W niedzielę po południu wybraliśmy się na kiermasz adwentowy do Bad Staffelstein, pogoda nie dopisała, ale mimo tego świetnie było. Poza autami w poprzek.
Pracowo idzie, żadnych sensacji grafikowych, personel pasuje do pacjentów. Wczoraj miałam na popołudnie, dzisiaj wolne, od jutra dwie noce. Dzisiaj wypisano troje pacjentów z demencją i innymi problemami, to powinny być spokojne noce, oprócz oczywiście dzwonków, jak to na geriatrii.
Moje zabawki.
Mirka dostała na część swoich wyników z badania krwi proszek do brania dwa razy dziennie, na szczęście jej smakuje, i mam wrażenie, że pobudza jej apetyt, który zawsze miała świetny. Notabene schudła znowu troche na diecie i waży aktualnie 9,9 kg z uprzężą.
Podczas podróży do weta- Mirka nie musiała wysiadać, uff i kamień z nerki... poszłyśmy pospacerować w jego wsi o nazwie Unterzettlitz, bo chciałam dokładnie obejrzeć ich krzyż przydrożny.
Krzyż z widokiem na Staffelberg.
Ogon po prostu nie mieści się do kontenerka...
Dzisiaj w tzw wolny dzień obskoczylam pranie pościeli, ugotowałam klopsy Königsberger, pogratulowałam Arkademu, bo skończył dzisiaj 18 lat, to synek Arlety. Niestety przy pierwszym egzaminie na prawko kilka dni temu oblał jazdę, ale to będzie, na drugi raz da radę.
Teraz wróciłam z hali sportowej, Mirka wypróżniona, a ja czytam.



























Brak komentarzy:
Prześlij komentarz