowa byla latwa i konkretnie do przekazania, ale zdarzaly sie bardziej nieporeczne sytuacje, gdy chetna byla np glówna szefowa, ze 100 lat temu to bylo, w 1994 bodajze roku, czyli bylam mloda i glupia w sumie, i tutaj umiec wywazyc zrecznie slowa, to byla naprawde sztuka, zeby sobie nie zaszkodzic, a drugiej strony nie rozdraznic. No cóz, nie pozostaje mi nic innego, jak zapuscic wlosy i przeskoczyc z adidasów w jakies czólenka chyba i grac nie wiem co, jakas bzdziagwe? Ale w sumie co jak co, lekko mnie jednak zaszokowala, znamy sie ponad 20 lat, nie az tak blisko, ale jednak, a tu taki bec.

wtorek, 2 kwietnia 2019

Taka fajna wiosna,

i jednak mnie nie ominie, a miałabym taką "szansę", gdybym musiala chodzic do pracy. Ale nie chodze, i dzisiaj juz duzo z tej wiosny zalapalam!



Okej, w lesie nie ma jeszcze wiosny nonplusultra, za to chronimy zaby. Co prawda jest dla mnie zagadka, co to za gatunek zab zyjacych na stromej górze- po prawej stronie- i schodzacy z tej góry do stawu, który lezy po lewej stronie, w malej kotlince.



Zaczynaja kwitnac magnolie- a forsycje w calej gali. Z waszych zdjec widze, ze u mnie oba krzewy kwitna jakby pózniej, o co najmniej tydzien, co w sumie nie jest zle, skoro jeszcz ewczoraj rano bylo minus pól stopnia mrozu, gdy jechalam z pracy.


Mirka wiosenna. A nad rzeka urzadza sie chyba plaza, i chyba ekstra dla psów?!
Poza tym, zaczal sie czas smyczowy, od 1 kwietnia do 15 lipca, i cóz zrobic, zeby nie dac zarobic (soczystego mandatu)- stosujemy sie.



Wczoraj odbebnilysmy weterynarza, i Mirka zazyla tabletke na odrobaczenie, ot tak profilaktycznie, po czym ma mala rewolucje w brzuchu. Nie ma tragediii, ale jest- rzadziej niz zwykle, i panca podciera dziurke, zeby Mirka wygladala jak ludzie ;)


Tulipany moje prywatne przed domem.


Zaliczylam dzisiaj rano lekarza- wybierajac recepty i skierowania, bylam w aptece, w sklepie po spodnie podomowe, po czym poszlam przed poludniem na gromadne dzierganie, przy okazji zaktualizowalam wiadomosci z miejscowosci. Wczesnym popoludniem spakowalam mame do auta, i pojechalysmy po kolei do mojego szpitala, bo zapomnialam mojego zegarka w szafce, i 3 tygodnie bez troche by mi sie dluzylo; potem podrzucilam ksiazke Berndowi, po czym poszlysmy do fryzjerki, tej samej tureckiej, u której bylysmy w lutym. Dwie lepetyny wiec ostrzyzone. Parkujac na platformie Kauflandu, oczywiscie zrobilam wieksze zakupy róznych niezbednych rzeczy, a przy okazji po parze adidasów w Deichmanie. Dla mnie takie do chodzenia z Mirka, mamie takie bez sznurowania, bo zaczyna miec z tym problemy. Po kawie juz w domu oczywiscie Mirka, po spacerze kolacja, i siedzenie z mama, troche zaczyna interesowac sie telewizorem, wiec próbuje ja zajac. przy okazji zlapalam reklame na niedzielny wieczorny film, bo ze mnie tez taka telewizorowa, ze az strach, nawet gazety z programem nie posiadam, ale za to appke w telefonie, gdzie zagladam raz na ruski rok... tak wiec, w niedziele na RTL bedzie lecial Kryszczjen. Druga czesc Greya. Obejrze z prostej ciekawosci.

A poza tym, spalenie ksiazek o Harrym Potterze niezle mna zatelepalo. I to maja byc rekolekcje? 

poniedziałek, 1 kwietnia 2019

Dz- ks podsumowanie marca.

Dz- dzierganiowo: zrobilam strzalke, strzale w kolorze petrol. Sol wziela z zadowoleniem, stwierdzajac, ze to tez jej kolory. Potem byl szyjogrzej, Wolkig Martiny Behm, w kolorze wiosennym, z których najbardziej podobal mi sie watek fioletowy, poniewaz pasuje do mojej mirkowej kurtki. Znaczy kurtki, która nosze podczas spacerów z Mirka w zimnej porze roku. Po szyjogrzeju byly skarpety dla syna, te rudawe, i na sam koniec wlasnie ochraniacz na kanape. Dobrze na nim sie siedzi ;)

KS- ksiazkowo- bylo w marcu 5 pozycji.

1. Enerdowski autor Bernd- Lutz Lange, "Das gabs früher nicht", czyli: tego wczesniej nie bylo. Czytalam bardzo chetnie, zycie w NRD podobne bylo do zycia w Polsce w czasach ciezkiego socjalizmu, czyli moje dziecinstwo i wczesna mlodosc. Ksiazke podaje dalej dla Bernda.

2. Ingrid Noll, "Mittagstisch", który to tytul tlumacze jako obiadki. Typowa Ingrid Noll wlasnie, kryminalek, bardzo babski, nieco naiwna bohaterka, ale kuta na cztery nogi, jak co do czego. Oczywiscie trup w ilosci sztuk 2 sie scielil.

3. Boltz& Gölsdorf, "Harn aber herzlich", przerobiony idiom, hart aber herzlich, czyli twardo ale serdecznie, a zamiast hart jest Harn, czyli mocz. Fajna ksiazka o moczu, sikaniu i wszystkim z tym zwiazanym. Naprawde fajna pozycja, podalam dalej dla Matthiasa, bo wiem, ze lubi takie.

4. Ingrid Noll, "Halali". Halali to zawolanie oznajmiajace koniec polowania. W tym przypadku dwie dziewczyny poluja na mezów, przy czym same staja sie zwierzyna lowna, i zostaja zamieszane w afere szpiegowska, bo akcja dzieje sie w nowej stolicy Niemiec, w Bonn na poczatku lat 50- tych. I znowu trup sie scieli, tym razem 3 sztuki. Ale z jednym dziewczyny nie maja nic wspólnego 8w sumie...).

5. Jakub Szamalek, "Cokolwiek wybierzesz". Ciekawe recenzje z Empiku, i ogólnie wiele rzeczy mozna sobie przemyslec. Kazdy kiedys robi jakas mniejsza glupote w necie, ja tez. Polecam lekture. Przekaze Monice w szpitalu.


2019-8

W miedzyczasie zrobilam ochraniach na kanape, bo Mirka lubi na kanapie lezec, wiec ,)



Robota szydelkowa, same pólslupki, duzo tych pólslupków, i troche nudne, ale jak juz jest wiecej niz polowa, to wtedy leci z górki.

Tak wiec odstawilam kawal roboty, i mam jeszcze wystarczajaco materialu na zrobienie takich ochraniaczy na fotele.

Pracowy tydzien odwalilam, bylam tym razem na internie, co w sumie poszlo nawet niezle, tylko przestwianie czasu nieco mnie zmeczylo w sobotnia noc, bo mi tej godziny realnie brakowalo. Tak wiec bez przerwy, co jednak daje mi w kosc. Na chirurgii bylo jednak o wiele gorzej, i tez tam pomagalam. 7 nocy i 4 rózne kolezanki, ale jak pracuja tylko po 2 dyzury, to wtedy zmieniaja sie "jak muchy na kupie gnoju". I oczywiscie wiele rzeczy dziala ze zgrzytem, np zamówienia. Tak wiec korzystaly z dobrodziejstwa moich zasobów, ale sposób na zycie to traczej nie jest.